Wzrastająca fala zainteresowania nauką języka polskiego wywołuje nie tylko odpowiednią radość z powodu tak wyraźnego uznania okazywanego Polsce i Polakom, lecz wzbudza również zrozumiałą rywalizację licznych placówek „walczących” o klienta na tym polu edukacji.
Irpień – to wiadoma od dawna, „rozmarzona” wśród bezkresu sosnowego lasu, w 25 km od Kijowa przy słynnej szosie na Warszawę, piękna miejscowość podmiejska.
Niegdyś tradycyjnie uważana za miejsce odpoczynku biednej biurokracji stołecznej, zorientowana na rekonwalescencję chorych, aktywizację twórczych umysłów artystów i pisarzy, stała się teraz znaczącym lokalnym centrum kształtowania nowych tradycji europejskich.
Będąc w latach 1950-tych niepozornym miasteczkiem liczącym 10 tysięcy mieszkańców, Irpień dzisiejszy krzepko rozwinął się w potężną aglomerację miejską, której około 55 tysięcy obywateli reprezentuje młodszą, aktywniejszą część społeczeństwa.
To jest miasto ludzi przedsiębiorczych, śmiało kroczących naprzód, ryzykujących, energicznych, budujących swoją przyszłość i przyszłość Ukrainy.
Zatem wcale się nie zdziwiłem, kiedy dowiedziałem się, że wielu mieszkańców tego miasta i okolic pobiera naukę języka polskiego, mając do dyspozycji kilka placówek lingwistyczno-edukacyjnych.
Na wizytę dziennikarską wybrałem David School, niedaleko od dworca kolejowego. Jak się okazało, jest to szkoła języków obcych, rozmieszczona w schludnych, eleganckich i doskonale wyposażonych technicznie pokojach centrum biurowego. Od pierwszej chwili sprawia wrażenie solidnego zakładu, w którym dominuje atmosfera spokoju i zaufania.
Kierowniczką David School okazała się bardzo młoda i piękna pani Lubow Honczar, która z radością zgodziła się opowiedzieć o swoim przedsięwzięciu.
– Proszę Panią, pytanie tradycyjne – skąd się wzięła ta szkoła i ile ma lat?
– Nasza szkoła języków obcych już ma dwa lata. Nazwa szkoły pochodzi od imienia mego taty – Dawid, który był założycielem tej placówki, jaką przyjęłam po nim.
– Przepraszam Panią za nieco drastyczne zapytanie, ale ono nasuwa mi się ze względu na Pani młody wiek: czy wystarcza Pani doświadczenia dla tak odpowiedzialnej pracy?
– Gromadzić doświadczenie zaczęłam o wiele-wiele wcześniej. Tak, że już na trzecim roku uniwersytetu poziomu mojej angielszczyzny był wystarczający i wtedy zaczęłam wykładać naukę tego języka...
Lubow Honczar – dyrektorka David School
– Jaka to była uczelnia?
– Uniwersytet ekonomiczny im. W. Het’mana...
– ...co Pani mówi! Również ukończyłem ten zakład na wydziale przemysłowym!... A Pani?
– Dział biznesu i manadżmentu... Niestety, po ukończeniu nie udało mi się pracować w tym fachu. Ojciec poważnie zachorował, musiałam zostać w domu, aby tata był pod ścisłą opieką...
No i miałam czas na przemyślenie, żeby wszystko zważyć, zaprojektować i potem zdecydować się na otwarcie szkoły w pamięć o moim ojcu. Na początku stopniowo wchodziłam w sprawę sama, porządkowałam, analizowałam i gromadziłam własne umiejętności pedagogiczne i gospodarcze.
Potem zaprosiłam kilku wykładowców. Stopniowo rozkręcaliśmy się w działalności statutowej. Teraz w naszej szkole wykładamy siedem języków. Osobiście podczas zajęć obcuję z moimi uczniami po angielsku.
– Ciekaw jestem, jaki język w Pani szkole ma największą frekwencję?
– Ostatnio bardzo wielkiej popularności nabrał język polski. Mamy do dziesięciu polskich grup młodzieży, studentów i dorosłych. Oczywiście, że taki szczyt pożądania powiązany jest z wydarzeniami w naszym kraju, ale nie uważam, że ci ludzie mają na celu uciekać stąd.
Tu chodzi raczej o szersze zainteresowanie krajem, który zawsze był i jest obok nas, ale dotąd był niesłusznie mało zauważalny mimo przekonujących sukcesów Polski we wszystkich elementach organizacji życia i polityki państwa.
Uczą się starannie. Widzę, że im się to wyraźnie podoba. Jestem z tego bardzo zadowolona.
– Ja również się cieszę, ale nadal myślę, że widocznie nie łatwo było Pani przejąć na siebie odpowiedzialność za tak trudne przedsięwzięcie?
– Proszę Pana, otrzymałam bardzo dobre, można powiedzieć fundamentalne wszechstronne wychowanie. Mój tata gruntownie dołożył się do tego. Przybył do tego miasta z Chmielnickiego, był bardzo stanowczy, nie bał się żadnej pracy, a jednocześnie – serdeczny i mądry. Ja również zawsze dużo pracuję na perspektywę.
– Obserwując uczniów, czy zauważyła Pani jakieś zmiany, jakąś dynamikę w zachowaniu, w charakterze zainteresowań podopiecznych?
