
O krwawych śladach Katynia pozostawionych na Ukrainie, w szczególności w Kijowie, szczegółowo pisaliśmy w artykule poświęconym 80. rocznicy Zbrodni Katyńskiej: „Ukraiński czy kijowski ślad Katynia? Wracają do listy (3435)”, I–II strony, opublikowanym w numerach z 12 i 21 października 2020 r.
Przypomnijmy jednak, że wiosną 1940 r. do Kijowa, małymi partiami, zaczęto tajnie przywozić polskich żołnierzy i cywilów, których nocami tymi samymi partiami (tzw. narady) rozstrzeliwano w kijowskim więzieniu NKWD (Łukjanowska), a być może i w innych więzieniach miasta. Ich ciała, podobnie jak ciała zabitych w latach 1936–1939 mieszkańców obwodu kijowskiego, nocami chowano na tajnej specjalnej działce NKWD w lesie Bykowniańskim.

Tak więc Kijów znowu stał się areną krwawej terrorystycznej operacji WKP(b)–NKWD, tym razem przeciw obywatelom Państwa Polskiego – zbrodni katyńskiej. Po popełnieniu tego czynu oprawcy z NKWD zmniejszyli aktywność rozstrzeliwań w Bykowni, jednak znów gwałtownie wzrosła ona na początku wojny niemiecko-radzieckiej latem 1941 r. Po demaskacji specjalnej działki NKWD Ukraińskiej SRR przez Niemców w okolicach 20 września 1941 r. – tego ogromnego cmentarzyska ofiar stalinizmu – na terenie samej specjalnej działki już nikogo więcej nie chowano. W czasie wojny, a nawet po niej, egzekucje i tajne pochówki ofiar stalinizmu przeprowadzano na innych obszarach lasu Bykowniańskiego.

Pierwsze wzmianki o znalezionych przez szabrowników polskich rzeczach na miejscu masowych pochówków w lesie Bykownia pojawiły się na początku lat 60. Wówczas na lokalnych targowiskach wokół Bykowni nagle pojawiło się wiele polskich przedmiotów. Ukraińskim intelektualistom z lat sześćdziesiątych – reżyserowi Lesiowi Taniukowi, malarce Alli Gorskiej i poecie Wasylowi Symonenko – ktoś z mieszkańców doniósł o masowych pochówkach w lesie Bykowniańskim. Przyjechali do lasu i zobaczyli na własne oczy mogiły rozkopane przez szabrowników i KGB. Po tym, co zobaczyli, zaczęli pisać apele do władz, na które te początkowo nie reagowały. W końcu jednak zareagowały, w stalinizujących metodach, co kosztowało życie A. Gorskiej i W. Symonenki. Wiosną 1971 r., pod naciskiem skarg mieszkańców miejscowości dotyczących rozkopanych przez szabrowników i funkcjonariuszy KGB pochówków oraz rozsypanych wokół nich ludzkich kości, władze w pośpiechu zorganizowały rządową komisję. Podczas tajnej ekshumacji przeprowadzonej przez KGB Ukraińskiej SRR pod osłoną tzw. rządowej komisji w grobach znajdowano także przedmioty polskie. Kijowski dziennikarz W. Biłkiej, uczestniczący w wykopaliskach komisji w kwietniu 1971 r., jako żołnierz wojsk wewnętrznych wspominał: „na polską jamę natknęliśmy się przypadkowo <…> wydobyte przedmioty głównie były polskim zaopatrzeniem wojskowym <…> te liczne guziki z polskim orłem, wysokie oficerskie buty, oficerski frak, resztki konfederatek, oficerska peleryna <…> monety, osłony zębów, porcelanowe filiżanki z polskimi znakami”.

W 1990 r., kiedy władze radzieckie ponownie próbowały zataić polskie przedmioty znalezione podczas śledztwa wszczętego przez Prokuraturę Ukraińskiej SRR 5 grudnia 1988 r. w sprawie karnej nr 50-0092 „O masowych pochówkach obywateli w 19. kwartale leśnictwa Bykownia w pobliżu osady Bykownia w mieście Kijów”, ukraiński obrońca praw człowieka i współprzewodniczący kijowskiego „Memoriału” Mykoła Lysenko wiosną 1990 r. zawiózł niektóre znalezione polskie przedmioty do Prokuratury Rzeczypospolitej Polskiej, inne przekazał redakcji gazety „Życie Warszawy”. 20 marca 1990 r. gazeta opublikowała obszerny artykuł „Prawda o Bykowni” (nr 14 (68) o znalezionych szczątkach polskich obywateli w lesie Bykowniańskim.
Tak w Polsce dowiedziano się o krwawym śladzie zbrodni katyńskiej na Ukrainie. Kontynuacją ujawnienia prawdy o tajnych pochówkach w pobliżu osady Bykownia było przekazanie w 1994 r. przez generała Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Andrija Chomyczowi stronie polskiej listy rozstrzelanych o liczbie 3 435 Polaków, znalezionej w kijowskich archiwach byłych radzieckich służb specjalnych.

