Członkowie Stowarzyszenia podczas wyjazdu na Ukrainę (Lwów, budynek dawnego Teatru Polskiego)
– Pani rodzina pochodziła z Kresów…
...– ze Stanisławowa. Ojciec był tam dyrektorem poczty, a matka historykiem, absolwentką uniwersytetu lwowskiego. Rodziców wygnali Sowieci z ich domu i miasta. Dali im jedną noc na pozbieranie się i spakowanie. Wieźli ich potem w otwartym wagonie przez 3 tygodnie do Przemyśla. To była późna jesień. Codziennie rano budzili się pod pierzyną śniegu. Zabrali ze sobą kozę, która żywiła ich i moich braci w czasie tej podróży. Starszy miał wówczas 4 lata, młodszy 1,5 roku. Skierowani zostali na ziemie zachodnie nazywane wówczas odzyskanymi. Zamieszkali w Nysie koło Opola, gdzie przyszłam na świat.
Byłam wychowywana w duchu wielkiego patriotyzmu. Mama była nauczycielką historii. Miała duże trudności, bo trudno jej było uczyć źle. Ojciec, podobnie jak matka, podjął pracę w swoim zawodzie. Był najpierw głównym inspektorem, a następnie dyrektorem poczty, z której go wyrzucili po moim wyjeździe na stypendium do Paryża. Imał się wtedy wszystkiego, bo zależało mu na utrzymaniu rodziny. Tata zmarł w roku 2003. Ostatnie 6 lat spędził u mnie, w Paryżu, był z najbliższą rodzina, bardzo zadowolony.
– Kiedy zamieszkała Pani we Francji?
– Jeszcze przed wyjazdem do Algierii robiłam we Francji wymianę pedagogiczną. Pracowałam wówczas we wrocławskim liceum nr 8. Była to wymiana pomiędzy naszym wrocławskim liceum - a Liceum Fénélon w Paryżu. Wyjeżdżały spore, jak na tamte czasy, grupy młodzieży. Wymiana trwała 2 tygodnie.
W międzyczasie starałam się o stypendium językowe. Mimo wielu trudności, udało mi się je wreszcie zdobyć. Dostałam 11 miesięczne stypendium na paryskiej Sorbonie. Studiowałam tam metodologię nauczania języków obcych.
Na stałe do Francji przyjechałam dopiero po Algierii. Tam też poznałam swego męża, który był Polakiem, pracującym dla Amerykanów mieszkającym na stałe we Francji. Decyzja zamieszkania we Francji nie przyszła mi łatwo. Co innego bowiem bywać, raz na jakiś czas, a co innego tam zamieszkać.
– Kiedy zaczęła się Pani aktywność polonijną?
– Po przyjeździe do Francji założyłam rodzinę. Urodziły nam się tu dwie córki. Obie mówią pięknie po polsku. Obie ukończyły główną szkołę polską w Paryżu, jako drugą równoległą do francuskiej. Tu się też wychowały. Uważam, że dobrze spełniłam swój obowiązek przekazania polskiej kultury, języka oraz świadomości narodowej swoim dzieciom.
Miałam 10 letnią przerwę w pracy, którą wykorzystałam na wychowanie obu córek. Potem pomogłam siostrze - organizatorce kolonii dla dzieci polskich w Lourdes. I tak zaczęła się moja wieloletnia współpraca z Nazaretankami. Stałam się ich „rękami pracującymi za klasztorną bramą”.
Flagi: polska i francuska (zdjęcia ze zbioru M.K.Orłowicz)
Moją opiekunką duchową była s. Teresa Jasionowicz, ówczesna siostra przełożona Nazaretanek w Paryżu. Pracowałam dla licznie przybywających do Francji rodaków. Zaczęłam prowadzić kursy języka francuskiego, głównie dla Polaków. Z s. Miriam – Nazaretanką, wynajęłyśmy sale we francuskim Liceum St Sulpice w Paryżu. Uczyłam tam początkowo sama. Potem zatrudniałam, sukcesywnie, 11-tu nauczycieli języka francuskiego z najlepszymi kwalifikacjami. W lutym 1991 zarejestrowaliśmy szkołę języka francuskiego jako Ecole „Nazareth” - dla obcokrajowców. Zostałam jej dyrektorem.
Nasze Stowarzyszenie „Nazareth Famille” prowadziło prywatną szkołę, która powstała ze wspólnej inspiracji z zaprzyjaźnionymi siostrami Nazaretankami. To były lata dziewięćdziesiąte XX wieku, kiedy Polacy napływali do Francji. I których trzeba było trochę podkształcić językowo, aby przyspieszyć integrację. Szkoła ta istniała przez okres 23 lat. Szkoła była dla nas natchnieniem do wielu innych działalności dla naszych rodaków na Wschodzie – m.in. do Stanisławowa.
