Dziś: środa,
23 października 2024 roku.
Pismo społeczne, ekonomiczne i literackie
Kultura
Rubryka „POETA I JEGO WIERSZ” - PROWADZI STANISŁAW SZEWCZENKO
Rozłączenie


Juliusz Słowacki

 

Rozłączenie, liryczne arcydzieło Juliusza Słowackiego, jeden z utworów powstałych w ostatniej dekadzie lipca 1835 roku w Veytoux, dokąd poeta przybył z Genewy na początku lipca. O powodach „ucieczki” z Genewy tak pisał w liście do matki z 23 sierpnia 1835 roku:

„Od dwóch miesięcy prawie już nie w mieście, ale na wsi zamieszkałem, nad jeziorem Leman – w najpiękniejszym miejscu. Długo byłoby pisać, co i jak przeniosło mnie w dzikie strony. […] Ponieważ z tobą […] mówię otwarcie, otóż wyznam Ci, że uciekłem, a to dlatego, że biedna córka domu [pensjonatu, w którym mieszkał poeta w Genewie], widząc mię dosyć zajętego panienką młodszą od niej – i widząc tę panienkę dosyć mi sprzyjającą – zaczęła schnąć – i zachorowała niebezpiecznie – i matka domyśliła się, o co rzecz idzie, i musiałem postąpić sumiennie, to jest odjechać…”

„Młodsza panienka” to Maria Wodzińska, zaś zazdrosna „córka domu”  to Eglantyna Pattey. I właśnie 16-letnia Maria (później nawet zaręczona z Fryderykiem Chopinem) jest bohaterką Rozłączenia, chociaż pojawiły się też głosy, że mogła nią być matka poety. Ostatecznie jednak wybitny znawca romantyzmu, prof. Konrad Górski, badacz obdarzony doskonałym słuchem literackim, powrócił do wcześniejszej koncepcji, uznając Marię Wodzińską za niekwestionowaną adresatkę utworu.

Komentarz od Redakcji:

Sprawa ustalenia adresatki wiersza "Rozłączenie" jest ciągle kwestią otwartą. Profesor Konrad Górski pisze: "Nie ma dwóch zdań, że na podstawie analizy samego tekstu dylematu: matka czy Maria rozstrzygnąć się nie da. Tutaj by mogło zadecydować tylko odkrycie jakiegoś jednoznacznego świadectwa historycznego" (Konrad Górski "Odpowiedź profesorom Weintraubowi i Zgorzelskiemu" Pamiętnik Literacki). Sam "słuch literacki" może nie wystarczyć, tym bardziej że oponenci prof. Górskiego powołują się na ten sam argument.

Rozłączenie



Rozłączeni – lecz jedno o drugim pamięta;
Pomiędzy nami lata biały gołąb smutku
I nosi ciągłe wieści. Wiem, kiedy w ogródku,
Wiem, kiedy płaczesz w cichej komnacie zamknięta;

Wiem o jakiej godzinie wraca bólu fala,
Wiem jaka rozmowa ludzi łzę wyciska.
Tyś mi widna jak gwiazda, co się tam zapadła,
I łzą różową leje i skrą siną błyska.

A choć mi teraz oczyma nie dostać,
Znając twój dom – i drzewa ogrodu, i kwiaty,
Wiem, gdzie malować myślą twe oczy i postać,
Między jakimi drzewy szukać białej szaty.

Ale ty próżno będziesz krajobrazy tworzyć,
Osrebrzać je księżycem i promienić świtem.
Nie wiesz, że trzeba niebo zwalić, i położyć
Pod oknami i nazwać jeziora błękitem.

Potem jezioro z niebem dzielić na połowę
W dzień zasłoną gór jasnych, w nocy skał szafirem,
Nie wiesz, jak włosem deszczu skałom wieńczyć głowę.
Jak widzieć w księżycu odkreślenie kirem.


Nie wiesz nad jaką górą wschodzi ta perełka,
Którąm  wybrał dla ciebie za gwiazdeczkę-stróża;
Nie wiesz, że gdzieś daleko, aż u gór podnóża,
Za jeziorem – dojrzałem dwa z okien światełka.

Przywykłem do nich, kocham te gwiazdy jeziora,
Ciemne mgłą oddalenia od gwiazd nieba krwawsze,
Dziś je widzę, widziałem zapalone wczora,
Zawsze mi świecą – smutno i blado – lecz zawsze.

A ty wiecznie zagasła nad biednym tułaczem;
Lecz choć się nigdy, nigdzie połączyć nie mamy,
Zmilkniemy na chwilę i znów się wołamy
Jak dwa smutne słowiki, co się wabią płaczem.

Nad jeziorem Leman, 20-lipca, 1835 r.

РОЗЛУКА

Розлучені, але не можемо забути,
Між нами все літає білий голуб смутку,
Він приносить звістку, як ідеш в саду ти,
Чи в кімнаті плачеш, відчуваєш пустку.

Як твій біль вертається – знаю ту годину,
І знаю ту розмову, що печаль приносить.
На зіроньку ти схожа в небі швидкоплинну,
Яка іскриться ніби на трояндах роси.

І хоч до тебе зором своїм не дістану,
Я відаю, де твій дім у квітах шукати,
Де малювати у думках твою поставу,
Де поміж деревами зріти білі шати.

Та краєвиди марно будеш творити
У місяцевім сріблі, світанням сповиті.
Не відаєш: потрібно небо опустити
Під вікна і назвати озером блакиті.

Потім небо з озером ділити ночами
Скелями в сапфірі, а на світанку в сині.
Уявляти волосся твоє за дощами,
Що вінчають гори, наче в траурнім плині.

Не знаєш, що над вершиною сходить зірка,
Що тобі вибрав за янгола-охоронця.
Не знаєш, як далеко, аж біля підгірка,
Два вогні за озером світять у віконцях.

Звик я до них і кохаю озера зорі,  
Темні. В імлі протяжній кровляться неначе.
Бачу і сьогодні їх так, неначе вчора,
Завше світять, хоч сумно і блідо, та завше.
 
Ти ж над пілігримом бідним згасла навіки.
Хоч ніде і ніколи не зійдуться долі,
Затихнемо і знову вихлюпнемо болі,
Як, зваблені плачами, смутні два соловейки.
                                                 
Переклад   з польської  
СТАНІСЛАВ ШЕВЧЕНКО

Передплатити „Dziennik Kijowski” можна протягом року в усіх відділеннях зв’язку України