Członkowie „Mi-Gracji” w czasie jednego z tegorocznych spotkań
- Skąd wzięła się nazwa Waszego Stowarzyszenia?
- Długo się nad tym zastanawialiśmy. Były też i inne propozycje. Zdecydowaliśmy się np. na „Tolerado“, ale okazało się, że takie stowarzyszenie już istnieje. Nam chodziło o akceptację, tolerancję, wzajemne szanowanie się i wreszcie o samą migrację. O ludzi pochodzących z migracji i emigracji. Na początku były wśród nas tylko same kobiety. Zaczęłyśmy więc tworzyć stowarzyszenie z gracją i migracją w nazwie. Połączenie tych słów bardzo się nam spodobało. Uważałyśmy, że takie zestawienie wskazuje, iż migranci mogą naprawdę posiadać w sobie i grację i piękno.
- Działacie od niedawna…
-...zostaliśmy zarejestrowani w listopadzie 2019 roku, ale jako inicjatywa lokalna działamy już od parę lat. Skupiamy się aktualnie na pisaniu projektów. Nie mamy, jak dotąd, żadnych dotacji. Korzystamy jedynie ze wsparcia szczecińskiego miejsca spotkań „Kooperatywa Łaźnia“.
- Jakie główne cele stawiacie Państwo przed sobą?
- Nasze działania koncentrują się na sferze pomocy społecznej, w tym pomocy rodzinom i osobom emigrującym, szczególnie ze wschodniej Europy, które są w trudnej sytuacji życiowej i potrzebują wsparcia. Prowadzimy też działania na rzecz adaptacji, integracji i reintegracji zawodowej i społecznej osób emigrujących oraz działalność charytatywną. I wreszcie na rzecz mniejszości narodowych i etnicznych oraz języka regionalnego. Ważne są dla nas również działania w sferze zapoznania i edukacji obcokrajowców z językiem polskim, polską tradycją narodową, pielęgnowaniem oraz rozwojem świadomości narodowej, obywatelskiej i kulturowej, profilaktyka izolacji obcokrajowych grup czy wreszcie wprowadzenie mentorstwa we wsparciu zawodowym. Chcemy ponadto zajmować się działaniami na rzecz równych praw kobiet i mężczyzn i na rzecz osób w wieku emerytalnym.
- Inspiruje Was również działalność wspomagająca rozwój gospodarczy, w tym rozwój przedsiębiorczości…
-… oraz działalność wspomagającą rozwój wspólnot i społeczności lokalnych i działania w sferze nauki, szkolnictwa, edukacji, oświaty i wychowania. Chcemy wszystkie nasze cele statutowe realizować poprzez prowadzenie grup wsparcia dla dzieci, młodzieży i dorosłych, koordynowanie programów wspierających. Myślimy też o organizowaniu konkursów, imprez i akcji plenerowych.
- Jest Pani z zawodu psycholożką i posiada doświadczenie w pracy z ludźmi w różnym wieku…
- Od ponad 4 lat żyję na emigracji w Polsce. Ukończyłam psychologię w Odessie. Dyplom nostryfikowałam na Uniwersytecie Jagiellońskim. Nostryfikacja mojego dyplomu trwała blisko 3 lata. Wcześniej, w czasie studiów, zostałam wolontariuszką. Wspieraliśmy wtedy uchodźców z Donbasu. Prowadziliśmy różnego rodzaju akcje dla ludzi, których chcieliśmy wesprzeć i osiedlić w Odessie. Wtedy, po raz pierwszy, spotkałam się z pracą migracyjną. Tam też spotkałam się z Polakami i zaczęłam uczyć się języka polskiego.
Ale kiedy jednak przyjechałam do Polski zdałam sobie sprawę, że wcale nie rozumiem ludzi tak dobrze, jak bym chciała. Chwytałam jedynie pojedyncze słowa. Zaczęłam się więc uczyć się polskiego i poznawać Wasz język. Zostałam wolontariuszką Fundacji „Akademia Podmiotowego Wspierania Młodzieży“ w Policach na okres jednego roku. Następnie, jako psycholożka, pracowałam z nastolatkami w ośrodku wychowawczym w Trzebieży oraz z niepełnosprawnymi w Policach i z dziećmi z domu dziecka w Tanowie. Praca z dziećmi szła mi dobrze i mogłam się od nich uczyć języka polskiego.
