Rozmowa z redaktorem naczelnym „Kuriera Wileńskiego” Robertem Mickiewiczem o jedynym dzienniku polskim wydawanym dziś na Wschodzie (w Europie Środkowo-Wschodniej) (fot. Leszek Wątróbski)
- Jesteście spadkobiercami „Czerwonego Sztandaru”?
- I tak i nie. Zmieniony został przecież nie tylko jego tytuł na „Kurier Wileński”. Przede wszystkim zmieniła się także ideologia, którą uprawiał „Czerwony Sztandar”. Ale jest to nadal polska gazeta. Od samego też początku naszego istnienia głównym celem „Kuriera” było i jest nadal naświetlanie życia społeczności polskiej na Litwie.
Gazeta przeszła wielką transformację. Gazetę czytałem od dzieciństwa. Prenumerowali ją moi rodzice. W Grodno na studiach już kupowałem ją sam. Byłem przyzwyczajony do niej. No i to była jedyna gazeta z Litwy, która wówczas docierała do Grodna. Internetu przecież nie było.
- Gdzie znajdowała się pierwsza siedziba – najpierw „Czerwonego Sztandaru” a później „Kuriera Wileńskiego”?
- Pierwsza siedziba (lata 1953-1986) mieściła się przy ul. Mostowej. Później przeniesiono ją do Domu Prasy. Wtedy to 11 stycznia 1991 wszystkich pracujących tam dziennikarzy (z ponad 10 redakcji litewskich – w tym i naszej) wyrzucili na bruk sowieccy żołnierze, a Dom Prasy został zajęty przez Armię Radziecką. Dzień po zajęciu budynku, 12 stycznia tego samego roku, dziennikarze z wyrzuconych redakcji zjednoczyli się i wydali pierwsze wspólne pismo „Laisva Lietuva” („Wolna Litwa” - ukazująca się w trzech językach po litewsku, polsku i rosyjsku).
Drukarnia „Kuriera Wileńskiego”
Od tamtego wydarzenia minęło już ponad 30 lat. W naszej redakcji osoby, które pamiętają tamte czasy, można policzyć na palcach jednej ręki.
- Pierwszy numer „Kuriera” ukazał się w Wilnie w roku 1991…
- Nasz dziennik był od samego początku gazetą uniwersalną. Zmieniliśmy dawny cykl codzienny na 3 razy w tygodniu. Uznaliśmy, że gazeta 20 stronicowa to zbyt mało. „Kurier” zrobił się grubszy i mamy dziś 36 i 40 stron. Zgodnie też z litewskimi przepisami jesteśmy jeszcze ciągle dziennikiem.
Jednym z najważniejszych dla nas tematów jest ciągle polska oświata oraz obrona szkolnictwa polskiego w różnych formach – np. protestów czy wymiany poglądów na sposób ich rozwiązywania. Oświata to dla naszych dziennikarzy temat, w którym głęboko siedzimy. I uważamy, że to się tak szybko nie zmieni. Bo jeśli nie będzie szkoły polskiej, to nie będziemy mieli czytelników. To jest dla nas jasne i proste. Podam przykład. Na Białorusi mieszkało w czasach sowieckich ponad pół miliona Polaków, którzy nie mieli od lat czterdziestych polskiej szkoły i nie mogli uczyć się języka ojczystego. Dopiero po roku 1990 pojawiły się dwie szkoły – jedna w Grodnie, a druga w Wołkowysku. Istniały natomiast szkoły rosyjskie i w zdecydowanej mniejszej ilości białoruskie. U nas na szczęście było inaczej, choć Polaków jest tu dużo mniej – oficjalnie ok. 200-250 tys., a w czasach sowieckich nawet 300 tys.
Dziś nadal odnotowujemy na naszych stronach - wprost z kronikarską dokładnością wszystkie ważniejsze wydarzenia, co stawiają nas w gronie liczących się mediów całego państwa litewskiego. Piszemy i rejestrujemy fakty, które w ten lub inny sposób rzutują na stosunki polsko-litewskie, wpływają na nastroje, kondycję i pozycję społeczności polskiej w kraju nad Niemnem i Wilią.
Nasza gazeta nie była i nie jest dziełem przypadku. Na stronach dziennika znajdziemy dziecięcą kolumnę „Pocopotek”, przegląd najważniejszych wydarzeń w dziedzinach kultury, nauki i sportu, gospodarczych i ze świata, strony poświęcone zdrowiu i sprawom kobiecym.
