Przy mikrofonie prezes ZPU A. Stefanowicz i organizatorka święta Olena Sedyk (z prawej)
Zdaniem pracowników Muzeum Narodowej Architektury i Bytu Ukrainy w Pirogowie pod Kijowem, w niedzielę przy ładnej pogodzie zazwyczaj odwiedza przeciętnie niemal tysiąc gości, ale tego dnia, 24 maja, ich liczba podwoiła się.
W dodatku pogoda sprzyjała organizatorom święta Polonii Kijowszczyzny w Pirogowie, w tym wspaniałym, rozpostartym na ponad 150 hektarach, skansenie. Przedsięwzięcie zorganizowane zostało przez Olenę Sedyk, przedstawicielkę Stowarzyszenia Polaków „Koralik” w Bojarce, przy wsparciu Ambasady i Konsulatu Polski w Kijowie. Pomocy w organizowaniu święta osobiście udzielił deputowany Mychajło Gawryluk. Liczni goście i, przede wszystkim, bohaterzy tego zgromadzenia – Polacy Kijowa i obwodu kijowskiego, zostali przyjemnie zachwyceni niezwykle podniosłą atmosferą święta.
„Stosunki wzajemne Polski i Ukrainy w ciągu całej historii koegzystencji były różne, ale dziś Polska jest przyjacielem i adwokatem Ukrainy w Unii Europejskiej” powiedział w powitaniu do zebranych Prezes Związku Polaków na Ukrainie Antoni Stefanowicz
Śpiewa wiceprezes ZPU, prezes Kijowskiego Narodowościowo-Kulturalnego Stowarzyszenia Polaków „Zgoda” Wiktoria Radik
Na scenie występowali liczni goście święta, zarówno zespoły zawodowe, jak i amatorskie organizacji polonijnych, prezentując polskie piosenki i tańce.
„Polanie z nad Dniepru” - czołówka z Bojarki, Zasłużona Artystka Kijowskiej Opery Narodowej solistka Iryna Dać, Zasłużona dla Kultury Ukrainy i Polski Wiktoria Radik, zespół „Nadija” z Nieżyna, kolektywy Stowarzyszenia Polaków z Białej Cerkwi – to całkiem niepełny wykaz uczestników. Schodząc ze sceny artyści rozpraszali się wśród kwieciście ubranych widzów, tworząc jedyny konglomerat Polonusów.
Swoją uwagą nie ominęły święta 1-szy i 24. kanały TV Ukrainy. A dopóki trwało święto, organizatorzy zebrali środki na pomoc dla żołnierzy ochotniczego batalionu "Золоті ворота".
Festyn nie ugasał po zakończeniu występów artystycznych. Grupy uczestników i gości, to tu, to tam, do późnego wieczoru wyłaniały się z archaicznych zabudowań na tle malowniczej fizjografii terenu, przypominając czasem sceny z płócien Tarasa Szewczenki. Wokół brzmiał wesoły śpiew, dzielono się wrażeniami od zobaczonego i usłyszanego na wesołym Festynie.
Sergiusz ŁUKASZ