Dziś: środa,
04 grudnia 2024 roku.
Pismo społeczne, ekonomiczne i literackie
Archiwum 2014
Czołgi ZSRR zawróciły 150 km od Warszawy
O KROK OD RZEZI!


Nikita Chruszczow i Władysław Gomółka

Władysław Gomułka przez wiele godzin przekonywał Rosjan, że Polska pozostanie w sojuszu z ZSRR, a proces zmian nie wymknie się spod kontroli partii komunistycznej. Jego argumenty okazały się na tyle przekonujące, że Chruszczow wydał polecenie przerwania marszu wojsk na Warszawę. Zatrzymały się one w odległości około 150 km od stolicy, docierając do linii Włocławek-Łęczyca.

"Этот номер не пройдет!" („ten numer nie przejdzie!”) - krzyknął na warszawskim lotnisku Nikita Chruszczow do witającego go I sekretarza KC PZPR Edwarda Ochaba. Był piątek, 19 października 1956 r., około siódmej rano. Wedle obecnego na lotnisku Władysława Gomułki, który następnego dnia zająć miał stanowisko Ochaba, Chruszczow mówiąc te słowa "wygrażał palcem w sposób karczemny". Następnie radziecka delegacja została przewieziona do Belwederu, gdzie przywódca ZSRR, słynący z obcesowego zachowania oświadczył: „jesteśmy zdecydowani na brutalną interwencję w wasze sprawy i nie dopuścimy do realizacji waszych zamiarów”. Gdy Gomułka zapytał go, czy przyjechał aresztować przywódców PZPR, „Chruszczow oświadczył, że tego nie powiedział i takich zamiarów nie ma, lecz że KPZR jest zdecydowana na interwencję w obronie interesów Związku Radzieckiego”. W blisko sześćdziesiąt lat po tych wydarzeniach, które przeszły do historii pod nazwą Polskiego Października, wciąż nie mamy całkowitej pewności, co przesądziło o zmianie planów radzieckiego przywódcy.

Dywizje wyruszyły z baz  

Wypowiedź Chruszczowa o gotowości do interwencji zbrojnej nie była zresztą precyzyjna. W chwili, gdy jego samolot lądował w Warszawie, operacja wojskowa już bowiem się rozpoczęła. Dlatego wkrótce po rozpoczęciu rozmów w Belwederze płk Zbigniew Paszkowski z Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego poinformował Ochaba i innych członków polskiej delegacji (poza Gomułką byli to Józef Cyrankiewicz i Aleksander Zawadzki) o ruchach wojsk radzieckich. Dwie dywizje Armii Radzieckiej opuściły swoje bazy w Bornem-Sulinowie na Pomorzu Zachodnim oraz w Żaganiu na Dolnym Śląsku i ruszyły w kierunku Warszawy.

W niespełna trzy godziny po rozpoczęciu rozmów w Belwederze, Ochab opuścił salę obrad i udał się do gmachu Komitetu Centralnego, gdzie otworzył obrady VIII Plenum KC PZPR. Po odczytaniu porządku dziennego zaproponował, aby dokooptować do składu KC Gomułkę oraz jego współpracow­ni­ków: Zenona Kliszkę, Ignacego Logę-Sowińskiego i Mariana Spychalskiego. Po jednogłośnym przyjęciu tego wniosku, Ochab przedstawił propozycję odroczenia obrad do godzin wieczornych 19 października w związku z przyjazdem delegacji KPZR. Wieczorem, o godz. 18.00, I sekretarz KC PZPR oświadczył, iż rozmowy nadal trwają i złożył propozycję, aby obrady plenum przełożyć na dzień następny. Tak też się stało.

Pogłoski o ruchu wojsk radzieckich potęgowały nastroje podniecenia i sprzyjały powstawaniu plotek. Szczególnie bulwersująca była szeroko powtarzana informacja o przygotowy­wa­niu przez tzw. grupę natolińską (skupiającą najbardziej dogmatyczną część kierownictwa PZPR) krwawego zamachu stanu, połączonego z radziecką interwencją wojskową. W odpisach krążyły nawet listy proskrypcyjne zawierające nazwiska osób przeznaczonych do aresztowania. „Moje nazwisko było tam na pierwszym miejscu” - opowiadał po latach Ochab.

W czasie, gdy w Belwederze Gomułka spierał się z Chruszczowem, przez Warszawę przetaczała się fala wieców i wielogodzin­nych zebrań, które następnie rozlały się na całą Polskę. W wielu miejscowościach pokojowym wiecom towarzyszyły demonstracje, w trakcie których atakowano m. in. różne radzieckie obiekty. Do ostrych podziałów dochodziło wówczas także w szeregach wojska i nawet obecnie trudno jest stwierdzić czy żołnierze Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego zajmowali stołeczne budynki w celu ich obrony przed ludnością czy też przed Armią Radziecką.

Nie jest nawet jasne, kto wydał żołnierzom KBW ten rozkaz: szef sztabu generalnego WP, a zarazem radziecki oficer gen. Jurij Bordziłowski, czy też raczej opowiadający się za Gomułką dowódca Wojsk Wewnętrznych gen. Wacław Komar, któremu formalnie KBW podlegał.

