Stanisław Szewczenko (L) i Waldemar Smaszcz podczas spotkania w Galerii
Do Białegostoku nie tyle przyjeżdżam, co powracam. Spośród wielu miast i miasteczek, w których byłem w ciągu dwudziestu pięciu lat moich przyjazdów do Polski, Białystok odwiedzam najczęściej. Tu mieszka Waldemar Smaszcz, pisarz, tłumacz i badacz literatury, z którym od lat współpracuję. W Białymstoku ukazała się pierwsza po roku 1989 antologia współczesnej poezji ukraińskiej Czarnobylski autograf, przygotowana przez Waldemara Smaszcza i Stanisława Srokowskiego. Na jej prezentację została zaproszona grupa ukraińskich poetów: Antonina Cwid, Natałka Pokład, Leonid Czałdranian, Mykoła Riabczuk, Stanisław Szewczenko.
Wkrótce zacząłem pracować nad własną antologią współczesnej polskiej poezji, dzięki czemu poznałem wielu wybitnych autorów, w tym ks. Jana Twardowskiego. Z Waldemarem Smaszczem przygotowałem dwujęzyczne wydania poezji Czesława Miłosza, Wisławy Szymborskiej i Karola Wojtyły – Jana Pawła II; ta ostatnia książka została uhonorowana przyznawaną w Białymstoku Ogólnopolską Nagrodą Literacką im. Franciszka Karpińskiego.
Województwo Podlaskie, którego stolicą jest Białystok, graniczy z Litwą i Białorusią. W latach osiemdziesiątych minionego wieku, w zmienionej sytuacji politycznej, bardzo ożywiły się kontakty zwłaszcza z Wilnem i Grodnem, które przed II wojna światową znajdowały się w granicach Polski. Powstało Towarzystwo Miłośników Grodna i Wilna, które nawiązało kontakty z Polakami zamieszkującymi na Białorusi i Litwie, a także podjęło wiele inicjatyw mających na celu zachowanie pamięci o tak głęboko wpisanych w polską historię i kulturę Kresach Wschodnich.
Naturalnym niejako centrum tych działań stała się Galeria im. Sleńdzińskich, wileńskiego rodu artystów-malarzy i rzeźbiarzy. Bezcenne zbiory przekazała miastu ostatnia z rodu, Julita Sleńdzińska, już nie malarka, ale znakomita klawesynistka, światowej sławy. Jej klawesyn, jeden z kilku tej klasy w Polsce, przyciąga zarówno młodych wykonawców, jak i melomanów z całego kraju. W Galerii odbywają się słynne „Czwartki u Sleńdzińskich”, wieczory muzyki i poezji. Miałem zaszczyt czterokrotnie na nich gościć, w tym z monumentalną edycją antologii polskiej poezji współczesnej Dlatego, że są, wydanej przez lwowskie wydawnictwo „Kamieniar”.
Od lat w Białymstoku organizowane są Dni Kultury Kresowej. W tym roku odbyły się już po raz XVI-ty. I chociaż zwykle dotyczą Kresów Północno-Wschodnich, to w tym roku zostałem zaproszony w związku z przekładem na język ukraiński pierwszej polskiej powieści poetyckiej, Marii Antoniego Malczewskiego, noszącej podtytuł Powieść ukraińska.
Był to kolejny już mój wieczór w gościnnej i wyjątkowo pięknej Galerii. Panie w niej pracujące prowadzą bogato ilustrowaną fotografiami kronikę, dzięki czemu mogłem powrócić pamięcią do wcześniejszych spotkań, w tym do wyjątkowego wieczoru wraz z Nikosem Chadzinikolau, Grekiem, ale polskim poetą, twórcą słynnych Międzynarodowych Listopadów Poetyckich w Poznaniu, w których także uczestniczyłem. Nikos, kiedy dowiedział się, że w białostockiej Galerii jest wielka rzeźba Safony, przy pierwszej sposobności przyjechał do tego miasta i mieliśmy wówczas wspólne spotkanie.
Tym razem – 12 marca – pytano mnie o polskie organizacje na Ukrainie, interesowano się ich działalnością, a także problemami Polaków w obecnej, trudnej sytuacji. Sprawy ukraińskie w szerszym wymiarze zainteresowały także miejscowe media. Był redaktor Radia Białystok, a także Jerzy Misiejuk z białostockiej telewizji. W Białymstoku w ramach audycji dla mniejszości narodowych emitowany jest cotygodniowy Przegląd ukraiński, dostępny także w Internecie.
W drugiej części wieczoru poproszono mnie o zaprezentowanie własnych wierszy. Dzięki prowadzącemu spotkanie Waldemarowi Smaszczowi, który od lat tłumaczy moją twórczość, wiersze mogły zabrzmieć zarówno po ukraińsku, jak i po polsku. Żałowaliśmy tylko, że nie możemy podzielić się z zasłuchanymi uczestnikami choćby skromnym zbiorkiem przekładów ani tłumaczeniem romantycznego arcydzieła, nieśmiertelnej Marii. Zwłaszcza, że już teraz zapraszano mnie do Białegostoku kiedy ukaże się poemat Malczewskiego.
