Dziś: czwartek,
02 maja 2024 roku.
Pismo społeczne, ekonomiczne i literackie
Archiwum 2013
Literatura
TANIA MALARCZUK – LAUREAT NAGRODY CONRADA-2013 (z nr 462)


Laureatka Nagrody Conrada - Tania Malarczuk

Na Ukrainie istnieje wiele innych nagród, przydzielanej najlepszym książkom i osobliwym zjawiskom literackim. Wśród nich: „Książka Roku Forum Wydawców”, „Książka Roku BBC”, „МФП "Київські Лаври", „Koronacja Słowa”, jak też przyznawana co 2 lata (od 2007 r.), ufundowana przez Instytut Polski w Kijowie nagroda dla pisarzy ukraińskich – Nagroda Literacka im. Josepha Conrada­‑Korzeniowskiego.

Nagrody te, oprócz wygranej przyznawanej autorom, istotnie wpływają na rynek księgarski i opinie czytelników. Dzięki nim przedstawiciele tzw. „SUCZUKRLITU” (współczesnej literatury ukraińskiej), wychodzą na arenę międzynarodową uczestnicząc w największych europejskich i światowych festiwalach literackich a ich książki tłumaczone są na wiele języków.

Nagroda Conrada jest przyznawana za konsekwencję w twórczości literackiej, innowacyjność formy, łamanie stereotypów i uniwersalność przesłania. Jej pierw­szym lau­re­atem był pi­sarz Taras Pro­chaś­ko, w 2009 r. w zwy­cię­żył Ser­hij Żadan, pi­sarz i tłu­macz z Char­ko­wa, zaś w 2011 r. lwow­ska pi­sar­ka Na­tał­ka Snia­dan­ko.

Laureata wybiera polsko-ukraińskie jury, do którego w tym roku weszli: Wira Agiejewa (krytyk literacki), Bogumiła Berdychowska (publicystka), Grzegorz Gauden (dyrektor Instytutu Książki), Jarosław Godun – przewodniczący (dyrektor Instytutu Polskiego w Kijowie), Iwan Malkwycz (poeta),Witalij Portnikow (publicysta), Natałka Śniadanko (pisarka), Olga Klymenko (sekretarz)


Finaliści konkursu -  Andrij Bondar’
,Ostap Sływynśkyj 

 Tegoroczną laureatką nagrody została przedstawicielka najmłodszego (urodz. w 1983 r.) pokolenia ukraińskich pisarzy Tania Malarczuk. Ukończyła filologię ukraińską na Państwowym Uniwersytecie Podkarpackim w Iwano-Frankowsku. Przez dłuższy czas przebywała w Kijowie, była dziennikarką telewizyjną (5 kanał) zaś obecnie mieszka w Wiedniu. Jest autorką pięciu zbiorów opowiadań i jednej powieści. Jej opowiadania i eseje można dziś przeczytać w tłumaczeniach na polski, rumuński, niemiecki, angielski, rosyjski i białoruski. Jej teksty ukazywały się na Ukrainie w kultowych czasopismach literackich «Березіль», «Четвер», «ШО» oraz w czasopiśmie «Критика». Odznaczona nagrodą «Kristal Vilenica 2013» (Słowenia) za opowiadanie „Kobieta i jej ryba”.

Nagroda Literacka im. Josepha Conrada­‑Korzeniowskiego składa się z części pieniężnej oraz półrocznego stypendium w Polsce w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i dziedzictwa Narodowego RP „Gaude Polonia”.

Poniżej proponujemy dwa krótkie fragmenty opowiadań Tani Malarczuk.

„Z góry w dół”
(fragment)

…Wybiegłam na polanę i stanęłam przed nimi. 

- Coś nie widzę, żebyście na mnie czekali - powiedziałam.

Chłopcy nie zareagowali. Ich twarze były jakieś blade, że  od razu ich nie poznałam.

- Co się stało - spytałam.

Chłopcy jednocześnie wskazali na coś za mną. Za plecami usłyszałam prawie znajome warczenie. Odwróciłam się powoli.

Pięć, albo więcej wilków z wyszczerzonymi zębami i nastroszona sierścią, z szeroko rozstawionymi przednimi łapami, gotowych w każdej chwili do ataku, znajdowało się obok.