Od początku też naszej działalności, pragnęliśmy podtrzymywać więzi szczególnie z Rodakami na Białorusi, Litwie, Czechach i w Rosji. Tam właśnie kierowaliśmy, wypracowane przez lata, duże pieniądze. Na moje niestety nieszczęście nie umiałam ich wysłać na Ukrainę. Nasze dary szły więc na Białoruś i Litwę. Wspieraliśmy w ten sposób polskie ośrodki oświatowe.
– Wasze Stowarzyszenie „KRESY we Francji” działające pod nazwą Association des Polonais des Confins en France „KRESY”, rozpoczęło działalność w roku 2007, a zarejestrowane zostało oficjalnie w październiku 2008…
– Zajmujemy się, od samego początku, podtrzymywaniem i promocją dziedzictwa kulturowego i historycznego Kresów polskich, rozwijaniem kontaktów z Polakami i organizacjami polonijnymi kulturalnymi i charytatywnymi, działającymi na dawnych ziemiach Królestwa Polskiego i wreszcie organizacja wystaw, kolokwiów, seminariów i spotkań dotyczących historii i kultury Kresów.
Prowadzimy też współpracę i wymianę międzynarodową w ramach rozwoju kultury kresowej, organizujemy wycieczki w miejscach znanych z historii.
– A kiedy udało się Pani, po raz pierwszy, pojechać na Ukrainę – do ukochanego Stanisławowa?
– Pojechałam tam dopiero w roku 1999 - przez Lwów, a potem dalej, aby zobaczyć dom rodzinny. Drugi raz odwiedziłam Ukrainę własnym samochodem w roku 2006. Zrobiliśmy wówczas ponad 2 tys. km. Trasę tę powtórzyliśmy kolejny raz w roku ubiegłym. Tym razem pojechaliśmy tam razem z członkami Stowarzyszenia „Kresy”.
Maria Krystyna Orłowicz - prezes Stowarzyszenia Kresy” we Francji
– Co było potem?
– Potem Stowarzyszenie nasze „Nazareth Famille” zorganizowało w Paryżu 3 wystawy fotograficzne poświęcone Kresom. Po ostatniej z nich wpadliśmy na pomysł założenia Stowarzyszenia „Kresy we Francji”. Ludzie chcieli się spotykać i dzielić swoimi zaszłościami rodzinnymi.
– „Kresy” we Francji?
– Dla mnie było to wielkie wyzwanie. Zastanawiałam się, co ja będę robić w Paryżu z Kresami? Na szczęście okazało się, iż te Kresy mają w sobie taką moc, że nawet w Paryżu są najlepsze.
Jesteśmy bardzo dobrą organizacją, choć liczebnie niewielką. Należy do nas ponad 40 osób – w tym częściowo z Polski. W takiej grupie zawsze lepiej się pracuje. Członkowie wiedzą dobrze czego chcą i jakie cele stawiają przed sobą.
Założyliśmy też własną stronę internetową. Pracujemy teraz nad kolejną drugą stroną. Pierwsza kończy się na roku 2019.
– Które wydarzenia z minionych lat uzna Pani za najważniejsze?
– Były to bezwarunkowo 4 dniowe obchody X lecia naszego Stowarzyszenia. Zorganizowaliśmy je w roku 2017. Nasz jubileusz miał część oficjalną, która odbyła się w Salonach Ambasady RP w Paryżu. Zostaliśmy przyjęci przez pana Ambasadora pana Dariusza Wiśniewskiego. Zaprezentowałam wtedy diaporamę obrazującą różnorodność działalności Stowarzyszenia. Były też promocje książek naszych członków: Sabiny Stanisławy Chobian-Chéron „Wędrowne maki”, którą napisała po powrocie z Uzbekistanu, dokąd została wywieziona. I druga książką Witold Mołodyński pt. „Z pamięci bieszczadnika. Bieszczady w latach 1918-1939”.
Była również część artystyczna, na której wystąpił zespół „Górale” z Dourges z północy Francji z koncertem pieśni kresowych. Wydane zostało wreszcie przyjęcie dla uczestników jubileuszu przez pana Ambasadora.
Drugiego dnia zaprosiliśmy naszych gości do Centrum Dialogu prowadzonego przez polskich Pallotynów przy ulicy Surcouf w Paryzu 7.
Kolejnego, trzeciego dnia, braliśmy udział w uroczystym nabożeństwie w polskim kościele Wielkiej Emigracji w Paryżu. Ofiarowaliśmy wówczas przepiękny obraz Matki Bożej Łaskawej, będący kopią obrazu ze Lwowa. Wnieśliśmy go do kościoła w uroczystej procesji. Nabożeństwo odprawił rektor PMK ks. Bogusław Brzyś przy współudziale naszego kapelana ks. Leszka Wojciechowskiego oraz wielu innych duchownych.
