Ulica Kościelna zaprowadzi nas stromo w dół na Plac Niepodległości, wprost pod tzw. Bramę Lacką zwieńczoną figurą Michała Archanioła - budowla ma przypominać, że w tym miejscu znajdowała się jedna z trzech bram prowadzących do Grodu Jarosława Mądrego i jednocześnie do wspomnianej Słobody Lackiej.
Patrząc spod bramy możemy objąć okiem cały ogromny plac - Majdan Nezałeżnosti (Plac Niepodległości).
To tu dokonały się przemiany i rozegrały najbardziej krwawe wydarzenia na przełomie 2013 i 2014 roku. Po rozbiciu studenckiej pokojowej manifestacji na Majdan ściągnęły tysiące ludzi z całej Ukrainy. Powstało namiotowe miasteczko. Ukraińcy protestowali przeciw polityce prezydenta Janukowycza. Chcieli podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią i odejścia od władzy starej, skorumpowanej prokremlowskiej ekipy - chcieli zmian.
Po stronie władzy były regularne jednostki specjalne „Berkut" ze snajperami i ostrą amunicją, po stronie Majdanu drewniane tarcze, koktajle Mołotowa, płonące opony i bruk. Przez długie miesiące trwały praktycznie nieustające walki. W lutym doszło pozornie do wzajemnej ugody. Jednak ekipa Janukowycza złamała wszelkie ustalenia i przystąpiła do militarnego szturmu, w którym zginęło prawie 100 osób - głównie bardzo młodych ludzi. Gdy powiększająca się liczba ofiar zaczęła budzić strach przed odpowiedzialnością, prezydent Janukowycz zbiegł do Rosji. Rozpisano nowe wybory prezydenckie, które w maju 2014 roku wygrał w pierwszej turze prezydent Petro Poroszenko. I tak skończyła się kolejna epoka w historii miasta.
Stojąc przed Bramą Lacką, widzimy przed sobą Plac Niepodległości przecięty szeroką ulicą Chreszczatyk. U zbiegu ulicy i placu, po lewej stronie stoi duży, niegustowny, ale ważny budynek – siedziba Związków Zawodowych. Po przeciwnej stronie placu stoi duża kolumna, a na jej szczycie dziewczyna trzymająca w dłoniach girlandę z kłosów żyta. To Berehynia - postać z mitologii słowiańskiej, dobry duch chroniący domostwo i jego mieszkańców. Jednak kijowianie nazywają ten pomnik po prostu „stelą".
Pomnik legendarnych założycieli miasta - Kija, Szczeka, Chorywa i ich siostry Łybid’ (projekt - Anatolij Kuszcz)
Jedna z fontann przedstawia legendarnych założycieli miasta - Kija, Szczeka, Chorywa i ich siostrę Łybid’ (Łabędź). Jest pomniejszoną kopią pomnika stojącego nad brzegiem Dniepru pod Ławrą Peczerską. Widoczna za pomnikami szklana fala, kryje podziemne centrum handlowe i łagodzi kanciastość ogromnego Hotelu Ukraina stojącego na wzgórzu. Z prawej strony lekki i wytworny gmach Akademii Muzycznej. W górę, pod mostkiem pnie się ulica Instytucka, mijając stojący na wzgórzu po lewej stronie żółty klasycystyczny budynek wybudowany, jako Instytut dla Szlachetnie Urodzonych Panien (stąd nazwa ulicy), a w czasach stalinowskich nazwany Pałacem Październikowym i będącym siedzibą NKWD.
Ulica Chreszczatyk jest interesująca bardziej ze względów historycznych niż architektonicznych, gdyż większość budynków powstała w czasach sowieckich w monumentalnym stylu socrealistycznym. Zabytkowe budynki starego Chreszczatyku zostały zaminowane przez Armię Sowiecką i wysadzone w powietrze tuż po wkroczeniu Niemców do miasta w 1941 roku. Rosjanie zastosowali wówczas detonatory odpalane drogą radiową.
Budynki na Chreszczatyku wylatywały w powietrze jeden za drugim siejąc panikę i zniszczenie. Prócz nielicznych Niemców zginęły wtedy tysiące cywilnych mieszkańców Kijowa.
Widok na Chreszczatyk z Placu Besarabskiego Żadne reprodukcje nie oddadzą masywności socrealistycznej architektury. Na weekend aleja przemienia się w przyjemny deptak
Nazwa Chreszczatyk pochodzi prawdopodobnie od nazwy potoku płynącego dnem wąwozu, do miejsca, w którym Włodzimierz Wielki chrzcił poddanych. To najważniejsza ulica miasta - szeroka, prestiżowa, reprezentacyjna, łączy ze sobą kilka dzielnic. Właściwie wszystkie drogi w Kijowie wiodą przez Chreszczatyk. I zawsze tak było.
