Mapa „Germania Magna”, czyli Europa Środkowa, z atlasu „Geographia” sporządzonego przez greckiego uczonego Klaudiusza Ptolemeusza w 158 roku n.e. Indeks dzieła zawiera 94 „poleis” – miast i wśród nich jest „Calisia”, czyli dzisiejszy polski Kalisz
Kiedy i jak zaistniały ludy słowiańskie? Czy zawsze zajmowały swe historyczne, dobrze już od wczesnego Średniowiecza udokumentowane źródłowo siedziby? A może przybyły na nie z innych terenów? Kontynuujemy cykl artykułów, które w pewnej mierze pomogą odpowiedzieć nam na te pytania. Niniejszy odcinek oparty jest na materiale pracy Jerzego Strzelczyka „Od Prasłowian do Polaków”.
GŁOS MA ARCHEOLOGIA
Około połowy V tysiąclecia p.n.e. ludy żyjące na ziemiach polskich zaczęły, zrazu wolno od południa – później coraz szybciej, ulegając wielostronnym oddziaływaniom zewnętrznym – przechodzić na wyższy, „wytwórczy” etap rozwoju społecznego: rozpoczyna się na ziemiach polskich neolit, czyli młodsza epoka kamienia. Wiadomo, że archeolodzy na podstawie danych swojej nauki (pochodzących najczęściej z wykopalisk lub przypadkowych znalezisk) nie potrafią precyzyjnie uchwycić przynależności wytwórców owych znalezisk.
Istnieją jednak pewne możliwości kontrolowania wyników badań archeologów poprzez ich porównanie z ustaleniami lingwistów, a także – w miarę zbliżania się do przełomu starej i nowej ery, w ograniczonym niestety zakresie – ze świadectwami starożytnych źródeł pisanych.
W nauce (także polskiej) do niedawna, ścierały się dwa poglądy. Według jednego (zwanego niezbyt ściśle poglądem autochtonistycznym) Słowianie byli „odwiecznymi” mieszkańcami ziem położonych na północ od łuku Karpat (i może Sudetów); według drugiego (pogląd allochtonistyczny) – przybyli na te ziemie dopiero u progu wczesnego Średniowiecza (wieki V–VI).
W nauce polskiej i polskiej świadomości historycznej sporze, w latach międzywojennych toczył się spór, pomiędzy przedstawicielami tak zwanej poznańskiej szkoły neoautochtonicznej a jej przeciwnikami. „Historia – magistra vitae” (historia – nauczycielką życia). Różnie się, zauważmy, z tej funkcji wywiązuje… Ale i odwrotność tej łacińskiej sentencji jest prawdziwa: „Vita magistra historiae” (życie jest nauczycielem historii).
Nie ma na to rady; na przeszłość, chcemy czy nie, spoglądamy przez pryzmat doświadczeń współczesności. Rzecz w tym, by nie naginać nauki za wszelką cenę do pozanaukowych, na przykład politycznych, celów. A tak właśnie przedstawiała się sytuacja w prahistorii.
Nauka niemiecka, niewątpliwie przodująca w XIX i na początku XX w. w dziedzinie badań prahistorycznych, realizując bardziej lub mniej świadomie interesy pruskiej i niemieckiej racji stanu, w kwestii pochodzenia Słowian trzymała się kurczowo teorii allochtonistycznych.
Ziemie na północ od pasma Sudetów i Karpat miały stanowić „odwieczne” siedziby plemion germańskich, różnych Wandalów, Burgundów, Gotów itd. Dopiero w V–VI w., gdy ludy germańskie częściowo przesunęły się bliżej granic Cesarstwa Rzymskiego, wraz z hordami dzikich Hunów wtargnąć nad Wisłę i Odrę miały niewiele mniej dzikie ludy słowiańskie, tępiąc i wypierając to, co pozostało z owych Germanów Wschodnich.