W 1995 r. lista ta weszła do nowożytnej historii pod nazwą „Ukraiński katyński ślad” w książce Suzanny Hajowniczek opublikowanej w Warszawie. W jej książce lista została opublikowana wraz ze znalezionymi w polskich archiwach krótkimi biogramami ofiar. Później do listy dołączono także listę znalezioną w Charkowie na 3 800 osób. Od tamtej pory „Ukraiński katyński ślad” (lista) zaczęto nazywać „kijowską listą katyńską” oraz „charkowską listą katyńską”. W 2001 r. na podstawie porozumienia między Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa RP a Państwową międzyresortową komisją ds. upamiętniania ofiar wojny i represji politycznych przy Radzie Ministrów Ukrainy utworzono polsko-ukraińską ekspedycję archeologiczną, która w latach 2001, 2006, 2007, 2011 i 2012 przeprowadziła na miejscu masowych pochówków w 19. kwartale lasu Bykownia prace poszukiwawczo-ekshumacyjne. W wyniku prac ekspedycji w wymienionych latach odnaleziono 217 pochówków, z których 70 okazało się być polskimi. W polskich pochówkach na podstawie przeprowadzonych ekspertyz znaleziono szczątki 1 992 polskich obywateli. Ponadto wydobyto 5 463 polskich przedmiotów, z których do badań wybrano 3 970 przedmiotów, których stan zachowania pozwalał na ekspertyzy. Nie odnaleziono szczątków około 1 500 osób. To dlaczego właściwie tę listę ma nazywać się Kijowską Katynską? Nie tylko dlatego, że listę na 3 435 osób znaleziono w Kijowie. Na podstawie wyników ekshumacji w latach 2001–2012 zidentyfikowano 9 polskich obywateli z tej listy, wobec czego mamy wszelkie podstawy, by nazywać ją kijowską listą. Ponadto podczas badań ustalono, że niemal wszystkie odnalezione mogiły zbiorowe nosiły ślady naruszenia integralności. Oznaczało to, że wcześniejsze rządowe komisje radzieckie, używając ciężkiego sprzętu do kopania w połączeniu z KGB, po prostu niszczyły materialne dowody stalinizmu. Do tego należy dodać „pracę” szabrowników, którzy przez lata wydobywali z masowych pochówków koronki i złote ozdoby, przedmioty osobiste ofiar itd.

Pamięci Mieczysława Gury (01.01.1948–15.01.2025). Mieczysław Gura był zastępcą kierownika polsko-ukraińskiej ekspedycji archeologicznej w Bykowni (2001–2012). Gura opowiadał: „Porucznik Józef Kornat to mój krewny. Urodził się w Tumie pod Łęczycą w mojej rodzinnej miejscowości. Brał udział w obronie Lwowa we wrześniu 1939 r. Został wzięty do niewoli przez czerwonoarmistów 22 września 1939 r. Z Lwowa przewieziono go do Kijowa. Po decyzji J. Stalina z 5.03.1940 r. o rozstrzelaniu polskich oficerów trafił do jednej z jam śmierci w Bykowni. Marzę, by znaleźć jego nieśmiertelnik”. Z książki Doroty Pawlak „Bykownia. Czwarty cmentarz katyński”. Warszawa, 2024. Uwaga: „nieśmiertelnik” – podczas wojny identyfikacyjna plakietka wojskowa, w tym Wojska Polskiego.

Miałem szczęście poznać i zaprzyjaźnić się z panem Mieczysławem podczas pracy w ekspedycji w Bykowni w sezonach 2011–2012. Był wysoce profesjonalnym archeologiem, badaczem zbrodni stalinizmu w Polsce i na Ukrainie, odznaczonym wysokimi polskimi odznaczeniami państwowymi.

W czasach PRL Gura aktywnie angażował się w działalność niezależnego związku zawodowego „Solidarność”, był łącznikiem, zajmował się nielegalnym rozpowszechnianiem jej materiałów za marszrutem Warszawa-łódź. Po ekspedycji często spotykaliśmy się w Kijowie i na forach naukowych poświęconych tematyce katyńskiej. Zawsze znajdował czas na rozmowę, chętnie konsultował, pomagał materiałami i tematycznymi książkami. Będąc w Kijowie, obowiązkowo odwiedzał Polski Cmentarz Wojskowy w lesie Bykowniańskim. Tam, gdzieś w lesie, jest jeszcze niezidentyfikowane pochowanie porucznika Kornata i on wierzył, że kiedyś odnajdzie lub odnajdzie się nieśmiertelnik Józefa. Mieczysław Gura był prawdziwym towarzyszem, niezwykle skromnym, inteligentnym, bardzo życzliwym, a przy tym prawdziwym, niepozornym przyjacielem Ukrainy.

(Wykorzystane dokumenty i prace: GDA SBU, WCRPU, M. Lysenko, S. Hajowniczek, A. Kola, J. Sziling, W. Filimonichin, D. Seminski, M. Gura, D. Pawlak, J. Szapował).
Walerij Filimonichinródło: pastvu.com).





