O naszych rodakach w Estonii rozmawiamy z dr Haliną Kisłacz, prezesem ZPE.
(fot. Leszek Wątróbski)
Obecność Polaków w Estonii trwa nieprzerwanie od ponad 400 lat. Pierwsze wzmianki o polskim środowisku w Estonii pochodzą z czasów Stefana Batorego i założonego wówczas kolegium oo. jezuitów w Tartu (dawniej Dorpat).
Obecnie w Estonii żyje ok. 2 tys. Polaków – w tym około tysiąc obywateli z polskimi paszportami – a z nich 899 osób otrzymało prawo pobytu, a prawie 200 prawo na stały pobyt. Łącznie w Estonii mieszka obecnie pond tysiąc obywateli z polskim paszportem.
Są też w Estonii inni nasi rodacy, którzy przybyli tam wcześniej – przed II wojną światową i później. Oni to w roku 1988 założyli Towarzystwo Kultury Polskiej „Polonia”, przekształcone następnie w roku 1995 w Związek Polaków w Estonii. Polacy mają status mniejszości narodowej.
Będąc w listopadzie br. w Tallinnie spotkałem się z panią prezes Związku Polaków w Estonii dr. Haliną Kisłacz oraz kilkoma aktywistami ZPE.
– Przyjechałam tu z Białorusi – powiedziała mi pani Prezes. Z zawodu jestem lekarzem pediatrą, obecnie już na emeryturze. Naszym głównym zadaniem jest uczenie patriotyzmu młodego pokolenia. Chcemy, aby nasze dzieci, tu już urodzone, nie zapominały nigdy o Polsce, ani o języku polskim. Chcemy rozwijać ich uczucia patriotyczne, więzi z krajem i kultywowanie tradycji polskich.
Nieoficjalnie jest nas obecnie w Estonii ok. 2,5 tys.- głównie w Tallinnie, Tartu, Kohtla-Järve, Narwie, Valdze, Ahtme i Parnawie. W roku 1988 rozpoczęło działalność Towarzystwo Kultury Polskiej „Polonia” przekształcone w roku 1995 w Związek Polaków w Estonii. Polacy mają tutaj status mniejszości narodowej. W siedzibie naszego Związku funkcjonuje biblioteka polska i odbywają się różne kursy dla dzieci i dorosłych.
W okresie pandemii musieliśmy zmienić wszystkie nasze plany. Nie zrezygnowaliśmy jednak zupełnie z działalności statutowej. Okazywaliśmy pomoc naszym członkom oraz wszystkim samotnym i wielodzietnym – tym, którzy nie mogli nigdzie wyjść – nawet do apteki czy sklepu. Potrzebujący kontaktowali się z nami telefonicznie, informując nas, co jest im potrzebne. Wszystkie zakupy finansowaliśmy wyłącznie z naszych pieniędzy związkowych. Masowe imprezy i spotkania były wówczas zakazane.
Pani Halina opowiadała także o życiu polonijnym oraz o rodakach należących do ZPE.
– Dla naszych najbliższych, którzy przyjechali w zdecydowanej większości do Estonii po II wojnie światowej, jeszcze w czasach ZSRR, organizujemy liczne imprezy o charakterze patriotyczno-religijnym. Staramy się, aby nasi członkowie nie zapominali skąd ich ród. I aby obecnie nie bali się już przyznawać czy deklarować do swojego polskiego pochodzenia, tak jak to było za czasów ZSRR. Nasz Związek jest związkiem historycznym o korzeniach sięgających pierwszej polonijnej organizacji studenckiej w Tartu, poprzez liczne okresy dochodzenia Estonii do odzyskania ponownej niepodległości w roku 1991. Wtedy to ZPE „Polonia” wznowił swoją działalność, początkowo jako Towarzystwo Kultury Polskiej „Polonia”.
