
Od początku rosyjskiego ataku na Ukrainę miliony obywateli tego kraju znalazło się w Polsce, która szeroko otworzyła dla nich drzwi. Dużo obywateli polskich zaangażowało się w pomoc sąsiadom ze wschodu, którzy utworzyli największą mniejszość narodową w kraju. W tę pomoc zaangażowali się też przedstawiciele mniejszości żydowskiej, zwłaszcza wspólnota MISHPACHA z Gdyni i jej rebe Tomasz Wrosz.
Opowiada Iryna Samochwałowa z Kijowa:
Z pochodzenia nie jestem Żydówką, ale z tą wspólnotą poznałam się jeszcze w Ukrainie. To są Żydzi, którzy wyznają też Jezusa. Po wybuchu wojny przyjechałam do Polski do tej wspólnoty.
Rebe Tomasz po wybuchu wojny znalazł gdzieś busa i przez jakiś czas przywoził do Lwowa pomoc dla Ukraińców, a w drodze powrotnej zabierał uchodźców. Rebe Tomasz pozwolił nam wykorzystywać pomieszczenie wspólnoty do spotkań i różnych akcji, na przykład do produkcji sieci dla ukraińskich żołnierzy. Zaangażowali się w to zarówno Ukraińcy, mieszkający tu Żydzi, jak i Polacy. Te siatki potem przekazujemy konkretnej ukraińskiej brygadzie. Wszyscy tu rozumieją, że tak pomagamy ukraińskiej armii bronić bezpieczeństwa całej Europy. Ogólnie, my wszyscy razem, próbujemy uczynić ten świat lepszym.
Rebe Tomasz Wrosz:
Jak tylko zaczęła się ta pełna wojna 3 lata temu od razu, praktycznie trzeciego dnia już wyjechaliśmy na granicę Stworzyliśmy tam huby pomocowe. Karmiliśmy ludzi na granicy, przewoziliśmy też pomoc humanitarną. To trwało dosyć długo. No i też przywoziliśmy uchodźców do Polski.
Teraz na miejscu już może nie tak intensywnie działamy, jeżeli chodzi o pomoc humanitarną, ale mamy tutaj taką aktywność – robimy siatki dla ZSU, czyli dla armii ukraińskiej. Ma to też przede wszystkim zaangażować naszą lokalną społeczność, nie tylko ukraińską, ale także polską do pomocy właśnie żołnierzom ukraińskim, którzy walczą na froncie także za naszą ziemię.

Jesteśmy różni kulturowo. Oczywiście. Ja od dłuższego czasu mam styczność z Ukraińcami i mój tata bardzo dużo pomagał na Wschodzie. Gdzieś tam zaraził mnie tą miłością do Wschodu. Miałem taki wzorzec człowieka, który pomaga ludziom i też mniejszości Polaków na Białorusi. Był nawet tam też jakoś honorowany. I ja widząc tę potrzebę, też zawsze jestem za tym, żeby integrować i łączyć ludzi, żeby to właśnie było nie tylko dla Ukraińców, dla tych, którzy wysyłają to swoim żołnierzom, ale właśnie żeby pokazać Polakom, że tak naprawdę ta wojna to jest też obrona naszych granic i bardzo ważna jest też ta integracja. Może nie jest to łatwe, tak jak mówię, jesteśmy różni mentalnie, kulturowo, ale zawsze przy czymś wspólnym, czy przy jedzeniu, czy przy jakichś dobrych dziełach te animozje odchodzą i jest jedność, jest przy tym też dobra zabawa, relacje, wsparcie duchowe.
Na koniec warto zaznaczyć, że wojna to nie koniec życia. Jak w Ukrainie rodzą się dzieci, zawierane są małżeństwa, funkcjonują zakłady edukacyjne, tak polscy Żydzi obchodzą swoje święta, w czym chętnie biorą udział uchodźcy ukraińscy. Ten tekst właśnie powstał po spotkaniu autora ze wspólnotą MISHPACHA z okazji obchodów festiwalu kultury żydowskiej w Gdyni 14 września bieżącego roku, w którym czynny udział wzięli mieszkający tam Ukraińcy.
Oleksy Kazakow