Dziś: środa,
23 października 2024 roku.
Pismo społeczne, ekonomiczne i literackie
Polacy Ukrainy
Osobistości
Antoni znany i nieznany


Skromność zdobi człowieka. To prawda. Prawda, jaka znajduje uzasadnienie w osobie wieloletniego Prezesa Związku Polaków Ukrainy, a obecnie Honorowego Członka Zarządu Głównego ZPU, Szanownego Seniora Antoniego Stefanowicza.

Jego niepodważalny autorytet, spokojna postawa w słowie i czynie oraz niespieszna roztropność w podejmowaniu decyzji od dawna są znane w Ukrainie i w polonijnej przestrzeni świata.

Nie lubi opowiadać o sobie, ale uczynił wyjątek i zgodził się odpowiedzieć na kilka pytań Redakcji naszej gazety.

Otóż siedzimy z moim współrozmówcą w jego przytulnym mieszkaniu, które schludnością i wyposażeniem technicznym bardziej przypomina biuro. Stąd moje pierwsze pytanie:

– Panie Antoni, po wieloletnich trudach na odpowiedzialnym stanowisku jest Pan na zasłużonym odpoczynku, ale ta cała technika biurowa wskazuje na to, że Pan prowadzi informacyjne centrum…

– Całkiem słusznie Pan zauważył. Mimo odejścia ze stanowiska Prezesa ZPU obiektywnie zostaję w centrum wydarzeń, ponieważ nadal ludzie zwracają się do mnie z rozmaitymi, czasem trudnymi, pytaniami.

– Na przykład?

– Trwająca wojna rosyjsko-ukraińska wiele spraw przewróciła do góry nogami, a są to sprawy głównie dotyczące  Polaków Ukrainy. Dla wielu z nich już nie turyzm, a uchodźstwo do Macierzy stało się koniecznością. A to wymaga  uzasadnienia wielu faktów (w formie dokumentu), zaangażowania zarówno po stronie  polskiej, jak i  ukraińskiej.

W tych okolicznościach ZPU znalazł się w centrum wydarzeń, a więc  nie mogę  uniknąć udziału w udzieleniu ludziom możliwej pomocy.

– Czytelników naszej gazety bardzo interesuje Pana osoba. To może zaczniemy od początku, to znaczy – od taty i mamy…

– Przyszedłem na świat w małej kolonii na Nowogródczyźnie. Tata Wacław prowadził gospodarstwo rolne na pięciu hektarach oraz był starostą parafii kościoła farnego zwanego też farą  Witoldową (w Nowogródku). Kościół  do dziś jest czynny.

W tym kościele w 1422 roku król Władysław Jagiełło brał ślub z księżniczką Zofią Holszańską, tu  12 lutego 1779 roku został ochrzczony Adam Mickiewicz; no i ja zostałem ochrzczony niedługo po narodzinach w lipcu 1940 roku.

Mama Anna z domu Urbanowicz dwoiła się i troiła w pracy gospodyni domowej, mając ośmioro dzieci: pięciu synów i trzy córki.

– Jakie wydarzenia Pan zapamiętał z dzieciństwa?

– Pamiętam, jak chowaliśmy się w lochu, kiedy był bój czerwonoarmistów z własowcami, pamiętam,  jak w 1948-tym radośnie poszedłem do szkoły, a w 1950-tym sowieci zrobili kołchoz, zabrali nam wszystko, także ziemię, zostawili tylko 60 arów przy domu. Wpadliśmy w biedę, a ja zacząłem szukać rozwiązania dla siebie.

Znalazłem technikum papiernicze w Królewcu i tam zacząłem się uczyć w 1958 roku.  Naukę ukończyłem w 1961 roku i z czerwonym dyplomem zostałem skierowany do fabryki papieru bliżej Kijowa, do Małyna.

– Dość szybko Pan usamodzielnił się, Panie Antoni…

– Stało się to nieco później, kiedy po dwóch latach pracy w Małynie dostałem się na słynną  Politechnikę Lwowską, którą ukończyłem w 1967 roku, w międzyczasie ożeniłem się z Wandą z domu Trojnicką i z czerwonym dyplomem zostałem skierowany do pracy w Kijowie.

– Zrobił Pan błyskotliwą karierę...

