Dziś: środa,
04 grudnia 2024 roku.
Pismo społeczne, ekonomiczne i literackie
Archiwum 2017
O Pomocy Kościołowi na Wschodzie


Ukraina. Polacy z Mikołajowa

W siedzibie Sekretariatu Episkopatu Polski rozmawiamy z ks. Leszkiem Kryżą T.Ch. – dyrektorem Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie przy Konferencji Episkopatu Polski

- Wasza instytucja powołana została do życia 25 lat temu. Jest to więc dla Was rok jubileuszowy. Jak doszło do jej powstania?

- Nasz Zespół powołany został z inicjatywy ks. kard. Józefa Glempa. To była odpowiedź, czy jak kto woli - akt solidarności, Kościoła Polskiego z Kościołem, który zaczął się powoli odradzać na Wschodzie w okresie  tzw. pierestrojki.

Pojawiły się tam wówczas możliwości odzyskania kościołów i budowania wspólnot parafialnych. I wtedy z Polski wyruszyła cała armia kapłanów, braci i sióstr zakonnych, aby od Bugu aż po Władywostok wspierać i budować tam Kościół.

Niektórych z nich, i to z różnych powodów, tamtejsze władze uznały potem za persona non grata i nie wyraziły zgody na dalszą posługę. Obecnie z podobnymi decyzjami spotykamy się na szczęście coraz rzadziej, choć ciągle jeszcze się zdarzają. Od ćwierć wieku więc – nieprzerwanie, pomagamy wszystkim kapłanom, siostrom i braciom zakonnym a także misjonarzom świeckim, pracującym za naszą wschodnią granicą.

Pieniądze na ten cel zbierane są we wszystkich kościołach w Polsce a także na placówkach polonijnych, w drugą niedzielę Adwentu. Z tych właśnie ofiar, przez cały potem rok, pomagamy i wspieramy różne inicjatywy i potrzeby Kościoła za wschodnią granicą.

- Czy można mówić o wielkości tej zbiórki?

- Zbieramy w granicach około 2, 5 mln zł. Są to dla nas bardzo realne pieniądze, które dawniej, jeszcze kilka lat temu, przeznaczaliśmy w dużej części na pomoc, którą można nazwać remontowo budowlaną. To był czas, kiedy trzeba było odnawiać zrujnowane i budować nowe świątynie, które były w okresie władzy komunistycznej zamienione na stajnie, warsztaty, magazyny czy w najlepszym razie na świetlice i muzea ateizmu. Tak było np.. w Kamieńcu Podolskim, czy we Lwowie.

Teraz odnotowujemy zmianę kierunku naszej pomocy. Mniej jest już remontów i budów, choć ciągle wiele jest w tym zakresie do zrobienia i powstają nowe świątynie. Patrząc na prośby napływające do naszego biura, można zauważyć, że obecnie w większości dotyczą one formacji ludzi i pomocy charytatywnej, bardzo aktywnie i owocnie świadczonej.

Inwestycja w człowieka jest w tej chwili najważniejszą. Niedobrze bowiem działoby się, gdyby wyremontowane kościoły stały puste – bez ludzi. A z drugiej strony bez zaplecza materialnego, czyli konkretnych obiektów, trudno wspólnocie funkcjonować i rozwijać się.

- Czy może Ksiądz podać kilka konkretnych przykładów Waszej pomocy?

- Bardzo proszę. Wsparliśmy piękną inicjatywę kapłana z Polski, posługującego w Kirowie (dużym mieście na terenie Rosji) – który postanowił właśnie tam gdzie aborcja jest swoistą plagą, pierwsze okno życia. Mówił, że przeciwności było bardzo dużo. Dzięki jednak swoim konsekwentnym działaniom udało mu się sprawę doprowadzić do końca, czyli do otwarcia okna życia. To tylko jeden z bardzo wielu przykładów niesamowitej aktywności Kościoła Katolickiego na tamtych terenach, w których my jako Zespól uczestniczymy.


Leszek Kryża - dyrektor Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie

Obecnie sporo naszych sił i środków idzie na Ukrainę, szczególnie na tereny najtrudniejsze, doświadczone działaniami wojennymi. Ale nie tylko tam.

