
Od pędzla do megafonu – czyli jak zaczęła się ta historia
Maria urodziła się w 1861 roku w Krakowie, ale z Krakowem miała tylko tyle wspólnego, że właśnie tam po raz pierwszy zachwyciła się sztuką. Już jako młoda dziewczyna miała talent i ambicję, a to połączenie mogło znaczyć tylko jedno: wyjechać i się rozwijać.
Uczyła się malarstwa w Krakowie, Wiedniu, Warszawie, a potem w samym sercu artystycznego świata – w Paryżu, w legendarnej Académie Julian. I to nie u byle kogo! Jej mistrzami byli m.in.: Tony Robert-Fleury, William-Adolphe Bouguereau, Émile Carolus-Duran i Jean-Jacques Henner – najwięksi akademicy epoki. A wcześniej? Krótka, ale symboliczna relacja z Janem Matejką i solidna nauka u Wojciecha Gersona.
Jak malowała? Mocno i szczerze.
Styl Dulębianki był realistyczny, z wyraźnym wpływem akademizmu. Jej portrety były precyzyjne, emocjonalne, niosły coś więcej niż tylko podobieństwo – pokazywały duszę. Sceny rodzajowe – proste, codzienne, ale szczere do bólu. W późniejszych pracach – zwłaszcza pejzażach – pojawia się większa ekspresja, lekkość, czasem wręcz impresjonistyczne światło.
Artystyczne hity i perełki do odkrycia
Jej obrazy trafiały na wystawy w Krakowie, Lwowie, Warszawie i Paryżu. I zdobywały nagrody!
Warto znać:
- „Studium dziewczyny” (1881) – kupione przez Muzeum Narodowe w Krakowie, polecone przez Stanisława Witkiewicza.
- „Sieroca dola” (1889) i „Na pokucie” (1900) – zdobyły wyróżnienia (mention honorable) na Wystawie Powszechnej w Paryżu.
- „Portret Marii Konopnickiej” (1902) – ikoniczny obraz ukazujący jej życiową partnerkę i najbliższą osobę.
- „Sama jedna” (1886) – potężna symbolika samotności, siły i kobiecej niezależności.
- „Sea” (1910) – emocjonalny pejzaż morski – mniej znany, ale wart odkrycia.
Ciekawostka: największą kolekcję jej dzieł (21 obrazów) znajdziemy dziś w Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu.




Nie tylko malarka, ale wojowniczka
Dułębiańska była kobietą, która nie miała czasu na siedzenie cicho. W 1908 roku wystartowała w wyborach do Sejmu Krajowego Galicji – mimo że kobiety nie miały wtedy prawa głosu. Dla niej to nie był problem, tylko jeszcze jedna bariera do zburzenia.
Organizowała ochronki, wspierała samotne matki, zakładała kursy zawodowe dla ubogich dziewcząt. Była redaktorką feministycznego pisma „Głos Kobiet”, prowadziła kampanie społeczne, a na koniec życia – jako sanitariuszka – zmarła, pomagając rannym żołnierzom w czasie walk o Lwów. Była kobietą czynu. Malowała, działała, walczyła. I nie czekała na pozwolenie.
Konopnicka & Dulębianka – historia bliskości
Ich relacja to nie tylko współpraca, to głęboka, osobista więź. Przez ponad 20 lat żyły razem, podróżowały, wspierały się artystycznie i społecznie. Maria była opiekunką Konopnickiej, jej menedżerką, promotorką i najbliższą osobą. Po jej śmierci zorganizowała pogrzeb, wystawiła pomnik, zadbała o pamięć. A kiedy sama zmarła, pochowano ją obok Marii Konopnickiej, na cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie.
Czy były parą? Historia milczy, ale uczucia – nie. Ich wspólne życie to opowieść o miłości, sile i lojalności.
Dlaczego warto ją znać?
- Bo była jedną z pierwszych kobiet, które powiedziały światu: „Mam prawo!” – i to nie szeptem, tylko pełnym głosem.
- Bo jej obrazy są szczere i dziś uderzają tak samo, jak kiedyś – to sztuka z misją.
- Bo przecierała szlaki nie tylko pędzlem, ale i czynem – dla kobiet, artystek, liderek.
- Bo zasługuje na miejsce obok największych, a przez lata była tylko przypisem w cudzych biografiach.
- Bo patrząc na nią, widzisz, że odwaga, wolność i kreatywność mogą zmieniać świat.
„Sztuka bez odwagi jest tylko ozdobą. A ja nie jestem ozdobą.” – Maria Dulębianka
Masz głos? Użyj go. Masz oczy? Zobacz jej obrazy. Masz serce? Niech bije tak mocno jak jej.
Karolina Jermak