Sobór św. Aleksandra Newskiego w Sofii
Polska szkoła uzupełniająca w Sofii ma blisko stu uczniów. Jest to szkoła podstawowa, liceum i gimnazjum ogólnokształcące. Dzieci uczą się w ciągu tygodnia w szkołach bułgarskich, a do polskiej szkoły przychodzą popołudniami i na całą sobotę. Najwięcej dzieci jest tam z samej Sofii, a wśród nich pracowników polskiej placówki dyplomatycznej, konsularnej i handlowej. Są jednak i takie, które dojeżdżają z innych miejscowości – np. z Pernika, Lipnicy, Starej Zagory. W ubiegłym roku szkoła obchodziła swoje trzydziestolecie.
Zdecydowanie młodsza jest polska szkoła w Warnie, istniejąca od jesieni 1997 roku. Zaczynaliśmy zupełnie od zera – wspominała pani Aleksandra Drużyłowska-Tenewa – dyrektorka warneńskiej szkoły. Nie było ani pomieszczeń, ani ludzi do pracy. Przez dwa lata wynajmowaliśmy pomieszczenia w prywatnym gimnazjum handlowym. Później zaistniała możliwość wynajęcia obecnych pomieszczeń od związku architektów bułgarskich na 10 lat. Rozpoczęliśmy więc remont z pomocą wielu organizacji krajowych, m.in. Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”.
Maksymalnie możemy tu przyjąć nie więcej niż 70 osób. Dzieci fizycznie nie mogą się u nas pojawiać częściej niż jeden raz w tygodniu. Chodzą przecież także do bułgarskich szkół. Nie ma też u nas ogrzewania, chociaż szkoła jest po remoncie.
Współpracujemy ze wszystkimi chętnymi: polonijną szkołą Adama Małysza, czy Fundacją „Semper Polonia”, która pomogła nam w zdobyciu sprzętu sportowego. Byliśmy też kilka razy w Polsce na zawodach sportowych i biegach przełajowych. Mamy też umowę z tutejszym proboszczem,, któremu wypożyczamy sprzęt, a on udostępnia nam salę. Zorganizowaliśmy wspólne zawody w hokeju na parkiecie pomiędzy młodzieżą parafialną i uczniami naszej szkoły. Staramy się nie zamykać wyłącznie we własnym środowisku.
Kadrę nauczycielską dobierałam sama, na zasadzie, że konkretnego przedmiotu uczyć powinien człowiek, do tego dobrze przygotowany. Wszystko co się tu dzieje, jest specyfiką tutejszego środowiska. My jesteśmy jego częścią, tu nas wszyscy znają, doceniają i współpracują z nami. Duża część członków naszego stowarzyszenia ma podwójne obywatelstwo. Wszystkie też rodziny polonijne, choć zazwyczaj mieszane polsko-bułgarskie chcą, aby ich dzieci zachowały naszą tradycję ojczystą i więzi z Polską.
Polacy z Bułgarii na spotkaniu jubileuszowym XV-lecia Polskiego Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego im. W. Warneńczyka
Naszą szkołę utrzymuje państwo polskie. Początkowo byliśmy filią szkoły sofijskiej. Samodzielną placówką staliśmy się dopiero kilka lat temu. Dziś możemy więc działać W pierwszych latach naszej działalności był wieli zryw Polonii, zryw matek. Wszyscy się bardzo cieszyli, że mogą posyłać swoje dzieci do polskiej szkoły. Dziś szczególną uwagę zwracamy na motywację zapisywania i posyłania swoich dzieci do szkoły. Tą motywacją jest chęć pogłębienia znajomości języka polskiego i tradycji polskiej. Jeżeli zaś chodzi o małżeństwa mieszane, to ta motywacja jest podobna, ale dochodzi do tego jeszcze chęć wysłania swoich dzieci na studia do Polski.
