Po koncercie w kościele św. Aleksandra: Rafał Sulima, Dmitrij Bieriegowski (konferansjer), Igor Sikorski, Adam Kowalski
Tylko dwa dni trwał turniej kolędowy trzech polskich Mistrzów sztuki muzykowania na organach, ale zdążył stać się imprezą wyjątkową, prawdziwym wydarzeniem kulturalnym.
Mimo poprzednich ogłoszeń duszpasterskich i artystycznie przygotowanych afiszów, wywieszonych na tablicach informacyjnych w kościołach, obawy organizatorów koncertów, jak się mówi, dręczyły do ostatniej chwili.
A to czy pogoda dopisze, a czy samolot z drogimi gośćmi w porę wyląduje, a to czy „lud” kijowski (a w tym – Polacy-kijowianie) zechcą wyjść z domu, aby pokonując trudności transportowe i ryzykując obrażeniami na szklistym grudniowym chodniku trafić do kościoła praktycznie w pełnym mroku, na godzinę 19:15 do kościoła pw. św. Aleksandra...
To zawsze wielka niewiadoma, a zwłaszcza w ostatnią sobotę Adwentową.
Pierwszą miłą niespodzianką dla organizatorów było to, że po zakończeniu Mszy Świętej w języku ukraińskim wielu wiernych pozostało w kościele oczekując na zapowiedziany koncert.
Widzę jak opiekuńczo niespokojny jest główny promotor (i motor!) całej imprezy p. Stefan Wieloch, który co chwila zrywa się z miejsca i gdzieś leci załatwiać jakieś kwestie i sprawy merytoryczne.
Więc postanawiam, wbrew wszystkim kanonom a zwłaszcza bon tonu, skorzystać z czasu oczekiwania, uchwycić dogodną chwilę by zadać kilka pytań:
DK.: „Panie Stefanie, przypominam sobie, jak podczas spotkania opłatkowego zaintrygował Pan nas informacją, że wkrótce ma się odbyć jakieś niecodzienne wydarzenie. Czy chodziło o dzień dzisiejszy i jeśli tak, to jak do tego doszło?”
Stefan Wieloch: „Dzisiejszy pierwszy koncert Bożenarodzeniowo-Noworoczny w wykonaniu trzech organistów z Polski: dr Rafała Sulimy, Adama Kowalskiego i Igora Sikorskiego rodem z Kijowa będzie nadzwyczajnym wydarzeniem w stolicy Ukrainy.
Przyjechaliśmy dziś bezpośrednio z Boryspola (lotniska) do kościoła pw. św. Aleksandra i od razu trzej mistrzowie przystąpili do wypróbowania organów. Siostra, która tu na nich gra, z zainteresowaniem przysłuchując się próbie, powiedziała z uniesieniem: „Dawno już nie słyszałam tak pięknie wykonanej muzyki organowej”.
Te słowa siostry zakonnej były dla polskich organistów pierwszym awansem i zapowiedzią ich przyszłego sukcesu, a dla mnie – wprost balsamem dla duszy, ponieważ występowałem pierwszy raz jako organizator tego koncertu w imieniu Polsko-Ukraińskiego Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego „Krynica” na Ukrainie.
Jako prezes tego Stowarzyszenia, cieszę się, że mamy już ponad 250 członków, stale się rozwijamy się i po kilku mniej zauważonych, okolicznościowych imprezach organizowanych przez Stowarzyszenie, ten koncert polskich wykonawców jest naszym pierwszym wielkim, naprawdę znaczącym przedsięwzięciem”.
DK: „Ale to jest podobno wielka inwestycja, potrzebująca odpowiedniej kasy. A oprócz tego, jak Panu udało się ściągnąć kilku świetnych muzyków z różnych krańców Polski?”
S. W.: „Jako dżentelmeni nie będziemy mówili o pieniądzach. Dziękujemy dobrym ludziom. Dużym wsparciem jest tu rodzina Rostisława i Tatiany Raczyńskich, Wydział Konsularny Ambasady RP w Kijowie, Włodzimierz Szczepaniak, a cała impreza się odbywa pod patronatem Konsula Generalnego RP Tomasza Dederko.