Zwyciężczyni oraz uczestniczki konkursu „Dziewczyna Kuriera”
W „Kurierze” znajdziemy też wiele informacji praktycznych – np. aktualne godziny nabożeństw w języku polskim w kościołach Wilna i Wileńszczyzny. Stron tematycznych jest oczywiście zdecydowanie więcej, ale główną siłą dziennika są informacje bieżące z życia kraju, reportaże, publikacje na temat teraźniejszości i przeszłości Wilna, wywiady z czołowymi politykami litewskimi i działaczami społeczności polskiej, aktualne komentarze i opinie w tematach budzących odgłos w społeczeństwie.
- Jakimi jeszcze sprawami zajmuje się aktualnie „Kurier Wileński’?
- Zajmujemy się problemami Litwy, Wileńszczyzny i Polaków tu mieszkających, rodakami na świecie, stosunkami międzynarodowymi, relacjami Litwy z UE. Piszemy o wszystkim, co dotyczy spraw polskich na Litwie. Planując nowy numer wybieramy temat czy wydarzenie wiodące ostatnich dni, aby dać je na czołówkę naszego dziennika. W taki sposób decydujemy się wówczas – albo na wybór wydarzenia międzynarodowego, ogólnolitewskiego czy też na inne ważne dziejące się aktualnie na Wileńszczyźnie.
- Jak liczny jest Wasz Zespół Redakcyjny?
- Jesteśmy szczupłym, ale ambitnym zespołem redakcyjnym, stawiającym na rzetelność i obiektywizm w opisywaniu wydarzeń. Redakcja nie jest zaangażowana w żadne opcje polityczne, nie narzuca swego zdania. Bezstronnie opisując wydarzenia, prawo do oceny zostawia swym czytelnikom.
Nasz zespół liczy 20 osób, z czego 6 doświadczonych dziennikarzy jest na całym etacie. Są to ludzie pracujący w swoim zawodzie od wielu, wielu lat - znający dobrze realia litewskie i wileńskie. A zawsze najważniejsze jest dla nas dobro Polski i Litwy. Sporo uwagi poświęcamy też sprawom Kościoła, który jest także dla nas i naszych dziennikarzy tematem bardzo ważnym. Ukazujemy również tradycyjne wartości, którymi kieruje się zdecydowana większość naszych czytelników. Mam tu na myśli polską tradycyjną rodzinę chrześcijańską.
- Do kogo adresujecie Waszą gazetę?
- Zależy nam na wszystkich. Prowadzimy również portal internetowy, który rozwija się bardzo prężnie. Od ubiegłego roku stawiamy na wersję elektroniczną „Kuriera”, która skierowana jest głównie na młodzież. W tym roku zrobiliśmy również wersję mobilną na smartfony i już widzimy, że był to strzał w dziesiątkę. Portal internetowy „Kuriera” dostarcza na bieżąco informacje z Litwy i świata. Prócz treści typowo informacyjnych, znajdują się w nim również treści nadsyłane przez czytelników oraz obszerne teksty analityczne.
Okazało się, że sprawami polskimi na Wileńszczyźnie, a szerzej mówiąc na Litwie, zaczynają interesować się osoby dojrzałe, dla których są to sprawy naprawdę ważne. Nie rezygnujemy też z dzieci klas początkowych, dla których prowadzimy ciekawe kolumny 2 razy w tygodniu. Nie chcemy zapominać o dzieciach starszych i nastolatkach, które żyją już swoim życiem i w których gusta trudno jest trafić.
Nakład „Kuriera” jest ruchomy i wynosi ok. 1,5 tys. egzemplarzy. Myślimy o zwiększeniu liczby naszych czytelników i szukamy sposobu. Sprawdziła się, jak już wcześniej sygnalizowałem, rozbudowa strony elektronicznej. Nadal jest jednak także spore zainteresowanie wersją papierową, szczególnie ludzi starszych – w wieku 40+. Dużą sieć czytelników (tu chodzi sieć własnego kolportażu) mamy w 50 polskich szkołach. I każdego wieczoru, 3 razy w tygodniu, samochód z redakcji wyjeżdża w teren i rozwozi do nich egzemplarze naszego dziennika.