Przychodzą tu do nas dzieci nie tylko z Warny, a również z: Dobry, Jambou, Celisty, Białosławia, Szumeny, z Rute. Mamy też dziewczynki, które dojeżdżają do Warny z Russe, które wstają w każdą sobotę o 3.30 w nocy po pięciu dniach szkoły bułgarskiej. I te dzieci rzadko kiedy opuszczają naukę. Mamy też dzieci innych narodowości. Mieliśmy np. dzieci Amerykanów, które pięć lat mieszkały w Polsce i przyjechali do Bułgarii z polskim świadectwem i rodzicom strasznie zależało, aby nadal uczyły się po polsku. Mamy też tutaj dziecko cygańskie, którego rodzina 12 lat mieszkała w Polsce. Nasza uczennica ukończyła w Polsce szkołę podstawową i bardzo dobrze zna język polski. W naszej szkole jest gwiazdą, bardzo ładnie śpiewa po polsku. Są tu również inne cygańskie dzieci z małżeństw mieszanych. Mamy wreszcie rodzinę bułgarsko-wietnamską, ich tata jest Wietnamczykiem, który mieszkał dawniej w Polsce.
W Warnie mieszka wielu Bułgarów, którzy studiowali w Polsce, czyli znają język i kulturę polską i mają do nas bardzo sentymentalny stosunek. Oni bardzo często i chętnie współpracują z różnymi polskimi instytucjami. Chcą, aby ich dzieci chodziły do polskiej szkoły. Nasza placówka jest szkolnym punktem konsultacyjnym im. Adama Mickiewicza przy konsulacie generalnym RP w Warnie. Jesteśmy normalną polską placówką oświatową. Poza normalnymi zajęciami wszyscy prowadzimy też społeczne konsultacje.
W Bułgarii można od lat studiować polonistykę. Na uniwersytecie sofijskim zajęcia ze studentami prowadzi prof. dr Kewina Bachniewa. Polskiego uczyłam się od małego – opowiadała. Moja mama była lektorką języka bułgarskiego na uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Potem, kiedy wróciłam do kraju, czytałam polskie książki i wielokrotnie odwiedzałam kraj swej młodości. Następnie studiowałam filologię polską na uniwersytecie sofijskim, a pracę magisterską napisałam w Krakowie.
Po powrocie do Bułgarii, po trzech egzaminach konkursowych, podjęłam pracę na naszym uniwersytecie. Po kolejnych sześciu latach, znowu po egzaminie konkursowym, dostałam się na katedrę literatury słowiańskiej.
Polacy w Instytucie Polskim w Sofii oraz Instytut Polski
Slawistyka była jednym z pierwszych kierunków na naszym uniwersytecie, a potem dopiero bułgarystyka. Najpierw był u nas wydział historyczno-filologiczny związany ze slawistyką. Na slawistyce pracował w latach dwudziestych XIX w profesor Bujan Fenek, który był prekursorem polonistyki bułgarskiej i wielkim przyjacielem Polski.
Prof. Fenek należał do bułgarskiej elity intelektualnej. Był również autorem czterotomowej historii literatury Bułgarskiej. Był również osobą, która zapoczątkowała w latach dwudziestych wydawanie „Przeglądu Polsko-Bułgarskiego”. To było niesamowicie ciekawe czasopismo. Dziś można go znaleźć w bibliotece Instytutu Polskiego, której organizatorem był również profesor.
Dla mojego pokolenia kultura polska była, mówię o tym również i swoim studentom, pewnym sposobem wychowania. Były dla nas wówczas ważne pewne polskie wartości: polskie kino, literatura czy wreszcie teatr. Nie dało się też oddzielić polskiego języka i kultury od formowania się naszej świadomości bułgarskiej. Częste były też wtedy wyjazdy do Polski, książki znad Wisły czy wreszcie polskie wystawy. Nie wiem jak to wygląda dziś w oczach naszych studentów i co w tym obrazie się obecnie zmieniło?
Współczesny Polak jest może bardziej zorganizowany, zdyscyplinowany, odpowiedzialny. Jak coś powie, to zrobi. A z drugiej strony bułgarski charakter bardziej szeroki, otwarty ku wielu aspektom życia. Nie ma takich ram, granic, z którymi często się spotykamy. Stereotypy mogą być naruszane.
Dla mnie Polak łączy się przede wszystkim ze środowiskiem akademickim. Dla mnie moi koledzy są uogólnieniem polskiego charakteru narodowego, pewnych cech charakteru. W potocznej świadomości Bułgara – Polak, to człowiek towarzyski, bliski, który często przyjeżdżał tutaj. U ludzi, którzy lepiej znają polską literaturę, obraz ten jest jeszcze bardziej szczegółowy.
W Sofii obraz Polski związany jest głównie z Instytutem Polskim, znajdującym się blisko naszego uniwersytetu. Nasi wykładowcy i studenci często tam zaglądali. Oglądali nowe filmy, czytali książki i czasopisma, uczestniczyli w licznych wernisażach.