W miesiącach letnich pomagamy w organizacji wakacji dla dzieci. Podań z próbą o pomoc w organizacji różnego rodzaju wypoczynku wakacyjnego jest bardzo dużo i to z wszystkich krajów Wschodu. Staramy się je wszystkie choćby częściowo zrealizować - tak, aby dzieci, młodzież, czy nawet dorośli, mogli choć na chwilę wyrwać się z traumy wojennej i pożyć w normalnych warunkach, czy po prostu spędzić choć trochę czasu na wakacyjnym wyjeździe.

Takie wakacje organizowane przez duszpasterzy czy Siostry zakonne (najczęściej jedyny wyjazd) są też czasem formacji, która potem przez cały rok owocuje.

- Sytuacja Kościoła i wiernych na Ukrainie nie wygląda ostatnio najlepiej?

- Miałem niedawno okazję odwiedzić parafie znajdujące się na południu tego kraju - blisko linii frontu. Odwiedziłem m.in.: Mikołajów, gdzie posługują moi współbracia chrystusowcy, Chersoń, Tawrijsk, Berdiańsk, Mariupol i Zaporoże. Wyprawa była naprawdę niezwykła. W drodze towarzyszył mi też chrystusowiec, proboszcz z Doniecka, który w tym czasie z wiadomych powodów nie mógł być ze swoją wspólnotą parafialną, ale cały czas był w łączności z nimi a nawet, co mnie bardzo zadziwiło, prowadził internetowy krąg biblijny z rozproszonymi parafianami.

Jadąc po tamtych terenach, mijaliśmy wiele punktów kontrolnych założonych na czas działań wojennych, mijaliśmy transporty broni, to wszystko robiło wrażenie, a do tego zaangażowani duszpasterze, siostry zakonne i wierni.

Najbardziej utkwiła mi w pamięci wizyta w parafii w Mariupolu, gdzie nadal słychać było wystrzały walczących, a z okien tamtejszej plebanii dostrzec można pierwszą linię frontu.

Ciekawą inicjatywę stworzyła tam grupa naszych katolików, którym przewodzą OO. Paulini. Otóż w centrum miasta postawiono namiot, który spełnia rolę ekumenicznego domu modlitwy. Modlą się w nim chrześcijanie różnych wyznań: katolicy, prawosławni i grekokatolicy oraz muzułmanie i żydzi.

Nasz Zespół partycypuje w zakupie nowego namiotu, dotychczas używany był wypożyczony od wojska i już się zużył. Nowy został tam dostarczony w czerwcu i pięknie służy, jako miejsce modlitwy ponad podziałami.

Wszystkie konfesje, których wierni tam się modlą, mają rozpisane dyżury. I 24 godziny na dobę, w centrum Mariupola trwa modlitwa o pokój i zakończenie działań wojennych.

Wtedy życie nie wyglądało tam normalnie i pewnie nadal jest podobnie. Wojnę czuło się na każdym kroku i podobnie jest teraz mimo podpisanych porozumień, ludzie żyją z poczuciem tymczasowości, na walizkach. Nie da się też normalnie funkcjonować, kiedy słychać strzały czy kiedy brakuje wielu podstawowych rzeczy. W takiej sytuacji wspólnota parafialna jest oparciem i pomocą.

- Czym jeszcze się zajmujecie?

- Nasza pomoc Kościołowi na Wschodzie jest bardzo szeroka i podejmujemy ją na wielu płaszczyznach. Każdego roku wpływa do nas około 500 różnych próśb. Prośby te pochodzą ze wszystkich krajów - byłych republik ZSRR – od Bugu aż do Władywostoku.

Nasza pomoc nie ogranicza się wyłącznie do miejsc, w których pracują księża czy siostry z Polski. Kierujemy ją do wszystkich rzymskokatolickich parafii i wspólnot na Wschodzie, położonych we wszystkich krajach byłego ZSRR. Oczywiście zdecydowanie mniej, jeśli chodzi o kraje bałtyckie czyli: Litwę, Łotwę i Estonię, bo są to dziś kraje Unii Europejskiej, choć i z tamtych stron prośby do nas trafiają, szczególnie z Litwy.


