Dziś: niedziela,
24 listopada 2024 roku.
Pismo społeczne, ekonomiczne i literackie
Archiwum 2015
Postrzegane z Warszawy
Oderwać się od Rosji

„Jeśli dziś Ukraińcy nie oderwą się od Rosji, wówczas będą bez końca spotykać się na tym samym terytorium z tymi samymi problemami” – powiedział dyrektor Instytutu Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego Jan Malicki w wywiadzie udzielonym redakcji ukraińskiej Polskiego Radia dla Zagranicy. 

Redakcja Ukraińska Polskiego Radia: Panie dyrektorze, rok temu ukraińskie władze odmówiły podpisania Umowy o Stowarzyszeniu z Unią Europejską, co doprowadziło do masowych protestów. Czy ktoś wówczas przypuszczał, że minie kilka miesięcy i będziemy świadkami regularnej rosyjsko-ukraińskiej wojny oraz odnowienia Zimnej Wojny między Zachodem i Wschodem?

Jan MALICKI: Oczywiście, że nie, chociaż obecnie coraz częściej można spotkać osoby, które twierdzą, że o tym wiedziały.

To jak z upadkiem komunizmu – im dalej od niego, tym coraz więcej osób mówi, że przewidywało jego upadek. (…)

Rok temu można było jedynie przewidywać, że Rosja nie pozostawi Ukrainy w spokoju. Ale niepojętym jest to, że Kreml spowodował regularną wojnę z Ukrainą, otwarty konflikt i podział dwóch narodów.(…)

Putin doprowadził do niesamowitej sytuacji – obecnie większość Ukraińców jednoznacznie wie, że są oni – Ukraińcami, że ich wrogiem jest „bolszewik” i Moskwa.

Przez dziesięciolecia, a nawet setki lat, „głównym wrogiem kozaka”, nie tylko w propagandzie, ale i w państwowej ideologii był Polak – a Putinowi udało się stworzyć sytuację, gdy każdy politycznie świadomy Ukrainiec powie, że największym wrogiem Ukrainy jest Moskwa. Oczywiście, to co się odbywa, jest straszne: zniszczenia, śmierć, ale z punktu widzenia dalekosiężnych interesów Ukrainy – właśnie teraz krystalizuje się ukraiński naród.

- W Instytucie Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego uczycie studentów, szczególnie z Ukrainy, którzy powrócą do ojczyzny i być może będą pracować w państwowych instytucjach. To realny wkład w rozwój ukraińskiego państwa. Jak, Pana zdaniem, Polska może realnie wesprzeć Kijów?

- Dostrzegam dwa aspekty: w strategicznym, dalekosiężnym sensie nie ma ważniejszej sprawy, niż edukacja. Na posiedzeniu Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego oświadczyłem, że obecnie powinniśmy przyznawać nie setki, a tysiąc albo i dwa tysiące stypendiów (Ukraińcom – red.). Każdy program stypendialny, jeśli trwa nie mniej niż jeden rok, pozwala stypendyście poznać nowe środowisko naukowe i nawiązać kontakty. Ma to nadzwyczajny wpływ, mam na to setki dowodów, ponieważ przez Instytut Europy Wschodniej przewinęło ponad tysiąc stypendystów z różnych kierunków.   

A co do bezpośredniej pomocy  - Ukrainie trzeba po prostu dać uzbrojenie. Przekazać, sprzedać, kredytować. Polska to członek NATO, ale w Sojuszu nikt nie odważy się na wojskową interwencję w Ukrainie – istnieje przekonanie, że dojdzie wówczas do starcia NATO z Rosją, a tego nikt nie chce. Myślą, że wówczas sytuacja może wymknąć spod kontroli, że zawsze istnieje zagrożenie użycia broni jądrowej. Ale Ukrainie trzeba dać uzbrojenie, aby Ukraińcy mogli sami siebie obronić.

- Czyli, jeśli u sąsiada płonie dom, wówczas my Polacy nie zamykamy się w swoim, a łapiemy za wiadro z wodą i śpieszymy na pomoc?

- Ktokolwiek nie byłby w Polsce przy władzy, wcześniej lub później, zda sobie sprawę z jednej prawdy – Polska musi mieć sojuszników na wschodzie kontynentu, a jeśli tak, wówczas musi wspierać tych, którzy mają obecnie kłopoty. Nie można tworzyć sojuszy inaczej, niż poprzez jak najbliższe relacje z Białorusinami (z białoruskim państwem obecnie nie bardzo można), z Ukraińcami i Ukrainą, z państwami kaukaskimi, z Mołdawią, a także z państwami bałtyckimi, w tym z Litwą, z którą Polska ma obecnie bardzo złe relacje, które wymagają „remontu”. Gdy wróg u bram, bracia powinni jednoczyć się, a nie dzielić.

- Czy Rosja zatrzyma się?

- Dlaczego ma się zatrzymać, jeśli nikt nie staje jej na przeszkodzie?

- Czy nie obawia się Pan, że na Ukrainie powtórzy się scenariusz, jakiego świadkami byliśmy po Pomarańczowej Rewolucji, gdy prezydent nie mógł się porozumieć z premierem? Na ile skonsolidowana jest obecnie ukraińska władza?

- To zależy od skali zagrożeń oraz od działań rosyjskiej agentury w Ukrainie, która, jak wiemy, jest dość znacząca. Ale obecnie nie obawiałbym się wewnętrznego konfliktu i bezładu w państwie. Większe niebezpieczeństwo i zagrożenie dostrzegam w kwestii poruszonej w pani pytaniu – czy Rosja się zatrzyma? Które granice Ukrainy uda się obronić?

Mam dosyć odważną teorię, że musimy myśleć nie o ukraińskim Donbasie, ale o zachowaniu ukraińskiego państwa. Być może Ukraińcy powinni odważyć się na niesamowicie dramatyczny krok i odgrodzić się od sąsiada ścianą, na jakiś czas coś tracąc. Gruzja nie przejmuje się utratą Abchazji, ponieważ w swej historii już kilka razy traciła swe księstwa, a następnie znów powracała jako całość. Gruzini już się do tego przyzwyczaili.

A więc, w imię ratowania państwa nie należy panikować, że w tym kraju nie będzie Ługańska – trzeba ratować kraj, który istnieje. A może pójść jeszcze dalej, za ideami głoszonymi w XIX wieku – zmienić alfabet, oderwać się (od związku z Rosją – red.). Obawiam się, że jeśli Ukraińcy nie okażą dziś dramatycznej odwagi, wówczas będą w nieskończoność napotykać na tym samym terytorium na te same problemy.

- Czy zgadza się Pan z tezą, że Rosję można pokonać?

- Rosja jest „победимая”, można ją pokonać – takie przekonanie panuje wśród optymistów. Odpowiem słowami przedstawicieli przedwojennego ruchu prometejskiego w Polsce – oczywiście, Ukraina przeszła przez ogień, było wiele ofiar, ale zwycięstwo nadejdzie!

Opracował Andrij SZEREMET
Наш вибір
portal.nashvybir@gmail.com

Передплатити „Dziennik Kijowski” можна протягом року в усіх відділеннях зв’язку України