Oczywiście, że do realizacji koncertów dołożył się Związek Polaków Ukrainy w osobie Prezesa Antoniego Stefanowicza. Wszystkim im wyrażam ogromne podziękowanie i jestem niezmiernie wdzięczny za wsparcie w realizacji tak ważnego przedsięwzięcia dla mieszkańców Kijowa, jako podarunek pod choinkę z okazji Święta Bożego Narodzenia.
Serdeczne im Bóg zapłać! Najważniejsze, że to stało się możliwe. Na pewno to jest interwencja Opatrzności Bożej”.
No i zaczęło się...
Mocne organowe uderzenie uroczystego wstępu muzycznego od razu wypełniło kościół gęstą falą radosnego podniecenia. I oto – ciaccona – nieodparty argument kultury łacińsko-europejskiej: najpierw powoli, w formie opowieści o teraźniejszości ze spojrzeniem w przyszłość, rodzinne nuty radości na przemian z trwogą i niepewny los człowieka. Igor Sikorski spisał się na medal.
Jak kolędowanie, to artystyczne. W improwizacji na temat „Anioł pasterzom mówił” Adam Kowalski wykorzystał elementy góralskie, poniekąd marszowe, rozważania w uroczystej formie hymnu z triumfalnym wykorzystaniem całego bogactwa organowego w finale.
Sztafetę kolędowania przechwycił dr Rafał Sulima w divertissementowych wariacjach wokół „Przybieżeli do Betlejem pasterze”. I trzeba powiedzieć, że piękny, wyrazisty był ten bieg, „grając skocznie Dzieciąteczku na lirze" organowej „z serca ochotnego”, a więc „chwała na wysokości" i prośba o „ pokój na ziemi” brzmiały przekonująco, zachęcając słuchaczy do śpiewu, w którym „cuda, cuda ogłaszają”.
Również zadziwił pan Rafał pastorałkowym wykonaniem improwizacji „Gdy się Chrystus rodzi” w klasycznym staroangielskim stylu z polską tradycją kościelną w tle i cichym łagodnym rozmyślaniem, wbrew logice całkiem sensownie przechodzącym w apoteozę: „Gloria, gloria,in excelsis Deo!”
Kościół pw. św. Mikołaja w Kijowie
Igor Sikorski skupił uwagę publiczności na świątecznej atmosferze kanonów muzyki organowej podczas wykonania „Preludium chóralnego” J. S. Bacha, a wspaniały baryton Rafała Sulimy w „Ave Maria” F. Schuberta wywołał skojarzenia ze św. Józefem przy Dzieciątku i zerwał długie energiczne brawa rozemocjonowanej publiczności.
Słynny utwór J.S.Bacha/Ch.Gounoda przedstawił Adam Kowalski w jasnosłonecznych tonacjach czystego ducha i tuż – po obfitych oklaskach słuchaczy – wydał niezwykłą dla kijowskiego ucha interpretację „Bóg się rodzi”.
Na początku, kiedy „moc truchleje”, sytuacja się rozwija w rytmie miłego tańca, na wzór menueta W. A. Mozarta, potem nabiera oznak balu w zebraniu szlacheckim, żeby znowu ukoić nastrój triumfu w cichym wejrzeniu w przyszłość...
To duchowe patriotyczne spoglądnięcie podsumował Rafał Sulima w rwącym serce romantycznym, napełnionym miłością i tęsknotą „Pożegnaniu Ojczyzny” M.K.Ogińskiego. Utwór jest szerokiej publiczności już dobrze znany, a jednak bierze za serce dziwnym sprzeciwem radości i smutku... Zwłaszcza w tak mistrzowskim wykonaniu, kiedy organy ledwie tamują łzy...
