Dziś: piątek,
18 października 2024 roku.
Pismo społeczne, ekonomiczne i literackie
Historia
Ostatnie miesiące przed II wojną światową (część 1)


Karykatura przedstawiająca brytyjskiego premiera, Neville
a Chamberlaina. W dole włoskie i niemieckie bagnety; trzeszczącą linę w każdej chwili może przeciąć japoński żołnierz, 28 czerwca 1939 r. 

O tym, że historia jest nauczycielką życia, przekonywać nikogo nie trzeba. Modelowanie rzeczywistości, w tym planów na przyszłość, polega na twórczym wykorzystaniu cząstek, wątków i struktur z przeszłości. W całej operacji najważniejsze zadanie polega na znalezieniu najbardziej adekwatnego punktu odniesienia. To mając  na uwadze, możemy stwierdzić, że ostatnie miesiące przed II wojną światową stanowią zbiór cennych wskazówek dla współczesnej Ukrainy. Nie tyle po to, by kontemplować minione, ile z myślą o przyszłym…

 Na wiosnę roku 1939 świadomość nadciągającego konfliktu zbrojnego w Europie, a być może i na skalę światową, była powszechna. W owym czasie mniej więcej połowa państw starego kontynentu wpasowała się już bądź została wpasowana w jeden z dwóch głównych aliansów politycznych. W pierwszym prym wiodły Francją i Wielka Brytania (z Polską w roli junior partnera), w drugim kluczową rolę odgrywały III Rzesza, Japonia i Włochy. Te ostatnie, dążąc do obalenia ładu wersalskiego, rozpoczęły już zdecydowany marsz ku wojnie. Ze strony III Rzeszy należy wymienić wprowadzenie powszechnego poboru, remilitaryzację Nadrenii, Anschluss Austrii, przyłączenie Sudetów, utworzenie Protektoratu Czech i Moraw i faszystowskiej Republiki Słowackiej, a także przyłączenie litewskiej Kłajpedy, gospodarcze uzależnienie Rumunii i postulaty wysuwane pod adresem Polski. Ze strony Japonii – okupację Mandżurii i wypowiedzenie wojny Chinom. Włochy natomiast złamały postanowienia wersalskie wkraczając zbrojnie do Abisynii, a także, w kwietniu 1939, do Albanii. I, o ile do czasu zajęcia Pragi oraz akcji w Rumunii postawa Zachodu wobec III Rzeszy przypominała dreptanie w miejscu, o tyle od marca zabiegi dyplomatyczne ruszyły pełną parą. 31 marca w Izbie Gmin premier Chamberlain udzielił Polsce gwarancji wojskowych. Dwa tygodnie później podobne oświadczenie wydał Édouard Daladier, premier Francji. Znaczenie tych porozumień okazało się niezwykle brzemienne, choć nie z powodu konsekwencji wynikających bezpośrednio z ich treści, ale ze skutków, jakie wywołały pośrednio. Rozwścieczony nagłym usztywnieniem polityki Wielkiej Brytanii Hitler nakazał opracowanie ataku na Polskę, a 28 kwietnia podczas przemówienia w składającym się z mianowanych posłów Reichstagu oskarżył stronę polską o podżeganie do wojny i w histerycznej formie wypowiedział polsko-niemiecki pakt o nieagresji z roku 1934. Zastrzegł jednakowoż, że gdyby Polska spełniła niemieckie żądania włączenia Gdańska do Rzeszy i zgody na wybudowanie eksterytorialnej kolei łączącej Niemcy z Prusami Wschodnimi, taki układ będzie można znowu podpisać. Riposta polskiego ministra spraw zagranicznych z 5 maja była oczywiście odmowna: Józef Beck oznajmił, że Polska wyżej niż pokój ceni honor, a ten nie pozwala jej odepchnąć się od Bałtyku.

