Ubiegłym latem wypoczywałem na najgłębszym ukraińskim jeziorze Świteź i zapoznałem się tam z miejscowym ratownikiem Oleksandrem Korkiszką.
Oleksandr Oleksijewycz przez długi czas stał na czele Klubu Turystów w mieście Czerwonograd na Lwowszczyźnie. Jego pasja to udział we wspólnych z Polakami kajakowych spływach.
- Od kiedy odbywają się takie międzynarodowe spływy, jakimi trasami i kto bierze w nich udział?
- Pierwszy spływ miał miejsce w 2002 roku, a odbywają się one w ramach współpracy sąsiednich przygranicznych regionów Polski i Ukrainy - powiatu hrubieszowskiego i rejonu sokalskiego obwodu lwowskiego. Corocznie w końcu czerwca do Czerwonogradu przybywają z Polski turyści-wodniacy. Przyjeżdżają dużym autobusem, małymi busami, własnymi samochodami. Kajaki wiozą na przyczepach. Na jednej takiej może zmieścić się do 12 kajaków.
W różnych okresach Polacy zapraszali do udziału w spływach kajakarzy polskiego pochodzenia z Australii, Anglii, Holandii, Niemiec, Czech i Litwy. My zapraszamy kajakarzy z Mołdowy i Przydniestrowia, ja osobiście, potężną drużynę z Charków i Równego. Polska część drużyny liczy od 25 do 60 osób. Tyle samo jest od nas. Przeciętnie na wodę staje 30-40 kajaków. Na terytorium Ukrainy spływ przebiega rzekami Rata, Sołokija i Zachodni Bug, zaś po terenie Polski rzeką Bug(czyli z ukraińska Zachodni Bug) i Huczwa. Prowadzącym międzynarodowego spływu jest komandor ppłk rez. mgr inż. Lesław Flaga - prezydent Klubu Turystów w Zamościu. Ja jestem wicekomandorem.
- Co przedstawia sobą spływ?
- Długość spływu - 214 kilometrów, czas trwania - 15 dni. Najbardziej doświadczeni turyści wsiadają do pierwszego oraz ostatniego kajaku, przy czym na Ukrainie w pierwszym kajaku - Ukraińcy, w Polsce odpowiednio Polacy.
Nie wolno wyprzedzać pierwszego kajaku i zostawać za ostatnim. Jeden z członków załogi ostatniego kajaku to lekarz lub pielęgniarka. Tu też znajduje się apteczka, środki ratunkowe. Przedstawiciele każdej drużyny mają swoje koszulki sportowe z emblematami i znaczkami spływu.
W miejscu startu przedstawiciele lokalnej władzy witają uczestników spływu, występuje przed nimi miejscowi artyści w ludowych strojach. Kajakarzy błogosławią duchowni.
Na trasie spotkania z miejscowymi wspólnotami odbywają się w zaplanowanych miejscach noclegu. W takich miejscach wywieszane są dwa flagi - polska i ukraińska.
Brzegiem jedzie samochód z kucharzami i kiedy zatrzymujemy się na nocleg, czeka już na nas gorąca kolacja. To odbywa się w zasadzie o godzinie w 18.00. Kucharze - Polacy, ich pomocnicy - Ukraińcy. Zwiedzamy wszystkie atrakcje - muzea, twierdze i podobne zabytki. Zarówno na Ukrainie, jak i w Polsce po jednym dniu wydziela się dla wycieczek autobusowych. Ostatnio jeździliśmy we Lwowie na Cmentarz Łyczakowski a w Łopatynie do grobu generała Józefa Dwernickiego, powiązanego z Galicją bohatera powstania listopadowego.
Na Ukrainie ostatnią miejscowością na trasie jest wieś Pisoczne w rejonie sokalskim. Niestety, ukraińscy żołnierze straży granicznej nie pozwalają nam przecinać granicy Zachodnim Bugiem. Przychodzi się pakować rzeczy i jechać do ukraińskiego urzędu celnego Ustiług. Na polskim stronie - Zosin. Potem jedziemy do polskiej wsi Golembie, a dalej już znów - Bugiem.
Po zakończeniu spływu najbardziej aktywnych uczestników nagradzają dyplomami i pucharami. Nagrody otrzymują także najstarszy i najmłodszy uczestnik spływu. Cztery lata temu najstarszą uczestniczką spływu była 84-letnia profesor uniwersytetu warszawskiego Olga Nawrocka.
Polacy uprawiają jeszcze tak zwaną sentymentalną turystykę. Chodzi o to, że wędrujemy po terenach, które do 1951 roku należały do Polski. W każdej polskiej grupie jest do dwóch osób, które uczestniczą w spływie po to, by zobaczyć dom swoich rodziców, ziemię przodków.
- A co Polakom podoba się na Ukrainie?
- Często mówią, że na zachodzie ziemia jest wykupiona na własność, rzeki zakute w betonie. A na Ukrainie nie tak. Na przykład, w rzece Rata dziwi ich nadzwyczaj czysta woda, rzeka tworzy liczne meandry, jest tu dużo naturalnych przeszkód (zwalone drzewa itp.).
- A co Polakom nie podoba się na Ukrainie?
- Błoto, sterty śmieci w wypoczynkowych miejscowościach na brzegach rzek, brak kontroli stanu środowiska naturalnego. Szokuje ich, że u nas można bezkarnie myć samochód w rzece. Takie wypadki fotografują, mówią, że bez zdjęcia im w to Polsce nie uwierzą. Polaków przykro razi, że u nas pośrodku wsi przechadzają się potężne świnie, zdumiewa stopień zaniedbania zabytków architektury we wsiach i miastach.
- A jakie macie plany na przyszłość?
- Krótko mówiąc - nasze turystyczne kluby będą kontynuować międzynarodowe spływy rzekami Dniestr, Korczyk, Słucz, Styr, Horyń, Ikwa, Stochód i Ługa.
Anatol ZBOROWSKI
(zdjęcia O. Korkiszko)