Wydarzeniem znaczącym w strefie polsko-ukraińskich zainteresowań kulturalnych i historycznych stało się ukraińskojęzyczne wydanie książki Waldemara Warnickiego „Sybir” w tłumaczeniu naszego kolegi Eugeniusza Gołybarda.
Książka ta nieprzypadkowo ukazała się właśnie teraz, w 80. rocznicę zaistnienia wielkiego okrucieństwa, wielkiego kłamstwa i wielkich tragedii: haniebnego aliansu Stalina-Hitlera (pakt Mołotow-Ribbentrop), początku II wojny światowej, zagarnięcia wschodnich województw II Rzeczpospolitej przez ZSSR, rozpoczęcia wywózki Polaków na Sybir, początku bezprecedensowej, występnej sprawy Katyńskiej.
Jak zaznacza Waldemar Warnicki na wstępie, – „Przedstawione losy mojej rodziny nie są zmyślone. Są prawdziwe, zgodne z faktami spisanymi w notatkach prawie dzień po dniu. Ojca, matkę i trzech synów wywieziono na Sybir tylko dlatego, że byli Polakami
Dla zgnębienia człowieka wcale nie są potrzebne obozy typu niemieckiego. Nie są potrzebne straże ani piece krematoryjne, ani więzienia. Dla zgnębienia człowieka wystarczy mróz i głód...
To opracowanie poświęcam tym, którzy tam stracili życie, których groby zarosły trawą i którym już nikt nawet znicza nie zapali, ani nie powie naszych polskich katolickich słów „wieczne odpoczywanie racz im dać Panie”.
Imprezę zaszczycili obecnością Kierownik Wydziału Konsularnego Ambasady RP na Ukrainie Dorota Dmuchowska oraz Konsul RP w Kijowie ds. współpracy z Polakami na Ukrainie - radca Jacek Gocłowski
Książka obejmuje okres od lata 1939 roku do początku roku 1947, dokładnie odzwierciedlając w drobnych szczegółach egzystencję ludzi, skazanych przez okupanta rosyjskiego na krawędź możliwości i niemożności istnienia.
Rodziny Sołtysików i Franklów brnęły po tej krawędzi w syberyjskiej tajdze, a nastolatek Waldemar tłukł się z przeciwnościami losu we Lwowie, podczas pierwszej okupacji rosyjskiej, potem okupacji niemieckiej i znów rosyjskiej.
Linią przewodnią książki i głównym wątkiem każdej z trzech jej narracji jest walka. Walka polskiej kultury życia z rosyjską kulturą śmierci. Właśnie dlatego wydarzenia z lat 1939-1947 zachowują aktualność dla dzisiejszej Ukrainy.
Autor tłumaczenia Eugeniusz Gołybard podczas prezentacji ukraińskojęzycznego wydania książki Waldemara Warnickiego „Sybir”
Mimo że każdy z trzech rozdziałów książki to osobna opowieść, wszystkie razem dają całościowy obraz wydarzeń, które na poziomie rodzinnym, krajowym i międzynarodowym odbywały się wówczas, a nawet po dzień dzisiejszy mają wpływ na losy narodów w centrum Europy.
Właśnie z tych pobudek autor tłumaczenia własnym kosztem wydał ukraińską wersję książki „Sybir”, po to by Ukraińcy wzięli w rachubę fakty, a nie mity i wyciągnęli słuszne wnioski. Natomiast dla czytelników „DK” racjonalnym będzie zapoznanie się z kilkoma fragmentami książki w oryginale, które pozwalam sobie przytoczyć poniżej:
„Lato tego roku było ludziom przychylne. Żniwa, w dobrą pogodę zebrane, zapewniały plony obfite, nawet na tych górskich poletkach bieszczadzkich.
U podnóża zalesionych gór, w osadzie leśnej Borynia, budziło się życie dnia powszedniego.