– Tu chciałabym zaznaczyć, jeżeli chodzi o szkoły i placówki nauki języków obcych, to mamy w Irpieniu w tej strefie działalności bardzo wielką konkurencję.
– Naprawdę? Bardzo interesujące!
– Proszę się nie dziwić, panie redaktorze? Jest tu ich mnóstwo. Inna sprawa, że dalece nie każda szkoła może pochwalić się tak wysokim poziomem nauczania i nie w każdej pracują tak fachowo mocni wykładowcy jak u nas. A praca ta potrzebuje stałych starań i nie lada wysiłków dla utrzymania się na wysokim poziomie jakości nauczania.
Oczywiście, że nie sprawdzałam osobiście jak jest z tym u innych, ale widzę i słyszę to od naszych kursantów. Konkurencja wyjawia się również w strefie finansowej. Czasami widzimy jak ktoś w tej branży dompinguje ceny.
Ale my na to w żaden sposób nie reagujemy, bo pragniemy przede wszystkim utrzymać markę solidnej jakości, o czym rozgłos idzie nie od nas, a od naszych studentów. Dlatego mamy uczniów nie tylko z Irpienia. Na zajęcia dojeżdżają również z innych miasteczek.
Oni już zaczynają mówić po polsku
– Mimo wszystko, jaki jest Pani zdaniem główny atut David School?
– My nauczamy tak, żeby człowiek potrafił wykorzystać tę wiedzę i nawyki w swoim życiu. Na przykład, już kilku naszych byłych uczniów studiuje w Polsce. Gdyż dajemy nie tylko język jako taki, a również wychowujemy pewne rozumienie mentalności polskiej. Student ma być nie tylko uzbrojony leksycznie, lecz też światopoglądowo, duchowo, wszechstronnie.
Tak zwany język obcy nie musi być dla nas obcy. Niedawno nauczała się u nas cała rodzina i teraz oni wyjechali do Polski na stale.
– Jak Pani organizuje zaplecze metodyczne, kto wybiera podręczniki?
– Robimy to razem, wspólnie z wykładowcami.
Do tej naszej twórczej części staramy się podchodzić nie tylko ze strony własnego doświadczenia, uwzględnienia najnowszych osiągnięć metodycznych na poziomie międzynarodowym, ale staramy się zrozumieć zapotrzebowania naszych studentów, ich zdolności, intencje i dynamikę odbioru.
Co dotyczy angielskiego, to ponieważ jestem najmłodsza wśród naszych młodych wykładowców, staram się jak najpełniej uchwycić każdą nowację, żeby śmiało i bez wątpienia trzymać się w naszym fachowym gronie.
– Czy David School ma jakieś kontakty z innymi zakładami oraz fachowcami podobnego rodzaju?
– Tak, staramy się nie wypadać z raźnego marszu. Niedawno przeprowadziliśmy konferencję na temat wykorzystania nowych programów i środków technicznych.
Pokazywano nam jak mamy racjonalnie korzystać z rzutnika podczas lekcji, jak metodycznie, dedukcyjnie uaktywnić odbiór materiału przez studentów. Staramy się dotrzymywać kroku w rytmie współczesności.
Co dotyczy podręczników języka polskiego, to nasze panie wykładowczynie jeździły na zajęcia specjalne z Iwoną Stępek, która jest autorką bardzo nowoczesnego podręcznika. Naszym nauczycielkom to bardzo odpowiadało i postawiłyśmy na jej podręczniku.
Wykupiłyśmy abonament na ten podręcznik, mamy go dla siebie i studentów, i już nasze zajęcia są prowadzone według „Krok po kroku” Iwony Stępek.
– Sporadycznie wykładam język polski (ostatnio na Kijowskim Uniwersytecie Trzeciego Wieku), zatem mogę porównać podręczniki różnych autorów. Na tym tle dzieło pani Stępek jest naprawdę dobre.
– My również jesteśmy zadowolone, jeszcze dlatego, że do tego podręcznika mamy ciekawe dodatki i ćwiczenia.
– Co by Pani powiedziała czytelnikom naszego pisma?
– Każdy nowy język obcy otwiera dla człowieka dodatkowe oczy na świat, wzbogaca umysłowo, wzmacnia duchowo, dodaje pewności siebie i szacunku do języka ojczystego.
– Serdecznie dziękuję za miłą rozmowę, Pani dyrektor.
***
W ciągu dwóch następnych godzin miałem możliwość obserwować prowadzenie lekcji języka polskiego „pod batutą” pani Heleny Ruba. Co powiedzieć? Jedne słowo – klasa! Na taki samy werdyktu zasługuje jej koleżanka, wykładowczyni polskiego pani Natalia Debeła.
Dziewczyny mają naprawdę dużo odpowiedzialnej pracy. Wspierają się nawzajem, a zwłaszcza, kiedy trzeba podmienić na lekcji z powodu nieprzewidzianych okoliczności.
Zresztą na wysoką ocenę zasługują wykładowcy innych języków David School: angielskiego, niemieckiego, francuskiego, japońskiego, hiszpańskiego i włoskiego. I jest tak zapewne w dużym stopniu dlatego, że w tej szkole panuje atmosfera przyjacielskiej współpracy i wzajemnego zaufania.
Eugeniusz GOŁYBARD