Europa środkowa i środkowa-wschodnia u Tacyta
Kontynuujemy cykl artykułów, które w pewnej mierze pomogą odpowiedzieć nam na to pytania. Niniejszy odcinek oparty jest na materiale pracy Jerzego Strzelczyka „Od Prasłowian do Polaków”.
Co starożytni wiedzieli o ziemiach polskich? Z badań wynika, że niewiele. Źródła, zwłaszcza Tacyt i Ptolemeusz, wymieniają wiele ludów zamieszkujących polskie lub sąsiadujące z nimi ziemie. Są to nazwy obce etnicznie (germańskie, celtyckie, trackie), albo należą do ludów bałtyckich (mających niezaprzeczalne historyczne prawa do swych ziem w południowo-wschodnim rejonie basenu Bałtyku), częściowo zaś nie można ich zidentyfikować z jakimkolwiek znanym ludem.
Najważniejszymi z punktu widzenia etnogenezy Słowian są nazwy Lugiów i Wenetów (Wenedów).
LUGIOWIE
Niepodważalne źródła antyczne (Strabon, Tacyt, Ptolemeusz) stwierdzają istnienie w pierwszych wiekach naszej ery najprawdopodobniej w zachodniej, a dokładniej: południowo-zachodniej części ziem polskich, plemienia lub kilku plemion (związku plemiennego) o nazwie Lugiowie.
Tacyt stwierdza, że na północ od gór (Sudety) „najgłośniej pobrzmiewa imię Lugiów”. Ptolemeusz wymienia ich trzy odłamy, Strabon – najstarszy z tej trójki – zdaje się stwierdzać odmienność Lugiów od niewątpliwie germańskich Swewów. Kim byli Lugiowie. którzy później zniknęli całkowicie ze źródeł? Jedni uważali ich za Germanów, inni za Słowian (w nazwie plemiennej dopatrywano się słowiańskiego rdzenia ług-, łęg-, często występującego w nazewnictwie krajów słowiańskim, por. Łużyczanie).
Jeszcze inni – kto wie, czy nie najsłuszniej – za Celtów, którzy dowodnie, co prawda nieco wcześniej (trzy ostatnie stulecia p.n.e.) opanowali pewne tereny Śląska i zachodniej Małopolski i raczej nie mogli zniknąć z dnia na dzień, choć pod względem kultury materialnej zapewne zasymilowali się z miejscową ludnością. Próbowano też łączyć Lugiów z twórcami kultury przeworskiej okresu rzymskiego – jest to jednak zastępowanie jednej niewiadomej drugą… Kreowano ich na związek plemienny powstały w celu kontrolowania słynnego szlaku bursztynowego, łączącego bursztynodajne wybrzeże Bałtyku (zwłaszcza Sambii) z północnym wybrzeżem Morza Adriatyckiego, a wraz z nim – z całym światem rzymskim. Nie bardzo jednak wiadomo, na czym ta funkcja Lugiów miałaby polegać.
I znowu, jak to często bywa w podobnych okolicznościach, próbuje się godzić sprzeczności poprzez założenie, że w przypadku Lugiów może chodzić o twór polietniczny, konglomerat różnojęzycznych plemion, z udziałem Celtów, Germanów (niektóre z plemion lugijskich mają nazwy wyraźnie germańskie) i Słowian.
WENETOWIE
Pliniusz Starszy w I w. n.e. zanotował wśród innych ludów nazwę Wenedowie, a z kontekstu tej części jego Historii naturalnej zdaje się wynikać, że chodzi w przybliżeniu o obszar Pomorza polskiego. Lud o tej samej nazwie wymienia, a także dosadnie charakteryzuje nieco później Tacyt, przysądzając im ogromne obszary pomiędzy Fennami (ugrofińskie ludy Europy północno-wschodniej) a Bastarnami (Peukinami) – dość tajemniczym ludem celtyckim czy germańskim, a konkretnie tym odłamem ludu, który pod nazwą Peukinów zamieszkiwał wówczas okolice ujścia Dunaju.
O siedzibach Wenedów Tacyt pisze niestety bardzo ogólnikowo, w każdym razie wydaje się raczej wskazywać na obszary położone na wschód od Wisły i łuku Karpat. W świadomości Tacyta, podobnie jak i innych erudytów starożytnych, kołatało się przekonanie, że całą tę mało znaną Grekom i Rzymianom północną część świata można przydzielić Germanom (z którymi Rzymianie stykali się nad Renem i Dunajem) oraz Sarmatom (którzy w międzyczasie wyparli swych pobratymców – Scytów ze stepów nadczarnomorskich i w świadomości starożytnych zastąpili ich poniekąd w roli barbarzyńców poznawanych od strony Morza Czarnego). Bodaj nie uświadamiał sobie, że pomiędzy Germanami a koczowniczymi Sarmatami mogą bytować jakieś inne plemiona, na przykład słowiańskie.
Cóż, wydaje się, że wielki Tacyt operował zupełnie innym od naszego rozumieniem pojęcia „Germanowie” i „Sarmaci”. Dla nas są to pojęcia etniczne, oznaczają ludy mówiące językami germańskimi bądź irańskimi (Sarmaci, tak jak Scytowie, należeli do indoirańskiej grupy języków indoeuropejskich).
Tacyt prawdopodobnie nie miał pojęcia jakimi językami mówią ci barbarzyńcy; ten genialny syntetyk – zwrócił natomiast uwagę na zasadniczy rys ich bytowania i kultury. Pod pojęciem „Sarmatów” rozumiał on ludy koczownicze i tu pojęcie kulturowe zbiegało się w zasadzie z etnicznym; przy „Germanach” natomiast sytuacja się skomplikowała, powodując w konsekwencji spore zamieszanie w nauce. Europa środkowo-wschodnia i wschodnia u Tacyta Skoro bowiem w słynnym 46, ostatnim rozdziale swego traktatu Germania Tacyt waha się, czy charakteryzowanych Wenetów, Bastarnów (Peukinów) i Fennów (!) zaliczyć do Germanów czy do Sarmatów, to wniosek powyższy okazuje się chyba w pełni uzasadniony.
Wenedowie wiele przejęli z obyczajów Sarmatów – pisze – albowiem w swych wyprawach łupieskich przebiegają wszystkie lasy i góry, jakie wznoszą się między Peukinami a Fermami. Raczej jednak należy ich do Germanów zaliczyć, ponieważ budują stałe domy, noszą tarcze, lubują się w pieszych marszach i chyżości – a wszystko to odmienne jest u Sarmatów, którzy spędzają życie na wozie i na koniu.
Jedno jest pewne: rozszerzać na podstawie relacji Tacyta siedziby plemion germańskich aż hen po Europę wschodnią i uważać Wenetów za Germanów w naszym etnicznym rozumieniu tego słowa byłoby więcej niż ryzykowne, choć ryzyko takie niejednokrotnie podejmowano w nauce.