Dziś: sobota,
23 listopada 2024 roku.
Pismo społeczne, ekonomiczne i literackie
Archiwum 2016
Głos z Polski
Nowe otwarcie w relacjach Polska - Ukraina

Jeszcze nie tak dawno można było spotkać się ze spekulacjami, że zmiana władzy w Polsce pociągnie za sobą istotną korektę dotychczasowej polityki Warszawy wobec Ukrainy.

Tak się jednak nie stało. Pozytywny stosunek do naszego wschodniego sąsiada, do jego wysiłków na rzecz europeizacji i modernizacji nadal pozostaje znakiem firmowym polskiej polityki zagranicznej.

Kontynuacja nie będzie oznaczała braku zmian. Stosunki polsko-ukraińskie potrzebują nowych impulsów i nowych pomysłów. Grudniowa wizyta prezydenta Andrzeja Dudy w Kijowie otworzyła pole do rozważań, na czym właściwie miałoby to polegać.

Wyczerpanie dotychczasowej formuły relacji Polski z Ukrainą było już widoczne w połowie 2013 roku, zanim jeszcze reżim Janukowycza ogłosił porzucenie kursu ku stowarzyszeniu z Unią Europejską. Liczne w latach 2011 - 2013 polsko - ukraińskie spotkania „na szczycie” nie wpływały w widoczny sposób ani na reformy na Ukrainie ani na realny postęp w konkretnych kwestiach dwustronnych.

Zabrakło - po EURO 2012 – nowych, znaczących wspólnych projektów. Lobbowanie ważnego i pożytecznego skądinąd Partnerstwa Wschodniego to rzecz ważna, ale wiele spraw, w tym problematyka relacji dwustronnych, zeszło na dalszy plan. Zaczynała też więdnąć słynna polska ekspertyza dotycząca Ukrainy. Przynajmniej - polscy politycy rzadziej się nią posługiwali. Może za bardzo uwierzyli w to, co sami głosili - że geopolityczne znaczenie Ukrainy dla Polski nie jest tak duże, jak sądzili ich poprzednicy, może też nie docenili tego, że w marzeniach Moskwy o „rosyjskim świecie” i utraconym imperium jest tyle agresji?

Skutki zobaczyliśmy na przełomie 2013 i 2014 roku. Zwrot Janukowycza ku Rosji zaskoczył wszystkich obserwatorów, nie tylko polskich. Wydawał się przecież tak nielogiczny - sprzeczny z jego własnymi politycznymi i osobistymi interesami, sprzeczny także z interesami Moskwy – tak, jak je chcieli widzieć rządzący w wielu stolicach na Zachodzie, także w Warszawie.

W godzinie próby od Polaków oczekiwano więcej niż zrobiliśmy, zapewne nawet więcej niż mogliśmy zrobić. Oczekiwano wiedzy i informacji, ale także - możliwości wpływu na strony konfliktu, tak jak to było w końcu 2004 roku, w czasie „pomarańczowej” rewolucji.

Gdy w lutym 2014 roku doszło w Kijowie do przesilenia, okazało się że król nie jest kompletnie ubrany. Ministrowie spraw zagranicznych Francji i Niemiec dostrzegli to bez wątpienia. Dostrzegły to też nowe władze Ukrainy. Mimo oczywistej sympatii do Polski i Polaków zarówno wśród ukraińskich elit jak i ukraińskiego społeczeństwa, wypadliśmy z grona najważniejszych graczy w sprawach ukraińskich. Gdyby nie Partnerstwo Wschodnie, które jednak nie było identyfikowane wyłącznie z Polską, można by powiedzieć, że polska polityka wobec Ukrainy, wyraźnie wpadła w dryf.

Dzisiaj, po przełomie na Ukrainie i po wyborach w Polsce, uzasadnione jest postawienie sobie na nowo pytań podstawowych. Na przykład o to, jakie mamy w nowej sytuacji wobec Kijowa cele i interesy, jak prowadzić z ukraińskimi partnerami rozmowę o bezpieczeństwie, współpracy gospodarczej, zbliżaniu społeczeństw. I jak ma wyglądać dialog o trudnej historii, bez którego plany tworzenia polsko – ukraińskiej wspólnoty w innych obszarach zawsze będą niepełne, skazane na połowiczność.

Pierwsza wizyta nowego polskiego prezydenta nie daje wszystkich odpowiedzi. Trzeba jednak zauważyć, że niezależnie od intencji otoczenia prezydenta Dudy jak i jego samego, nie ma dziś możliwości prostego powrotu do polityki realizowanej przed 2008 rokiem. Zmieniło się zbyt wiele w Polsce i na Ukrainie, w otoczeniu międzynarodowym i w gospodarce.

Na czele znajdują się obecnie sprawy bezpieczeństwa międzynarodowego. W najgłębszym polskim interesie narodowym leży to, żeby Ukraina była zdolna do obrony swego terytorium, stabilna politycznie i współpracowała z Zachodem.

Zaproszenie ukraińskiego prezydenta na szczyt NATO w Warszawie to dobry ruch. Od 1999 roku prezydenci Ukrainy brali udział w większości szczytów Sojuszu.

