Dziś: sobota,
23 listopada 2024 roku.
Pismo społeczne, ekonomiczne i literackie
Archiwum 2016
Spotkanie z ks. Janem Twardowskim


Stanisław Szewczenko (pierwszy z lewej), Elżbieta i Waldemar Smaszczowie, 1991 rok.

O ks. Janie Twardowskim usłyszałem od razu podczas mojego pierwszego przyjazdu do Polski. Gościłem wówczas u Kazimierza Koszutskiego, poety urodzonego we Lwowie. Rozmawialiśmy, oczywiście, o poezji polskiej, a więc i o ks. Janie Twardowskim, który zajmował wyjątkowe miejsce w polskiej liryce.

Wówczas też przeczytałem kilka wierszy poety-kapłana, które zainteresowały mnie oryginalnością widzenia poetyckiego, metaforyką, szczególną aurą. Autor posługiwał się na wskroś współczesnym językiem potocznym, potrafił wszakże podnieść go do rangi najszlachetniejszej polszczyzny, którą można zarówno pisać o codzienności, jak i o najbardziej wzniosłych przejawach życia duchowego – miłości czy modlić się do Boga.

Był to – jak się miało okazać – dopiero początek moich spotkań z poezją ks. Twardowskiego. Poznałem wówczas Waldemara Smaszcza z Białegostoku, który nie tylko znał księdza-poetę, ale od lat się z nim przyjaźnił, bywał u niego, pisał o jego wierszach, przygotowywał do druku tomy poetyckie. Podczas jednego z przyjazdów do Białegostoku mój gospodarz zaproponował, abyśmy razem odwiedzili ks. Twardowskiego w jego warszawskim mieszkaniu. Bardzo mnie ucieszyła ta propozycja, tym bardziej, że miałem już kilka przekładów wierszy poety na ukraiński.

Ks. Twardowski mieszkał w samym sercu Warszawy, przy Krakowskim Przedmieściu 34, na terenie klasztoru Sióstr Wizytek, pełniąc rolę rektora ich kościoła. To ze wszech miar niezwykłe miejsce! W centrum polskiej stolicy, a niemal na wsi.

Za klasztornym murem roztaczał się zupełnie inny świat, niby zaczarowany ogród. Nad dawną wozownią przy murze nadbudowano kilka drewnianych pomieszczeń, z których dwa zajmował ksiądz-poeta. Pod oknem był niemały ogródek ze starymi drzewami, na których szalały gromady ptaków. Wkoło było mnóstwo kwiatów, zwracał uwagę potężny modrzew, pod którym stała zielona ławka, na której w lecie można było spotkać odpoczywającego poetę, przysiąść się i z nim porozmawiać. My jednak byliśmy zaproszeni do mieszkania.

Ksiądz okazał się bardzo bezpośredni i niezwykle serdeczny. Od razu zaczął rozmowę. Pytał o Kijów, w ogóle Ukrainę, o nasze życie, ale i literaturę, a zwłaszcza poezję. Wszystkim się interesował. Rozmawialiśmy jak byśmy od dawna się znali. Wychodziłem po prostu zauroczony gospodarzem.

Podczas kolejnych spotkań z Waldemarem Smaszczem zawsze rozmawialiśmy o księdzu-poecie, którego sława i popularność wciąż rosły, a on pozostał tym samym skromnym człowiekiem z maleńkiego mieszkanka przy klasztornym murze, odwiedzanym przez największe postacie życia społecznego, nawet przyszłych świętych, jak Matka Teresa z Kalkuty.

Gdy dzisiaj, w stulecie jego urodzin, tylu ludzi ze wzruszeniem mówi, że mieli szczęście spotkać się z ks. Twardowskim, przypominam sobie tamtą wizytę w jego mieszkaniu jako wyjątkowe zdarzenie w moich kontaktach z polskimi poetami.

Stanisław SZEWCZENKO

Wiersze ks. Jana Twardowskiego
Tłumaczenia: St. Szewczenko

Miłość
Jest miłość trudna
jak sól czy po prostu kamień do zjedzenia
jest przewidująca
taka co grób zamawia wciąż na dwie osoby
niedokładna jak uczeń co czyta po łebkach
jest cienka jak opłatek bo wewnątrz wzruszenie
jest miłość wariatka egoistka gapa
jak jesień lekko chora z księżycem kłamczuchem
jest miłość co była ciałem a stała się duchem
i ta co nie odejdzie - bo znów niemożliwa
 
Любов
Є любов що гризотно важка
наче сіль або камінь
є прозірлива
що й домовину на двох замовляє
поверхова як учень що книжку гортає поспішливо
є тонка як причастя глибоке у ній хвилювання
є шалена любов егоїстка чи ґава
як осінь легко хвора із місяцем оманливим
є любов яка тілом була і стала духом
і та що не відійде - бо знову неможлива

Nie rozdzielaj
Miłość i samotność
wzięły się pod ręce jak siostry
idą noga w nogę
nie rozdzielaj ich
nie szarp. Łapy przy sobie
miłość bez samotności
byłaby nieprawdą
samotność bez miłości rozpaczą
stała Matka pod krzyżem
jak pod srebrnym obrazem
nie minęły trafiły
do niej też przyszły razem
Chodzi księżyc jak morał
lbo osioł po niebie
jeśli były gdzie indziej
to i przyjdą do ciebie

Не розділяй
Любов і самотність
взялися за руки як сестри
ідуть нога в ногу
не розділяй
не шарпай. Волі рукам не давай
любов без самотності
була б неправдою
самотність без любові розпачем
під хрестом Божа Мати
як під образом стала
не змогли обминути
і разом завітали.
Мов мудрець ходить місяць
чи мов дурень по небу
як блукали деінде
то прийдуть і до тебе

Zbliżenie
wszystkie Mleczne Drogi
jak miecz między nami
krzyż wciąż nieskończony
przestrzeń niepoznana
wąski pasek cnoty

zbliża mnie do Ciebie
to co Cię oddala

Зближення
всі Молочні Шляхи
 як мечі поміж нами
 хрест усе безкінечний
 всесвіт непізнаний
вузький пояс невинності
мене до Тебе наближує
те що Тебе віддаляє

Pszczoła
Nie ma czasu na śmierć swą
tak się już zawzięła
czasem tylko zasypia nigdy nie umiera
praca nie męczy
nie boli nie trudzi
maleńka nieśmiertelna
wśród śmiertelnych ludzi

Бджола
На смерть свою не має часу
така вона завзята
лиш інколи засинає й ніколи не вмирає
праця не змучує
тяжко не натруджує
маленька і безсмертна
там де смертні люди

Nie smutek
Jeśli w wierszach moich znajdziesz smutek-
to po prostu bolała mnie głowa,
korek wysiadł wygłupiał się czajnik,
za wcześnie zbudziła krowa.

Czasem tylko nie wiem dlaczego,
bo samotność jak długie uszy,
żal, że serce nie poszło do serca,
żal, że dusza odeszła od duszy.

Не смуток
Якщо в моїх віршах ти знайдеш смуток-
 то просто голова була нездорова,
запобіжник згорів, забулькав чайник,
зарано збудила корова.
Часом лише не знаю навіщо,
бо самотність як довгі вуха,
жаль, що серце не пішло до серця, жаль,
що душа покинула душу.

Передплатити „Dziennik Kijowski” можна протягом року в усіх відділеннях зв’язку України