Witryny kijowskiej księgarni „L. Idzikowski”, początek XX wieku
W tym roku przypada 185. rocznica urodzin Leona Idzikowskiego (1827-1865) księgarza i wydawcy, założyciela bardzo znanej przedrewolucyjnej kijowskiej księgarni „L. Idzikowski”. Tej dacie poświęcono twórczy wieczór, zorganizowany przez Kijowskie Narodowościowo-Kulturalne Stowarzyszenie Polaków „Zgoda” i Ukraińską Bibliotekę Narodową im. Wernadskiego w Kijowie. Przedsięwzięcie zrealizowano w ramach międzynarodowego projektu pt.: „Wybitni Polacy-Kijowianie”.
O losie twórczym Leona Idzikowskiego oraz jego firmy opowiadała pracownik naukowy Biblioteki, badacz tego tematu - Iryna Sawczenko. Leon Idzikowski mając za sobą praktykę pracy księgarskiej w Krakowie przyjechał do Kijowa i pracował tu jako kierownik jednej z kijowskich księgarni. Z czasem, w 1858 roku założył własną księgarnię pod nazwą „Leon Idzikowski. Magazyn Księgarsko-Muzyczny w Kijowie”.
Jednym z głównych kierunków markietyngowych księgarni był wątek polski. Jako wydawca do samej śmierci wydał około 100 pozycji oryginalnych dzieł polskich, a zbiory księgarni liczyły setki tysięcy książek, nut. Księgarnię odziedziczyła jego żona Hersylia i później, do rewolucji i rozruchów wojny domowej, firmę prowadził syn założyciela - Władysław Idzikowski. Wydania, zbiory zawierały wielką ilość utworów nie tylko polskich, lecz też ukraińskich, głównie muzycznych, na przykład, kompozytora Mykoły Łysenki.
Dalej historia firmy gubi się już w Polsce niepodległej. Oto, co czytamy we wspomnieniach polskiego malarza i ilustratora Włodzimierza Bartoszewicza (1899-1983) nawiasem mówiąc syna Joachima Bartoszewicza, redaktora przedrewolucyjnego „Dziennika Kijowskiego”:
„Na wprost wylotu ulicy Proreznej, po drugiej stronie Kreszczatiku, stał wśród wysokich kamienic mały parterowy, kryty domek. Mieściła się w nim największa (!) kijowska księgarnia Leona Idzikowskiego. Księgarnia posiadała szereg działów, a wśród nich doskonale zaopatrzony dział muzyczny. U Idzikowskiego dostać można było wszystko, co ukazywało się w druku, zarówno w języku rosyjskim, jak polskim, francuskim, angielskim i niemieckim. Można też było za pośrednictwem księgarni sprowadzić wszystkie nowości lub zaabonować pisma. W osobnym, oddalonym nieco pomieszczeniu, do którego wchodziło się po schodkach, dwa fortepiany rozbrzmiewały przez cały dzień muzyką. Klienci przegrywali na nich nowe wydania nut. Spotkać tam można było najsławniejszych wirtuozów, bądź mieszkających w Kijowie, czy na Kresach, bądź przybyłych na gościnne występy z Cesarstwa i z całej Europy. W innych pokojach uprzejmi, doskonale obeznani z literaturą ekspedienci sprzedawali książki, polecali ciekawsze powieści, doradzali zakupienie ostatnich nowości. Wśród publiczności uwijał się sam właściciel pan Idzikowski, usłużny, uprzedzająco grzeczny, mówiący wszystkimi językami, znający wszystkich, zawsze gotowy do zaspokojenia najbardziej nieoczekiwanych życzeń klientów…” (Publikacja ze „Wspomnień z Kijowa”, wydanych przez Sekcję Wychowanków Politechniki Kijowskiej - organizację społeczną we Wrocławiu).