Żeby jednak dostrzeżono nową jakość i polski wkład, trzeba czegoś więcej. Może udałoby się „domknąć” prace związane z utworzeniem wspólnej brygady ciągnące się od 2008 roku. Może - niezależnie od projektów przygotowywanych w NATO, pomyśleć o dwustronnym polsko - ukraińskim dokumencie umacniającym bezpieczeństwo w regionie. Być może, do udziału w tego rodzaju inicjatywie dałoby się przyciągnąć partnerów ze wschodniej flanki Sojuszu. My sami nie jesteśmy w stanie samodzielnie zapewnić bezpieczeństwa ani sobie, ani sąsiadom - ale demonstracja regionalnej solidarności na szczycie NATO w Warszawie miałaby znaczenie.

Postulatem polskiej polityki zagranicznej jest od jakiegoś czasu rozszerzenie albo przynajmniej istotne zmodyfikowanie tzw. „formatu mińskiego” jako sposobu na rozwiązanie konfliktu rosyjsko - ukraińskiego na wschodzie Ukrainy. Warto jednak, moim zdaniem, w tym kontekście podkreślać zawsze, że najważniejsza nie jest nasza obecność przy stole rokowań. Nie zależy to przecież ani od nas ani od Kijowa. Nie ma więc powodu by ta kwestia obciążała polsko – ukraińskie stosunki dwustronne. Byłoby lepiej wystąpić o zmianę formatu rozmów pokojowych w odpowiednim, niezbyt odległym czasie wspólnie z Ukraińcami. Cenne byłoby oczywiście uzupełnienie go o USA i UE. Na razie nie widać jednak, żeby one tego chciały.

Dla nas Polaków naturalne byłyby przede wszystkim starania o nadanie procesowi pokojowemu regionalnego wymiaru poprzez zaproszenie do udziału w nim sąsiadów i partnerów Ukrainy – na przykład z „grupy wyszehradzkiej”, której przewodnictwo obejmiemy w połowie przyszłego roku, ale także partnerów z WNP (Białorusi i Kazachstanu), których obecność przy stole rokowań umacniałaby pozycję Kijowa.

W polskim interesie narodowym leży także sukces stowarzyszenia Ukrainy z Unią Europejską. Czy możemy mieć na to wpływ? Na pewno nie decydujący. Ale to nie powód, by zrezygnować z umacniania naszej pozycji w Brukseli i w Kijowie. Nie powinniśmy ograniczać się do recenzowania innych. Potrzebny jest skoordynowany plan własnych praktycznych działań. Warto zabiegać o to, by znów na świecie umacniało się przekonanie na temat polskiej wiedzy na temat Ukrainy oraz naszej zdolności przekazywania Ukraińcom wiedzy o sukcesach i niedostatkach naszej transformacji i modernizacji.

W tym kontekście warto sobie postawić pytanie o koordynację polskiej polityki wobec Ukrainy. Dobrym pomysłem jest ogłoszona w czasie wizyty prezydenta Dudy w Kijowie reaktywacja wspólnego konsultacyjnego komitetu prezydenckiego oraz nowego forum dialogu o historii. Należałoby się jednak przyjrzeć się także instrumentom, którymi dysponuje rząd RP. Czy stanowisko pełnomocnika rządu ds. koordynacji pomocy dla Ukrainy musi być w ministerstwie finansów? Być może lepszym miejscem byłaby Kancelaria Premiera albo ministerstwo rozwoju, które przejęło z dawnego ministerstwa gospodarki kwestie międzynarodowej współpracy gospodarczej i prowadzenie międzyrządowej komisji.

Nie można też, oczywiście, zapominać o gospodarce. Nie ma powodu, by zawczasu straszyć się obrazem Ukrainy, która - gdy już stanie gospodarczo na nogi – to wypchnie nas z europejskiego rynku. Obiecana w Kijowie przez polskiego prezydenta linia kredytowa w wysokości jednego miliarda euro oraz kredyt wiązany na 100 mln euro, to inwestycje nie tyle w gospodarkę ukraińską, lecz w polsko – ukraińską współpracę gospodarczą. Wielu naszych przedsiębiorców wie, że gdy Ukraina się rozwija - wzrasta polski eksport na jej rynek. W 2008 roku obrót w handlu Polski i Ukrainy wynosił niemal 9 miliardów dolarów, dziś jest o ponad połowę mniejszy. Jest o co zabiegać, a integracja Ukrainy z rynkiem europejskim po wejściu w życie umowy o wolnym handlu wyraźnie wzmocni polską pozycję.

Podsumowując – „nowy początek” w relacjach Polski z Ukrainą byłby na pewno wskazany i potrzebny. Polityka rozumiana jako promocja interesu narodowego nigdy nie dzieje się sama przez się. Bez wątpienia, powinniśmy też dążyć do podwyższenia naszego znaczenia w polityce Zachodu wobec Ukrainy. Kluczem do tego byłoby przede wszystkim nadanie nowej dynamiki stosunkom dwustronnym z Ukrainą oraz inicjowanie regionalnej solidarności krajów „wschodniej flanki” NATO i UE. Nasze członkostwo w Unii Europejskiej i NATO ułatwia nam wiele, ale własnej aktywności zastąpić nie może.

Jacek Kluczkowski
(Ambasador RP na Ukrainie (2005-2010)

Передплатити „Dziennik Kijowski” можна протягом року в усіх відділеннях зв’язку України