– Nie mieliśmy ani znajomych, ani nie wygraliśmy niczego w toto lotka. Wszystko wypracowaliśmy sami. W każdym miejscu pracy zatrudniano nas jako fachowców, sprawdzano w wykonywaniu skomplikowanych zadań i  rozwiązywaniu ważnych problemów, np. w zjednoczeniu meblowym oraz  firmie projektowania i budowania samolotów im. Antonowa.

– W przypadku każdego człowieka, wcześniej czy później pojawia się zainteresowanie kwestią narodowości oraz stawiane są pytania z tym związane.

– Rozumiem, a jeśli  uwzględnimy  okoliczności życia w szowinistycznie zrusyfikowanym Związku Radzieckim, to możemy powiedzieć, że  być Polakiem czasami oznaczało narażać się. Ale ja od samego dzieciństwa ćwiczyłem mój moralno-etyczny system odpornościowy, zawsze czułem się Polakiem i nigdy nie wchodziłem w dyskusje.

O tym, że jestem Polakiem, w dzieciństwie nie dawał zapomnieć język polski w naszym domu. O tym również nie dawali zapomnieć sąsiedzi Białorusini, czasami żartując w niewybredny sposób. O tym przypominali kierownicy kadr w czasach radzieckich, zadając odpowiednie pytania, kiedy w punkcie piątym mojej ankiety czytali: Polak.

– Kiedy i dlaczego wszedł Pan w nurt ruchu polonijnego oraz jaka wówczas była w nim sytuacja ?

– W 1958 roku mój brat Kazimierz wyjechał na stałe do Polski, więc ja co dwa lata jeździłem do niego. Jakoś w 1989 roku, czytając tam prasę polską, dowiedziałem się o założeniu na Ukrainie Polskiej Sekcji przy Stowarzyszeniu “Przyjaźń-Дружба”, które później zostało przekształcone w Polskie Stowarzyszenie Kulturalno-Oświatowe (PSKO). Nawet podano adres kijowski.

Ucieszyłem  się i poszedłem tam. Wtedy poznałem pana Stanisława Szałackiego, kombatanta, który zainicjował powstanie tej organizacji, napisał i zarejestrował jej Statut w 1989 roku.

Ruch polski stopniowo nabierał sił. Na II Kongresie w październiku 1991 roku postanowiono zmienić nazwę z PSKO na ZPU – Związek Polaków Ukrainy, a na stanowisko Prezesa wybrano Stanisława Szałackiego.

Polskich organizacji powstawało coraz więcej. W samym Kijowie  było ich pięć. Zjawiła się “Zgoda”, stowarzyszenie im. Mickiewicza i inne. Z inicjatywy Polaków Lwowa powstała FOPnU – Federacja Organizacji Polskich na Ukrainie.

Wówczas St. Szałacki zaproponował utworzenie kijowskiej organizacji ZPU. Opracowaliśmy razem Statut Związku Polaków Kijowa, który zarejestrowałem w styczniu 1992 roku i zostałem wybrany Prezesem ZPK. Początkowo mieliśmy na liście 32 osoby, ale szybko ich   liczba rosła.

Po utworzeniu Rady Koordynacyjnej organizacji polonijnych Kijowa ruch nabrał nowego impulsu. Wspólnie celebrowaliśmy i uroczyście obchodziliśmy wydarzenia związane z polskimi tradycjami narodowymi, coraz więcej słuchaczy podejmowało naukę  języka polskiego,  mistrzostwo artystyczne doskonaliły “Jaskółki” pod kierownictwem Wiktorii Radik, Czesława Raubiszko pogłębiała swoje badania naukowe i opiekę nad grobami słynnych Polaków.

Ze wsparciem Ambasady RP w Ukrainie przygotowywano kandydatów na studia w Polsce. Szybko tworzono organizacje regionalne ZPU w obwodach: chmielnickim, ługańskim, donieckim, na Żytomierszczyźnie, w Zaporożu i Odessie, zrzeszające kilkanaście tysięcy osób. 

– A jak Pan osobiście brał udział w tamtym rozwoju polskiego ruchu na Ukrainie?