„Sprawia to mi wielką satysfakcję”
W podnieceniu po wspaniałym koncercie, wybiegam przez strome stopnie na chóry kościoła, gdzie przy organach spotykam jeszcze gorących, mile uśmiechniętych wykonawców, którzy zezwalają na kilka zdjęć i już niemal szykują się do wyjścia. Proszę o parę słów dla naszych czytelników i zadaję od razu szereg pytań dla całej ekipy, na jakie w pośpiechu otrzymuję odpowiedzi:
„Jestem Rafał Sulima, organista z Polski, reprezentuję Uniwersytet Muzyczny w Białymstoku. Jako wykładowca mam w sumie dziesięciu uczniów, których uczę rzeczy nieco zróżnicowanych: i organów, i improwizacji, i śpiewu.
Studia trwają pięć lat. Najpierw licencjat – trzy lata, a potem dwa lata magisterium. Studentów to nic nie kosztuje, bo polskie szkolnictwo jest nieodpłatne. Studenci głównie z Białegostoku, ale są również z Warszawy.
Faktycznie do nas przyjeżdżają z całej Polski. Z tym, że większość – to chłopaki ze wsi. Przeważnie mają ojców-organistów w kościołach parafialnych, stąd takie zainteresowanie. No i osoby ze wsi są bardziej pracowite.
W Kijowie jestem po raz pierwszy i wszystko mi się bardzo tu podoba. Ukraina przywitała nas piękną zimą, prószącym śniegiem, co u nas w Polsce rzadziej się spotyka, no i wspaniała gościnność ludzi, wspaniała atmosfera przyjęcia.
Pan Stefan, który organizuje tu nam przyjazd koncertowy, dziś oprowadził nas z panem Roscisławem po mieście, i dzięki im zobaczyliśmy wszystkie najpiękniejsze miejsca Kijowa. Tak, że obok grania, mamy również możliwość podziwiać interesujące zabytki”.
Wysoki wysmukły pan, podczas przebierania się ze stroju artystycznego, na moje nieco aroganckie pytanie – „Z czego pan żyje i czy, jak wielu z młodych ludzi w Polsce, planuje uciec na Zachód? – odpowiada z dobrotliwym uśmiechem:
„Ja? Bo ja się do wywiadów nie nadaję, ale... Nazywam się Adam Kowalski, jestem organistą w Świętej Lipce. To jest Sanktuarium Maryjne na pograniczu Warmii i Mazur. Żyję z grania – w naszym kościele i w Warszawie, gdzie uczę dzieci w szkole muzycznej oraz prowadzę zajęcia na Akademii, na Uniwersytecie Muzycznym.
Tak latam tam i z powrotem, ale nie latałbym gdybym tego nie lubił. A lubię, sprawia to mi wielką satysfakcję, bo przecież gram na organach od dziewiątego roku życia. Nie planuję nigdzie uciekać, ponieważ na „nie-Zachodzie” mam tyle ciekawej pracy, że daj Boże ogarnąć!
Natomiast na Ukrainie, jak dotąd, to byłem we Lwowie, a w Kijowie jestem po raz pierwszy. I to co widzę tu i odczuwam, wskazuje na dobrą przyszłość”.
„Piękna muzyka podnosi duch człowieka do Nieba”
Następnego dnia radośnie witaliśmy miłych polskich gości w naszym kościele parafialnym pw. św. Mikołaja, gdzie miejsca honorowe zajęli pani Konsul RP w Kijowie Agnieszka Rączka, Deputowana Ludowa Ukrainy Olga Bohomolec, Prezes ZPU Antoni Stefanowicz, Pani Prezes Stowarzyszenia „Zgoda” Wiktoria Radik, Dyrektor Państwowego Muzeum Medycyny Ukrainy prof. Wadym Szypulin, Prezes PUSKO „Krynica" na Ukrainie Stefan Wieloch, znane osobistości ze świata kultury.
Proboszcz parafii o. Andrzej serdecznie przywitał zebranych, a zwłaszcza Rodaków z Polski, na końcu wyrzekł sentencjonalnie zdanie, jakie faktycznie stało się mottem tego koncertu: „Piękna muzyka podnosi duch człowieka do Nieba!”