Uczestnicy i organizatorzy spotkania, od lewej: najmłodsza uczestniczka Juleczka Szochoł, akompaniatorka Olena Arendarewska, Wiktoria Radik, pracownicy naukowi: Muzeum Historii Kijowa - Dmytro Małakow i Biblioteki im. Wernadskiego - Iryna Sawczenko, p.o. prezesa Związku Polaków Ukrainy Antoni Stefanowicz
Cóż, przypomnieć warto, że do czasu odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 roku Kijów był jednym z najważniejszych ośrodków polskości na dawnych wschodnich ziemiach przedrozbiorowej Polski, zaś księgarnia Idzikowskiego odgrywała rolę swoistego polskiego centrum intelektualnego. I jak tu nie pochwalić Stowarzyszenie „Zgoda”. Przecież, przypomnę, właśnie ich wysiłki doprowadziły najpierw do odnalezienia i uporządkowania grobu Leona Idzikowskiego na kijowskim cmentarzu Bajkowa a potem do popularyzacji wiedzy o wybitnym Polaku, w tym i do organizacji tego wieczoru. „Bóg zapłać” za dobrą robotę!
Jednak chciałoby się pójść dalej. Za kultywowaniem pamięci powinno nastąpić stadium odrodzenia. Odrodzenia promocji polskiej książki, polskiego słowa, polskich tradycji tam, gdzie jeszcze tak niedawno one kwitły. Dlaczego nie może odrodzić się i dalej funkcjonować księgarnia książki polskiej w Kijowie (z nadaniem jej np. imienia Idzikowskiego) lub chociażby taki dział w księgarniach Kijowa?
Pamiętamy jak obszernym i popularnym był dział polski w księgarni „Дружба” na Kreszczatyku jeszcze 30 lat temu. A „Дружба” stała na Kreszczatyku akurat naprzeciwko miejsca, gdzie kiedyś mieściła się księgarnia L. Idzikowskiego. Teraz książki polskie w Kijowie, (kilka tytułów), zajmują zaledwie dwie, i to niepełne, półki o szerokości 60 cm (mierzyłem) w księgarni „Є”(!). Czy można to porównać, na przykład, z pełnowartościową księgarnią książki ukraińskiej w Krakowie?
Zwiedzając Warszawę zawsze zaglądam do księgarni taniej książki na Koszykowej, rzadko bez nabycia czegokolwiek. Ileż tam towaru, który może znaleźć nabywcę u nas i nie tylko ze środowisk polskich! Konkurencja e-booków nie stanie tu na przeszkodzie. Przeciwnie, można by w takim centrum załatwiać i takie potrzeby. Taki nowy odrodzony „L. Idzikowski” mógłby stać i polskim domem, klubem, centrum kulturowym etc. Myślę, że Idzikowscy zasługują na taką pamięć, zaś kijowscy Polacy na taką obecność.
Inna sprawa - kto to będzie robił? Na razie można wymienić tylko możliwych zainteresowanych, oprócz naturalnie Polonii, np. biznes ukraiński i polski, w ogóle ktokolwiek, kto potrafi. Dla Instytutu Polskiego w Kijowie mogłoby stać się to okazją uczestniczyć nie tylko w sprawach wyrywkowych, lecz i w takich zasadniczych projektach.
Ale wróćmy do spotkania w Bibliotece. Uczestniczyła w nim publiczność kijowska, przede wszystkim polonijna, chociaż i nie tak liczna. Panowała serdeczna atmosfera. Ciekawym było wystąpienie Ireny Geraszczenko, której dziadek, Polak, służył w firmie „L.Idzikowski”, o czym często i ciepło wspominał. Pani Irena, zawodowa dziennikarka, obiecała podzielić się tym na stronach „DK”.
W dziale muzycznym Biblioteki, gdzie odbywało się spotkanie, wystawiono książki i nuty ze zbiorów księgarni L. Idzikowskiego, należące teraz do Biblioteki. Ślicznym zakończeniem stał się koncert utworów wokalnych w wykonaniu prezesa „Zgody” - Wiktorii Radik (sopran), głównego organizatora spotkania, Olega Krasnoszczokowa (baryton). Najmłodszy uczestnik spotkania siedmioletnia Juleczka Szochoł wykonała utwory fortepianowe.
Borys DRAGIN