19 grudnia 2021 r., Kijów stał się jeszcze bardziej interesujący, wyrafinowany i atrakcyjny dla każdego kulturalnego człowieka. Odtąd mieszkańcy i goście sołomiańskiej dzielnicy stolicy Ukrainy, gdzie dokładnie sześć dekad (od 1961 roku) istnieje ulica Adama Mickiewicza, mogą dosłownie spojrzeć w twarz osobie, na której cześć została nazwana.
Wydarzenie, które bez przesady zyskało międzynarodowe znaczenie dzięki osobistej obecności Pani Moniki Kapa-Cichotskiej, małżonki Ambasadora Nadzwyczajnego i Pełnomocnego Rzeczypospolitej na Ukrainie, oraz inni przedstawiciele polskiego korpusu dyplomatycznego, jest przygotowaniem do kolejnej rocznicy wielkiego mistrza słowa literackiego, bowiem przyszedł na świat 24 grudnia 1798 roku. Ale stało ono jednocześnie prawdziwym świątecznym prezentem dla miasta. Przecież idea, projekt, wykonanie i montaż granitowo-marmurowego portretu wybitnego polskiego poety, który wywarł duży wpływ również na ukraińskie słowo artystyczne - to nie praca państwowych funduszy lub służb specjalnych, lecz skromnej społecznej organizacji „Spółka Białego Orła”, wspieranej przez Ambasadę i szczególnie Wydział Konsularny Rzeczypospolitej Polskiej na Ukrainie. Więc wszystko zostało zrobione na ich koszt.
Szczegółowy opis wszystkich etapów rozwiązywania owego problemu może kiedyś stać się osobnym utworem literackim, który zostanie odczytany jako przygoda lub kryminał. Na razie wystarczy powiedzieć, że koordynator i inżynier tego ambitnego projektu, prezes „Spółki Białego Orła” Gleb Bakaliński, jest szczerze przekonany, że do realizacji tego śmiałego marzenia przyczyniły się siły wyższe.
W sumie trudnym, ale niezwykle ciekawym szlakiem utworzenia specjalnej tablicy pamiątkowej poszły osoby, które nigdy nie miały w tej pracy doświadczenia. Dlatego wszystkie osiągnięcia wynikają tylko z ogromnej chęci pomocy rodakom w poznaniu Adama Mickiewicza, którego twórczość od lat 20.,30. XIX wieku fascynowała tak znane, a nawet kultowe postacie kultury ukraińskiej, jak Piotr Gulak-Artemowski i Łewko Borowikowski, Taras Szewczenko i Lesia Ukrainka, Mikoła Bażan i Andrej Małyszko oraz wielu innych.
Bowiem był nie tylko wybitnym poskramiaczem rymów, koneserem literatury słowiańskiej (którą wykładał nawet jako profesor w „Collège de France”) i twórcą tzw. dramatu romantycznego (dlatego porównywany jest do Byrona i Goethego), ale także działaczem niepodległościowym. Właśnie to ostatnie kiedyś poprowadziło „wieszcza narodowego” przez Kijów do Odessy, a następnie w ogóle zmusiło go do wyjazdu do Europy Zachodniej – z dala od Imperium Rosyjskiego, które zagarnęło ziemie Polski i Ukrainy.
Więc przyśpiewki i tłumaczenia jego dzieł dokonywane przez rodzimych mistrzów słowa artystycznego nigdy nie podobały się wrogom niepodległej Ukrainy. Może dlatego władze radzieckie, choć zgodziły się nazwać imieniem Mickiewicza małą ulicę na obrzeżach Kijowa, powstrzymały się od podjęcia innych kroków ku jego uhonorowaniu. I dopiero teraz kończy się ta niesprawiedliwość.
Na cześć „Mickiewicza z różnych światów” w pamiątkowym znaku jego imienia projektanci-amatorzy postanowili połączyć dwa rodzaje kamienia szlachetnego – niezawodny ciemny granit, przydatny do karbowania czegoś, o czym nie należy zapominać, oraz śnieżnobiały marmur, który może nawet przetrwać cywilizację. I to chyba była szczęśliwa myśl, bo wtedy zaczęły się dziać nieustanne cuda.
Bo bezpośrednio portret geniusza niczym antyczną kameę zgodził się wyrzeźbić utalentowany kijowski rzeźbiarz Iwan Grigorjew, który wcześniej poruszył serca rodaków tablicą pamiątkową, poświęconą światowej sławy polsko-żydowskiemu lekarzowi, pisarzowi i pedagogowi Januszowi Korczakowi. I wtedy nad inicjatywą małej organizacji społecznej rozwinęły się niezawodne skrzydła polsko-ukraińskiego porozumienia.
Nawet do stworzenia finalnych warunków oficjalnego otwarcia nowej kulturalnej atrakcji na ulicy Adama Mickiewicza dołączyli się obywatele obu państw. Na przykład, byłoby ono technicznie niemożliwe, gdyby nie poprzednie prace budowlane i instalacyjne, które zorganizował Igor Shekera - nawiasem mówiąc, inicjator początku walki o możliwość zobaczenia na ulicy Mickiewicza oddzielnej pamiątkowej tablicy z jego imieniem. A jej QR-kod (od pewnego czasu obowiązkowy element każdego nowoczesnego obiektu kultury w Europie) byłby „niemy”, gdyby nie wysiłki Marceliny Gołębiewskiej, która wypełniła go treścią. Nie da się jednak, oczywiście, wymienić wszystkich tych, którzy pomogli na każdym etapie wspólnej sprawy.
Ale od chwili, gdy z płaskorzeźby portretowej spadła zasłona, wszystko, co poprzedzało jej odsłonięcie, jakoś zniknęło w tle. Bo pozostał tylko Adam Mickiewicz - i ludzie, którzy do niego przyszli, bez względu na zasługi i rangę. Dlatego zwykle cicha ulica z zachwytem wsłuchiwała się w wypowiadane w różnych językach słowa miłości i wdzięczności, przeplatane wspaniałymi wierszami i ciekawymi historycznymi faktami. To było prawdziwe święto w tak ciepłej pomimo grudniowej ulewy atmosferze, że wydaje się, że pozostała ona nawet wtedy, gdy wszyscy poszli.
Miejmy więc nadzieję, że nowe spotkania też się nie spóźnią. A żarliwe serca niejednokrotnie natchnie obraz i czyny tak odmiennego, ale zawsze prawdziwego „pieśniarza życia i wolności” Adama Mickiewicza.
Julia MORGUŃSKA
Zdjęcia: Taisia MORGUŃSKA, Oleksandra BAKALIŃSKA, Stanisław PANTELUK