Pod takim hasłem 6 listopada w sali Filharmonii Obwodowej im. Mikołaja Leontonowicza w Winnicy odbył się kolejny XXII Festiwal Kultury Polskiej z okazji 103. rocznicy Odzyskania Niepodległości przez Polskę.
Głównym organizatorem, koordynatorem i reżyserem tego wspaniałego święta polskiej kultury i języka jest wieloletni prezes Związku Polaków Winniczczyzny Alicja Ratyńska.
W tegorocznym festiwalu uczestniczyły zespoły artystyczne, reprezentujące polskie środowiska Podola i Polesia Ukrainy, w tym zespoły taneczne: „Koroliski” z Żytomierza, “Wizerunki”, „Podolskie Malwy” z Hniwania; artystyczny Chór Dziecięco-Młodzieżowy “Młode liście” z Baru; zespoły wokalno-instrumentalne: “Jurek i Przyjaciele” z Chmielnickiego i “Rezonans” z Baru; soliści: Andrzej Ponajotow ze Związku Polaków Winniczczyzny i Natalia Zubarewa z Żytomierskiego Obwodowego Związku Polaków na Ukrainie. Zaś Winnicę reprezentowały: Wzorowe Studium Wokalu Estradowego “Wiktoria” oraz zespół wokalny “Srebrne Głosy” i Trio Wokalne “Ażur”. Wszyscy artyści zademonstrowali wysoki profesjonalizm i zostali nagrodzeni burzliwymi brawami.
Prowadziła świąteczny koncert rezolutna para małżeńska Anton i Weronika Czernilewscy ze ZPW.
Na Festiwal zawitało wielu dostojnych gości, w tym Konsul Generalny Rzeczypospolitej Polskiej w Winnicy Damian Ciarciński, kierownik wydziału Polonii, Spraw Prawnych i Pomocy Konsularnej Wicekonsul Bartosz Szeliga, Wicekonsul Joanna Szeliga, kierownik Wydziału Ruchu Osobowego Jacek Grabowski, konsul, Radca-minister z Małżonką.
Przybyli też przedstawiciele władz miejskich, z którymi, już od wielu lat, Związek Polaków Winniczczyzny prowadzi owocną współpracę, w tym: Olga Dernowa - kierownik Departamentu Kultury i Industrii Kreatywnych Winnickiej Obwodowej Administracji Państwowej i Olena Nazarec – z-ca Dyrektora Winnickiego Obwodowego Centrum Twórczości Ludowej.
Konsul Generalny RP p. Damian Ciarciński wręczył podziękowanie prezes Związku Polaków Winniczczyzny Alicji Ratyńskiej za wkład w promocję kultury polskiej i języka polskiego w Winnickim Okręgu Konsularnym oraz za działania inspirujące miejscowych Polaków do zachowania więzi kulturowej z Polską.
Artystyczny Chór Dziecięco-Młodzieżowy “Młode liście” z Baru (dyrygent i kierownik Ludmiła Chałabuda)
***
Tuż po finałowych akordach Festiwalu o krótką wypowiedź poprosiłem Konsula Generalnego RP w Winnicy Damiana CIARCIŃSKIEGO
- Panie Konsulu. Pan jako wielokrotny współorganizator i uczestnik imprez festiwalowych ma niemałą skalę porównawczą. Czym wyróżniała się tegoroczna impreza?
- Festiwal Kultury Polskiej w Winnicy, w którym wspólnie braliśmy dziś udział odbył się po raz dwudziesty drugi i jest to jeden z najstarszych festiwali tego typu, a w Winnicy jest największym wydarzeniem tego rodzaju. Tradycyjnie przyjeżdżają nań zespoły z różnych miejscowości i regionów naszego Okręgu Konsularnego. Wspaniałych artystów występujących na scenie jest bardzo dużo. Są tańce polskie i polskie śpiewy.
- Przepraszam, nie słyszeliśmy dziś poezji polskiej, a czy bywa?
- Poezji, chyba nie było tu nigdy, ale zawsze jest poezja śpiewana. To jest taki bardziej sceniczny festiwal. Od wielu, wielu lat prezes Związku Polaków Winniczczyzny Alicja Ratyńska prowadzi ten festiwal i cieszy się on dobrą renomą i wsparciem władz lokalnych.
