Z gazety «Україна Молода» z dnia 26 maja można było dowiedzieć się, że według decyzji Sołomianskiego Dzielnicowego Sądu Kijowa z dnia 4 marca 2016 roku do dowodu tożsamości obywatela Ukrainy niejakiego Sergija Omelczenki przez Dzielnicowy Sołomianski Wydział Państwowej Migracyjnej Służby wniesiony został wpis o narodowości takiej treści: „Національність - Українець”.
Jeszcze w październiku 2015 r. Omelczenko zwracał się do Państwowej Migracyjnej Służby Ukrainy Kijowa z prośbą o taki wpis, ale odmówiono mu powołując się na odpowiedni tryb prowadzenia stron dowodu tożsamości. Gazeta trafiła do rąk Bolesława Kulczyckiego, kijowskiego Polaka, który z podobną prośbą zwrócił się do swego Dzielnicowego Szewczenkowskiego Wydziału Służby Migracyjnej powołując na decyzję Sądu Sołomianskiego. Dostał odmowę podobną do przedsądowej odmowy Omelczence. Nie bez trudu kieruje Kulczycki te sprawę do Sądu Szewczenkowskiej Dzielnicy Kijowa. Rozprawę wyznaczono na 10 listopada.
Trochę historii.
W Związku Radzieckim oznaczenie narodowości w tak zwanej rubryce numer 5 rożnych ankiet i dowodu tożsamości było obowiązkowym. Wiadomo, że pozwalało to dyskryminować pewne mniejszości narodowe, w tym Polaków w części oświaty, pracy, kariery, wyjazdów za granicę etc. I nie tylko dyskryminować, lecz dokonywać w pewnych okresach represje, deportację. Stąd u wielu wynikła chęć podawać i załatwiać nieprawdziwe dane w tym segmencie.
Nie jest ten stosunek do etnicznie innych know how wynalazkiem Sowietów. Takie podejście można nazwać klasyką kadrowej polityki władz od wieków. Przykłady nowych czasów, z 20-21 stuleci to oprócz ZSRR niemiecka Trzecia Rzesza - najbardziej bezwzględna, USA i Wielka Brytania (internowanie obywateli narodowości wrogich krajów) b. Jugosławia, Turcja. Ostatnio czyni się tak wobec Kurdów etc. Czyli ustosunkowanie władz do etniczności przewidywane jest i zrozumiałe nawet mimo istnienia w nasze czasy zasad prawnych mających bronić mniejszości etniczne.
Ale oprócz prawnych i dziejowych istnieją kategorie moralne i psychologiczne, które pozwalają mniejszościom etnicznym niesprawiedliwość i bezduszność władz wobec siebie odczuć na bardzo wysokim i nawet niespodziewanym poziomie.
W tym materiale idzie mowa o dwóch osobach, które zareagowały na skasowanie w latach 90-ch tej piątej rubryki – ‘narodowość - національність’ w dowodach tożsamości. Motywację tej reakcji są z jednej strony podobne - czyli chęć jak objaśniają w swoich podaniach „реалізувати своє право на індивідуальність, яка полягає у збереженні своєї національної, культурної, релігійної, мовної самобутнoсті”.
Omelczenko jeszcze podkreśla, że pragnął tego wpisu o narodowości „за місцем свого народження на українській землі, за принципом крові свого роду, згідно зі своїм внутрішнім переконанням і світосприйняттям” (cyt. „Україна Молода”, 26.05.2016 – B.D.) Z drugiej strony u Kulczyckiego sytuacja jest kardynalnie inna.
Siedzimy z nim w kawiarence, opowiada swoje historie życiowe. Rocznik 1929. Urodził się na Podolu w miejscowości na granicy ZSRR z II RP w etnicznie polskiej robotniczej rodzinie. W 1937 rozstrzeliwują ojca podczas znanej gehenny Polaków. Matka z nim i mniejszą od niego siostrą po trzech latach permanentnych przejazdów i przesiedleń celem zbić władze z tropu osiedla się wreszcie w Chmielniku, miasteczku obwodu Winnickiego. Ciężko pracuje.
Już jak mały chłopiec poznaje co znaczy być innym – „Polaczkiem”. W pamięci wbił się mu pompatyczny akt przyjmowania do organizacji pionierskiej. Ma 9 lat. Pionierska drużynowa oddziela go od reszty, stawia oddzielnie, ponieważ jest dzieckiem „wroga ludu”. Nie przyjmują go. Cios psychiczny prawie nie do wytrzymania, biegnie do rzeki żeby…
Jakoś przeżywa to, a po dwóch tygodniach, po pewnych rozważaniach czy uzgodnieniach dyrekcji szkoły zostaje jednak przyjęty do organizacji pionierskiej.
