Masowy grób ofiar totalitaryzmu 1937-1941 w Bykowni
Pozwolę sobie nieco przeformułować tytuł słynnej książki badacza Mikołaja Iwanowa o polskiej operacji NKWD 1937-1938. Przecież tak się stało, że mówiąc o morderstwach tych strasznych lat, jako ofiary mimowolnie wyobrażamy sobie głównie mężczyzn. W tym artykule chciałabym upamiętnić niewinnie zabite kobiety.
„Mimo, iż o operacji polskiej NKWD z roku na rok mówi się coraz więcej, stan wiedzy społecznej na jej temat wciąż daleki jest od zadowalającego». Słowa te kilka lat temu dyrektor Instytutu Pamięci Narodowej dr. Jarosław Szarek wygłosił bardziej do społeczności w samej Polsce, jednak dla Polaków na Ukrainie są one też bardzo ważne. Przecież około 5 tysięcy naszych rodaków w tym krewnych leżą w zbiorowej mogile na tak zwanej „części ukraińskiej” Narodowego Rezerwatu Historycznego i Memorialnego „Groby Bykowni”, który w latach 1937–1941 stał się miejscem tajnego pochówku ofiar represji politycznych, rozstrzelanych w kijowskich więzieniach NKWD USRS.
Od powrotu do korzeni do powrotu do mordu
Oczywiście, Polacy ginęli w Związku Radzieckim już wcześniej, m.in. podczas terroru lat 1918-1921 prowadzonego w warunkach komunizmu wojennego. Po czerwonym terrorze w kwietniu 1922 r. Kreml wziął kurs na tzw. "коренизацию" („powrót do korzeni”), celem której było zachowanie tożsamości kulturowej mniejszości narodowych, ale w rzeczywistości była to po prostu sowietyzacja Polaków. Na tej fali utworzono wiele polskich instytucji naukowych i edukacyjnych, towarzystw naukowo-kulturowych, wydawnictw i kół. Jednak odwilż szybko minęła. Na początku lat 30. XX w. Polaków traktowano już jako „element niepewny”, swoistą V kolumnę przed przewidywaną wojną z II Rzecząpospolitą i państwami zachodniej Europy. Większość polskich instytucji naukowych i artystycznych zostało wyeliminowanych.
W latach 1933-1935 GPU / NKWD USRS sfabrykowało sprawę „POW” – Polskiej Organizacji Wojennej, która w rzeczywistości na Ukrainie już nie istniała od 1921 r. Fala aresztowań rosła. W latach 1935-1936 ponad 10 tys. Polaków jako „element politycznie niepewny” przesiedlono z terenów przy granicy z Polską w głąb USRS, w szczególności do Kazachskiej SRS. Z obwodu kijowskiego przesiedlono 3 tys. polskich rodzin. W kazachstańskie stepy rzucone zostały przeważnie kobiety, dzieci oraz osoby w podeszłym wieku – ludzie nieprzygotowani do ciężkiej pracy w gospodarstwach rolnych, życia w prymitywnych warunkach i surowym klimacie.
W lutym-marcu 1937 r. Ludowy Komisarz Spraw Wewnętrznych ZSRR Nikołaj Jeżow na posiedzeniu KC OKP(b) informował o "szkodliwej" działalności Polaków. Rozkaz Ludowego Komisarza Spraw Wewnętrznych ZSRR N. Jeżowa pod № 00485 z 11.08.1937 r. otwiera kolejną czarną stronę w życiu Polaków w ZSRR.
