MILCZENIE CEZU
przełożył Bohdan Zadura
Oto wyganiasz mnie dziś z powierzchni ziemi, a przed twoją twarzą będę ukryty. Będę tułaczem i zbiegiem na ziemi, a stanie się tak, że ktokolwiek mnie spotka, zabije mnie.
„Księga Rodzaju” 4, 14, Biblia Gdańska
Niedaleko od domu poszkodowanej znaleziono ciało mężczyzny z szarpanymi ranami gardła, a na nim martwego wilka z nożem w okolicach serca. Obie śmierci prawdopodobnie nastąpiły jednocześnie.
Z protokołu dzielnicowego
CHARYTA przebudziła się. Znowu wołał ją nieznajomy męski głos: a-y to-o-o – wychodziło przeciągle i trochę niepokoiło, jak za młodych lat. I choć wołanie jej imienia straciło sens, bo od dawna już nie patrzyła w lustro – spoglądało stamtąd na nią obce straszydło, ale nie wiedzieć czemu jej krew drżała na ten nieznany głos, taki piękny i aksamitny, może to był znak bliskiej obecności Boga, może takim głosem mówił kiedyś jeden z jej mężczyzn – nie pamiętała i nigdy sobie nie przypomni, ale dziwiło ją własne podniecenie na to wezwanie, jakby to był dźwiękowy ślad z poprzedniego życia.
Jednak też się bała, bo wiedziała, że przecież zaraz po nim odezwie się wilk. Nie będzie nawet stał w krzakach, które kiedyś były pięknym zielonym ogrodem, ale po prostu podejdzie do zdezelowanego płotu (który ratowała najlepiej, jak tylko potrafiła, przy pomocy starego ciężkiego młotka, kawałków przypadkowych desek i garści gwoździ, szczęśliwie znalezionych w komórce któregoś z dawnych majstrów w puszce po sardynkach), będzie patrzył zamglonym, ołowianym spojrzeniem, z którego nic nie da się wyczytać, i wył. Będzie wył długo i uparcie. Co więc łączyło nagłe załamanie się snu, który urywał się na dźwięk jej imienia, z następującym po nim głosem wilka: ciche zbliżanie się bestii, przy czym jednak jakaś transmisja jego tajemniczych fluidów przedostawała się przez powietrze, przez ciemność i przez ściany tego starego domu (a że wilk to wielka tajemnica – wiedziała od dawna, bo zawsze żyli tu obok siebie – wilki i ludzie, zawsze ciężko dyszeli na siebie, więc znali dobrze swoją wzajemną wartość jako potężni rywale i myśliwi), i czy głos, który od czasu do czasu nawoływał z miłością, nie ostrzegał jej przed czymś z mroku nieświadomości, trzymając ją jak na sznurku w polu swego wpływu.
Był to ten sam wilk, który często przychodził po północy, czasem przed świtem, przychodził od kilku lat, mogłaby się go już nie bać, ale pewien strach, by nie zginąć okrutną śmiercią, nie pozwalał jej uwierzyć w zwodniczą, niemal rodzinną przyjaźń, w prawie psie gładkie ciało z podwiniętym ogonem i bokiem wyraźnie nadgryzionym w dawnych walkach, bo ona czuje, że się przyzwyczaja, ale cóż może siedzieć w głowie tak mądrego i przebiegłego zwierzęcia – a przecież są to tylko marne przypuszczenia i płonne nadzieje osoby pogrążonej w niekończącym się niepokoju. Czasami szaleńcza iskierka w jego zamglonym spojrzeniu, która powodowała gęsią skórkę, zmieniała się w szkliste zaćmienie, a nawet obojętność. Czasem tylko dwa światełka w gęstej i lepkiej ciemności, które będą świecić jak świetliki na bagnach, to znikając, to wyłaniając się na nieruchomej aksamitnej tkaninie nocy, takie niepewne żywe plamki jako znak dla Charyty, która wciąż żyje na dnie tej nieprzeniknionej i bezludnej przestrzeni.