Nic dziwnego, że kultura ziem późniejszej Polski, czytelna w materiale archeologicznym po wiekowej, co najmniej, przerwie od VI stulecia, jest bez porównania bardziej prymitywna i barbarzyńska niż kultura germańskich plemion pierwszych wieków naszej ery (czyli tzw. okresu rzymskiego). Z tego punktu widzenia dzieje znacznie późniejszej ekspansji władców i feudałów niemieckich na wschód, najpierw na Połabie, później do Czech, Polski itd., czy nawet nowożytnej ekspansji politycznej (rozbiory Polski!) i ekonomicznej („Hakata” w zaborze pruskim!) Niemiec, jak gdyby traciły swój agresywny charakter i stawały się czymś w rodzaju narzędzia dziejowej sprawiedliwości, „odwojowaniem” (rekonkwistą) tych obszarów, które jako należące niegdyś przed wiekami do świata germańskiego, słusznie Niemcom się należą!
W taki sposób wprzęgnięto naukę w służbę polityki, a ściślej – w służbę imperializmu wielkoniemieckiego. Czy można się dziwić, że nauka w krajach słowiańskich, wysuwa sformułowanie poglądu diametralnie różnego od przedstawionego uprzednio.
Otóż nie jest prawdą, że Słowianie pojawili się na ziemiach polskich dopiero w V– VI w. Przeciwnie: to oni byli „odwiecznymi” mieszkańcami tych ziem. Nie sposób tych spraw badać w odniesieniu do jeszcze dawniejszych czasów, ale tak zwana przez archeologów jedna z najwspanialszych kultur archeologicznych „barbarzyńskiej” Europy epoki brązu i wczesnej epoki żelaza, rozwijająca się na obszarach od środkowej Łaby na zachodzie aż na tereny Polski południowo-wschodniej, była już z pewnością kulturą wytworzoną przez Słowian.
Oznacza to, że Słowianie są nad (środkową) Łabą, Odrą, Wisłą gospodarzami przynajmniej od około roku 1300 p.n.e., a kto wie czy nie dłużej; wszak kultura łużycka musiała przecież ukształtować się na jakimś tle, wyrosnąć z jakichś wcześniejszych kultur?
Kultura Łużycka. Malowane naczynie ceramiczne z miejscowości Górka, VII w.p.n.e.
To, że autorzy rzymscy pisząc o ziemiach polskich wspominają o plemionach germańskich, polega albo na nieporozumieniu (Rzymianie nie znali tych obszarów zbyt dobrze i na ogół zdani byli na relacje swych przeważnie germańskich informatorów), albo na błędnej interpretacji naukowej, wreszcie – relacje ich mogły też być w zasadzie trafne, niemniej pobyt ludów czy raczej drobniejszych grup ludności germańskiej na ziemiach obecnie polskich miał charakter nieistotny, epizodyczny, a w okresie rzymskim jedynym liczącym się elementem etnicznym nad Odrą i Wisłą był i pozostał element słowiański.
CIĄGŁOŚĆ KULTUROWA?
„Neoautochtoniści” stosując metodę retrogresji (od lepiej znanych faktów późniejszych do słabiej rozpoznanych czasów dawniejszych), otrzymali w przybliżeniu następującą sekwencję kultur: kultura WCZESNOSŁOWIAŃSKA – wieku VI i następnych, kultury okresu rzymskiego (czyli kultury: PRZEWORSKA i OKSYWSKA) od końca II w. p.n.e. do przełomu wieków IV i V n.e. , kultura WSCHODNIOPOMORSKA i kultura WEJHEROWSKO-KROTOSZYŃSKĄ. Obie uznano za pochodne wobec kultury ŁUŻYCKIEJ.
Domniemaną ciągłość stwierdzano na różnych przykładach. Skoro na ziemiach polskich – rozumowano – od środkowej fazy epoki brązu (ok. 1300 p.n.e.) po wczesne Średniowiecze dostrzec można wyraźną sekwencję kultur archeologicznych; najwidoczniej przez cały ten czas ziemie te zamieszkiwała ta sama ludność – oczywiście słowiańska. Ani jeden, ani drugi z zarysowanych tu poglądów nie może obecnie nas zadowolić.