Nieludzkie rozkazy
"Operacja polska" zaczęła się 20.08.1937 r. i pierwotnie miała trwać 3 miesiące, lecz faktycznie przedłużyła się o 15 miesięcy. Wymieniono sześć kategorii ofiar. Znaleźli się wśród nich „aktywni członkowie POW” ujawnieni w trakcie śledztw, jeńcy wojenni z armii polskiej, zbiegowie z Polski, emigranci polityczni, byli członkowie antysowieckich partii politycznych, a w końcu „najaktywniejsza część miejscowych elementów antysowieckich i nacjonalistycznych z polskich rejonów”. Zwłaszcza ta ostatnia – bardzo pojemna – kategoria pozwalała zatrzymać, torturować i zamordować każdego Polaka. NKWD miał wolną rękę w aresztowaniach, kierował się jedynie orientacyjnie wskazanymi kategoriami. Donos, polsko brzmiące nazwisko, kontakt z osobami mieszkającymi w Polsce czy nawet posiadanie polskich książek były dla śledczych wystarczającą podstawą aresztowania. Torturami zmuszano aresztowanych, by przyznawali się do rzekomych win i wydawali kolejne niewinne osoby. Najczęściej oskarżano ich o szpiegostwo, antysowiecką propagandę i agitację, uczestnictwo w organizacji kontrrewolucyjnej, niezgłoszenie do NKWD działalności szpiegowskiej członków najbliższej rodziny, organizowanie powstania zbrojnego na terytorium ZSRS, sabotaż czy kontakty z obywatelami innego państwa.
Całą procedurę realizowano w ścisłej tajemnicy, począwszy od aresztowania aż do przeprowadzenia egzekucji i ukrycia miejsca zbrodni. Zatrzymani byli sądzeni i skazywani na zesłanie lub na śmierć bez przedstawienia aktu oskarżenia czy choćby informacji o zarzutach, nie byli informowani o przebiegu sprawy. Nie zawiadamiano rodzin o ich losie.
Jako że ponoć rozkaz nr 00485 był zbyt łagodny, 2 października Jeżow wydał kolejne zarządzenie, tym razem uderzające w żony „polskich szpiegów”. Od tej pory podlegały one – automatycznie! – karze od 5 do 8 lat pozbawienia wolności, zaś dzieci kierowano do sierocińców. Skazywano bez względu na to, czy kobieta wiedziała o „kontrrewolucyjnej działalności” męża, czy też nie. Nakazywano nawet aresztowanie byłych żon, które wiedziały o „wywrotowej działalności” mężów, ale o tym nie doniosły. Wyjątek stanowiły kobiety, które same donosiły na mężów i których donosy posłużyły jako podstawa do skazania mężów.
Według dokumentów NKWD w czasie realizacji operacji w całym ZSRR skazano 139 835 osób, z tego zamordowano bezpośrednio 111 091 Polaków-obywateli ZSRR, a 28 744 skazano na pobyt w łagrach GULAG-u. Jednak zdaniem historyków-badaczy Wielkiego Terroru rzeczywista liczba ofiar jest większa. Według danych na dzień dzisiejszy podczas operacji polskiej zginęło ponad 5000 mieszkańców Kijowa i obwodu. Ofiary tej operacji stanowią znaczną część pochowanych w Bykowni. Na tyle, że obywatele USRR polskiej narodowości prawdopodobnie zajmują drugie miejsce po Ukraińcach, jeśli chodzi o liczbę ofiar pod względem składu narodowego.
Odpowiedzi nie ma
Odbierano życie przede wszystkim mężczyznom w wieku od kilkunastu lat do około sześćdziesięciu, traktowanym jako „ludzki zasób”, który wrogowie Związku Sowieckiego mogliby wykorzystać. Jednak niemało kobiet także podzieliło ten straszny los. Niestety pełnych statystyk nie ma (i prawdopodobnie, nigdy nie będzie, bo NKWD-yści umieli zachować swoje tajemnice) i dlatego nie ma odpowiedzi na pytanie "Ile kobiet leży w zbiorowej mogile pod krzyżami Pomnika Ofiarom Totalitaryzmu w latach 1937-1941?". Na podstawie dostępnych danych możemy z prawdopodobieństwem stwierdzić, że nie jest ich tam tysiące, ale setki. Na przykład w naukowo-dokumentalnej serii wydawniczej pt. „Zrehabilitowani przez historię”, które zawierają wyniki badan nad masowymi represjami politycznymi, w tomie poświęconym obwodowi kijowskiemu (nie obejmuje Kijowa) mieści się informacja o 147 represjonowanych Polkach. Z nich rozstrzelano 20 kobiet, reszta została deportowana lub skazana na 5 - 10 lat więzienia w lagrach GULAG-u. Tak było w obwodzie kijowskim. Jednak według jednego z kompilatorów tej serii ksiąg dr. Romana Podkura, st. pracownika naukowego Instytutu Historii Ukrainy NANU, w innych obwodach odsetek straconych kobiet mógł osiągnąć 70–80 %, czyli na równi z mężczyznami. Warto także zauważyć, że informacja ze „Zrehabilitowani przez historię” dotyczy 2007 roku.