- Ma Pan dobre porównanie z imprezami tego rodzaju prowadzonymi w Żytomierzu, chociaż dziś w Winnicy Polacy z tego miasta też godnie się prezentowali…
- Oczywiście każda z tego rodzaju imprez czymś się różni, skalą, inną formułą. Są na przykład kilkudniowe Dni Kultury Polskiej… czasami są to wystawy. Ten festiwal był zdecydowanie artystyczny i utrzymany w duchu patriotycznym. Byliśmy świadkami wielu akcentów historycznych.
- Widzieliśmy też mozaikę geograficzną regionu.
- Tak, dobrze, że te społeczności polskie nawzajem się odwiedzają, dobrze, że zespoły winnickie jadą do Baru, czy Żytomierza, barskie czy bukowińskie przyjeżdżają do Winnicy i ponadto jest to dla nich wspaniała okazja, żeby się pokazać i zobaczyć też co w innych polskich organizacjach się dzieje. No i co było ciekawe dziś, tak jak zresztą na wielu festiwalach, reprezentowane są tu różne pokolenia Polaków od najmłodszych, nawet kilkuletnich dzieci (które dziś śpiewały z wielkim pietyzmem) i po zespoły bardziej dojrzałe.
- Można przyznać, że dziś jednak dominowała młodzież.
- Tak, młodzież z Domu Polskiego w Barze, uczniowie dwóch winnickich szkół, żytomierskie „Koroliski” Ireny Świtelskiej – też głównie młódź… i to pokazuje, że dzieci uczą się języka polskiego, tańczą i śpiewają promując polskość na Ziemi Winnickiej.
- A jak z polszczyzną, Pana zdaniem… mam na uwadze poprawną wymowę, akcent itp?
- No tu oczywiście jest tak, że w śpiewie to trochę umyka, no, ale wszyscy pilnie się starają. W różnych ośrodkach różnie to wygląda. Barskie dzieci, na przykład świetnie mówią i śpiewają po polsku, gdyż w tamtejszym Domu Polskim, jak zresztą w większości innych ośrodków, dzieci oprócz tańca i śpiewu uczą się polskiego.
- No tak, bezsprzecznie poziom opanowania znajomości języka polskiego jest dziś nieporównywalny chociażby do tego sprzed dwóch dekad i dzisiaj bywa tak, że trudno wyczuć, czy to występuje zespól polonijny, czy jakiś gościnny z Polski. Może, jednak warto by wprowadzać do repertuaru jakieś kawałki wykonywane śpiewną polszczyzną kresową?
- No co do tego to mamy wspaniale śpiewające XIX-wieczną gwarą swoich przodków polskie zespoły na Bukowinie - w Starej Krasnoszorze, w Starej Hucie. Często zapraszamy te zespoły do Winnicy. Dwa lata temu zespół z Tereblecze (miejscowości leżącej przy samej granicy z Rumunią) zaprosiłem na Wigilię do MSZ w Warszawie, gdzie zrobił on niesamowitą furorę. Odbiegając nieco od tematu dodam, że za kilka tygodni razem z śp. Marią Malicką z Pietrowic Dolnych i prof. Heleną Krasowską wydajemy śpiewnik polskich górali z Bukowiny - potomków górali czadeckich.
- A wracając do dzisiejszego wydarzenia. Jaki rozmysł nasunął się Panu, gdy zacichły finałowe, zasłużone brawa dla wykonawców Festiwalu?
- Otóż, jest mi niezwykle miło, że ta dobra tradycja Festiwalu pod hasłem „Łączmy się, radujmy się, śpiewajmy razem” kultywowana na Winniczczyźnie, gdzie wielonarodowość przedstawiona jest w sposób wyjątkowy i harmonijny, po raz kolejny przekonała wszystkich, że funkcjonująca tu społeczność polska wyróżnia się swoją aktywnością, poziomem, różnorodnością organizacyjną i talentem.
- Dziękuję za wypowiedź.
Rozmowę prowadził Stanisław PANTELUK
***
„Jeżeli coś robić, to już na należytym poziomie”
Rozmowa z prezes Związku Polaków Winniczczyzny Alicją RATYŃSKĄ
– Alicjo, znamy się kupę lat, poznałem Cię, gdy jako tłumacz zawitałem do Winnicy towarzysząc Jarosławowi Iwaszkiewiczowi podczas wizyty do krainy jego dzieciństwa. Stawiałaś wtedy pierwsze kroki na polu działalności polonijnej. Z czasem miałem okazję być na Twoich pierwszych festiwalach. Pamiętam mówiłaś, że pracujesz po to, by mieć swoich widzów. Przypomnij, jak to było?