Ukraina. Kisielówka pod Mikołajewem. W czasie nabożeństwa

Działalność Zespołu polega też na reagowaniu na sytuacje nadzwyczajne, takie które przynosi bieżące życie. W ten właśnie sposób otworzył się jakby nowy rozdział naszej działalności związany z uchodźcami z Ukrainy. Nasze biuro staje się także niejako miejscem pomocy w odnalezieniu się w tych ludzi w nowej rzeczywistości. Zgłaszają się do nas ludzie z ofertami pracy czy mieszkania dla uchodźców z Ukrainy. Przychodzą też do biura imigranci ze Wschodu, aby porozmawiać i szukać pomocy. Trzeba tez wspomnieć o naszej inicjatywie, którą nazwano „Polska gościnność”, a która ciągle jeszcze przynosi owoce w postaci przyjmowania rodzin z terenów objętych działaniami wojennymi.

Mamy też pierwsze prośby, choć jeszcze w stanie szczątkowym, z Chin. Wyposażyliśmy 3 siostry ze zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia (od siostry Faustyny), jadące do pracy na Kubę. Takie prośby egzotyczne pojawiają się u nas coraz częściej. Reagujemy na nie, w miarę naszych możliwości, też zawsze pozytywnie.

- Kto jest Waszym sojusznikiem? Kto wam najbardziej pomaga?

- Zespół współpracuje z Delegatem Episkopatu ds. Duszpasterstwa Emigracji, z rektorami Wyższych Seminariów Duchownych w Polsce, z rektorami Polskich Misji Katolickich i ich duszpasterzami, z Komisją Episkopatu ds. Misji, z Papieskimi Dziełami Misyjnymi, z zakonami męskimi i żeńskimi, z Caritas Polska i innymi ośrodkami.

Nasza działalność jest możliwa, głównie dzięki ofiarności ludzi dobrej woli, którzy wspierają to co robimy dla Kościoła na Wschodzie. Korzystając z okazji, pragnę bardzo podziękować wszystkim wspólnotom parafialnym i ich duszpasterzom w kraju i poza granicami a także indywidualnym ofiarodawcom, bez tych ofiar te wielkie i potrzebne dzieła nie były by możliwe.

Nasz zespół był i jest nadal czymś opatrznościowym. Jego pomysł okazał się genialny, dzięki tej inicjatywie, w ciągu minionego ćwierćwiecza mogło powstać i powstało wiele dzieł.

Oczywiście nie jesteśmy jedynymi, którzy pomagają. Bylibyśmy absolutnie nie obiektywni, tamtejszym wspólnotom pomagają także diecezje, zakony i parafie do których należą albo z których pochodzą, wiele fundacji i organizacji rządowych i poza rządowych i oczywiście potężne niemieckie fundacje, dzięki którym można było w przeszłości remontować czy budować obiekty sakralne. Dopiero to wszystko razem wzięte tworzy jedną wielką całość, dzięki której Kościół Katolicki za wschodnia granicą rozwija. Nic więc dziwnego, że serce nam rośnie.

Dodam też, że przeżywany w Polsce dzień zbiórki pomocy materialnej dla Wschodu, tam jest obchodzony jako dzień wdzięczności wszystkim ofiarodawcom ponadto w wielu miejscach wierni codziennie modlą się za tych którzy im pomagają, czego doświadczam podczas odwiedzin w tamtejszych wspólnotach. Do naszego biura dociera też bardzo wiele często wzruszających listów z wyrazami wdzięczności i zapewnieniem o modlitwie.

- Jak liczny jest Wasz Zespół i kto wchodzi w jego skład?

- W skład naszego Zespołu wchodzi trzech biskupów, obecnie są to: biskup przewodniczący, którym jest obecnie ks. Antoni Pacyfik Dydycz ofm cap.- biskup Senior Diecezji Drohiczyńskiej, biskup Tadeusz Bronakowski wikariusz generalny diecezji łomżyńskiej i biskup Marian Rojek – ordynariusz diecezji zamojsko-lubaczowskiej oraz ja, jako sekretarz Zespołu i dyrektor biura oraz pani sekretarka (pochodząca z Białorusi).