* *
Historia Polaków na ziemi estońskiej sięga wieku XVI. Południowe tereny obecnej Estonii należały wówczas do Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Kroniki wspominają o bitwie w miejscowości Biały Kamień, która zakończyła się 25 września 1604 roku zwycięstwem hetmana Jana Karola Chodkiewicza. Dawno temu, przed czterema z okładem wiekami w ówczesnym Dorpacie (dziś Tartu), na polecenie króla Stefana Batorego, utworzono kolegium oo. Jezuitów „Gymnasium Dorpatense”, na podwalinach którego w roku 1802 Gustaw II Adolf założył uniwersytet – „Universitas Gustaviana”. Tartu od razu stało się niekoronowaną stolicą kultury i nauki. Sława uczelni sięgała daleko i przyciągała gości z całej Europy. Również Polaków, którzy prężnie działali na niwie kulturalnej i naukowej. W czasach zaborów na tamtejszym uniwersytecie studiowali m.in. Józef Weyssenhoff, Tytus Chałbiński, Antoni Natanson, Konstanty Skirmunt, Ryszard Manteuffel. To właśnie tam założyli pierwszą na świecie korporację studencką „Polonia”.
Moi rozmówcy (stoją od lewej): Stanisław Ryszkiewicz, Halina Kisłacz (prezes ZPE), Anna Shtolf, Jelena Alt, Krystyna Łagutowa i Wasyli Diakow (fot. Leszek Wątróbski)
W 1930 roku na tartuskim uniwersytecie Ignacy Mościcki otrzymał tytuł doktora honoris causa. Jego wizyta stała się podstawą do założenia Związku Narodowego Polaków w Estonii. Polacy mieszkający w Tallinnie oraz Tartu stanowili znakomicie wykształconą grupę ludzi. W Tartu wykształciło się ponad 2 tysiąca naszych rodaków.
Kolejna grupa naszych rodaków dotarła do Estonii w XIX wieku. Była to spora grupa Polaków, która przybyła do Estonii do pracy przy budowie kolei. Następne grupy przybyły tam z Kresów Wschodnich. Byli to głównie rzemieślnicy i robotnicy zatrudnieni w rozbudowującym się przemyśle stoczniowym. Według spisu z 1934 roku było ich w sumie 1608. Polacy stanowili wówczas piąta co do wielkości mniejszość narodową w Estonii. Pierwsze polskie organizacje założone w Estonii to: Związek Narodowy Polaków „Jutrzenka” w Tartu założony w roku 1929 i powstały rok później Związek Narodowy Polaków w Estonii w Tallinnie.
W roku 1939 liczbę Polaków w Estonii szacowano na ok. 1500 osób. Z chwilą wkroczenia do Estonii wojsk sowieckich (17 czerwca 1940) Polacy podzielili los Estończyków. Nastąpiły liczne represje (1940-41 i 1944-45), deportacje na Syberię, systematyczna sowietyzacja powodująca utratę tradycji narodowych i świadomości pochodzenia etnicznego.
Oficjalnie, przyczyną wtargnięcia wojsk radzieckich do Estonii, była sprawa internowania i ucieczki polskiej łodzi podwodnej ORP „Orzeł”. W nocy z 17 na 18 września 1939 roku, łódź wypłynęła z portu w Tallinnie do Wielkiej Brytanii. Tablica upamiętniająca wydarzenia związane z ucieczką ORP „Orła” znajduje się przy ulicy Pikk, tuż przy Bramie Morskiej, będącej jedną z czterech bram wjazdowych do miasta. Każdego roku, 17 września odbywa się spotkanie organizowane przez Ambasadę RP oraz ZPE. Tablica upamiętniająca to wydarzenia znajduje się przy ulicy Pikk, tuż przy Bramie Morskiej, będącej jedną z czterech bram wjazdowych do miasta.
Dalsza fala Polaków dotarła do Estonii na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku. Byli to członkowie AK powracający z łagrów oraz Polacy z tzw. werbunku, pochodzący głównie z ziem włączonych po wojnie do Litwy i Białorusi. W latach 80. przyjechała do Estonii grupa polskich konserwatorów zabytków. Dziś przechadzając się średniowiecznymi uliczkami Tallinna można podziwiać piękną hanzeatycką architekturę – renesansową Gildię Czarnogłowych, wnętrza Pałacu Orłowa, gotycką Białą Salę w kościele Świętego Olafa – „stawianą na nogi” przez polskich budowniczych.