150 km od Warszawy

Rozmowy w Belwederze skończyły się o świcie 20 października. "Ze swej strony czyniliśmy uwagi, które nie miały być pojednawcze: dolewaliśmy oliwy do ognia" - napisał o tych wielogodzin­nych rozmowach we wspomnieniach sam Chruszczow. Władysław Gomułka przez wiele godzin przekonywał Rosjan, że Polska pozostanie w sojuszu z ZSRR, a proces zmian nie wymknie się spod kontroli partii komunistycznej. Jego argumenty okazały się na tyle przekonujące, że Chruszczow wydał polecenie przerwania marszu wojsk na Warszawę. Zatrzymały się one w odległości około 150 km od stolicy, docierając do linii Włocławek-Łęczyca. Rosjanie wstrzymali ruch swoich wojsk, ale jej ostateczne odwołanie uzależniali od tego czy rozwój wydarzeń będzie zgodny z obietnicami Gomułki.

Rankiem 20 października radziecka delegacja odleciała do Moskwy, a w trakcie odbytego jeszcze tego samego dnia posiedzenia Prezydium KC KPZR ustalono: „Jeżeli Rokossowskiego pozostawią, to na razie cierpliwie poczekać”. Minister obrony został zatem uznany na Kremlu za wskaźnik poziomu radzieckiej kontroli nad Polską, a jego usunięcie mogło doprowadzić do ponownego uruchomienia radzieckich kolumn pancernych.

Przewidując taką możliwość, Chruszczow i jego współpracow­ni­cy rozważali scenariusz, który w postaci trzech równoważników zdań zanotował uczestniczący w obradach Prezydium kierownik Wydziału Ogólnego KC KPZR Włodzimierz Malin. Brzmiały one: „Manewry. Przygotować dokument. Stworzyć komitet”, co w tłumaczeniu na bardziej zrozumiały język oznaczało kontynuację przygotowań do akcji wojskowej, opracowanie manifestu uzasadniają­ce­go interwencję oraz przygotowanie zespołu oddanych Moskwie działaczy PZPR, który miał odegrać rolę podobną do tej, jaka w listopadzie przypadła na Węgrzech ekipie Janosa Kadara.

Tymczasem na wznowionych po odlocie Rosjan obradach VIII Plenum Rokossowski i popierający go natolińczycy znaleźli się w wyraźnej mniejszości. W trakcie kolejnych dwóch dni obrad próbowali oni jeszcze ataków na swoich adwersarzy z tzw. grupy puławskiej, ale nie mogło to już odwrócić ich przegranej, która najlepiej uwidoczniła się w wynikach wyborów do Biura Politycznego. W tajnych wyborach zgłoszony demonstracyj­nie przez natolińczyków Konstanty Rokossowski uzyskał zaledwie 23 głosy (na 75 oddanych) i nie znalazł się w Biurze Politycznym. Zasiedli w nim natomiast ludzie Gomułki oraz osoby związane z liberalną grupą puławską. Po wyborze Biura i Sekretariatu członkowie KC wybrali jednomyślnie, drogą jawnego głosowania, I sekretarza KC PZPR, którym został Władysław Gomułka.

Egzotyczny sojusznik

23 października Gomułka odbył rozmowę telefoniczną z Chruszczowem, prosząc go o cofnięcie do baz stojących wciąż na drogach do Warszawy wojsk radzieckich. Mimo upadku Rokossowskiego, radziecki przywódca zapowiedział spełnienie tego postulatu w ciągu dwóch dni. Trudno stwierdzić, co ostatecznie skłoniło przywódców KPZR do wstrzymania interwencji. Wydaje się jednak, że obok obaw przed wysokimi kosztami operacji wojskowej, jakie spowodowałby nieuchronny opór zbrojny społeczeństwa popieranego przez przynajmniej część Wojska Polskiego, decydujący wpływ miał negatywny stosunek kierownictwa Komunistycznej Partii Chin do radzieckiej interwencji w Polsce.

Mao Zedong powiadomiony - podobnie jak przywódcy komunistyczni z Pragi i Berlina o zamiarze radzieckiej interwencji zbrojnej nad Wisłą - wykorzystał polski kryzys dla zamanifesto­wa­nia przed Moskwą mocarstwowej pozycji Chin, co zresztą zwiastowało późniejsze konflikty między obydwu komunistycz­ny­mi potęgami. „Towarzysze radzieccy - relacjonował później swoją rozmowę z przewodniczą­cym Mao ambasador PRL w Pekinie Stanisław Kiryluk - zwrócili się do kierownictwa KPCh o aprobatę użycia siły. Mao stwierdził, że Komunistyczna Partia Chin kategorycznie sprzeciwiła się zamierzeniom radzieckim, a pragnąc bezpośrednio przedstawić stanowisko chińskie, wysłano natychmiast delegację z Liu Shaoqi do Moskwy”.

Pewną rolę w decyzji Chruszczowa mogły też odegrać obawy przed utrudnieniem radzieckiej dyplomacji zbliżającej się rozgrywki dyplomatycznej na Bliskim Wschodzie (kryzys sueski). W każdym razie Polska zdołała uniknąć tragedii, która w kilka dni później stała się udziałem Węgier. Za ponury paradoks historii należy natomiast uznać fakt, że pierwszym przywódcą „bratniego kraju”, którego Chruszczow zawiadomił o zamiarze interwencji zbrojnej na Węgrzech był... Gomułka. Stało się to 1 listopada 1956 r., a nowy przywódca PZPR, którego miliony Polaków uznawały wówczas za narodowego bohatera, nie zdobył się nawet na słowo protestu.

Prof. Antoni DUDEK
(Wirtualna Polska)

Передплатити „Dziennik Kijowski” можна протягом року в усіх відділеннях зв’язку України