Wystawa 100-lecia odzyskania Niepodległości Polski w Paryżu (2017). Stoją: prezes Maria Krystyna Orłowicz oraz płk Tadeusz Krząstka
Czwartego, ostatniego dnia naszych obchodów jubileuszowych, uczestniczyliśmy w sesji naukowej w Bibliotece Polskiej w Paryżu, założonej w roku 1838 przez Adama Jerzego Czartoryskiego, Juliana Ursyna Niemcewicza, Karola Sienkiewicza jako fundacja Wielkiej Emigracji. Było 3 prelegentów: hrabia Stanisław Ledóchowski, Mariusz Olbromski – ówczesny dyrektor Muzeum Iwaszkiewiczów w Stawiskach i prof. Lech Szajdak z Poznania. W naszych uroczystościach brało udział 5 delegacji z Polski.
– Spotkań i wystaw poświęconych Kresom organizujecie państwo zapewne więcej? Proszę o kilka przykładów z ostatnich lat…
– Pragnę podkreślić, ze staramy się organizować wydarzenia naukowe i artystyczne otwarte dla środowiska polonijnego, jak i dla Francuzów zainteresowanych naszą kulturą i historią. Warte wspomnienia są wydarzenia przez organizowane i prezentowane nasze Stowarzyszenie w salonach Ambasady RP czy Polskiej Akademii Nauk w Paryżu.
I tak w roku 2015 odbyły się 3 piękne koncerty artystów z Żytomierza, a w roku 2018 projekcje filmu „Złączyć się z narodem” opracowanym przez polskich filmowców, a mówiącym o deportacji Polaków do Kazachstanu. Na obie te imprezy brakował miejsc dla chętnych. W ubiegłym 2019 roku zorganizowaliśmy 2 duże spotkania. Pierwsze - w Centrum Dialogu z dyrektorem Polskiego Teatru Ludowego we Lwowie Zbigniewem Chrzanowskim. Była to konferencja multimedialna. I drugą wystawę związaną z obchodami 100-lecia odzyskania Niepodległości Polski, również z wykładem multimedialnym „Wojna polsko-rosyjska 1919-1920” przygotowana przez płk Tadeusza Krząstka w Stacji Naukowej PAN w Paryżu. Ta 20 planszowa i dwujęzyczna wystawa, dokumentowała wydarzenia i postacie z nimi związane, adresowana była do Polonii, Polaków francuskojęzycznych oraz Francuzów interesujących się Polską. Pierwsza wystawa odbyła się w 2018 roku, również w Stacji PAN-u w Paryżu zatytułowana „Twórcy Niepodległości Polski”. Wystawy te są następnie chętnie prezentowane w innych ośrodkach polonijnych również na północy Francji.
W ubiegłym 2019 roku zorganizowaliśmy również wspólną pielgrzymkę narodową na Litwę szlakiem historyczno-religijnym oraz we wrześniu na Ukrainę. O większości naszych wydarzeniach często opowiadałam w Telewizji Polonia – w programie Halo Polonia.
– A jakie macie plany na rok 2020?
– Liczymy, że przygotujemy m.in. kolejną wystawę – bo takie były pierwotne założenia. Dwie wcześniejsze poświęcone były marszałkowi J. Piłsudskiemu (2018) i Niepodległości (2019) – z okazji 100 lecia naszej państwowości. Jej projekt jest już gotowy. Ale wobec obecnej sytuacji przeniesienia funduszy z Senatu do gabinetu premiera i koronawirusa musimy czekać. Chcielibyśmy, zaraz po wystawie, wydać album zawierający najważniejsze wątki zawarte w tych wystawach.
Oczekujemy również na decyzje ewentualnego wsparcia drugiego naszego wyjazdu na Ukrainę – na ziemie żytomierską – do Krzemieńca, Łucka, Równego…
Na 3-go kwietnia b.r. mieliśmy zaplanowaną - wspólnie z Instytutem Polonika w Warszawie oraz naszym wieloletnim przyjacielem dr. Janem Skłodowskim (autorem tego wspaniałego albumu) dwujęzyczną konferencją naukową pn. „Zapomniane uczelnie Rzeczypospolitej”. W części zaś artystycznej miał wystąpić Chór Górników Polskich z Douai z północy Francji. To wydarzenie uzyskało wsparcie ambasadora RP.
Staramy się zawsze podkreślać naszą więź i współpracę z Polonią Północy, która trwa już 12 lat. To ważne, aby Polonia się jednoczyła. Niestety nie jest to rozumiane ogólnie i Polonia francuska jest ogromnie rozproszona. Szkoda!
Będziemy też opracowywać folder prezentujący zakres i sens działalności naszego Stowarzyszenia. Projektów mamy dużo. Jednym z nich np.: jest wyjazd na Białoruś z końcem sierpnia br. organizowanym przez warszawski oddział Wspólnoty Polskiej, z którym współpracujemy od lat.
Niestety w chwili obecnej są to jedynie plany. Zobaczymy jak nasze losy potoczą się dalej. Życzymy sobie i wszystkim, abyśmy jak najprędzej powrócili do normalnej komunikacji międzyludzkiej, do naszych spotkań i realizacji planów.
Zapraszamy na nasza stronę internetową: www.wix.kresyenfrance.com/kresy.
– A ja dziękuję za rozmowę.
Leszek WĄTRÓBSKI