– Bardzo konkretnie, ponieważ od 1996  do końca 2011 roku byłem Pierwszym Wice-prezesem ZPU. Cała robota organizacyjna przechodziła przez moje ręce. I potem, kiedy Prezes ZPU Stanisław Kostecki podał się do dymisji z zamiarem stworzenia PPU – Partii Polaków Ukrainy, od stycznia 2012 wykonywałem obowiązki Prezesa, aż do wybrania mnie kierownikiem ZPU na VII Kongresie ZPU w listopadzie 2012 roku.


Kościół Przemienienia Pańskiego w Nowogródku

Pracowałem na stanowisku Prezesa ZPU od stycznia 2013 do 30 czerwca 2024 roku. 12 lat takiej pracy to poważny, skomplikowany kawałek roboty. Często miałem powód, aby wspominać ulubione zdanie naszego wesołego kolegi, śp. doktora Bolesława Michelsona: “Trzeba mieć głowę na karku!” Naprawdę, trzeba mieć.

– Co Pan uważa za najważniejsze w swojej pracy na stanowisku Prezesa ZPU? Wyniki jakich działań szczególnie Pana satysfakcjonują?

– Wyszliśmy na poziom międzynarodowy, odnowiliśmy nasze członkostwo w RPŚ – Radzie Polonii Świata oraz w EUWP – Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych.

Jeszcze na początku mojej pierwszej kadencji stworzyłem normalne biuro ZPU przy ulicy I. Franka. Stopniowo organizowałem jego codzienną robotę, z sekretariatem, porządkiem dziennym i odpowiednim wyposażeniem.

To od razu zwiększyło aktywność, operatywność i skuteczność działalności ZPU, do którego teraz wchodzi ponad 140 organizacji regionalnych. Podwoiła się ilość  członków, więcej uczniów uczęszczało do sobotnio-niedzielnych szkół polskich w Ukrainie, wyraźnie wzrosło zainteresowanie  historią Polski i organizacjami współczesnego życia w Polsce.

Wzmocniliśmy repertuar i wzbogaciliśmy treści znanych imprez (np. festiwal “Tęcza Polesia”, zespół “Pierwiosnek”) i zapoczątkowaliśmy kilka nowych wydarzeń kulturalnych, w tym festiwal polskiej piosenki współczesnej dla dorosłych, potem dla dzieci. Prawie we wszystkich obwodach przeprowadziliśmy festiwale kultury polskiej. Laureaci konkursów zostali skierowani na nauczanie w Polsce.

– Panie Antoni, jak Pan widzi perspektywę ruchu polonijnego?

– Musimy przyznać, że dzisiejsza bandycka wojna rosji w Ukrainie odczuwalnie przyczyniła się do deformacji działalności polonijnej. Niemniej jednak uchodźstwo niekoniecznie jest faktem negatywnym dla kultury i oświaty, chociażby dla dzieci i ich rodziców przebywających teraz w Polsce.

Przygotowanie do IX Kongresu ZPU pokazało, że większość organizacji i ich członków w dalszym ciągu chce prowadzić i prowadzi statutową działalność w nowych warunkach.

Tak, pewna część Polaków z Ukrainy na razie pozostanie za granicą. I trzeba to uwzględniać w dalszej działalności ruchu, prężnie reagując na rozwój wydarzeń. Ale ten wielki system zdolności ludzi, ich umiejętności, kontaktów i zapotrzebowań na  udział w dalszym krzewieniu polskiej kultury i oświaty w Ukrainie będzie się rozwijał.

To zapotrzebowanie  już się rozwija w świadomości setek tysięcy ukraińskich dzieciaków, nastolatków i młodzieży, uczęszczających do przedszkoli, szkół i uczelni w Polsce.

Wychowanie nowego pokolenia w duchu polsko-ukraińskiego patriotyzmu, zbliżenia i pojednania obu narodów i państw tworzy wielkie perspektywy dla działalności ZPU.

Życzę wszystkim nam powodzenia i sukcesów na tej drodze!

– Panie Antoni, dziękuję Panu serdecznie za ciekawą rozmowę.

Pytania zadawał

Eugeniusz GOŁYBARD
Zdjęcie: Irena GOŁYBARD

Передплатити „Dziennik Kijowski” можна протягом року в усіх відділеннях зв’язку України