– Pozwól, że zacznę od roku 1999, kiedy to na Ukrainie jeszcze organizacji polonijnych było niedużo (a na terenie naszego winnickiego obwodu funkcjonowało ich około dziesięciu) Zarodziła się wówczas taka idea, aby stworzyć Radę Koordynacyjną. Na czym ona polegała? Otóż w owe czasy każda z tych organizacji należała – czy do Związku Polaków na Ukrainie, czy do Federacji Organizacji Polskich na Ukrainie, a niektóre w ogóle były niezrzeszone. I sedno tego pomysłu sprowadzało się do tego, że ponieważ mieszkamy w jednym obwodzie i statutowe założenia światopoglądowe naszych organizacji są bardzo zbieżne nie powinniśmy przy planowaniu większych przedsięwzięć zasklepiać się w ramach którejkolwiek z głównych organizacji, a łączyć i koordynować nasze działania, celem osiągnięcia bardziej efektywnych rezultatów. Czyli stworzyć mechanizmy w rodzaju tych, które sprawdzają się na przykład w Unii Europejskiej. Przy czym proponowaliśmy rotacyjne zarządzanie tym ciałem. To znaczy – w pierwszym roku na czele Rady stoi któryś z prezesów organizacji członkowskiej, w kolejnym zaś wybieramy przedstawiciela innej. I my wszyscy członkowie tej Rady zastanawiamy się nad tym jakie imprezy w skali obwodu w tym roku zrobimy wspólnie. Czy to będzie obwodowy festiwal w Tulczynie, czy w Barze, czy w Winnicy …
Zespół Tańca Polskiego „Podolskie Malwy” z Hniwania (choreograf i kierownik artystyczny - Władysław Perewała)
– Przepraszam, ale w takiej Radzie powinni byliby wtedy zasiadać przedstawiciele każdej organizacji?
– Oczywiście… i byłoby to ilościowo normalne, gdyż przypomnę, wówczas było jedynie dziesięć organizacji. No i powiem tak, że słabsze z funkcjonujących organizacji dały zgodę, lecz te, bardziej „opierzone”, które już zaczynały działać samodzielnie nie poparły tej propozycji. Najbardziej chyba wystraszyła ich potrzeba rejestracji takiej Rady. Co prawda przeciwko wystąpiły tylko dwie organizacje, ale w takim projekcie niezbędna była zgoda całkowita.
No cóż po fiasku tej mojej idei przeżyłam rozczarowanie.
Ale po pewnym czasie postanowiłam, że jednak zrobię coś, co będzie wszystkich nas łączyć. No i w następnym roku zorganizowałam pierwszy Obwodowy Festiwal Kultury Polskiej w Winnicy. I teraz już każdy starał się być uczestnikiem takiego festiwalu, w którego haśle dominuje apel „Łączmy się!”.
Dziesięć lat z rzędu na festiwalowej scenie występowały najlepsze polonijne zespoły z obwodu winnickiego, natomiast, kiedy w 2010 roku powstał Konsulat RP w Winnicy, Festiwal nabrał statusu regionalnego i do udziału w nim zaczęliśmy zapraszać artystów z obszaru okręgu konsularnego tzn. z Żytomierza, z Chmielnickiego, czasami z Bukowiny, no i nieraz zespoły z Polski.
Dziś jest to jedna z największych imprez polonijnych w skali obwodu. Jest jeszcze znakomita impreza w Barze, ale ma ona nieco inny format i do nastąpienia fali pandemii jej stałymi uczestnikami były zespoły artystyczne z Polski.
– Bezsprzecznie festiwalowe występy to nie jakieś dorywcze popisy, czy miałkość. Trzeba przyznać, że wszyscy uczestnicy Festiwalu mają chwalebne motywy i wysoki poziom artystyczny.