- Zdobywała tam Pani doświadczenie, które jest pomocne w działalności Waszego Stowarzyszenia…
-... oczywiście. A jeżeli chodzi o pielęgnację swoich tradycji, to z chęcią zaglądam czasem do szczecińskiej cerkwi św. Mikołaja. Przychodzę tam np. na piękny koncerty pieśni słowiańskiej czy na niedzielną liturgię.
Na co dzień pracuję w marketingu, w firmie kobiecej „Milkies”, w której wytwarza się biżuterię i upominki dla matek…
- … i razem z koleżankami prowadzi Pani Stowarzyszenie.
- W naszym zarządzie jest nas siedmioro. Grupę zaś inicjatywną tworzy dziesięć osób. Przeważają u nas kobiety. Jest ich osiem. Mamy też dwóch mężczyzn, którzy są mężami dwóch z nich. Są to generalnie Ukraińcy.
- Wystawy przez Was organizowane odbywają się w lokalu na Starym Mieście….
- ...bezpłatnie nam użyczonym. Prowadzimy tam też warsztaty z zakresu różnic kulturowych. Mamy w Stowarzyszeniu liderów grupy charytatywnej: „Blagotworim“. Prowadzi ją Julia z Ukrainy. Razem z nią stworzyliśmy projekt wymiany językowej. Chcemy w ten sposób pomagać ludziom, którzy niedawno przyjechali do Szczecina i którzy chcą lepiej jeszcze nauczyć się języka polskiego.
Chcemy wreszcie wspólnie organizować charytatywne wyjazdy do domów dziecka i domów seniorów, także celem wymiany językowej. I tak np. przed ubiegłoroczną wigilią pojechaliśmy do Tanowa - do domu dziecka, gdzie wspólnie gotowaliśmy nasze вареники (pierogi). Opowiadaliśmy tamtejszym dzieciom o słowiańskiej tradycji oraz o obchodach naszych słowiańskich świąt. Takie spotkania wzbogacają i integrują obie strony. Chcemy zachęcać w ten sposób, do takich integrujących spotkań jak najwięcej ludzi i angażować w podobne projekty socjalne. I tu widzę wielką przyszłość dla naszego Stowarzyszenia.
- Integracja to jeden z najważniejszych celów Waszego Stowarzyszenia…
- Chcemy stworzyć w Szczecinie nową formę integrującą życie wszystkich emigrantów - z celem profilaktyki izolacji mniejszych grup narodowościowych i etnicznych zamieszkujących nasze miasto. Nasze Stowarzyszenie chce być mostem pomiędzy Polakami i emigrantami - dla Polek i Polaków z Ukrainkami i Ukraińcami. Osobiście doznałam dużego wsparcia od Polaków, szczególnie tu w Szczecinie. Kiedy tu przyjechałam i kiedy nie było tu jeszcze tylu Ukraińców co obecnie, to spotykałam się i pracowałam wyłącznie z Polakami. I z żadną nietolerancją, przez te lata, się nie spotkałam - może poza dwoma przypadkami ludzi z marginesu.
Nie stawiamy żadnych barier w naszym Stowarzyszeniu, czy to Ukrainiec, Rosjanin czy Białorusin. Wszyscy są traktowani tak samo. Cieszę się, że nie stawiamy żadnych granic we wzajemnych kontaktach. I że nie stawiamy bańki, w której tylko my jesteśmy, a innych traktujemy z góry. Moi rodzice rozmawiali - tata tylko po ukraińsku, mama tylko po rosyjsku. Wielokulturowość rozwija i wzbogaca ludzi.
Rozmawiał Leszek Wątróbski
(Zdjęcie autora)