Czasami wydaje się jej, że przychodzi, aby powiedzieć w jakimś znanym tylko zwierzętom języku:
– Wynoś się stąd, ja tu jestem panem – od dawna i na zawsze. Co zgubiłaś w tych zaroślach i chwastach, wśród tych starych płotów, tych śmiesznych barykad ze starych rupieci, przez które teraz tak łatwo przejść jak przez jesienną pajęczynę?
Boże, nawet wilki wypychają ją z jej własnego domu. Ludzie to ludzie, przywykła do ich uporu. Ale zwierzęta… Czasami na jej widok natychmiast opuszczał głowę, podwijał ogon i wolnym krokiem odchodził do lasu. Przez las do lasu. Bo ulica już dawno stała się pasem lasu, z której wilk wyparł ją, a las – ogrody i sady.
Niekiedy miała ochotę rzucić w niego siekierą. Ale powstrzymywała się, żeby czasem nie chwycił jej zębami i nie wyniósł w zarośla, jak ostrzegał ją kiedyś ojciec, pewnie po to, żeby przestraszyć zbyt już ciekawskie dziecko, które chciało być wszędzie, a które nie miało wrodzonego lęku, więc wciskał w świadomość małej uparciuchy zbawienne poczucie nieufności wobec złudnego spokoju zewnętrznego świata w sposób tradycyjny i rzeczowy – opowiadał przerażające historie.
Teodozja Zariwna, MILCZENIE CEZU. Wydawca: Tjwarzystwo GALERIA LITERACKA, Częstochowa, 2024
Тeodozja Zariwna – ukraińska poetka, powieściopisarka, dziennikarka, teatrolog. Jest redaktorką naczelną czasopisma „Kijów”. Autorka pięciu zbiorów poezji, pięciu powieści, kilku sztuk teatralnych i filmów dokumentalnych. Prezenterka programów literackich i kulturalnych w telewizji ukraińskiej. Laureatka wielu nagród literackich. Тłumaczy z angielskiego i polskiego. Jej utwory są tłumaczone na języki: angielski, polski, niemiecki, portugalski, grecki, włoski, macedoński, rumuński, czeski, hiszpański. Była uczestniczką literackich spotkań w Biszkeku, Kiszineu, Wilnie, Sofii, Pradze, Ołomoutsie, Brnie, Xichang. Wiersze i opowiadania publikowała w polskich czasopismach: „Odra”, „Galeria”, „Metafora”, ”Lublin”, „Znad Wilii”, „Krytyka literacka”, „Protokół kulturalny”, „Dziennik Polski” , „Wielkopolski widnokrąg”, w antologiach. Ksiażke poezji opublikowano w Brazylii (Pio de Janeiro) i 2022 roku w Poznaniu.
Bohdan Zadura – wybitny polski poeta, prozaik i krytyk literacki. Autor ponad dwudziestu tomów poetyckich. W latach 1983–2004 redaktor miesięcznika literackiego „Twórczość”, w latach 2004-2020 redaktor naczelny „Twórczości”. Tłumacz literatury ukraińskiej, białoruskiej, węgierskiej, rosyjskojęzycznej i anglojęzycznej. Otrzymał wiele nagród, m.in. nagrodę im. Stanisława Piętaka (1994), nagrodę miasta Lublin za rok 2018 za bogaty i różnorodny dorobek literacki, a także wybitne dokonania w dziedzinie twórczości translatorskiej, nagrodę DRAGOMAN PRIZE, nagrodę im.C.K.Norwida i innych. Uhonorowany Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Medalem Zasłużony Kulturze „Gloria Artis”. Mieszka w Warszawie i Puławach.