W martyrologii Narodowego Rezerwatu Historycznego i Memorialnego "Groby Bykowni" na dzień dzisiejszy znaczy się powyżej 18 tys. osób, w tym około 150 kobiet narodowości polskiej. Warto jednak wziąć pod uwagę, że wiele ofiar NKWD-ści zapisywali przez jako Ukrainki, oraz czasami one same, mając nadzieję na ucieczkę, ukrywali swoją narodowość. Nie próżno świadek tych wydarzeń Helena Trybel powiedziała: „Być Polakiem w Związku Sowieckim w 1938 roku to mniej więcej to samo, co być Żydem w III Rzeszy”.
Losy i łzy
W grobach w Bykowni znalazły miejsce ostatniego spoczynku polskie kobiety w różnym wieku, zawodzie, wykształceniu: przedstawicielki szlacheckich rodzin (jak np. Lucjana Piątek i Zofia Nalepińska-Bojczuk), profesorki, lekarki, nauczycielki, pracownice, chłopki, gospodynie domowe...
Jedną z niewinnych ofiar była Karolina Kowalska, 48-letnia gospodyni domowa. Pochodziła z rodziny chłopskiej. Mieszkała w Fastowie na utrzymaniu syna i córki. Została aresztowana 10 listopada 1937 r. za "kontrrewolucyjną agitację przeciwko sowieckiej władzy", a w rzeczywistości za wiarę. W notatce z 13 listopada 1937 roku Rady Wsi Fastów, która została dołączona do materiałów śledztwa, stwierdzono, że Kowalska Karolina „ma bliski związek z radą kościelną, systematycznie prowadząc kampanię przeciwko zamknięciu kościoła w Fastowie”. W trakcie śledztwa przeprowadzono tylko jedno przesłuchanie, podczas którego Kowalska została oskarżona o agitację przeciwko zamknięciu kościoła w Fastowie i otwarciu w tym kościele Klubu Artel im. Kirowa, za wsparcie i korespondencję z księdzem Andruszkiewiczem, który w tym czasie został uznany za „wroga ludu”, pochwałę Polski i przyszłej okupacji Ukrainy przez Polskę. Nie przyznała się do winy. W tym samym dniu przesłuchano czterech świadków, których zeznania doprowadziły do oskarżenia o antyradziecką agitację. Zgodnie z decyzją Dwójki Najwyższej została rozstrzelana. Zrehabilitowano ją w 1989 r.
Także z rodziny chłopskiej pochodziła 33-letnia Zofia Kozaczkowska, nauczycielka z Kijowa. Ukończyła Polski Instytut Pedagogiczny w Kijowie. W 1932 roku pracowała jako sprzątaczka w akademiku Polskiego Instytutu Pedagogicznego w Kijowie. W chwili aresztowania była opiekunką sierocińca w Puszczy Wodicy. Aresztowana 13 czerwca 1938 r. pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Polski, członkostwa w siłach zbrojnych (w „POW-ie”), zbierania materiałów szpiegowskich drogą osobistej obserwacji, aktywnej agitacji antyradzieckiej. Dodatkowym dowodem jej winy było to, że w Polsce mieszkał jej brat. A że zmarł on jeszcze w 1923 r.oku, to nic. Zgodnie z decyzją Trójki przy UNKWD w obwodzie kijowskim została rozstrzelana. W momencie aresztu Zofia miała troje dzieci w wieku 16, 14 i 13 lat. Zrehabilitowano ją w 1989 r.