Leśniczówka, w porównaniu z chłopskimi łemkowskimi zabudowaniami, była twierdzą z pokaźnym domem, stajnią, oborą, stodołą. Tylko co słońce wychyliło się zza góry, a już z komina dym się unosił i słychać było skrzypienie wrót obory.
Rozpoczynał się zwykły dzień powszedni w pracy, w spokoju i pogodzie ducha...
* * *
– Tato, przepraszam, bardzo ważna sprawa.
– Słucham cię, Zbyszku.
– Tato, w radiu podali, że dzisiaj, 1 września, wojska niemieckie przekroczyły granice Polski. Zbombardowane zostały Kalisz, Leszno. Westerplatte jest ostrzeliwane od strony morza.
– Jezus Maria, wojna! Zbyszku, powiedz mamie, zaraz przyjdę...
– Zbyszku, powiedz, co mamy robić? – pyta Bolek.
– Musimy walczyć, musimy zgłosić się do wojska.
– Bolek, masz zaledwie 16 lat i nie podskakuj. Dzieciaków do wojska nie biorą – dokłada Tadzik...
– Panie majorze, ja z moimi braćmi chcemy do wojska, bronić ojczyzny.
– Co to? Jesteście gimnazjaliści, dzieci nie przyjmujemy. Macie jeszcze czas. Zrozumiano?!
Był to pierwszy kubeł zimnej wody na rozpalone głowy chłopców.
* * *
17 вересня 1939 року – трагічне повідомлення: Совєцький Союз, не зважаючи на укладений пакт про не агресію щодо Польщі, без оголошення війни, вступив на територію Польщі на всій протяжності кордону, від Двіни до Карпат.
Підрозділи Корпусу Охорони Кордону героїчно стримували більшевицькі банди, що напирали зі сходу.
Війна триває, Варшаву ще не захоплено, вона ще обороняється. Триває битва над Бзурою. Мужньо борються і тримають оборону захисники Ґдині і Геля.
22 września padła Warszawa. Tegoż dnia armia sowiecka zajęła Lwów.
* * *
Pamiętna data, 12 października. Na podwórze zajechał samochód osobowy i ciężarówka z kilkunastoma żołnierzami. Z samochodu wysiadło trzech sowietów w skórzanych kurtkach i zielonych czapkach.
Weszli do domu, wzywając wszystkich, łącznie z Ksenią i Wasylem.
W stołowym pokoju siedli za stołem, rozpoczęli sprawdzanie.
(pisownia oryginału)
– Kto chaziajn?
– Ja.
– Familia?
– Alfred Sołtysik.
– Otczestwo?
– Co to znaczy?
– Jak miał na imię twój ojciec?!
– Józef.
– Ty od dzisiaj nazywasz się Alfred Józefowicz Sołtysik. Zawód?
– Leśniczy.
– Partyjny?
– Nie, ja bezpartyjny.
– Ty żona Alfreda?
– Tak.
– Imię?
– Stanisława.
– Imię ojca?
– Wilhelm.
– Od dzisiaj nazywasz się Stanisława Wilhelmowna Sołtysik. Syn najstarszy Zbigniew, lat 19, drugi Tadeusz, lat 17, trzeci Bolesław, lat piętnaście. І тєпєрь будєт так. Закончілось панованіє польскіх панов, буржуєв, помєщіков.
Już skończyło się panowanie polskich panów, burżujów, pomieszczyków. Polskie pany, generały uciekli do Rumunii i Szwecji, ale i tam my ich złapiemy.
Teraz będzie nowy ład, będzie władza robotników i chłopów! Сєйчас будєт новий порядок, будєт власть рабочіх і сєлян!.... А что ето за ящік з тєм глазком?
– To radio, nowe, marki Telefunken.
– A Moskwu można słuchać?
– Można. Już słuchajcie: „Gawarit Mаskwa...”
– A Berlin można słuchać?