Hitler otrzymał zatem wyraźny sygnał, że dotychczasowe, ultymatywne formy realizacji celów politycznych, które tak świetnie powiodły się w przypadku Czechosłowacji, Litwy, czy Rumunii, w przypadku Polski nie zadziałają. Zatem, jeśli jego polityka miałaby być dalej polityką sukcesu, jeśli koncepcja „przestrzeni życiowej” miała rozciągnąć się na ziemie polskie, to tylko w następstwie wojny. Wojny, która przy angielskich i francuskich gwarancjach musiałaby toczyć się na dwa fronty, czego z doświadczenia I Wojny obawiał się najbardziej. Na potencjał militarny Włoch Hitler nie miał co liczyć, zresztą szef włoskiej dyplomacji Ciano niejednokrotnie prosił swojego niemieckiego kolegę o odłożenie europejskiej wojny przynajmniej o dwa lata, jako że Włochy nie były jeszcze gotowe. Wojsko znajdowało się w kiepskim stanie w wyniku niedawnej imprezy etiopskiej, a także udziału w wojnie domowej w Hiszpanii. Co się tyczy tej ostatniej, to oddziały generała Franco biły się jeszcze z wojskami republiki i, jak widać, potrzebowały stałej pomocy, same więc wsparcia udzielić nie mogły. Nie mogły też szachować Francji od południa, ponieważ granica francusko-hiszpańska to pasmo wysokich gór, a poza tym Francja dysponowała najsilniejszą po niemieckiej armią w Europie. Hiszpania zachowała zatem neutralność.

Jedynym państwem, które dzięki swoim nieprzebranym zasobom ludzkim, a także szybkiemu wzrostowi przemysłu zbrojeniowego mogło zaważyć na losie przyszłej wojny, a które do tej pory przynajmniej formalnie nie opowiedziało się po żadnej ze stron, był Związek Radziecki. Pierwszym powodem takiego stanu rzeczy był fakt swoistej dyplomatycznej izolacji ZSRR. Szalejący komunizm był nie do przyjęcia przez „stare demokracje”, autorytarne rządy sanacyjne w Polsce, a nawet nazistowskie Niemcy, którym przyświecała ideologia krańcowo różna. Oczywiście jak mało ważne miały okazać się względy ideowe, Europa przekonała się już pół roku później. Drugim ważnym powodem, dla którego ZSRR nie mogło wziąć dotychczas udziału w rozgrywce dyplomatycznej, była na pewno Wielka Czystka, która co 2-3 lata pozbawiała państwo elit, co, z jednej strony umacniało pozycję Stalina, z drugiej dezorganizowało państwo. Zaważył też na pewno problem, jaki stwarzała imperialistyczna polityka Japonii na Dalekim Wschodzie. Od czasu utworzenia marionetkowego cesarstwa Mandżukuo w 1934, a szczególnie od roku 1937 Japonia nasiliła działania mające na celu destabilizację sąsiednich (dalekowschodnich) obszarów ZSRR bądź państw z nim sprzymierzonych. Chodzi tu o Mongolską Republikę Ludową, w której walczyły formalnie wojska mandżurskie i mongolskie, solidnie jednak zaopatrywane kolejno przez rząd japoński i Komintern. Konflikt więc tak naprawdę rozgrywał się między ZSRR a Japonią.

W obliczu nadciągającego konfliktu europejskiego ZSRR nie mógł jednak pozostać bierny, bowiem straciłby wpływ na rozwój wypadków. Co w tej sytuacji zrobił Stalin?  Kryzys monachijski uświadomił mu, że Hitler ma realne możliwości zdemontowania ładu wersalskiego, do czego sam dążył, nie pogodziwszy się ze stratami terytorialnymi w Europie. Wiedział też, że państwa zachodnie na dalsze ustępstwa na rzecz III Rzeszy, chociażby ze swojego, czysto pragmatycznego punktu widzenia, nie pozwolą i że jako ostatnie, zamykające ogniwo koalicji antyhitlerowskiej chętnie widziałyby właśnie ZSRR. Stalin uznał więc, że najlepszym rozwiązaniem będzie zwlekać z politycznym samookreśleniem tak długo, jak się da, by wytargować dla siebie jak najlepsze warunki. Są wszakże poszlaki, pozwalające sądzić, że już na wiosnę był gotowy do współpracy z Hitlerem, co byłoby naturalną konsekwencją traktatu gospodarczego z Rapallo z roku 1922, a także układu o przyjaźni i współpracy podpisanego 4 lata później. Oczywiście nie należy zapominać o swoistym przerwaniu ciągłości państwowej w Niemczech w roku 1933 i formalnym odcięciu się Hitlera od tradycji Republiki Weimarskiej. Stalin zainicjował jednak proces ponownego zbliżenia. Chodzi tu nie tylko o słynne przemówienie na XVIII zjeździe WKP(b), 10 marca 1939, podczas którego zapewnił, że „Hitler nie ma żadnych zamiarów agresji wobec ZSRR, a jednocześnie zwrócił się do Niemiec z sugestią poprawy stosunków między obu państwami, utrzymując, że spór radziecko-niemiecki służy jedynie zachodnim imperialistom”. Na początku maja Stalin zdecydował się odwołać piastującego swój urząd od 1931 roku ludowego komisarza spraw zagranicznych Maksyma Litwinowa, zagorzałego przeciwnika faszyzmu. Trudno wyobrazić sobie bardziej jednoznaczny gest w kierunku Hitlera. Na miejsce Litwinowa Stalin wyznaczył Wiaczesława Mołotowa, polityka pragmatycznego. Niektórzy sądzą, że w obliczu sojuszu z III Rzeszą radziecki komunizm w owym czasie odkrył możliwość zbliżenia ideologicznego i zaczął dryfować w stronę narodowego socjalizmu. Związek radziecki pragnął odbudować potęgę w ramach ziem dawnego imperium, a ponadto zaczął eksponować swoją rolę jako ojczyzny proletariatu. Sytuacja pozostawała dwuznaczna, choć nie w samym KC WKP(b).