– Tak, pokaźna czasowo dwudziesta druga edycja Festiwalu zrobiła swoje. Udało nam się wypracować wysoki poziom jego uczestników. Dziś stawiam bardzo wysokie wymagania pod względem poziomu artystycznego wobec zapraszanych zespołów. Ze sposobnościami repertuarowymi każdego pretendującego do występu zespołu muszę się zapoznać, zobaczyć na własne oczy. Tych, wobec których mam wątpliwości, przepraszam za odmowę i myślę, że czynię to z korzyścią dla nich, gdyż aprobując niski poziom zrobiłabym im antyreklamę. Czasem „wyłapuję” nowe zespoły poprzez media elektroniczne, jak stało się z winnickim zespołem Diany Ptaszyńskiej Wzorowego Studium Wokalu Estradowego „Wiktoria”, który pierwszy raz zobaczyłam w programie telewizyjnym.
Wzorowe Studium Wokalu Estradowego “Wiktoria” (kierownik artystyczny - Diana Ptaszyńska)
– Tak, pamiętam – trzynaście znakomitych wesołych dziewcząt i jeden dziarski kawaler. Przyznam, że równie wspaniałe zaprezentowały się zespoły „Srebrne Głosy” oraz Trio Wokalne „Ażur” reprezentujące Związek Polaków Winniczczyzny…
– Tak kierownikiem artystycznym tych zespołów jest Irena Godna – w ubiegłym roku za dziesięcioletnią wysoce profesjonalną pracę otrzymała zaszczytny tytuł Zasłużonej Artystki.
Na scenie zespół „Srebrne Głosy” pod kierownictwem artystycznym Ireny Godnej , reprezentujący Związek Polaków Winniczczyzny
– A czy takie wysokie wymagania odnośnie profesjonalizmu nie zniechęcają początkujących amatorów sceny?
– Powiem tak – w dobie pierwszych festiwali zespołów było niewiele i dużo z nich było na słabiutkim poziomie, ale z roku na rok ich poziom wzrastał i na dzisiaj mamy już sporo zespołów polonijnych na solidnym poziomie, które warto raz do roku zebrać i pokazać naszą moc, nasz profesjonalizm; jak rośniemy i co możemy. I tu zważyć też należy na to, że taki przegląd „najlepszych z dobrych” to efekt nie jednorocznej pracy, gdyż niektóre z zespołów mają po dobrych dwadzieścia parę lat. No i uważam, że jeżeli coś robić, to już na należytym poziomie!
– A może warto byłoby włączyć do programu jakiś zespół ukraiński?
– To też praktykowaliśmy – były zespoły ukraińskie, żydowskie i innych wspólnot narodowych, ale widzieliście ile trwał koncert?
– Ponad dwie godziny.
– No właśnie… i tak nie zdążyliśmy pokazać wszystkich naszych chętnych do udziału polonijnych artystów.
– W jakim stopniu polskie korzenie stanowią przepustkę do udziału w Festiwalu?
– No weźmy dla przykładu zespół „Tęczowe Barwy” złożony z uczniów winnickiej Szkoły nr 12. Niewielu z nich ma polskie pochodzenie, ale wszyscy oni uczęszczają na lekcje języka polskiego. I to jest też jeden z kierunków naszego działania – zachęcamy młodzież ukraińską poznać kulturę polską.
– Masz solidne wykształcenie muzyczne, a skąd tak dobrze znasz język polski?
– Skąd…?! Samodzielnie go opanowałam! Uważam, że bez znajomości języka nie można być prezesem organizacji polonijnej. Kiedy rozpoczynałam działalność to nie rozmawiałam po polsku. To była dla mnie tragedia. Szczególnie, gdy przyszło mi się rozmawiać z ludźmi w Polsce. Postanowiłam jednak (po jednej z takich nieprostych dla mnie wizyt), że koniecznie muszę, jak najszybciej opanować język polski.
– Czy dzisiaj jesteś w pełni usatysfakcjonowana? Czy Twoja pasja zbiegła się z codzienną pracą?
– Dzisiaj zajmuję się tym, czym zajmuję się od ponad dwudziestu parę lat. Jestem urzędnikiem, ale mam wspaniałą pracę, bo pracuję w Departamencie ds. Mniejszości Narodowych, czyli zajmuję się tym, co jest bliskie mojemu sercu, na co dzień. A samą pracę znalazłam dzięki swej działalności społecznej i to mnie cieszy.
– Dziękuję raz jeszcze za zaproszenie na Festiwal i życzę dalszych sukcesów na tej ważnej dla nas wszystkich niwie.
Rozmowę prowadził Stanisław PANTELUK