Zespół powołany został, jako Zespół Pomocy Kościelnej dla katolików w ZSRR, a jego przewodniczącym mianowano bp. Jerzego Dąbrowskiego, zastępcę sekretarza Episkopatu Polski. Zespół miał koordynować pomoc podejmowaną przez poszczególne diecezje i zgromadzenia zakonne, a także organizować pomoc osobową oraz rzeczową – takie jak: szaty i naczynia liturgiczne oraz książki religijne.

Od samego początku, funkcję dyrektora biura i sekretarza Zespołu sprawują chrystusowcy: ks. Edward Michalski, ks. Wiesław Wójcik i śp. ks. Józef Kubicki a od 4 lat ks. Leszek Kryża.

W roku 1992 dokonano zmiany w nazwie naszej kościelnej organizacji na: Zespół Pomocy Kościelnej dla Katolików na Wschodzie a potem na Zespół Pomocy Kościołowi na Wschodzie przy Sekretariacie Konferencji Episkopatu Polski.

Zespół spotyka się regularnie. Na naszych posiedzeniach rozpatrywane są wszystkie prośby, które są wcześniej akceptowane i zatwierdzone przez miejscowego biskupa ordynariusza. Dopiero wówczas komisja decyduje o realizacji przedstawionego nam wniosku.

- A które kraje czy regiony potrzebują obecnie najbardziej pomocy?

- Tak naprawdę, to nie ma takiego kraju, o którym mógłbym spokojnie powiedzieć że nie potrzebuje naszej pomocy a szczególnie teraz w obecnej sytuacji ekonomiczno politycznej, wystarczy spojrzeć na Ukrainę czy sytuacje w Mołdawii.

W wielu przypadkach wspólnoty wiernych są niewielkie a poszczególni członkowie w trudnej sytuacji materialnej. W takim układzie bez pomocy z zewnątrz trudno jest funkcjonować i podejmować nowe inicjatywy.


Polacy z Chersonia

W Rosji niektóre parafie są nawet trzykrotnie terytorialnie większe od Polski. Biskup Cyryl Klimowicz z Irkucka mówi, że jego diecezja jest 30 razy większa od Polski. Łatwo więc sobie wyobrazić, jakie to niesie ze sobą problemy.

Na Białorusi nadal pracuje sporo kapłanów z Polski, choć proporcje się już odwróciły, jeszcze parę lat temu, duchownych z Polski, było tam zdecydowanie więcej. Dziś jest tam przewaga kapłanów miejscowych urodzonych już na Białorusi i wykształconych w tamtejszych seminariach lub za granicą.

Pojawia się też kwestia języka używanego w liturgii. W jakim języku sprawować sakramenty, przepowiadać słowo Boże? Po rosyjsku, białorusku, ukraińsku czy po polsku? Tutaj wiele zależy od mądrości lokalnego duszpasterza.

Chodzi o to, aby niczego tam nie zepsuć. Uszanować tradycje i ludzi starszych a jednocześnie w przepowiadaniu być komunikatywnym, zrozumiałym. Funkcjonujące stwierdzenie, że katolik to Polak i odwrotnie nie jest już do końca prawdziwe. Dziś katolikiem może być także Rosjanin, Ukrainiec czy Białorusin, a kościół jest kościołem powszechnym.

- A jak kształtowały się formy przekazywanej pomocy i jaka jest obecnie sytuacja Kościoła Katolickiego za wschodnią granicą?

- Nasza początkowa pomoc była świadczona na Wschodzie w formie ukrytej i nieoficjalnej. Wiele zgromadzeń zakonnych i poszczególnych osób życia konsekrowanego widząc ogromne spustoszenie w dziedzinie religii przez system sowiecki, z jednej strony oraz autentyczne pragnienie jej rozwoju, z drugiej strony – zakładało w ukryciu własne wspólnoty na Wschodzie. Wykonywały one ogromną pracę zgodnie z własnym charyzmatem. Najwięcej na ten temat możemy dowiedzieć się z wywiadów z kapłanami i siostrami zakonnymi, które tam pracowały w tych trudnych dla kościoła czasach.

Ważnym elementem ukrytej i nieoficjalnej pracy w Kościele na Wschodzie była współpraca z osobami konsekrowanymi w Polsce.

