
Kazimierz Sosnkowski urodził się 19 listopada 1885 r w Warszawie, w rodzinie, gdzie żywe były tradycje patriotyczne, zmarł 11 października 1969 r. w Arundel w Kanadzie. Pochowany został na cmentarzu w Montmorency pod Paryżem, zgodnie z ostatnią wolą, by miejsce pochówku było najbliżej Polski, jak to tylko możliwe. W listopadzie 1992 szczątki Kazimierza Sosnkowskiego zostały przeniesione do krypty w katedrze św. Jana w Warszawie. Kazimierz Sosnkowski to wojskowy, polityk o niebywałej intuicji politycznej – chyba jako jedyny na uchodźstwie widział, że polityka aliantów prowadzi do zniewolenia Polski.
Był działaczem niepodległościowym, generałem broni Wojska Polskiego, założycielem Związku Walki Czynnej (we Lwowie w 1908 r.), szefem sztabu I Brygady Legionów Polskich, wiceministrem, a następnie ministrem spraw wojskowych (1920-1924), uczestnikiem I i II wojny światowej, dowódcą Frontu Południowego podczas kampanii wrześniowej, w której kilkakrotnie przełamał niemieckie okrążenia i stoczył szereg zwycięskich bitew (pod Jaworowem, w Mużyłowicach i Czarnokońcach), był uczestnikiem wojny polsko-bolszewickiej (1920r.). Od 1943 r. do 1944 Wodzem Naczelnym Polskich Sił Zbrojnych . O generale mówiono, że był nieprzeciętnie zdolny i utalentowany, znał siedem języków obcych, interesował się kulturą, sztuką. Studiował architekturę w Instytucie Politechnicznym w Warszawie, a także na Politechnice Lwowskiej. Był niewątpliwie jedną z najciekawszych postaci polskiej polityki XX wieku. Wszystkich stanowisk, funkcji, aktywności i inicjatyw tego niezwykłego człowieka nie sposób wymienić w krótkim artykule.
Był współpracownikiem i przyjacielem Józefa Piłsudskiego, a także wielkim zwolennikiem prowadzonej przez niego polityki. W trakcie wojny polsko-bolszewickiej zwalczał wszelkie działania polityków przychylne negocjacjom z Moskwą. Sowietom nie ufał, propagował natomiast ideę sojuszu polsko-ukraińskiego. Podziwiający Marszałka, lojalny wobec niego, nie wszystkie decyzje Piłsudskiego akceptował. Chciał zapobiec zamachowi stanu w 1926 roku. A gdy wiadomości o tym wydarzeniu do niego dotarły, próbował się zastrzelić. Czyn ten opinia publiczna uznała za desperacki akt żołnierza, który musi wybierać między lojalnością wobec dowódcy i przyjaciela (Piłsudski) a koniecznością dochowania przysięgi wojskowej złożonej polskiemu rządowi. W 1965r. powiedział, że ten dramat (samobójcza próba) z 1926 r. to sprawa tylko między nim a Piłsudskim. Gdy Piłsudski zmarł (1935r.) był jednym z tych, którzy na własnych barkach nieśli trumnę Marszałka.

Biografia Kazimierza Sosnkowskiego jest niezwykła, obfituje w spektakularne sukcesy i porażki, także w sferze życia osobistego (dwa małżeństwa, choroba psychiczna pierwszej żony, śmierć córki Zofii). Wielokrotnie go krytykowano, głównie za zbytnią zachowawczość i niezdecydowanie. Wiele jego słów, opinii, a także decyzji spotykało się z ostrą krytyką przeciwników, a bywało, że i zwolenników, np. w kwestii wybuchu Powstania Warszawskiego 1944 r. Był przeciwnikiem wybuchu powstania, bo wiedział, że nie będzie pomocy ze strony aliantów, a osamotnieni Polacy wykrwawią się na śmierć. Wiedział, że zachodni sojusznicy oddali Kresy Wschodnie II RP na pastwę sowietów, mimo to zabiegał w Londynie o pomoc dla walczącej Armii Krajowej. Jego prośby o przesłanie sprzętu wojskowego i przerzucenie na pomoc walczącej stolicy I Samodzielnej Brygady Spadochronowej gen. Sosabowskiego nie wywołały żadnej pozytywnej reakcji.
Jego słynny rozkaz nr 19 z 1 września 1944 r skierowany do żołnierzy AK przeszedł do historii jako dowód wielkiego oddania polskiej sprawie i stanowczej postawy wobec Moskwy i Londynu:
Pięć lat minęło od dnia, gdy Polska, wysłuchawszy zachęty Rządu brytyjskiego i otrzymawszy jego gwarancje, stanęła do samotnej walki z potęgą niemiecką. (…) Od miesiąca bojownicy Armii Krajowej pospołu z ludem Warszawy krwawią się samotnie na barykadach ulicznych w nieubłaganych zapasach z olbrzymią przewagą przeciwnika. (…) Lud Warszawy, pozostawiony samym sobie i opuszczony na froncie wspólnego boju z Niemcami – oto tragiczna i potworna zagadka, której my, Polacy, odcyfrować nie umiemy (…) Nie umiemy dlatego, że nie straciliśmy jeszcze wiary, że światem rządzą prawa moralne. Nie umiemy, bo uwierzyć nie jesteśmy w stanie, że oportunizm ludzki w obliczu siły fizycznej mógłby posunąć się tak daleko, aby patrzeć obojętnie na agonię stolicy tego kraju, którego żołnierze tyle innych stolic własną piersią osłonili. (…) Warszawa czeka. Nie na czcze słowa pochwały, nie na wyrazy uznania, nie na zapewnienie litości i współczucia. Czeka ona na broń i amunicję. Nie prosi ona niby ubogi krewny o okruchy ze stołu pańskiego, lecz żąda środków walki, znając zobowiązania i umowy sojusznicze. Te słowa były wielokrotnie cytowane i parafrazowane, także tu w Ukrainie w kontekście obecnie trwającej wojny.

Generał Sosnkowski miał odwagę głośno powiedzieć prawdę. Wiedział, że te słowa mogą go drogo kosztować. I tak się stało. 30 września 1944 r. prezydent Raczkiewicz pod naciskiem aliantów (głównie Winstona Churchila) i sowietów odwołał go z funkcji Wodza Naczelnego Polskich Sił Zbrojnych. Prezydent podczas wręczania dymisji powiedział: „Wiem dobrze, że popełniam rzecz wysoce niemoralną, lecz niech Bóg Najwyższy będzie mi świadkiem, że innego wyjścia nie mam.” Pozbawiony funkcji wojskowych generał Sosnkowski wyjechał do Kanady, która stała się dla niego domem na prawie ćwierć wieku, ale też miejscem zesłania.
Ewa Gocłowska ORPEG