Podnosić publiczność do Nieba zaczął Igor Sikorski wykonaniem ciaccony: powolutku, monotonnie, otwierając okno, wyprowadzając na światło, na zamkową górę, na szczycie której jest bardziej odczuwalny kontrowersyjny splot światła i cieni. Tu czasem się wydaje, że cienie zmierzają do trwożnego zgęstnienia... ale nie – już bieży na ratunek promień miłości.
W preludium „Piękna Twoja dusza” J.S.Bacha, organista wymalowuje pastoralny obraz w spokojnym trybie opowieści pejzażowej, w rytmie gobelinów XVII stulecia: spokój w przestrzeni, rozmarzone niewiasty na łące, las obok, zamek – na dalszym planie, ogródek. Idylla. Nastrój ukojenia.
Wdzięczna publiczność wynagrodziła wykonawcę szczerymi oklaskami, a więc otwarto drogę na dalsze preludium J.S.Bacha: „Nowy Rok idzie” oraz „Przyjdź pogan Zbawco”.
W pierwszej organista wzbudził nastrój bajkowy: padają płatki śnieżne w ciszy śpiącego lasu, zapraszając i nas do snu. W drugiej – wyraźne basowe kroki rytmicznie akompaniują partii obojowej, na pierwszym planie bezpretensjonalnie rozwijającą się czystą narracją w prawie niezasmuconym spokoju.
Niezwykle zabrzmiała „Fantazja na temat kolęd polskich” Feliksa Nowowiejskiego. Na wstępie wykonawca zmobilizował całą moc organów, żeby uszanować Światowe Wydarzenie, a tylko potem w cichym ukojeniu zaprosił „Pójdźmy wszyscy do stajenki”, po czym znowu wylał na słuchaczy wielki potok możliwości dźwiękowych szlachetnego instrumentu w apoteozie finałowej.
Adam Kowalski postanowił na razie nie odchodzić od wzorców klasycznych i zaproponował „Preludium i fugę do minor” J.S.Bacha, w którym od początku panuje radość; radość rozśpiewana, rozgadana i ukwiecona, bez zwątpienia, bogata w winiety ozdobne, jak w starodrukach, zwłaszcza w ostatniej części preludium, kiedy wyobrażeniem wchodzimy do salonu, gdzie młoda dama ucisza serce w muzykowaniu, skracając czas oczekiwania. Nie ma smutku, tylko tęsknota i nadzieja, wzbogacona piękną polifonią organową w finale.
Po obfitych oklaskach publiczności pan Adam zaimponował interpretacjami na tematy świąteczne. Organowo usłyszeliśmy o czym „Anioł pasterzom mówił”, odczuliśmy, jak miłość łagodzi sytuację „Gdy się Chrystus rodzi”, przejęliśmy się patriotycznym potraktowaniem „Podnieś rękę, Boże Dziecię, błogosław Ojczyznę miłą…” w polonezowym „Bóg się rodzi”.
Burzę owacji wywołały wokalne wystąpienia A. Kowalskiego i R. Sulimy, którzy mistrzowskim wykonaniem słynnych utworów maryjnych sprowokowali liczne brawa i bravissimo dotąd nigdy nie słyszane w kościele św. Mikołaja.
Jako puentę całego wieczoru usłyszeliśmy dobrze znane i miłe sercu „Chrystus wodzem, Chrystus Królem...”
Ten niedzielny koncert dwudniowego unikatowego święta pięknej muzyki, która „podnosi człowieka do Nieba”, trwał bez przerwy ponad trzy godziny, jakie przeminęły prawie niespostrzegalnie.
Ludzie nie pośpieszali do wyjścia i w zachwycie długo jeszcze przeżywali radosne chwile, nie oszczędzając słów wdzięczności trzem wybitnym Mistrzom, oraz organizatorom tego niesamowitego wydarzenia w formacie imprezy weekendowej.
Eugeniusz GOŁYBARD