Mam na imię Alina, mam 18 lat.
Jestem z Ukrainy, z dużego miasta Dniepr. Dniepr to jedno z największych miast Ukrainy, położone w centralnej części mojego kraju. Ale dla mnie Dniepr to przede wszystkim dom. To tutaj jest moje dzieciństwo, moi przyjaciele, wspomnienia. To miejsce, gdzie marzyłam o przyszłości, i choć teraz jestem daleko, moje serce na zawsze tam pozostanie! To moja historia – o bólu rozłąki, o próbach i wyzwaniach, ale także o wsparciu, sile i nowych możliwościach.
Nasza długa droga
Długa podróż przez całą Ukrainę… Kiedy wyjeżdżaliśmy z Dniepru, strach mieszał się z nadzieją. Zdecydowaliśmy się jechać przez Kijów, choć wiedzieliśmy, że to niebezpieczne. Droga była wyczerpująca – jechaliśmy wiele godzin, nie wiedząc, co nas czeka. Najtrudniejszym wyzwaniem była granica. Spędziliśmy tam cztery dni. Wokół nas setki ludzi w takiej samej sytuacji: kobiety, dzieci, osoby starsze. Zapasy jedzenia szybko się kończyły i zaczęliśmy się martwić, że będziemy głodni. Ale wtedy wydarzyło się coś, czego nigdy nie zapomnę – mieszkańcy okolicznych wiosek przynosili nam jedzenie. Przynosili chleb, przetwory, gorącą herbatę. Byli to prości, szczerzy ludzie, którzy oddawali swoje jedzenie, by pomóc tym, którzy znaleźli się w potrzebie. Ich dobroć zapamiętam na całe życie.
Kiedy w końcu przekroczyliśmy granicę, poczułam ulgę, ale także ból. Byliśmy bezpieczni, ale nasz tata został w domu. Nie wiedziałam, kiedy znowu go zobaczę.
Życie między dwoma światami
Polska przyjęła nas z życzliwością. Wolontariusze pomogli nam znaleźć zakwaterowanie i najpotrzebniejsze rzeczy. Trafiliśmy do Piły – przytulnego miasta, które stało się naszym nowym domem. Ale choć to miejsce było gościnne, moje serce nadal było w Dnieprze.
Poszłam do polskiej szkoły nie znając języka. To był jeden z najtrudniejszych momentów w moim życiu. Prawie niczego nie rozumiałam i bałam się, że nie poradzę sobie na lekcjach. Pomocną dłoń wyciągnęła do mnie nauczycielka języka rosyjskiego, Polka. Stała się dla mnie ogromnym wsparciem! Tłumaczyła mi podstawy języka polskiego, pomagała z nowymi słowami, cierpliwie odpowiadała na wszystkie pytania. Dzięki niej szybciej się zaadaptowałam i poczułam się pewniej. Również moi koledzy z klasy byli bardzo życzliwi i pomocni, starali się mnie wspierać, nawet jeśli nie zawsze rozumieliśmy się nawzajem.
Mimo to strasznie tęskniłam za moją ukraińską szkołą, za kolegami, z którymi przeżyłam tyle chwil. Brakowało mi ojczystego języka, znajomych korytarzy, ulubionych nauczycieli. Wiedziałam jednak, że muszę się dostosować i iść do przodu.
Dziś, po trzech latach, mogę powiedzieć, że naprawdę znalazłam tutaj swoje miejsce. Studiuję pielęgniarstwo – to było moje marzenie. Bardzo lubię naukę i nie mam już większych problemów z językiem. Niedługo zaczynam pierwszą praktykę w szpitalu i czekam na nią z niecierpliwością. To dla mnie ważny krok, ponieważ chcę pomagać ludziom i robić coś wartościowego.
Polska oczami Ukrainki
Wcześniej prawie nic nie wiedziałam o Polsce. Był to po prostu sąsiedni kraj. Ale teraz stał się moim drugim domem. Polacy otworzyli dla nas swoje serca, wsparli w najtrudniejszym momencie. Jestem wdzięczna wszystkim, którzy nam pomogli – tym, którzy przynosili jedzenie na granicy, tym, którzy wspierali nas w Polsce. Ich dobroć na zawsze pozostanie w moim sercu.
Co dalej?
Teraz jestem tutaj, w Pile, i staram się adaptować, uczyć, pracować. W Polsce mam więcej możliwości rozwoju: mogę zdobyć wykształcenie, które otwiera nowe drzwi, mogę znaleźć pracę, która daje mi radość i satysfakcję. Wszystko to nie byłoby możliwe, gdybym nie podjęła tej trudnej decyzji o wyjeździe.
„Życie daje nam szansę, by być silnymi, jeśli jesteśmy gotowi przyjąć to wyzwanie.”