Drodzy czytelnicy, oto trzymacie w rękach 400. numer „Dziennika Kijowskiego”, zaś w następnym roku minie 20 lat od ukazania się pierwszego numeru tego odrodzonego już w niepodległej Ukrainie tytułu pisma Polaków. Od samego początku redakcja pisma dążyła ku temu, żeby być solidnym i wiarygodnym źródłem informacji o życiu Polaków na Ukrainie, w Polsce i na całym Świecie. Przedstawialiśmy Państwu sukcesy i problemy odradzającej się polskości. Udostępnialiśmy nasze łamy dla informacji z życia społecznego i kulturowego organizacji polskich na Ukrainie i Polonii Światowej, dla merytorycznej debaty, i porad społecznikom, podpowiadając jak pokonać zawiłości prawa, regulującego życie polskiej mniejszości.
Wierzymy, że przyjęty przez Redakcję „DK” kierunek, dotyczący poruszania najbardziej istotnych, strategicznych problemów związanych z życiem polskiej wspólnoty Ukrainy, ochroną jej praw budzi szacunek i powinien być kontynuowany.
Nie możemy nie wspomnieć w tym 400. numerze tych wszystkich którzy uczestniczyli i uczestniczą w naszej sprawie.
Ruch kadrowy w zespole redakcyjnym odbywał się dynamicznie. Z redakcji pisma, tej naszej, „gogolewskiej szyneli” do innych mediów przeszła spora część naszych kolegów. Gogolewskiej, żartowaliśmy, ponieważ siedziba redakcji przez wiele lat znajdowała się przy ulicy Gogolewskiej 23.
Teraz pozostało nas siedmiu. Wśród osób, które w tym czasie przewinęły się przez redakcję „DK”, wykształciło się później wiele ciekawych indywidualności twórczych. Kontynuuje działalność publicystyczną i tłumacza, pierwszy redaktor naczelny odrodzonego „Dziennika Kijowskiego” Borys Szewczenko. W opiniotwórczych mediach Polski, chociaż i kontrowersyjnych pracuje Eugeniusz Tuzow-Lubański, redaguje ukraiński polskojęzyczny kwartalnik „Krynica” nasza znana poetka Dorota Jaworska. Na antenie polskiego radia dla zagranicy usłyszeć można głos naszego byłego korespondenta Eugeniusza Klimakina. Z inicjatywy piszącego te wersy powstało i funkcjonuje Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich na Ukrainie.
Aczkolwiek, nie ukrywamy, problem kadrowy był i pozostaje dla Redakcji najważniejszym, decydującym. Brak kadry dziennikarskiej, nie boję się tego słowa - ideowych polskich domorosłych, szczególnie młodych - faktycznie decyduje „być albo nie być” pismu, i w ogóle dziennikarstwu polskiemu Ukrainy.
Właśnie z tego powodu tak ostro piszemy na naszych łamach o perypetiach, z jakimi zderza się oświata polska na Ukrainie, w tym i w najbardziej polskim regionie Ukrainy, jakim jest obwód żytomierski, nie mający ani jednej szkoły polskiej. Myślę, że młody polski dziennikarz kresowy (i nie tylko) ma przyjść z polskich placówek oświatowych Ukrainy…
Niestety, drodzy czytelnicy, dziś Redakcja przeżywa, być może, najtrudniejszy dla nas moment. Sytuacja pisma zaczęła się pogarszać. Szybka inflacja i zwiększające się koszty na utrzymanie siedziby Redakcji utrudniają tworzenie ekonomicznych podstaw przedsięwzięcia. Podobne skutki przynosi permanentna w ciągu ostatnich lat reorganizacja struktur państwowych odpowiedzialnych za dofinansowanie pisma, które biją wszystkie rekordy zaległości i spóźnień.
W związku z tym wyrażamy wdzięczność naszym prenumeratorom, wszystkim Czytelnikom za to, że w najtrudniejszym dla nas momencie uwierzyliście w słuszność naszych poczynań i konsekwentnie wspieracie nasze działania.
Jakkolwiek my sami też nie opuszczamy rąk. W tych warunkach myślimy o uregulowaniu spraw własnościowych, czyli prywatyzacji przez solidnego media-inwestora, co pozwoliłoby redakcji skupić się na sprawach przekształceń w zakresie organizacji pracy niezależnego wydawnictwa i stawienia czoła konkurencji. Umiejętne dostosowanie się redakcji do warunków demokracji i wolnego rynku oraz przywiązanie czytelników do tytułu z tak długą tradycją zadecydowałoby o ostatecznym powodzeniu.
Kiedy piszę o tym wspominam wizytę do Kijowa (prawie 10 lat temu) Jana Nowaka-Jeziorańskiego – wybitnego polskiego polityka, działacza społecznego, dziennikarza, który opowiadał o sile i lobbingu Polonii Amerykańskiej, mającej olbrzymi wpływ w Kongresie Stanów. Doprowadziła ona wtedy do przyjęcia Polski do NATO. Taką Polonię powinniśmy sformować i wydźwignąć tu na Ukrainie. Taka Polonia nie miałaby krzątać się ciągle z wyciągniętą ręką w poczekalniach donatorów, upokarzać się i zamęczać prośbami o środki na swoją gazetę. Wierzę, że potencjał taki u Polaków Ukrainy na pewno jest. Jak do tego dojść – to już inny temat …
Drodzy Czytelnicy, jesteśmy sobie wzajemnie potrzebni, aby życie Polaków w naszym kraju rozwijało się znacznie lepiej i aby ogólnonarodowy lament w czasach kryzysowych nie zastąpił rozumu i nie odebrał chęci pozytywnego działania.
W imieniu Redakcji
Borys DRAGIN