ZERWAĆ MASKĘ ANONIMOWOŚCI
Powieść „Milczenie cezu” znanej ukraińskiej pisarki Teodozji Zariwnej ‒ to proza głęboka, reliefowa, napisana uczciwym piórem i troskliwym sercem, w przeciwieństwie do pisarstwa lekkiego, które czemuś zajmuje coraz więcej czytelniczej przestrzeni. Historia, którą autorka prowadzi spokojnie, wciąga czytelnika, hipnotyzuje świetnie napisaną biblijnie brzmiąca historią o niezwykle psychologizowanym stylu artystycznego rozumienia rzeczywistości. […]To powieść, której centrum stanowi zwykły człowiek, wrzucony przez los w trudną sytuację przetrwania po Czarnobylu, sytuację graniczną. Autorka śledzi trudną psychologiczną (a także fizyczną) drogę swojej bohaterki od pierwszego stanu odrętwienia do duchowego przebudzenia. […]Wszystkie nazwy odcinków podporządkowane jednej – wsi na mapie Ukrainy, opieczonej, podobnie jak otaczająca przyroda, przez Czarnobyl, który został bólem w najnowszej historii narodu. To bardzo żywy fotograficzny i psychologiczny obraz jednego losu, biografia jednej bohaterki, rzutowana na losy wszystkich.Środowisko istnienia głównej bohaterki ‒ to ojczysty dom, którego nie da się zamienić na nic innego. A zadaniem pisarza jest tutaj „zerwanie maski anonimowości” z tego wyjątkowego miejsca na mapie Ukrainy, jakim jest strefa czarnobylska jako miejsce szczególne. Nazwy miejsc, którymi posługiwała się Teodozja Zariwna, wpisują się w model mentalności narodowej ukraińskiego człowieka, nakreślony przez wybitnego filozofa Serhija Krymskiego symboliczno-tematyczną triadą Dom-Pole-Chram. […]Pytanie sakramentalne: czy powieść Teodozji Zarywnej „Milczenie cezu” jest powieścią o Czarnobylu? Formułuje jego Jarosław Poliszczuk w jednej z recenzji na ten tekst. A swoje wątpliwości tak uzasadnia: „Nie do końca zgodziłbym się z taką definicją z dwóch powodów. Po pierwsze, o samej katastrofie prawie nie mόwi się i jest to zrozumiałe: Haryta ma o niej ograniczone pojęcie, mierzy się ze skutkami Czarnobyla, które obserwuje już po awarii. Po drugie, temat Czarnobyla zostaje tu ujęty w szerszym kontekście – staje się nieodzowną częścią trudnej historii Ukrainy XX wieku. Zatem powieść nie jest o Czarnobylu, a ściślej nie tylko o Czarnobylu, ale o wszystkim, co doprowadziło nasz naród do tragicznej ruiny, z której wyjście jest bardzo problematyczne”. Niewątpliwie temat Czarnobyla wpisuje się w szerszy kontekst egzystencji ukrainskiego człowieka XX wieku w kontekście całej historii Ukrainy, jednak wszystkie idee utworu, wątki, znaczenia, podteksty skupiają się w jedynym fokusu za pomocą jednego kodu – a kodem tym jest właśnie ten niewidzialny „cez”. […]Okazuje się więc, że to nie tylko swoista powieść postrefleksyjna z rozgałęzioną toposferą artystyczną, przenikającym kodem, ale swoisty kardiogram ukraińskiej egzystencji, ukazany nie tylko przez pryzmat jednego życia, ale także rozległej metafory z jej przyciąganiem do osobliwości izotopu cezu. Odsłaniając stan wewnętrzny niby zwyczajnej, a w istocie niezwykłej bohaterki, powieść Teodozji Zarivnej „Milczenie cezu” – powieść chrestomatijnego poziomu i kinowego potencjału – nie tylko przywraca nas do społeczno-psychologicznego i egzystencjalnego zrozumienia z dystansu i czasu przełomowych wydarzeń Ukrainy, ale także przestrzega przed uproszczonym rozumieniem życia jako projektu multimedialnego, lekkomyślnymi modelami postrzegania naszej sprzecznej rzeczywistości.
LUDMYŁA TARNASZYŃSKA