– Można. Ot, ...przemawia akurat Hitler. Można słuchać Pragę, Budapeszt, Mińsk, Kijów, Londyn.
– To ty, Alfred Józefowicz, bogacz, burżuj. Masz takie radio, konia, dwie krowy.
– Tak to już u nas jest. Ja bogaty, bo mam dobrą żonę, trzech synów i dwoje osób przygarniętych, konia i dwie krowy. Ale to wszystko trzeba wykarmić i ubrać. U nas tak zawsze było; jak będzie, zobaczymy. Jak chcecie, to bierzcie konia i krowy, a ja będę miał mniej roboty.
– Нічєво, побачиш Альфред Юзефович, як у нас живеться...
* * *
...Miesiąc luty zawitał do Bieszczad bardzo groźną zimą, bo temperatura spadała do minus trzydzieści stopni, a nawet niżej.
W nocy z 9 na 10 lutego o godzinie drugiej w nocy zaczęły ujadać psy, potem padły strzały i psy ucichły. Następnie rozległo się walenie do drzwi i okrzyki „otkrywać, NKWD”. Do mieszkania wpadło kilku uzbrojonych żołnierzy. Dowódca rozkazał zebranie wszystkich w pokoju jadalnym.
Wypędzili wszystkich z łóżek, w piżamach, a matkę w samej koszuli, i kazali wszystkim stanąć w rogu pokoju. „Nakazem wierchownego sowieta mamy dokonać rewizji.”
A rewizja polegała na tym, że żołnierze, bez żadnej asysty domowników, przewracali wszystko, z szaf wyrzucali ubrania. Przynieśli dubeltówkę jako dowód.
– A to co? – zapytał dowódca.
– To jest broń służbowa, ponieważ jestem tutaj leśniczym.
– To bardzo dobrze, bo my cenimy fachowców. Zwłaszcza, że lasów w Rosji mamy bardzo dużo i potrzebujemy takich jak wy.
Zgodnie z prykazem Wierchowneho Sowieta macie być przesiedleni do innej części Sowieckiego Sojuza. Macie pół godziny, aby się ubrać i spakować, bo podwody czekają. Brać tylko najpotrzebniejsze rzeczy ze sobą, reszta zostanie przywieziona za wami.
Leśniczyna, nie znając języka, pyta męża, co on mówi.
– Nic, moja droga, wywożą nas na Sybir, tak jak już nam mówiono. Ubierajcie się jak najcieplej, a chłopcy, ubierajcie podwójne ciepłe koszule i gacie...”
* * *
Prezentacja książki w przepełnionej sali kijowskiej siedziby FOPnU „Dom Polski” trwała ponad trzy godziny. Wystąpili czytelnicy (nawet przedstawili scenkę teatralną opartą na fragmentach książki), prezesi organizacji polonijnych. Było dużo młodzieży.
Imprezę zaszczycili obecnością Kierownik Wydziału Konsularnego Ambasady RP na Ukrainie Dorota Dmuchowska oraz Konsul RP w Kijowie ds. współpracy z Polakami na Ukrainie - radca Jacek Gocłowski.
Wszyscy zaznaczali, że książka jest bardzo aktualna, zadawali wiele pytań, żywo interesowali się szczegółami, uważali, że powinna być wydana większym nakładem, aby dotrzeć do czytelników w całej Ukrainie.
Każdy obecny na prezentacji otrzymał egzemplarz książki gratis. Również bez odpłatnie książkę otrzymają biblioteki i parafie.
Tło muzyczne przygotowały uzdolnione solistki-instrumentalistki siostry Daryna na lirze korbowej i Maria Wiksin na torbanie – o których piszemy w odrębnej publikacji.
Na szczególne podziękowania zasłużył Andrzej Wójcik, dyrektor katowickiego wydawnictwa KOS, który udostępnił możliwości prawne wydania tej książki.
Stefan KOSTKA