Jaki był stosunek Hitlera do ewentualnej współpracy ze Związkiem Radzieckim? Uproszczeniem byłoby sądzić, że od początku chciał wspólnie ze Stalinem demolować ład wersalski. Początkowo interesował się ojczyzną proletariatu jedynie w kwestiach gospodarczych. Chodziło przede wszystkim o dostawę surowców strategicznych, z których III Rzesza nie posiadała chociażby niklu. Nęcące ponadto były na pewno kaukaskie złoża ropy naftowej. Jeśli chodzi o współpracę polityczną, to Hitler aż do sierpnia pozostawał ostrożny, wiedział bowiem, że Stalin będzie sobie kazał słono płacić za sojusz polityczny. Na pewno nie mógł przeoczyć faktu, kiedy to w październiku 1938, już po konferencji monachijskiej, zastępca ludowego komisarza ds. zagranicznych, Władimir Potiomkin w rozmowie z ambasadorem francuskim, Robertem Coulondrem powiedział wprost, że „w nowej sytuacji jedynym wyjściem dla ZSRR może okazać się podział Polski we współpracy z Niemcami”. Podobnych „niedyskrecji” ze strony dyplomatów radzieckich było zresztą w owym czasie więcej. Cena za sojusz z Sowietami wydała się początkowo Hitlerowi zbyt wysoka. Niemniej jednak, jak już się rzekło, potrzebował pomocy gospodarczej. Na Kremlu skrzętnie to wykorzystano. 20 maja świeżo mianowany komisarz Mołotow spotkał się z ambasadorem III Rzeszy w Moskwie, Friederichem Wernerem von der Schulenburgiem. Podczas rozmowy żalił się dyplomacie na opieszałość działań rządu niemieckiego w kwestii porozumień gospodarczych, które można by łatwo sfinalizować poprzez stworzenie „nowej podstawy dla naszych stosunków”. Przez pewien czas w Berlinie nie rozumieli, bądź udawali, że nie rozumieją, o co chodzi stronie radzieckiej. Wszystko wyjaśniło się jednak w przeciągu miesiąca. Najpierw do podsekretarza w niemieckim MSW przybył niejaki Draganow, wysłannik chargé d’affaires Georgija Astachowa i w jego imieniu złożył propozycję, że gdyby III Rzesza obiecała nie atakować Związku Radzieckiego i odstąpić mu Besarabię, ten nie wejdzie w sojusz polityczny z Wielką Brytanią. Kreml podbił jednak stawkę, sugerując, że jakkolwiek zależy mu na takim rozwiązaniu, to rozpatruje również inne możliwości, w tym właśnie sojusz z Anglią. Ale nie był to koniec radzieckiej gry, bowiem pod koniec czerwca doszło do kolejnej rozmowy Mołotowa z Schulenburgiem, w czasie której obie strony uznały ważność paktu o przyjaźni i współpracy z roku 1926. Jednocześnie trwały pierwsze rozmowy dyplomatów obu państw w sprawie podziału wpływów w Europie środkowej. Jak się jednak okazało, Niemcy nie chcieli jeszcze w tej kwestii niczego precyzować. Stalin zdecydował się na blef w formie szantażu – zwrócił się ku Wielkiej Brytanii i Francji…

CDN
Dominik Szczęsny-Kostanecki

Передплатити „Dziennik Kijowski” можна протягом року в усіх відділеннях зв’язку України