Późnojesienny wieczór, przypadający na dzień imienin Andrzeja - 29 listopada, jest znakomitą okazją do tego, aby zapomnieć o nostalgicznych dniach towarzyszących tej porze roku. Dawniej związany był z panieńskimi, matrymonialnymi wróżbami, dzisiaj jest to wesoły wieczór spędzany w gronie przyjaciół, nie pozbawiony przecież odrobiny tajemniczości i dreszczyku silnych emocji.
Zabawy andrzejkowe szczególnie lubią dzieci i młodzież, dlatego Szkoła Sobotnia przy Stowarzyszeniu Kultury Polskiej im. Z. Krasińskiego w Białej Cerkwi (której dyrektorem jest pani Helena Chomenko) to idealne miejsce do zorganizowania takiej imprezy. Tym bardziej, że w tej chwili siedzibę swoją ma - można powiedzieć - pod ziemią, to znaczy w piwnicy jednego z mieszkalnych bloków.
Już samo zejście w półmroku, po schodach do tego lokalu, wyzwala jakże pożądany andrzejkowy nastrój. Pewno jest to jeden z powodów, dla których zabawa udała się znakomicie. Przypomniano najlepsze stare tradycje- młodzież mogła poznać imię przyszłego męża lub żony, dowiedzieć się, co ciekawego wydarzy się w przyszłości, a przede wszystkim powróżyć z cienia woskowej figury. Ten „magiczny” rytuał wywołał oczywiście najwięcej emocji, i gdyby nie to, że pora była już dość późna, a nazajutrz trzeba wcześnie wstać do szkoły, mógłby się ciągnąć do głębokiej nocy.
Za wszystkie te przyjemności należało jednak odpowiednio zapłacić. Dlatego uczestnicy wróżb, musieli wcześniej powiedzieć po polsku wiersz lub zaśpiewać piosenkę. Dla najlepszych były drobne upominki.
Nie byłoby prawdziwej zabawy bez „pląsów”. Zadbała o to pani Helena Chomenko, ucząc wszystkich figur skocznego celtyckiego tańca, który wywołał mnóstwo śmiechu a jednocześnie doskonale podtrzymywał wrażenie uczestnictwa w starodawnym obrzędzie.
No cóż, wielki żal, że na kolejne andrzejki przyjdzie czekać cały, „okrągły rok”!
Marek OLCZAK