W Polsce od lutego 2022 r. trwa ciągły rozwój produkcji sprzętu wojskowego w postaci dronów i urządzeń ochrony przeciwdronowej. Rozwój obserwuje się też w skali globalnej. Drone Market Insight wycenił globalny rynek dronów w 2022 r. na 22,4 mld dol., zaś rynek ochrony antydronowej na 1,5 mld dol., przy czym roczny wzrost wynosi aż jedną trzecią. Te burzliwe tendencje wzrostowe rynku potwierdzają dyrektorzy polskich firm.
Dyrektor grupy kapitałowej WB (skupiającej 20 zakładów) stwierdził, że przed pełnoskalową wojną w Ukrainie zakłady firmy produkowały 100 bezzałogowców rocznie, zaś obecnie jest to 8 tys. sztuk. O dynamicznym wzroście w grupie urządzeń ochrony przeciwdronowej mówił prezes firmy Hertz New Technologies. Produkcja ta ostatnio z roku na rok rośnie o połowę.
Obecnie dron jest ważną bronią, bo wart jest kilkaset dolarów, a może zniszczyć platformę bojową za miliony dolarów. Służy ogromną pomocą wojskom ukraińskim w odpieraniu przeciwnika lub nanoszeniu mu ataków.
Bezzałogowce stosowali już Niemcy podczas II wojny światowej. Były używane w czasie wojny koreańskiej, wietnamskiej, później w Iraku i w Afganistanie. W XXI w. bezzałogowce stały się dostępne na rynku komercyjnym, bo znacząco spadły ceny elektroniki w nich zawartej. Zaczęto szeroko używać ich w cywilu do fotografowania z lotu ptaka krajobrazów i imprez masowych. Weszły do służby w straży granicznej, policji i straży pożarnej. Dzięki kamerom termowizyjnym szukają one nawet nocą zaginionych, tropią przestępców, lokalizują ogień. Na wojnie drony obserwują lub atakują cele, a latając nisko nad ziemią są trudno wykrywalne dla radarów. Stanowią ochronę własnych jednostek broni, np. wyrzutni rakiet. Dzięki nim odsuwa się żołnierzy od linii frontu, pozwala się im obserwować ruchy przeciwnika na polu boju, także likwidować zagrażające im jednostki zbrojne przeciwnika.
Grupa WB dostarcza Wojsku Polskiemu systemy bezzałogowe Gladius. System składa się z sześciu typów dronów, mogących działać w roju. Jedne obserwują, inne atakują obiekty przeciwnika albo przesyłają informacje do lotnictwa lub artylerii, które je wyręczają w ataku. Następne drony obserwują, czy obiekt został zniszczony, jeżeli nie, następują kolejne ataki. W rojach drony wymieniają się informacją między sobą.
Na krótkich dystansach używane są drony elektryczne, bo są ciche. Odległość przelotu ograniczona jest przez pojemność akumulatora bądź baterii. Większe zasięgi mają drony z silnikami na paliwo płynne (np. nafta lotnicza), ale są hałaśliwe. Drony uderzeniowe są ciężkie (20-80 kg), dlatego wymagają wspomagania startu przez wyrzutnię lub katapultę.
Wojujące wojska coraz częściej stosują zagłuszanie sterowania w dronach przeciwnika, dlatego w półautonomicznych dronach przydaje się sztuczna inteligencja, która potrafi porównać mapę z obserwowanym obrazem i, mimo zakłóceń, doprowadzić statek powietrzny do celu. Potrafi też „przesiewać” informacje graficzne z nagrań, znajdując właściwe cele.
Na każdą nową broń szuka się przeciwbroni, trwa ciągły „wyścig miecza z tarczą”. Systemy ochronne firmy Hertz New Technologies chronią obiekty wojskowe, nie tylko w Polsce. Firma, dzięki współpracy w ramach NATO, opanowała technologię GPS, tworząc systemy bezpieczeństwa platform bojowych w oparciu o specjalną kryptografię. Są one stosowane zarówno na okrętach, jak i na lotniskach, w tym także tych, na których bazują samoloty F-16. System Hawk, który jest już stosowany w Polsce od 8 lat, potrafi wykryć rój zbliżających się do lotniska dronów, także niewidzialnych dla radarów, i je zneutralizować w fazie lotu. Jest 6 sposobów takiej neutralizacji:
1) zagłuszanie łączności między operatorem a dronem (to tzw. jamming); taki dron ląduje lub odlatuje na miejsce startu;
2) hakowanie, tj. przejmowanie kontroli nad dronem, który w wyniku ingerencji przemieszcza się zgodnie z poleceniem hakującego;
3) fałszowanie pozycji satelitarnej (spoofing) polega na wprowadzeniu do drona fałszywych danych, co powoduje, że dron lata w kółko do wyładowania baterii lub jest odsyłany do miejsca startu;
4) łapanie dronów: dron łapacz ma zamontowane siatki, w które chwyta intruza i, jeżeli intruz waży poniżej 20 kg, dron łapacz przenosi go w bezpieczne miejsce, a cięższego opuszcza na spadochronie;
5) energia skierowana – system przy odległości do 3 km niszczy ładunkiem elektrycznym elektronikę w dronie czy w roju dronów;
6) strzelanie z działka przeciwlotniczego jest stosowane w przypadku większych dronów (np. irańskich „szachidów” w Ukrainie).
Technologie wciąż są doskonalone. Obecnie inżynierowie Hertza pracują nad technologią laserową. Rozwijają badania nad emisją elektromagnetyczną. Próbują stosować sztuczną inteligencję do autonomicznych systemów ochronnych. Tak więc już na przykładzie tych dwu wielkich polskich firm widać, jak szybko rozwija się zarówno produkcja dronów, jak i systemów obrony przed nimi. Próby w Ukrainie potwierdzają skuteczność stosowanych technologii.
Dominika Maciejasz w „Gazecie Wyborczej” omawiając drony pisze: „Co innego autonomiczne systemy ochronne przed dronami, a co innego same drony. (…) Potrzebna byłaby jednak zmiana przepisów. Autonomiczny bezzałogowiec to wielka odpowiedzialność – to nie człowiek podejmowałby wówczas decyzje o zestrzeleniu obiektu czy zrzuceniu ładunku wybuchowego, ale maszyna”.
Czy już istnieją drony w pełni autonomiczne? Żaden producent w świecie, żadna strona konfliktu wojennego nie przyznaje się do ich posiadania. Zasłania się brakiem definicji autonomiczności. Na ogół dowiadujemy się, że prace nad bezzałogowcami autonomicznymi wciąż trwają, że zakłady zbrojeniowe są w stanie je zbudować. Takie informacje płyną z USA, Rosji, Chin, Iranu. Strony nie chcą się przyznać do ich obecności z kilku powodów: 1) to sprawa kontrowersyjna, może wzburzyć opinię publiczną, 2) użycie dronów autonomicznych może być uznane za zbrodnię wojenną, 3) lepiej przewagę w technologii trzymać w ukryciu. ONZ próbowała udowodnić w 2021 r., że tureckie drony Kargu-2, używane w wojnie domowej w Libii, były autonomiczne. Turcja odrzuciła te dowody. Prestiżowy magazyn „Foreign Affaires” napisał, że siły zbrojne co najmniej 30 krajów już mają w arsenale systemy autonomiczne. Ich stosowanie nadal jest tajemnicą.
Janusz FUKSA