Nie ma wystarczających podstaw, by kulturę łużycką uznać za germańską (zresztą nawet uczeni niemieccy dość rychło zarzucili ten pogląd), istnieją też poważne względy przemawiające przeciw prostemu, mechanicznemu łączeniu jej ze Słowianami. Zwraca się uwagę na nieprawomocność postępowania badawczego „neoautochtonistów” (akcentowanie niektórych tylko im odpowiadających, elementów kultury świadczących o ciągłości; pomijanie lub lekceważenie elementów, które raczej mogłyby świadczyć o czymś przeciwnym).
Skoro kultury łużyckiej nie można było już przypisać ani Germanom, ani Słowianom, uczeni (głównie niemieccy) wpadli na pomysł przypisania jej Ilirom – ludowi starożytnemu, dobrze poświadczonemu i znanemu, ale tylko w zachodniej części Bałkan. Miał to być jakiś zupełnie nieznany i zdaniem wielu uczonych będący zwyczajną fikcją naukową – północny odłam tego ludu.
Część uczonych stanęła na stanowisku polietniczności (wieloetniczności) kultury łużyckiej: jej zachodnia część miała być dziełem jakiegoś innego ludu (Ilirów, Wenetów, wschodnia zaś, zawiślańska – dziełem Słowian. Ponieważ wschodnia połać kultury łużyckiej uformowała się na podstawie tak zwanej kultury trzecinieckiej, uznano, że to właśnie kultura trzeciniecka jest najdawniejszym archeologicznym odpowiednikiem Słowian.
Stopniowo, wobec niemożności czy też trudności w łączeniu kultury łużyckiej z poszczególnymi konkretnymi indoeuropejskimi ludami Europy, toruje sobie drogę przekonanie o wyłącznym wytworzeniu jej przez jakiś lud później już nie istniejący. Z natury rzeczy myśl kieruje się z jednej strony do znanych nam już z analiz językoznawczych i uprzednio wspomnianych Staroeuropejczyków, z drugiej zaś ku tajemniczym, wzmiankowanym w źródłach antycznym Wenetom.
RELACJE AUTORÓW ANTYCZNYCH
Co starożytni wiedzieli o ziemiach polskich? Z badań wynika, że niewiele. Grecy znali stosunkowo dokładnie północne wybrzeża Morza Czarnego, lecz nie było tam Słowian tylko ludy scytyjskie. Herodot z Halikarnasu (V w. p.n.e.) wspomina o ludzie Neurów, którego lokalizacja zdaje się wskazywać na południowo-wschodnie kresy dawnej Rzeczypospolitej (Podole, Wołyń?), co dało niektórym uczonym asumpt do łączenia tej nazwy ze Słowianami (wskazywano m.in. na rdzeń nur-, ner-, występujący w niektórych nazwach rzek na Słowiańszczyźnie). Jest to jedynie hipoteza, a w każdym razie oderwana informacja, trudna do analizy historycznej.
Pojawił się pogląd, że Neurów Herodota można identyfikować z jedną z lokalnych grup kultury łużyckiej (grupa Wysocka), ale możliwość taka wymyka się weryfikacji naukowej. Kilka wieków musiało jeszcze upłynąć, by pojawiły się w piśmiennictwie starożytnym bardziej konkretne i poddające się już analizie wiadomości dotyczące ziem polskich oraz ludów je zamieszkujących. Wiedziano o Morzu Bałtyckim i Zatoce Gdańskiej (występowały one np. u Ptolemeusza pod nazwami Oceanu Sarmackiego i Zatoki Wenedyjskiej), o górach (Góry Wenedyjskie, góra Karpatos, Askiburgion – zapewne pasmo górskie w Sudetach), znano Wisłę (Vistla, Vistula), znacznie słabiej (co ciekawe!) Odrę (nie pod tą nazwą); z „miast” zlokalizowanych na ziemiach późniejszej Polski przez Ptolemeusza jedynie słynna Kalisia pretenduje do jako tako pewnej identyfikacji z Kaliszem nad Prosną.