Po wykładach każdy chce mieć dedykację autora
Już drugi rok z rzędu wprowadzamy w Polsce SCS – System Codziennego Samouzdrawiania. Tym razem, pod czas trzytygodniowego turnusu w przestrzeni Kraków-Katowice-Wrocław przeprowadziliśmy dziewięć wykładów i warsztatów w siedmiu miastach dla kilku tysięcy osób.
Prawie 550 osób bardzo przychylnie i z wielkim zainteresowaniem przyjęli nasze wystąpienie w wielkiej sali konferencyjnej XXXVII Międzynarodowych Targów „Bliżej zdrowia. Bliżej natury”, co tradycyjnie odbywały się w Katowicach.
Tym razem w Targach wzięło udział około 800 firm, reprezentantów i autorów wszystkich kierunków medycyny holistycznej, z czternastu krajów, proponujących rozmaite naturalne środki, zasoby oraz sposoby uzdrawiania ciała i duszy człowieka.
W ciągu trzech dni olbrzymi budynek Centrum Kultury im. Krystyny Bochenek w Katowicach wypełniały tłumy zwiedzających prawie ze wszystkich krajów Europy.
Oprócz ziół, napojów, miodów, herbat, minerałów, pokarmów naturalnych, licznych narzędzi fizjoterapeutycznych i diagnostycznych, na Targach można było nabyć książki ze wszystkich dziedzin, stref i kierunków medycyny naturalnej, proponowane przez szeroką gamę wydawnictw z całej Polski.
Duże zainteresowanie wzbudziło drugie poprawione i uzupełnione wydanie naszej książki „Zdrowie stwórz sam! – Podręcznik aktywnego życia bez leków i lekarzy”.
Ćwiczenia w parze z zaleceniami
To zainteresowanie potwierdzała nie tylko ilość sprzedanych egzemplarzy książki, ale również zachwyt słuchaczy i owacje na sali po naszym wystąpieniu, w którym wyjaśniliśmy podstawowe treści naszego SCS.
Z uwagą wysłuchano również relacje o doświadczeniu uczestników ubiegłorocznego turnusu warsztatowego w Szczyrku, gdzie my (z żoną Irenką) nauczyliśmy grupę chętnych żyć w zdrowiu, wykorzystując zasoby własnego organizmu.
Niecodzienne audytorium mieliśmy w Bielsku-Białej, gdzie cała sala amfiteatru na 350 miejsc była przepełniona wyłącznie osobami płci pięknej, przybyłymi na kolejne zebranie swego klubu „Kino kobiet”. Klub nie ma wielkich aspiracji feministycznych, ale jego hasłem jest „Facetom wstęp wzbroniony!”.
Tak że obecność Irenki w naszej męskiej ekipie (dyrektor wydawnictwa, operator filmowy i ja) oraz jej prezentacja ćwiczeń Kacudzo Nishego, okazała się usprawiedliwieniem wystarczającym dla wyjątku, który został potwierdzony radosnymi i pobłażliwymi oklaskami dziewczyn różnego wieku.
Naszą działalność misyjną skierowaną na wdrażanie SCS, staramy się orientować przeważnie na słuchaczy Uniwersytetów Trzeciego Wieku. Bowiem właśnie ten kontyngent znajduje się na szóstym etapie życia (etapie mądrości), a więc jest najbardziej zorganizowany, zainteresowany i zdolny do przyjęcia elementów i całego Systemu Samouzdrawiania.
Z reguły ci ludzie przeważnie już wypróbowali na sobie rozmaite metody i środki leczenia i uzdrawiania, a więc przychodzą na nasze wykłady z pełnym wachlarzem sprzeczności: od niedowiarstwa, rozczarowań i sceptycyzmu do nadziei i oczekiwań na otrzymanie panaceum w osobistej potrzebie.
Praktycznie zawsze udaje się nam zamienić niedowiarstwo na wiarę w wielkie możliwości zasobów ludzkiego ciała, w jego zdolność do rekreacji, odnowienia, uzdrowienia. Ale tu przed słuchaczami od razu powstaje nowy problem: żeby być zdrowym, trzeba uzdrawiać się każdego dnia. Bo taka jest pierwsza zasada SCS.
A więc – codzienna praca nad sobą.
Przecież wiadomo: farmaceuci-producenci oraz sprzedawcy-aptekarze zarabiają na ludzkim lenistwie. Dlatego mamy apteki prawie na każdym rogu.
Prosta sprawa – połknąć pigułkę. A co za tym idzie – wiadomo. Raczej – wiadomo daleko nie zawsze...
Podczas naszych wykładów dla słuchaczy UTW w Chorzowie, Cieszynie, Bielsko-Białej nierzadko spotykaliśmy się również z innym fenomenem. Ludzie przepuszczają mimo uszu podstawową wiedzę o samouzdrawianiu, natomiast proszą niecierpliwie: „krótko i konkretnie powiedźcie co mamy jeść i pokażcie nam szybciutko co mamy robić żeby żyć zdrowo”.
Jak upewniliśmy się podczas licznych wykładów i warsztatów, pewna część słuchaczy, zamiast codziennego ustawicznego doskonalenia się, chce sprowadzić technologię samouzdrawiania do takiej sobie uproszczonej „pigułki”, którą można połknąć, zbytnio nie obciążając się codzienną pracą uzdrawiającą.
Bo i po co – jak uważają – samemu mozolić się każdego dnia, skoro istnieją fachowcy od zdrowia – lekarze i farmaceuci. Dla takich naiwnych „pacjentów” koło się zamyka...
Na szczęście, nie brakuje mądrych ludzi realnie oceniających sytuację. Właśnie dla uzdrowienia takich osób pracujemy razem z nimi i wydawnictwem KOS jako partnerzy we wspólnej dobroczynnej sprawie.
W sprawie korzystnej, która, im dalej, tym raźniej zwiększa grono sprzymierzeńców.
Eugeniusz GOŁYBARD