Polak w kosmosie – to powód do dumy. Sławosz Uznański-Wiśniewski to drugi Polak w kosmosie i pierwszy w Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Z orbity powiedział: „Dziś robimy ogromny krok w stronę przyszłości technologicznej Polski. Polski opartej na nauce, wiedzy i wizji”. A jak się to zaczęło?
W 2017 r. Polska przyjęła Strategię Rozwoju Sektora Kosmicznego, opisano ją w dokumencie na 50 stronach, planując budowę polskich satelitów i zaangażowanie w europejskie systemy nawigacji (Galileo, EGNOS). W 2023 r. Polska podpisała z Europejską Agencją Kosmiczną (ESA) umowę na lot w kosmos i inne zobowiązania o wartości 300 mln euro. Do tej pory Polska, będąc członkiem ESA, płaciła niewielką składkę 51 mln euro, w 2023 r. zwiększyła ją do 251 mln euro. W ten sposób Polska weszła do czołówki kosmicznej Europy. W ESA działa zasada: kraj, który wkłada środki, ma prawo do proporcjonalnego skorzystania z kontraktów naukowych i przemysłowych Agencji. Znaczy to, że nawet 90% składki może wrócić do firm tego kraju, jeżeli firmy wygrają przetargi. Nie jest to łatwe, bo firmy konkurują przy wysokich wymaganiach jakościowych i kosztowych. Uzyskać kontrakty ESA udawało się na ogół co szóstej firmie spośród zarejestrowanych. W Polsce jest grono firm, które mają zdolność absorpcji środków z ESA. W 2024 r. polskie firmy podpisały 153 kontrakty z ESA na kwotę 87 mln euro. W kwietniu 2025 r. Agencja podpisała największy dotychczas kontrakt z polską firmą na kwotę 52 mln euro na cywilny program satelitarny obserwacji Ziemi (CAMILA), z budową trzech satelitów, przetwarzaniem obrazów i analizą danych. Tak więc polska zwiększona składka do ESA zaczyna się coraz bardziej opłacać. W listopadzie 2025 r. ESA przyjmie nowy 3-letni budżet, z poważnym wkładem Polski. Polak w kosmosie – to jeden z przejawów polskiego zaangażowania w działalność ESA.
Misja „Ignis” (łac.: ogień), w której uczestniczył Polak, kosztowała Polskę 65 mln euro. To koszt wielomiesięcznego szkolenia w Kolonii, Houston i Hawthorne, przygotowań, eksperymentów naukowych, lotu na orbitę, pobytu w ISS, powrotu w kapsule Dragon, podsumowania badań i późniejszych prac popularyzatorskich.
Zmobilizowała się polska nauka. Uczeni w ciągu 5 tygodni zgłosili 60 projektów, wybrano 13 eksperymentów. Wszystkie wymagały mikrograwitacji (kiedyś mówiliśmy o stanie nieważkości), promieniowania kosmicznego czy braku konwekcji (unoszenie ciepła w gazie i płynie). Badania dotyczyły pięciu dziedzin: materiałów, biologii, biotechnologii, nowych technologii i medycyny człowieka. Polski astronauta je wypełnił. Badał np. odporność drożdży na warunki kosmiczne. To ważne, bo jeżeli uda się je w kosmosie rozmnażać, można będzie zapewnić przyszłym podróżnikom na Księżyc i na Marsa żywność i paliwo. Część eksperymentów astronauta przeprowadził na sobie, m.in. na swoim mózgu. W ciągu 19 dni pobytu na ISS przeprowadził 30 telewizyjnych lekcji dla szkół, 4 razy łączył się i rozmawiał z młodzieżą. Otrzymał złoty emblemat astronauty jako 635. człowiek na orbicie wokółziemskiej. Wrócił na Ziemię 15 lipca 2025 r.
Należy się spodziewać, że dzięki swojej pracy naukowo-publicystycznej Uznański-Wiśniewski spowoduje w kraju wzrost zainteresowania wśród młodzieży nowoczesnymi technologiami, co w przyszłości przełoży się na nowe odkrycia i wynalazki. Może powtórzy się w Polsce w mniejszej skali to, co Amerykanie nazwali „efektem Apollo”: po misjach księżycowych z przełomu lat 1960. i 1970. (kiedy na Księżycu przebywało łącznie 12 astronautów) miliony młodych ludzi poszło na studia politechniczne. Boom technologiczny przyniósł światu komputery, internet, cyfryzację, robotykę medyczną i sztuczną inteligencję. Oby polskie uczelnie techniczne potrafiły sprostać oczekiwaniom młodych, a polski przemysł kosmiczny – przyszłym potrzebom. Jest on w stanie rozwijać produkcję niezbędną dla kosmonautyki, kooperując z głównymi producentami ESA, takimi jak: francuski Airbus, włoska Thales Alenia czy niemiecki OHB. Misja naszego astronauty świadczy o tym, że Polska, jeżeli chce, jest w stanie zorganizować wielkie przedsięwzięcie technologiczne.
Pamiętam lot z 1978 r. kosmonauty Mirosława Hermaszewskiego (1941- 2022). Spowodował w Polsce ogromne zainteresowanie wśród młodzieży podróżami i statkami kosmicznymi. Miało to wpływ na pojawienie się kierunku kosmonautyka obok lotnictwa na kilku uczelniach. Ale wówczas nie mieliśmy jeszcze w Polsce przemysłu kosmicznego. W innej sytuacji była wtedy Ukraina z rozwiniętym przemysłem rakietowym. Stąd właśnie, z Kijowa, pochodziła znaczna część intelektualnego zaplecza naukowego i technicznego kosmonautyki. (Nawiasem, nazwa kosmonautyka lepiej oddaje sens podróży pozaziemskich niż astronautyka; wędrujemy przecież w kosmosie, ale nie ku gwiazdom). Konstruktor silników odrzutowych Aleksandr Mikulin (1895-1985) studiował na Politechnice Kijowskiej (KPI). Twórca statków kosmicznych i rakiet Siergiej Korolow (1906-1966) studiował na KPI. Konstruktor silników turboodrzutowych Archip Lulka (1908-1984) – absolwent KPI. Konstruktor rakiet Lew Luljew (1908-1985) – absolwent KPI. Konstruktor rakiet i aparatów kosmicznych Władimir Czełomej (1914-1984) studiował na KPI. Mają oni swoje pomniki na terenie uczelni. Gdy zwiedzałem oddział kosmiczny Muzeum Politechnicznego KPI, z zadowoleniem oglądałem zdjęcia Mirosława Hermaszewskiego. Oby Sławosz Uznański-Wiśniewski wypełnił swą dalszą rolę jak jego wielki poprzednik.
Janusz Fuksa