Pani prof. dr Kewina Bachniewa pracuję w katedrze literatur słowiańskich. Jej praca magisterska dotyczyła Witkacego, którego sztuki, razem ze swoimi kolegami, przetłumaczyła na początku lat osiemdziesiątych, na bułgarski. Z tłumaczeniami literatury polskiej na bułgarski związana była następnie jej praca doktorska. Zajmowała się w niej poezją, wstępem do „Pana Tadeusza”, tłumaczeniem „Sonetów Krymskich” i Kasprowiczem. Język tych tłumaczeń pokazał ciekawe zjawisko na płaszczyźnie języka polskiego romantyzmu i bułgarskiego symbolizmu.
Polacy z Sofii po polskim nabożeństwie
I wreszcie praca habilitacyjna związana była z nieznanymi listami Bojana Fenka do Marii Kasprowicz, drugiej żony Kasprowicza. Z listów tych wynikało, że pomiędzy nimi istniała wielka miłość. To był psychiczny, fizyczny i intelektualny związek.
W Sofii mieszkają też polscy architekci. Państwo Maria i Stefan Naumowiczowie to polsko-bułgarsko-polskie małżeństwo. Polsko - bo pani Maria jest Polką z Polski i bułgarsko-polskie, bo rodzice pana Stefana to Polka i Bułgar. Pani Maria studiowała architekturę na politechnice warszawskiej. Mój mąż też tam studiował – opowiadała. On pochodził z rodziny mieszanej, moja teściowa była Polką, a teść Bułgarem. Pobraliśmy się potem i przyjechaliśmy na jakiś czas do Bułgarii. Dwa lata szybko minęły. Do Polski jednak wracać nie mogliśmy, w kraju wprowadzono stan wojenny. Zdecydowaliśmy się więc zostać w Bułgarii na dłużej.
To „dłużej” trwa do dziś. Ja pracuję nadal w swoim zawodzie. A dzięki temu, że jestem Polką dostałam pracę właściwie od zaraz. Najpierw, oczywiście skończyłam kurs języka bułgarskiego dla studentów-obcokrajowców.
Moje kontakty z Polonią sofijską zaczęły się bardzo późno. Najpierw dowiedziałam się od koleżanki, że jest tu kościół katolicki, ale bez polskiej mszy. Zapoznałam się też wówczas z kilkoma Polkami. Później przyjechali polscy księża i zaczęły się polskie nabożeństwa. Obecnie chodzę na większość imprez organizowanych przez Stowarzyszenie „Kazimierza Warmeńczyka”. Ciekawe są również imprezy odbywają się w polskiej szkole. Bycie Polką w Bułgarii nie jest takie trudne. Myślę, że jest tu do nas spory kredyt zaufania. Do Polaków wyczuwa się tu lepszy stosunek niż np. do Rosjan. Swoją pracę zaczynałam w centralnym biurze projektowym Sofii, gdzie projektowaliśmy głównie budynki mieszkalne oraz użytku publicznego. Zaczynałam w zespole architekta Boczkowa, który jest dziś głównym projektantem miasta. Potem robiłam wiele innych rzeczy, a w tej chwili zajmuję się aktualizacją całego osiedla. Pracuję razem z mężem. Przygotowujemy projekty bloków mieszkalnych dla prywatnych inwestorów, na prywatnych działkach. To są bloki 3,4 i 6 piętrowe.
Ojciec pana Stefana został przed II wojną światową radcą bułgarskiego przedstawicielstwa handlowego w Warszawie. W czasie II wojny światowej – wspominał Stefan Naumowicz - bułgarska placówka handlowa w Warszawie rozszerzyła swoją działalność na Łotwę, Litwę i Estonię. Po wrześniu 1939 roku bułgarska handlowa placówka oraz konsulat działały w dalszym ciągu. W tym czasie w okupowanej Warszawie w antykwariatach pojawiły się liczne interesujące książki. Ludzie przyciśnięci biedą sprzedawali je, aby przeżyć. Ojciec był dyplomatą i dysponował środkami, za które mógł je kupić. Tak powstała nasza polska biblioteka, którą mam teraz w swoim domu.