- „Kurier” to nie tylko gazeta pisząca o sprawach polskich i litewskich…
- ... to także wspaniałe i sprawdzone inicjatywy wychodzące poza dziennikarskie sprawy. „Kurier” jest inicjatorem i współuczestnikiem wielu akcji i poczynań, które cieszą się wielką popularnością wśród naszych czytelników i sympatyków – np. wybory „Dziewczyny „Kuriera” – miss Polki na Litwie”, konkurs „Polak Roku” (organizowany właśnie już po raz 25) oraz „Moje dziecko w obiektywie” dostarczające wielu emocji naszym czytelnikom, o czym świadczą setki nadsyłanych do redakcji listów. Dzięki poparciu i zaangażowaniu przyjaciół gazety w Polsce organizowane są akcje pomocy szkołom i sierotom z domów dziecka, dziennik przyczynia się do ratowania zabytków na słynnej nekropolii wileńskiej – Rossie.
- Waszym wydawcą jest firma rodzinna rodziny Klonowskich…
-… która rzuciła nam koło ratunkowe i uratowała nas od bankructwa. Firma rodziny Klonowskich zajmuje się branżą motoryzacyjną. Nasze lokale redakcyjne znajdują się w biurach ich firmy, 20 minut spacerem od wileńskiego dworca kolejowego.
Red. Robert Mickiewicz (w środku), red. Henryk Mażul (z lewej) i prezes KS „Polonia” Stefan Kimso (z prawej)
Nasza działalność nie byłaby możliwa także bez wsparcie państwa polskiego. Jesteśmy pismem deficytowym – podobnie jak wszystkie inne pisma polskie na Wschodzie. Nie możemy też w nieskończoność podnosić jego ceny, bo nasi czytelnicy nie należą przecież do ludzi bogatych. Gdyby nie wsparcie kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a wcześniej Senatu RP czy Ministerstwa Spraw Zagranicznych i oczywiście naszego Wydawcy, dokładającego do nas z rodzinnego budżetu, to gazetę moglibyśmy zamknąć.
- Niesamowicie ważną dla Was sprawą jest posiadanie własnej drukarni….
- Kiedy nasi wydawcy przyjmowali „Kurier” pod swoją opiekę, to gazeta miała ogromne długi w stosunku do drukarni. Postanowili więc nabyć arkuszową maszynę drukarską, choć zazwyczaj inne gazety drukowane są na maszynach rolowych. Dziś drukujemy się w druku cyfrowym. Własna drukarnia zdecydowanie pomaga w ekonomicznym procesie wydawania gazety, bo znacznie obniża jej koszty. Kupujemy papier i drukujemy nie czekając i nie ponosząc dodatkowych kosztów związanych z drukiem w nie naszej prywatnej drukarni.
- „Kurier” należy do Stowarzyszenia Dzienników Mniejszości Narodowych…
- W celu stworzenia wspólnego głosu, reprezentującego interesy dzienników mniejszości narodowej, powstało Stowarzyszenie Dzienników Mniejszości Narodowych, założone w Akademii Europejskiej w Bolzano we Włoszech. Nasza gazeta dołączyła do grona innych dzienników mniejszości narodowych w roku 2005. Głównym celem tego niezależnego politycznie związku, jest pobudzanie i zacieśnianie współpracy między dziennikarzami w celu wymiany informacji, ale też promowanie prasy mniejszościowej, a przez to ochrona praw mniejszości i języków mniejszościowych.
Do organizacji tej mogą należeć periodyki wydawane przez mniejszość etniczną, ukazujące się co najmniej trzy razy w tygodniu, których zawartość przynajmniej w 51% jest publikowana w języku danej mniejszości. Stowarzyszenie stoi na straży takich wartości jak: prawa człowieka, wolność słowa w prasie, obrona praw mniejszości i zróżnicowania kulturowego. Stowarzyszenie ma charakter niedochodowy, a jego członkowie, działając na zasadzie wolontariatu, pozostają całkowicie niezależni od organizacji. Uczestnictwo w jej projektach, konferencjach i obradach jest całkowicie dobrowolne.
- Jesteś absolwentem historii...
- Ukończyłem ją w roku 1993 na Uniwersytecie Grodzieńskim na Białorusi. Zaraz po studiach podjąłem pracę w „Kurierze”. Pracowałem też, od roku 1998, na stanowisku sekretarza odpowiedzialnego w tygodniku Związku Polaków na Litwie „Nasza Gazeta”, a następnie, od roku 2001, pełniłem obowiązki sekretarza w tygodniku „Nasz Czas” — ukazującym się na terenie Litwy, Łotwy i Estonii. Do „Kuriera” powróciłem w roku 2003.
- Dziękuję za rozmowę. Życzę Tobie i całemu Waszemu Zespołowi Redakcyjnemu wielu dalszych lat sukcesów w umacnianiu i pogłębianiu relacji polsko-litewskich.
Leszek Wątróbski