Wiele osób wyjeżdżało na Wschód przewożąc w ukryciu książeczki do nabożeństw, różańce, medaliki i inne przedmioty kultu. Często graniczyło to z prawdziwym cudem Bożej Opatrzności, że przy tak wielkich kontroli granicznej udawało się przewozić różnorodne pomoce religijne dla tych, którzy nieoficjalnie pracowali na rzecz Kościoła katolickiego na Wschodzie.

Od czasów pierestrojki zmieniła się sytuacja kościołów na Wschodzie: katolickiego, prawosławnego i greckokatolickiego oraz innych związków wyznaniowych. Wystarczy wspomnieć takie fakty, jak: powstanie struktur kościelnych, utworzenie nowych diecezji z nominacji nowych księży biskupów, otwarcie nowych seminariów duchownych i uczelni katolickich. Wybudowano wiele nowych świątyń, wyremontowano zniszczone świątynie. Gorliwa praca kapłanów i sióstr zakonnych zaczęła wydawać pozytywne owoce w postaci powołań rodzimych.


Białoruś, Grodno. Ks.Antoni Grendza wśród grodzieńskich studentek

Wraz z uzyskaniem wolności religijnej działalność ewangelizacyjnych rozpoczynają ruchy kościelne i stowarzyszenia wiernych świeckich, którzy przybywają z pomocą do diecezji na zaproszenie miejscowego biskupa ordynariusza.

Wydawane są wreszcie księgi liturgiczne i czasopisma katolickie. Uzyskana w większym stopniu wolność religijna przekłada się na większe zaangażowanie wiernych w życie Kościoła. Ta aktywna działalność napotyka nadal na różne przeciwności, ale zdecydowanie mniejsze niż wcześniej i wymaga nadal wsparcia ze strony Kościoła w Polsce.

- A jak wygląda tam działalność sióstr zakonnych oraz instytutów świeckich?

- Jest to bardzo ważna i owocna służba. Sióstr zakonnych pracujących w Kościele katolickim na Wschodzie, obecnie jest około 350 w tym coraz więcej miejscowych. Wiemy, że siostry zakonne pracujące przeważnie przy parafiach, jako katechetki, opiekunki chorych, zakrystianki, prowadzą domy dziecka, domy seniora czy domy samotnej matki. Niektóre z nich pracują też w kuriach biskupich czy seminariach.

Także niektóre z zakonów klauzurowych zostały zaproszone do diecezji katolickich na Wschodzie. Nie jest ich wielka liczba. Ich klasztory znajdują się w Moskwie, Kijowie, Karagandzie i Oziornym w Kazachstanie oraz w Usolu Syberyjskim koło Irkucka. Również Instytuty świeckie w niewielkiej liczbie są obecne na Wschodzie. Zgodnie z naturą swego charyzmatu nie prowadzą oni życia wspólnotowego, ale dają świadectwo chrześcijańskiego życia poprzez obecnością i pracą, np. Focolarini.

-… a zakony męskie?

-… tych jest najwięcej. W roku 2005 pracowało w krajach Wspólnoty Niepodległych Państw i krajach byłego bloku komunistycznego 639 księży i braci (3 biskupów, 579 księży i 60 braci), przy czym niektóre zakony mają już własny podział administracyjny. Warto też dodać, że zgłasza się coraz więcej kandydatów z miejscowych parafii, co budzi nadzieją na życie Kościoła Katolickiego na Wschodzie. Istnieją już miejscowe diecezjalne seminaria duchowne i zakonne domy formacyjne.

Kiedy chodzi o rodzaj pracy zakonów męskich w większości jest to praca w duszpasterstwie parafialnym. Należy też dodać, że coraz częściej prowadzone są prace, zgodne z charyzmatem danej rodziny zakonnej.

Na przykład praca charytatywna (stołówki dla dzieci i młodzieży z rodzin rozbitych), praca wśród chorych, praca wydawnicza, szkoły ewangelizacyjne, poradnie psychologiczne, praca w środkach społecznego przekazu.

Rozmawiał Leszek WĄTRÓBSKI

Передплатити „Dziennik Kijowski” можна протягом року в усіх відділеннях зв’язку України