Państwo Maria i Stefan Naumowiczowie to polsko-bułgarsko-polskie małżeństwo
Na tamtym etapie wojny Bułgaria była razem z Niemcami. Była też pewna grupa Bułgarów, która rozpoczęła współpracę z AK. Niektórzy bułgarscy dyplomaci wydawali Polakom paszporty, również i tym najbardziej zagrożonym. Sofia była wówczas miastem wolnym, do którego mogli przyjeżdżać praktycznie wszyscy, także z Londynu. Przez Sofię mogli też wysyłać pocztą pieniądze dla swoich najbliższych w kraju.
W końcu ich jednak Niemcy zdekonspirowali. Kilku bułgarskich dyplomatów zamknęli nawet na 9 miesięcy, a później wypuścili. Nie chcieli doprowadzić widocznie do wielkiego skandalu pomiędzy Bułgarią i Niemcami.
Moja matka Alicja Kwiecień była w roku 1939 studentką i chciała z wyjechać z Polski. Kiedy została żoną mojego ojca, w roku 1943, przyjechała do Bułgarii. Ojca zaś, za współpracę z polskim podziemiem, wysłano za karę do wojska okupacyjnego jako zwykłego szeregowego żołnierza.
Potem ojciec uczestniczył we „Froncie Jedności Narodów”. W roku 1945 z ramienia tej partii został wybrany posłem do naszego bułgarskiego parlamentu. W partii było bardzo dużo bułgarskich ogrodników, którym ojciec pomagał kiedyś w wymianie złotówek na marki w Wiedniu. Później w roku 1946 zrzekł się funkcji posła i pracował tylko jako tłumacz literatury polskiej na bułgarski. Do końca był zakochany w Polsce, jej kulturze i tradycji.
Pan Stefan ukończył studia w Polsce w roku 1978, a później czekał przez dwa lata na studiującą jeszcze żonę i jej dyplom. Robiłem wówczas różne numery – kontynuował - aby nie wrócić do Bułgarii i nie służyć w wojsku. Tradycja polsko-bułgarska została do dzisiaj w naszym domu.
Dziś czuje się trochę kosmopolitą. Bardzo kocham Polskę. Czasami, kiedy u nas w Bułgarii jest bardzo ponura pogoda i niebo owiane chmurami, to bardzo dobrze mi z tym, bo przypomina mi to Polskę.
Nie mogę też powiedzieć o jakiejś diametralnej różnicy pomiędzy Polakami i Bułgarami. Może tylko kulturowe: prawosławie – katolicyzm, północ – południe. Polska też zawsze miała wśród naszej inteligencji bardzo wysokie notowania. Inteligentny Bułgar mógł zawsze ocenić różnice oddziaływania państwa totalitarnego na zwykłego człowieka. Ten ucisk był tutaj zawsze bardziej mocny niż w Polsce. W kulturze Polska była bardziej do przodu. Ośrodek kultury polskiej w Sofii był w tamtych czasach ośrodkiem inteligencji nastawionej prozachodnio. Nawet współcześnie Polska jest takim wzorem dla Bułgarii. Osobiście czuję się Bułgarem z mocnymi związkami z Polską.
Najważniejszym bułgarskim polonikiem jest mauzoleum króla Władysława Warneńczyka, usytuowane w północno-zachodniej części Warny, na jednym ze starożytnych trackich kurhanów. Wzniesiono je w roku 1935 na znak wdzięczności narodu bułgarskiego dla króla polskiego, który chciał pokonać armię turecką.
Warna opanowana została przez Turków w roku 1389. Pół wieku później inspirowane przez papieża Królestwo Węgier zorganizowało wyprawę krzyżową przeciwko rozrastającemu się Imperium Osmańskiemu. Dowodził nią młody król Polski i Węgier Władysław. Pod Warną, w listopadzie 1444 roku, niespodziewanie musiał zmierzyć się z przeważającymi siłami sułtana Murada II. Wojska chrześcijańskie doznały tam sromotnej klęski, a ciała króla, nigdy nie znaleziono.
Po tym zwycięstwie Turcy zmienili miasto w silną twierdzę, którą dopiero w roku 1828 zdobyła flota rosyjska. Ostatecznie zaś Bułgaria wyzwolona została dopiero w roku 1878. Dziś należy ona do NATO i jest kandydatem do Unii Europejskiej.
W Warnie trwają obecnie starania, aby stanął tam także pomnik króla Władysława, według przedwojennego projektu z lat dwudziestych.
Tekst i zdjęcia Leszek WĄTRÓBSKI