– Estońska prasa i radio są zainteresowane tematyką polską – opowiadała dalej Pani Prezes. Zapraszają nas często do siebie na wywiady. Szczególnie zainteresowani są naszą tradycją, historią i współczesnością oraz polską kuchnią z naszym bigosem na czele. Każdego roku, w końcu września, w czasie Forum Mniejszości Narodowych organizowanego w Tallinnie odbywają się tradycyjne spotkania wszystkich mniejszości narodowych, które na stałe zamieszkują Estonię. Są to przedstawiciele ponad 20 organizacji mniejszościowych – m.in. Niemcy, Żydzi, Ukraińcy, Białorusini, Tatarzy oraz oczywiście członkowie naszego Związku „Polonia”. Każda grupa narodowościowa ma wtedy swoje stoisko. My, na naszym, częstujemy chętnych zazwyczaj bigosem oraz polskim chlebem i polskim piwem, a także dziesiątkami innych polskich wyrobów.
Kamień Solidarności w Tallinnie na Pl. Wolności (fot. Leszek Wątróbski)
Uważam, że rozwój naszego Związku nie byłby możliwy bez wsparcia ze strony Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” oraz Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”. To dzięki ich pomocy możliwe są nasze imprezy, zakup nowych książek czy sprzętu nagłośniającego dla naszego zespołu „Lajkonik”. Szukamy także sami sponsorów, rozpisujemy projekty grantowe. Staramy się samodzielnie radzić sobie z drobniejszymi wydatkami. Z własnej kieszeni kupujemy i szyjemy stroje ludowe, kostiumy na Jasełka czy organizujemy drobne poczęstunki.
Od momentu odzyskania niepodległości przez Estonię w roku 1991 Związek Polaków przy współpracy z ambasadą RP dba o przybliżanie Estończykom Polski.
Nasza Polonia nie jest zbyt liczna. Często bywa więc pomijana z racji swojej wielkości. Czujemy się Polakami i jesteśmy bardzo związani z naszą Ojczyzną. Staramy się naszą polskość podtrzymywać m.in. poprzez naukę języka ojczystego, którą prowadziliśmy w ostatnich latach dzięki pomocy finansowej z Polski. Był taki czas, kiedy nauczycielka języka polskiego przyjeżdżała do nas z Tartu, za co płaciliśmy jej sami.
Uważam, że Polskość może przetrwać w Estonii w rodzinach, które niedawno tu przyjechały i których więzi z krajem ojczystym są ciągle świeże. Potomkowie zaś Polaków, którzy przybyli tu po II wojnie światowej nie znają ani języka ani historii czy kultury polskiej. Zdarzały się i nadal zdarzają małżeństwo mieszane, w których tylko jeden z rodziców rozmawia po polsku. Ich dzieci także nie zawsze rozmawiają po polsku. I nikt nie wie, czy będą się one w przyszłości czuły Polakami.
Mamy swoją siedzibę – obok polskiej ambasady, w której mamy pokaźny zbiór polskich książek i niewielkie sale, w których można prowadzić zajęcia edukacyjne. Lokal naszego Związku w Tallinnie traktujemy jako maleńką wysepkę polskości. Każdy Polak może tam przyjść, porozmawiać po polsku, wypożyczyć książkę i poczuć się Polakiem. Staramy się utrzymywać naszą siedzibę. Tam możemy się spotykać i przyjmować delegacje – tam wreszcie odbywają swoje próby członkowie zespołu Lajkonik i przychodzą nasze dzieci. To jest nasze być albo nie.
Na wszystkie nasze spotkania i imprezy przyjeżdżają Polacy z całej Estonii. Tak było np. z okazji tegorocznego Dnia Niepodległości zorganizowanego u nas 12 listopada. W ramach tej uroczystości odbył się występ zespołu „Lajkonik” i spektakl dla dzieci promujący polskie tradycję i kulturę. Byli też przedstawiciele parlamentu estońskiego, ministerstwa kultury ambasady RP oraz przedstawiciele towarzystw mniejszości narodowych. Takie święta i podobne im spotkania bardzo umacniają nasz związek z odległą Ojczyzną, mimo że wielu nie rozmawia dobrze po polsku choć czuje się Polakami.
Staramy się wreszcie udostępniać naszej młodzieży i dzieciom różne kontakty z krajem ojczystym i pogłębiać w ich sercach uczucie patriotyzmu i miłość do kraju rodzinnego. Posiadamy różne doświadczenia życiowe czy polityczne, ale łączy nas powinność budowania dobra naszej polskiej Ojczyzny i jej obywateli. Staramy się działać z największym zaangażowaniem na rzecz promocji oraz osiągnięć i sukcesów społeczno-kulturalnych Kraju nad Wisłą.
