Na zdjęciu grupy brakuje Mychajła Dubyny, który zrobił te zdjęcie
Widocznie po trzech latach prowadzenia autorskiego 20. godzinnego kursu „Zdrowie stwórz sam!” na Kijowskim Uniwersytecie Trzeciego Wieku, wywołałem u słuchaczy szczególne zainteresowanie do Polski. W każdym bądź razie właśnie studenci poprosili, żebym nauczył ich posługiwać się językiem polskim.
No i – jak to nierzadko bywa w dzisiejszych czasach, a zwłaszcza w środowisku tych, co wiele chcą (ale nie bardzo wiedzą o co chodzi) rodzi się apel: – dawaj im szybciutko wszystko, żeby niemal od jutra stali się superperfekt w języku polskim. Bo przecież „ogólnie wiadomo”: język polski – to nie chiński, a więc nie potrzebuje zbytniego wysiłku. Taki mit bytuje w świadomości osób, nawet erudytów, ale dalekich od zrozumienia przedmiotu.
Natomiast, jeżeli będziemy starali się zrozumieć każdy przedmiot (osobę, zjawisko, zdolność, środki etc.) jako pewny system, oraz patrzeć z perspektywy jego wartości prawdziwych, wtedy otwiera się przed nami nowy świat, w którym duch miłości i piękna znajduje się w centrum tego przedmiotu.
Właśnie dlatego tak uwielbiamy prawdziwe dzieła sztuki, które wywołują radość serca i uciszają umysł, a więc budują kulturę naszej cywilizacji. Z tym, że tej radości uświadamiania piękna trzeba się uczyć, trzeba dołożyć wysiłków intelektu i duszy.
Szczególnie dotyczy to języka polskiego, piękno którego zostało ukształtowane nie tylko śpiewnością, przejrzystością, bogactwem form leksycznych i semantycznych, jak i funkcjonalną treścią wyrazów, wzbogaconych twórczością słynnych na cały świat autorów, a przede wszystkim – mentalnością, sposobem myślenia – „Polak potrafi!”
Myśl stojąca za każdym pojęciem werbalnym jest największym bogactwem języka polskiego, wyróżniającym polszczyznę wśród innych języków.
O tym trzeba pamiętać podczas nauczania (i uczenia się)języka polskiego, od tego trzeba tę naukę zaczynać – z piękna i mentalności, werbalnie utrwalonych w funkcjonalności.
Parafrazując wiadomy slogan, można powiedzieć stosownie opanowania języka polskiego, że „bez miłości i uczciwości nie da się zrozumieć polskiej mentalności”. Ale nawet tego jeszcze byłoby mało dla wdrażania języka obcego do świadomości studentów. Gdyż musi być pewna technologia, która w sposób zdecydowany (nawet poniekąd natarczywy) powinna rujnować mury uprzedzeń w świadomości i podświadomości dorosłych ludzi, obarczonych poprzednimi negatywnymi doświadczeniami.
Co do mojego własnego doświadczenia, to uważam, że trwałe, zaciągnięte w czasie nauczanie się nierzadko szkodzi tej nauce.
Musi być one żywe, dynamiczne i krótkie, a jednocześnie skuteczne. To jest problem.
Kiedyś wymyśliłem sobie nie bardzo oryginalne podejście do rozwiązania tego problemu i nazwałem to „Ofensywna metoda nauki języka polskiego”. Jej treść została wydrukowana w kwartalniku „Rota” (Nr 1/2, 1996 r).
Od tego czasu podejście to wykorzystywane było w różnych grupach i okolicznościach, w tym – w ciągu kilku lat – w kijowskiej szkole Nr 149. Metoda opiera się na trzech prostych zasadach, trzech regułach nauczania i trzech koniecznych warunkach.
Jeżeli w bardzo wielkim skrócie, to:
1. Zasady:
– umawiamy się w grupie, że język polski nie jest językiem obcym (mimo, że tak nie jest), a więc nie tyle go nauczamy się, ile wydobywamy z pamięci (mimo, że w pamięci go może nie być);
– na pierwszym roku (semestrze) – żadnej gramatyki; dziecko w Polsce kiedy po raz pierwszy przychodzi do szkoły, nie ma problemu językowego, lecz tylko wtedy dowiaduje się, że istnieje gramatyka;
– za pomocą pewnych chwytów dydaktycznych nauczamy się odbierać pojęcia nie tak ze strony werbalnej, jak ze strony mentalnej i systemowej.
2. Reguły:
– co się słyszy, to się pisze; alfabet – to nuty, system zapisywania dźwięków; mowa – pewny układ melodyjny; a więc – dyktando, wiersz i pieśń są głównymi formami nauczania, i to od pierwszej lekcji;
– akcent – na przedostatniej sylabie, a stąd razem czytamy, mówimy i tłumaczymy z radością i śpiewnym zadowoleniem;
– wszystkie tematy mają być poruszane w harmonii dwóch trójkątów światopoglądowych – indywidualnego: rozum – serce – dusza i społecznego: Bóg – honor – Ojczyzna.
3. Warunki:
– nauczyciel od pierwszego dnia powinien akustyczne budować środowisko polskojęzyczne i poszerzać je w grupie; płynnie i ciekawie wykładać w języku polskim, mając na celu przekazywanie uczniom przede wszystkim treść myślenia po polsku; tematy należy wybierać na podstawie zainteresowań uczniów (studentów);
– uczeń (student), w konsekwencji codziennego oswojenia języka, z pomocą nauczyciela ma stopniowo otrzymywać dowody pozytywnych wyników nauki;
– trzeba żeby każdy uczeń (student) przebywał w otoczeniu sympatyków jego nauki (bliskich, kolegów, znajomych), wspierających jego zainteresowanie, oraz aby stworzył sobie odpowiednie pole informacyjne (polską telewizję bądź radio, Internet, filmy etc).
Dla kogoś to teoria. Otóż powróćmy do praktyki i statystyki.
Otrzymałem grupę w składzie 15 studentów w średnio zaawansowanym wieku. Poziom wobec języka polskiego – przeważnie zerowy.
Powiedziałem, że będziemy spotykać się w każdy wtorek po dwie godziny. Cały kurs – 20 godzin. Nasz wspólny(!) cel – nauczyć się czytać, pisać i z grubsza rozumieć po polsku. Dlatego od pierwszego dnia piszemy dyktando i wchodzimy w mentalność polską.
...W ubiegłym tygodniu mieliśmy ostatnie, dziesiąte zajęcie. Osiągnęliśmy postawiony cel. Radości i zadowolenia było sporo z obu stron. Ten kurs naprawdę był wspinaniem się i osiągnięciem pewnego, na razie małego, ale szczytu.
Niestety, parę osób zostało na dole, u podnóża góry, ale większość przeżyła radość zwycięstwa i postanowiła iść dalej na większy szczyt.
O tym postanowieniu studenci napisali w ankietach na imię kierownictwa UTW, licząc na ciąg dalszy doskonalenia się w języku polskim w następnym roku akademickim.
Ktoś z nich już postanowił zainstalować sobie w domu polski program TV, załatwić prenumeratę na „Dzienik Kijowski”, no i przygotować się do wycieczki nad Wisłę.
A dla mnie, oprócz bardzo pochlebnych opinii pod adresem naszego pisma (z którego studenci skrupulatnie korzystali podczas kursu i dali mu wysoką ocenę) przekonującym świadectwem sukcesu całego naszego przedsięwzięcia był znak, że ludzie zapalili się wyraźną sympatią do Polski.
Eugeniusz GOŁYBARD