W środę, 13 października 2021 r. Stowarzyszenie Kultury Polskiej im. Zygmunta Krasińskiego w Białej Cerkwi z inicjatywy Heleny Chomenko zorganizowało spotkanie przy Okrągłym Stole na temat „Niewiarygodna historia braci Lewoniewskich”, którego celem było ukazanie biografii braci oraz refleksje o skomplikowanej rzeczywistości, w której nie tylko im przyszło żyć. Wybór miejsca nie był przypadkowy - Biblioteka nr 8, mieści się przy ulicy nazwanej na pamiątkę Zygmunta Lewoniewskiego. Zebrani obejrzeli prezentację przygotowaną przez Pawła Kasprzyka.
Należąca do drobnej szlachty rodzina Lewoniewskich pochodziła z Sokółki (nieduże miasto obecnie leżące w Polsce, niedaleko granicy z Białorusią). W ostatnich latach XIX wieku wyjechali do Petersburga w poszukiwaniu lepszych warunków życia. Tam też urodzili się ich dwaj synowie, w przyszłości znani piloci: Józef – w 1899 roku i Zygmunt – w 1902. Po rewolucji październikowej 1917 r. obaj bracia znaleźli się w szeregach Armii Czerwonej. Starszy – wówczas student prawa - został wcielony do służby, a młodszy – zgłosił się na ochotnika. W 1919 r. zdarzyło się coś zaskakującego. Rodzina Lewoniewskich wróciła do Polski, która w listopadzie poprzedniego roku odzyskała niepodległość, ale Zygmunt pozostał w bolszewickiej Rosji i wspinał się na kolejne szczeble kariery czerwonoarmisty. Aby ukryć polski rodowód, zmienił jedną literę w nazwisku. Już nie był Lewoniewskim, lecz stał się Lewaniewskim. A jego straszy brat Józef w odrodzonej Polsce wstąpił do Wojska Polskiego, walczył w wojnie z bolszewikami w 1920 r., awansował na oficera.
Mimo tak bardzo różnych wyborów życiowych, bracia Lewoniewscy mieli takie same pragnienia, od dzieciństwa chcieli zostać lotnikami i obaj spełnili te marzenia w połowie lat 20-tych. A następnie, po kilku latach pracy jako piloci i instruktorzy lotnictwa, obaj zaczęli brać udział w niezwykłych, dalekich i ryzykownych przelotach samolotowych. W tamtych czasach piloci rywalizujący o to, kto dokona dłuższego przelotu lub przeleci trasę, której nikt wcześniej nie pokonał samolotem. Byli podziwiani przez miliony ludzi na całym świecie, podobnie jak współcześni sportowcy, np. piłkarze. Ich sukcesy stawały się powodem do dumy dla władz poszczególnych państw, m.in. było to „oczko w głowie” Józefa Stalina. Ekstremalne loty przyczyniały się też do postępu w projektowaniu kolejnych modeli samolotów, w tym wojskowych.
Kapitan Wojska Polskiego, Józef Lewoniewski specjalizował się w biciu kolejnych rekordów długości lotów. Natomiast jego młodszy brat, obywatel ZSRR - Zygmunt rywalizował w długich przelotach na dalekiej północy, przy ekstremalnie niskich temperaturach powietrza. Był w grupie, która ratowała załogę i pasażerów parowca „Czeluskin”, który zatonął na Oceanie Arktycznym, za co otrzymał tytuł „Bohatera Związku radzieckiego”. Czasami nazywano go nawet „ulubionym lotnikiem Stalina”.
Próby poprawiania kolejnych rekordów długości lotów wymagały niezwykłej odwagi i gotowości podejmowania ryzyka, a czasami miały tragiczny finał. Tak tez było w przypadku Józefa Lewoniewskiego. 11 września 1933 r. podjął próbę ustanowienia rekordu długości lotu bez lądowania dla samolotów turystycznych na trasie Warszawa - Omsk (3400 km), a nawet jeżeli warunki pozwolą - Krasnojarsk (4600 km). Niestety w pobliżu Kazania doszło do katastrofy samolotu. Józef poniósł śmierć na miejscu, a nawigator był jedynie lekko ranny.
12 września 1937 r. Zygmunt Lewoniewski wystartował z Moskwy w kierunku San Francisco w USA. Chciał udowodnić, że są możliwe długodystansowe loty samolotami transportowymi z dużym ładunkiem nad Biegunem Północnym. Niestety następnego dnia, 13 września 1937 r. 6-osobowa załoga poinformowała przez radio o trudnych warunkach meteorologicznych po przekroczeniu Bieguna… Była to ostatnia informacja, jaka mamy o tym locie. Doszło do katastrofy i mimo upływu ponad 80 lat nie udało się odnaleźć wraku samolotu i ciał członków załogi.
Bracia Lewoniewscy w młodości wybrali różne drogi życiowe. Józef pozostał Polakiem i służył swojej ojczyźnie jako żołnierz. Zygmunt stał się „człowiekiem radzieckim” i został bohaterem w Związku Radzieckim. Uczestnicy spotkania w bibliotece przy ulicy Lewoniewskiego dyskutowali o zaskakujących motywach jego postępowania. Trudno dziś odpowiedzieć na pytanie, dlaczego wybrał życie z dala od rodziny, w kraju rządzonym przez bolszewików? Może jako bardzo młody człowiek uległ propagandzie, która obiecywała zbudowanie nowego, lepszego świata?
O sytuacji ludzi polskiego pochodzenia w ZSRR opowiedziała też prezes Stowarzyszenia Kultury Polskiej im. Zygmunta Krasińskiego, Helena Chomenko. Jej przodkowie - podobnie jak Zygmunt Lewoniewski - zmienili jedną literę w nazwisku, aby ich polskie korzenie nie rzucały się w oczy w dokumentach osobowych!
Prelekcja była okazją nie tylko do refleksji na losem człowieka, ale także wzbogaciła wiedzę uczestników na temat człowieka, którego imię nosi jedna z ważniejszych ulic Białej Cerkwi.
Słowa wdzięczności należą się pani dyrektor Biblioteki nr 8, Swietłanie Chmielowej, która chętnie zgodziła się na organizację imprezy w czytelni swojej instytucji. Część uczestników przeniosła się następnie do pobliskiej kawiarni, gdzie kontynuowano rozmowy o dziwnych losach braci Lewoniewskich oraz o innych przykładach rodzin, które rozdzieliły się i identyfikowały z różnymi narodami, w związku z różnicami poglądów politycznych.
Paweł KASPRZYK
nauczyciel skierowany przez ORPEG
Biała Cerkiew