Fragment rozkazu operacyjnego nr 00485 z dnia 11.08.1937r.
Można by się spodziewać, że współpraca z służbami NKWD zapewniała bezpieczeństwo tajnym informatorom. Wcale nie! Taki był przypadek Jadwigi Moszyńskiej, Polki zamieszkałej w Kijowie, tłumaczki i redaktorki gazety „Głos Radziecki”, polskojęzycznego organu KC Komunistycznej Partii (bolszewików) Ukrainy. Aresztowano ją w sierpniu 1937 r. z powodu donosów współpracowników, że celowo fałszowała tłumaczenia rosyjskich tekstów w gazecie, by szkalować władze i państwo sowieckie, a przychylnie informować o Polsce. Zarzuty były typowe: antysowiecka agitacja i działalność kontrrewolucyjna na szkodę ZSRS, szpiegostwo na rzecz „obcego kraju”, wreszcie przynależność do „polskiej organizacji faszystowskiej”. Później jednak śledztwo zmieniło swój tok, pojawił się wątek wcześniejszej współpracy Moszyńskiej z NKWD. Zgodziła się na taką współpracę jeszcze w 1934 r., jednakże nie wywiązała się z umowy, nie przekazywała informacji i donosów na kolegów. I to stało się w śledztwie głównym oskarżeniem – zdrada wobec władz ZSRS: nie informowała o wrogiej działalności polskiej agentury i spisku organizowanym przez POW. Do tego dołączyły się podejrzenia z tytułu pochodzenia, nie tylko polskiego, ale „religianckiego”, była bowiem córką duchownego unickiego, a także zarzucono jej mocne wtedy podejrzenia o antysemityzm, choć jej koleżanka Żydówka, powołana na świadka, informatorka NKWD, nie potwierdziła tych plotek. Pomimo to Moszyńską skazano na karę śmierci i rozstrzelano w wieku 26 lat 7 grudnia 1937 r. Została zrehabilitowana w 1989 r.
Absurdalnie brzmią oskarżenia kołchoźnicy Anny Karpińskej urodzonej 1909 r. W jej sprawie archiwalno-kryminalnej czytamy: "Systematycznie uprawiała szkodnictwo w kołchozie, produkując włókna lnu złej jakości. Prowadziła działalność kontrrewolucyjną wśród kobiet, wykazując, jak niekorzystne jest pozostawanie w kołchozie oraz wychwalając ustrój faszystowskiej Polski, gdzie mieszka jej brat, z którym utrzymuje kontakt listowny". Rozstrzelanie!
NKWD-yści nie szczędzili nawet kobiet w podeszłym wieku. Maria Brzeska miała 64 lat i była osobą niepełnosprawną. Oskarżona o otrzymywanie listów z Polski od krewnych i szpiegostwo w imieniu Polski. Nie przyznała się do winy, ale została rozstrzelana 26 listopada 1937 r. w Kijowie.
Nina Paszyna-Lewandowska, 38 lat, odwiedzała polski konsulat w Kijowie. Kara śmierci! Walentyna Górska, 40 lat, oskarżona o polski nacjonalizm. Kara śmierci! Helena Jeżerska, 58 lat, oskarżona o pro-polską agitację. Kara śmierci! Kara śmierci, kara śmierci, kara śmierci...
„Jeśli zapomnę o nich, Ty, Boże, zapomnij o mnie…” – te słowa Adam Mickiewicz napisał wobec XIX-wiecznych zesłańców. Podobnym wyrzutem sumienia pozostaje dla nas „operacja polska”. Przyjdźmy, więc do Bykowni i oddajmy hołd jej ofiarom.
Olga OZOLINA
kierownik Działu ds. Komunikacji Międzynarodowych Narodowego Rezerwatu Historycznego i Memorialnego "Groby Bykowni"