Chciałbym w tym miejscu serdecznie podziękować Pani Dyrektor Galerii im. Sleńdzińskich, Jolancie Szczygieł Rogowskiej, oraz pani Izabeli Suchockiej, która nie tylko przygotowała spotkanie, ale i piękne okolicznościowe wydawnictwo, którym zostałem obdarowany.
Stanisław SZEWCZENKO
Stanisława Szewczenkę – aktywnego członka kolegium redakcyjnego naszego pisma od wielu lat łączy twórcza przyjaźń z Waldemarem Smaszczem. Ostatnim owocem w ich wieloletniej współpracy jest rękopis (pokaźnego objętościowo) zbioru wierszy Stanisława i ich przekłady na polski pióra Pana Waldemara. Niestety już ponad rok rękopis gotowy do publikacji spoczywa w szufladzie w nadziei na wspaniałomyślność któregoś z wydawców.
Poniżej proponujemy kilka wierszy z rękopisu tego tomiku.
СНИ ЕЛЛАДИ
поету Нікосу Хадзініколау
Я бачив сни безсмертної Еллади,
Богів Олімпу пролите вино.
Були і в олімпійців свої вади,
Але не нам судити все одно.
Я плив і плив до видива Пірею,
Не сподівавсь, що стрінеться Гомер:
Він ворожив над власною зорею:
Було в нім щось від бога, бо не вмер...
Шукав, та не знайшов Олімп я в горах,
Де чарами дзвенів святковий стіл...
І креслив кола я для Піфагора,
Який не мав ще циркуля для кіл.
Гуляв я у маслиновому гаї,
І кращих не було мені гостин:
Папуги розмовляли в дружній зграї,
І кожен птах – на грецькій, як один!
Коли збулися мої давні мрії –
Побачив сон у сні серед маслин:
З Еллади знов пливу до Кіммерії,
А звідти і до рідних вже калин.
SNY HELLADY
poecie Nikosowi Chadzinikolau
Dziś nieśmiertelną śniłem Helladę,
Widziałem bogów skąpanych w winie.
Olimpijczycy też mieli wady,
Lecz ich nie człowiek sądzić powinien.
Do Pireusu płynąłem we śnie,
Nie, abym spotkać pragnął Homera.
A on z gwiazd wróżył, co los przyniesie,
Jakby był bogiem, co nie umiera.
Nie odnalazłem Olimpu w skałach,
Choć stoły były pełne dokoła.
Kręgi ogromne powykreślałem
Cyrklem, co nie znał go Pitagoras.
W oliwnym gaju spacerowałem
Słuchając papug greckich okrzyków,
Bo one tylko tę mowę znały,
Jakby nie było innych języków.
Gdy z moich marzeń cień został blady,
Ujrzałem wtedy we śnie sen nowy:
Na Krym wróciłem z boskiej Hellady,
Z Krymu do moich kalin domowych.
У ПЛОЦЬКУ, ЙДУЧИ ДО ВІСЛИ
Марії Мікульській
Летять жолуді, зарані
Зняли капелюхи сірі,
Вітатись хочуть зі мною.
Кружляють листки багряні
З поезії таїною.
Співзвуччя небесно-срібні
Доносять високі дзвони
І воду святять у Віслі,
Немов дарують сьогодні
Їй душу на віки вічні.
Там жінка на кручі скраю, –
Мов ластівка, хустка в неї
Злітає, як вітер віє.
Лиш хто вона – й сам не знаю.
А губи шепчуть : «Марія...»
W PŁOCKU, IDĄC KU WIŚLE
Marii Mikulskiej
Witają mnie uroczyście
żołędzie, skłoniwszy głowy,
bez kapeluszy, a liście
spadają prawie brązowe;
sekret poezji w nich płonie.
Niebiesko-srebrzyste dźwięki
płynęły z dzwonów świątyni,
by wodę w Wiśle poświęcić
i nieśmiertelne uczynić
jej duszy bezkresne tonie.
Kobieta chodzi po skarpie,
niby jaskółka jej chusta
do nieba wzlatuje z wiatrem.
Maria – szepnęły me usta…
I więcej nic nie wiem o niej.
КОЛЕСО ІСТОРІЇ
Полем неміряним котиться колесо,
Полем із попелом, полем із колосом.
Котиться, ген, хуторами, столицями,
В колесі стріли і промені шпицями.
Обід на колесі все хилитається,
Небо зірками на нас осипається.
Чуються вибухи, плаче хтось голосно.
Де ж ти, історіє, та, що без колеса?
KOŁO HISTORII
Polem się toczy historia kołem,
polem z kłosami, polem z popiołem.
Przez wsie się toczy, miasta, stolice,
migocą w kole szprychy strzeliste.
Obręcze koła rozklekotane,
z nieba spadają gwiazdy w nieznane.
Słychać wybuchy, płacz dookoła.
Gdzież ty historio, wolna, bez koła.
СВЯТО ПОЕЗІЇ
У костьолі в Гоголіні
лунали вірші
різними мовами:
поезія – теж
Божий дар.
Від віршів
лилось проміння
на вівтар.
За кілька хвилин
лунав орган:
Бог – один...
Бог – один...
ŚWIĘTO POEZJI
W gogolińskim kościele
w różnych językach
rozbrzmiewały wiersze.
Poezja –
bożym darem przecież.
Na ołtarz padały
promienie czystych słów.
Organy powtarzały
jak echo:
Jeden jest Bóg
Jeden jest Bóg