Także prasa, radio i telewizja estońska są bardzo zainteresowane tematyką polską. Często zapraszają nas, aby porozmawiać czy przeprowadzić z nami wywiad. Szczególnie interesuje ich nasza historia, tradycja, obyczaje, kultura i współczesność. Kilka lat temu, na prośbę estońskiego ministerstwa kultury, zorganizowaliśmy objazdową wycieczkę do Polski. Były to kilkuosobowe grupy ludzi należący do różnych grup etnicznych zamieszkujących dzisiejszą Estonię. Ministerstwo chciało, abyśmy zapoznali te grupy z historią i współczesnością naszego kraju. Wszystkim wszystko bardzo się podobało.
Dużą pomoc codzienną uzyskujemy od ambasady RP, która jest zawsze nam bardzo życzliwa. Podobnie otwarty jest dla nas zawsze kościół. Posiedzenia naszego zarządu i niewielkie spotkania towarzyskie organizujemy zazwyczaj w tutejszej sali parafialnej im. Jana Pawła II. Nasza Polonia jest jednym ciałem i duchem z ambasadą polską i kościołem.
Ostatnio Polonia estońska zaangażowała się w pomoc Ukrainie. ZPE przekazał 300 euro dla Polaków z Ukrainy oraz nieustannie wspomaga uchodźców ukraińskich poprzez zbiórkę zimowych ubrań dla wszystkich potrzebujących. W Estonii przebywa aktualnie ponad 40 tys. ukraińskich uchodźców wojennych. Około 2 tys. zostało zakwaterowanych na pasażersko-samochodowym promie „Isabelle” stojącym w parcie tallińskim.
O problemach Polonii estońskiej wypowiadali się również pozostali goście naszego spotkania: Stanisław Ryszkiewicz, Krystyna Łagutowa, Anna Shtolf oraz Jelena Alt.
– Jestem redaktorem związkowego portalu internetowego w Estonii – mówił Stanisław Ryszkiewicz. Jest to raczej strona internetowa. Brakuje nam zawodowych dziennikarzy, którzy mogliby pisać jakieś teksty. Piszemy więc przeważnie o sprawach lokalnych, odnotowujemy imprezy i zamieszczamy okolicznościowe ogłoszenia polonijne oraz ważne daty i rocznice. Myślimy o jej uatrakcyjnieniu, na co trzeba napisać jednorazowy projekt, aby zdobyć odpowiednie fundusze. Przyszłość Polonii estońskiej wiedzę w młodzieży, która niezbyt chętnie uczestniczy obecnie w życiu organizacyjnym naszego związku.
– W Estonii mieszkam od 16 lat – opowiadała Krystyna Łagutowa. Przyjechałam tu z Białorusi. Pochodzę z dużej 8 osobowej rodziny. Polakami byli także moi rodzice. Pracowałam na poczcie. W związku pomagam we wszystkim, o co poprosi mnie pani prezes.
– Jestem studentką drugiego roku w Tartu. Studiuję tam estońską i ugrofińską filologię – opowiadała Anna Shtolf. Chciałabym w przyszłości zostać tłumaczką. Szanuję polską kulturę. Mój tata jest Polakiem i pochodzi ze Lwowa, a mama Gruzinką. Przychodzę tu zawsze, kiedykolwiek pani prezes poprosi mnie o pomoc. Brakuje nam ludzi aktywnych. Niewielu chce się dziś angażować w pracę społeczną w naszym związku. Moim zdaniem my tu w Estonii musimy szanować, dbać i propagować polską kulturę. Szkoda, że młodzi ludzie nie rozmawiają po polsku. Ja też nie mogę powiedzieć, że znam język polski świetnie. Nie powiem, że czuję się już Estonką, choć urodziłam się przecież tutaj. Rozmawiam też na co dzień po estońsku i bardzo szanuję kulturę estońską, ale mimo to czuję się Polką.
– Cały czas poznajemy Polskę – twierdzi Jelena Alt. Wszystkie wycieczki do kraju są świetnie zorganizowane. Dzięki nim możemy poznawać wiele ciekawych miejsc. Także w Estonii robimy dużo dla promocji Polski.
Rozmawiał: Leszek WĄTRÓBSKI