Potem lata wojny, okupacja niemiecka, wyzwolenie, uczestnictwo w akcji pogrzebowej żołnierzy Armii Czerwonej, mając 15 lat, o czym ma świadectwo, jako uczestnik w Wojny Ojczyźnianej. Po wojnie już mając doświadczenie, jak to jest być Polakiem, przy otrzymaniu dowodu tożsamości podaje się za Ukraińca. Przyjeżdża do Kijowa, ciężko pracuje, uczy się i zdobywa maturę na uczelni technicznej, służy 5 lat w marynarce wojennej, tworzy rodzinę, zdobywa wykształcenie wyższe na uniwersytecie Kijowskim (filologia).
Robi karierę w szkołach jako nauczyciel, dyrektor szkoły, urzędnik w instytucjach oświaty, oczywiście wszystko to nie obywa się bez wstąpienia do KPZR. W roku 1956 po XX zjeździe stara się o rehabilitację ojca - pomyślnie. Interes do swojej etniczności pojawia się już po rozpadzie ZSRR…
Znam go od dawna. Zagorzale zaangażowany jest w sprawy odrodzeniowe, polskie, ma Kartę Polaka, autor wielu publikacji w „Dzienniku Kijowskim”, „Krynicy”, wydał książkę autobiograficzną. Jak widać motywacje Omielczenki i naszego Kulczyckiego nie tak jednakowe. Pierwszy zabiega o potwierdzenie narodowości tzw. tytułowej, drugi o potwierdzenie a raczej wznowienie mniejszościowej, straconej z własnej woli. Nas oczywiście bardziej ciekawi ten drugi. Co nim kieruje, przede wszystkim: tylko to, co wyliczone jest we wnioskach czy też zadośćuczynienie dla pamięci ojca? Męcząca, skomplikowana tęsknota za straconą tożsamością, przyrodni pociąg do swoich?
Dokładnie można domyśleć się, że na pewno nie jakiś interes i wyrachowanie. Dlatego wzrusza, zasługuje na wsparcie, tym bardziej, jako precedens polski dla Ukrainy. Może w taki sposób, takim przykładem uda się zahamować obserwowany w ostatnich latach proces asymilacji, wyrzeczenia się u wielu polskiej tożsamości na Kresach?
Oczywiście pytanie nie jest bezdyskusyjnym. Tak w większości krajów podobne określenie narodowość - національність (na przykład, ang. Nationality, niem. Nationalität) oznacza nie etniczność, lecz obywatelstwo, a przynależności etnicznej w dowodach osobistych nie podaje się. W taki sposób realizuje się równość praw obywatelskich.
Ale w naszych warunkach historycznych, kiedy nazwa większościowej grupy etnicznej zbiega się z nazwą kraju i grupa ta dąży do wyszczególnienia swoich praw, mniejszości etniczne też chcą siebie reprezentować. Taka możliwość na razie istniała na Ukrainie podczas Spisu Ludności 2001 roku, ale nigdy jej nie bywa za dużo.
Mogą, co prawda powstać też problemy z wpisem obecnie z początkiem wprowadzania paszportów biometrycznych, ale i o tym można pomyśleć.
I jeszcze, inicjatywa Kulczyckiego musi przyciągnąć szczególną uwagę społecznych organizacji Polaków Ukrainy, które na razie reprezentują dość niewielką część wspólnoty polskiej. Przecież do tej pory nie realizowane są zasady Ustawy Ukrainy „O nacjonalnych mniejszościach Ukrainy” przyjętej jeszcze w 1992 roku, która przewiduje tworzenie takiego sposobu zorganizowania życia społecznego mniejszości narodowej jak narodowościowo-kulturalna autonomia (artykuł 6 – B.D.). Przy takim sposobie możliwe jest uczestnictwo wszystkich Polaków w tworzeniu swoich struktur przedstawicielskich, a taki wpis o narodowości może stać się jednym z wariantów dostępu do uczestnictwa w wyborach organów NKA…
A na razie czekamy na rezultat wspomnianej rozprawy sądowej. Powinna, przypominam, odbyć się na Sali sądowej Szewczenkowskiego Dzielnicowego Sądu Kijowa 10 listopada.
Borys DRAGIN