Nie widziałam nigdy wilków z tak bliska. Zamarłam i one też. Zapadła martwa cisza. Ich oczy błyszczały. Te oczy mi się spodobały. Wilki maja bardzo mądre, chociaż i dzikie oczy samotnika. Szlachetna postawa. Jakbym miała wybierać między psem i wilkiem wybrałabym ostatniego. Wilk ma w sobie to, co jest mi bliskie. Ale wtedy myślałam o czymś zupełnie innym. Przypominałam sobie, co mi kiedyś opowiadała babcia. Babcia urodziła się w żytomierskich lasach pośród wilków i moczarów. Często opowiadał, że wilki nie rzucą się na człowieka, jeśli pierwsza nie zrobi tego samica. Wilcza wataha podczas zabawy zawsze we wszystkim jej słucha. A w watahę wilki zbierają się tylko na czas zabawy, inaczej być nie może, wilki to - samotnicy.

Starałam się rozejrzeć pośród tych wyszczerzonych drapieżników samicy. Na pewno powinna być grubsza, ale nisza, chociaż zresztą nie wiadomo.

Strach było coś zrobić, bo wilki mogły od razu rzucić się do ataku.

Babcia opowiadała, że jakiś dziadek ze wsi, przed tym jak go zagryzła zgraja wygłodniała wilków, zdążył napisać własną krwią na kawałku papieru, że zagryzła go wilczyca zębami sześciu wilków.

Patrzyłam wilkom prosto w oczy, a one mi. Nagle przestałam się ich bać. Strach ulotnił się, jakby go zupełnie nie było, a te wilki - były moimi najlepszymi przyjaciółmi.   

- Idźcie stąd! - krzyknęłam do wilków.

- Chłopcy, spodziewając się ataku, jęknęli.  

- Idźcie, do kogo mówię! - i podeszłam krok bliżej.

Wilki zrobiły krok do tyłu, ale nadal cicho i groźnie warczały

- Poszły precz! - krzyknęłam bardzo głośno i wyrzuciłam rękę do przodu, pokazując wilkom dokąd dokładnie maja iść.

Wilki pochyliły się i pospuszczały ogony. Ten wilk, który oczywiście był wilczycą wycofał się w stronę lasu.  Reszta zrobiła to samo. Bardzo szybko przestało być je zupełnie widać. Dopiero wtedy położyłam się na ziemi i zapłakałam. Całe ciało drżało  z podniecenia i napięcia, serce waliło jak szalone. 

- Jak pani to zrobiła? - krzyczały naokoło mnie bachory. – Jak pani się to udało?!

- Mam  z wilkami swoje porachunki.

- Ale pani do nich mówiła jakby była ich gaździną! Niech pani im powie, żeby nie brały naszych owiec. One na pewno pani posłuchają.

- Dobrze powiem.

(Przełożyła: Ludmiła Pisarska)

***

„Faliboga”
(fragment)

…Ale najwygodniej było kraść kradzione.

Motocykl „Jawa” na ten przykład w roku 1979 przechodził z rąk do rąk przez całą wieś. Na początku ukradł go Nianio,  najpewniej w Zabołotowie. Nigdy na nim nie jeździł, tylko trzymał w spiżarce z całą resztą kradzionego. Następnie sąsiad Niania przeciągnął motocykl do swojej spiżarki. Sąsiad sąsiada też nie w ciemię bity. I tak dalej. Nikt – ani Nianio, ani jego sąsiad, ani sąsiad sąsiada nie skarżył się, ani nie kłócił z powodu motocykla, tylko w milczeniu cierpiał nad stratą. Zresztą strata nie była ostateczna, gdyż przykładowo Nianio jeszcze trzykrotnie odkradał motocykl z powrotem. Teraz motocykl jest zdaje się u Ławtuchy. Ale za tydzień zwinie go stamtąd Połundra.

W nocy w Falibodze nie świeci się żaden ognik. Ciemno jak w dupie. Wygląda na to, że wszyscy śpią. Ale to nie prawda. Jedni w tym czasie kradną, inni zaś bronią przed złodziejami ściereczki na żywopłocie, a jeszcze inni obmyślają plan kradzieży na jutro.

Rano ludzie też są bardzo zajęci. Obchodzą osiedle w poszukiwaniach swojego ukradzionego w nocy dobytku. Zwykle udaje się odzyskać około osiemdziesięciu procent. Bardzo sympatyczne scenki…

(Przełożyła: Zofia Bluszcz)

Передплатити „Dziennik Kijowski” можна протягом року в усіх відділеннях зв’язку України