Na przełomie wieku XIX i XX, kiedy społeczność polska w Kijowie była najliczniejsza, właśnie tu mieściło się najwięcej polskich firm, sklepów, hoteli, restauracji i... polskich księgarni. Pod numerem 20 - polska księgarnia K. Szepe, pod 25 księgarnia W. Karpińskiego, pod 27 filia księgarni Leona Idzikowskiego, pod 32 księgarnia z polskimi wydawnictwami dla dzieci i młodzieży F. Dobrzańskiego i wreszcie najważniejsza, mieszcząca się naprzeciw wylotu ulicy Proriznej główna księgarnia i biblioteka Firmy Wydawniczej Leona Idzikowskiego. Choć wszystkie wymienione księgarnie prowadziły działalność patriotyczną, m. in. przez krzewienie kultury narodowej oraz często rozprowadzanie wydawnictw nielegalnych, podlegających cenzurze, a przemycanych z innych zaborów, to ich działalność społeczna nie dorównywała rozmachem firmie Idzikowskiego.
Okres działania w Kijowie wydawnictwa Idzikowskiego to lata 1858 - 1919, a zatem do odzyskania przez Polskę niepodległości, kiedy to właściciele przenieśli się do Warszawy. Przez 60 lat ten rodzinny biznes, założony przez ojca, Leona i kontynuowany przez pracę jego żony i dzieci, rozwijał się i rozrastał, przekształcając się stopniowo z działalności biznesowej w działalność o charakterze patriotyczno-społeczno-kulturalnym. Wydawano arcydzieła literatury polskiej, ale również nuty i utwory muzyczne znanych twórców europejskich. Przy księgarni wyrosła czytelnia, w której skupiało się życie kulturalne Kijowa. Można tu było wypożyczyć książki z biblioteki mającej ponad 170 tysięcy pozycji.
Witryny księgarni Leona Idzikowskiego (1909 r.)
Rozwój tak wszechstronnej działalności firmy był oczywiście okresowo uzależniony od aktualnej polityki caratu. Represje po 1863 roku spowodowały ograniczenie jej możliwości, łącznie z wyrokiem skazującym właściciela na trzy lata więzienia w twierdzy za wydanie książki o Powstaniu Styczniowym. Jednak złagodzenie antypolskiej polityki po rewolucji 1905 roku zaowocowało w firmie Idzikowskiego aktywnością społeczną, adresowaną do Polaków. Zorganizowano Salon Artystyczny, prezentujący prace artystów plastyków, oraz „Biuro koncertowe" zajmujące się organizacją koncertów największych sław muzycznych w tamtym okresie. Firma Idzikowskiego umożliwiła kijowianom wysłuchanie koncertów Rachmaninowa i Szalapina, a co ważniejsze, Szymanowskiego i Paderewskiego.
Ulicę Chreszczatyk z dwóch stron zamykają dwa place - Plac Europejski od północy i plac Besarabski od południa. Nazwa placu łączy się z nazwą targowiska z egzotycznymi produktami. Dziś również jest tu targ, ale w krytej hali z przełomu XIX i XX w. W budynku obok znajduje się "Pińczuk Art Centre" ze sztuką nowoczesną, galeria ufundowana przez oligarchę Wiktora Pińczuka, a prywatnie zięcia byłego prezydenta Leonida Kuczmy. Na rogu placu i Bulwaru Szewczenki natrafimy na ciekawy skwer. Ciekawy, bo pusty - to miejsce po ostatnim kijowskim Leninie. Ukraińska prowincja do niedawna wciąż jeszcze obfitowała w Leniny, jednak ten stojący w Kijowie był wstydem największym. Po 20 latach niepodległości wciąż był obecny w stolicy i nie poddawał się przemianom politycznym. Gdy w 1994 roku mieszkańcy Kijowa odłupali mu nos, tutejsi komuniści z Komunistycznej Partii Ukrainy (tak, tak!) ustawili przy pomniku namiot z ochroniarzami. Panowie w dresach czuwali nie tylko nad bezpośrednim, fizycznym bezpieczeństwem przywódcy światowego proletariatu, ale też nad „moralnym" zachowaniem turystów w jego obecności. I dopiero Euromajdan obalił zbrodniarza. 8 grudnia 2013 roku ukraińscy studenci zarzucili mu pętlę na szyję i owinąwszy o drzewa ciągnęli z całych sił, aż do zrzucenia z postumentu. Gdy runął z wielkim hukiem, nie rozpadł się na kawałki jak nasz tandetny Dzierżyński z Placu Bankowego, a jedynie zaległ monolitycznie wywalając wielką dziurę w trotuarze. I zaraz się okazało, że podstawowym wyposażeniem plecaka kijowskiego studenta jest młotek. Wśród okrzyków radości rozpoczęła się gorączkowa praca rozłupywania towarzysza na kawałki. O paradoksie! O ile nie chcieli go w całości na ulicy, o tyle każdy chciał zanieść do domu kawałek Lenina. I to nie tylko studenci - wg naocznych świadków w pewnym momencie pojawił się staruszek z okrzykiem - „Rebiata, ja represirowanyj, dajtie toże łupnut’!". I tak kijowski Lenin zjednoczył pokolenia we wspólnej pracy, żegnając się już na stałe z Chreszczatykiem, na który patrzył od 1946 roku.