Znaczenie szkół narodowych w życiu diaspor trudno przecenić. Dla nich jest to prawie równoznacznie z dylematem: „Być albo nie być”, o czym ciągle powtarzamy pisząc o trudnej sytuacji z oświatą polską na Ukrainie. Ale nawet tam, gdzie sytuacja jest o wiele lepsza - jak na Litwie mającej 100 polskich szkół na 245 tys. przyznających się do polskości (na Ukrainie 5 (!) na 145 tysięcy) - organizacje polskie biją we wszystkie dzwony reagując na próby władz zmienić te relacje. O stanie oświaty polskiej na Litwie i innych aspektach życia Polaków na Litwie proponujemy poniżej wywiad z MICHAŁEM MACKIEWICZEM, posłem na litewski Sejm, prezesem Związku Polaków na Litwie opublikowany w jednym z numerów tygodnika „Angora” (oprac. BORD)
Prezydent Litwy Dalia Grybauskaite podpisała nowelizację ustawy oświatowej. Według pani prezydent zapewni ona wyższy poziom nauczania, gdyż zlikwiduje mniejsze gorzej wyposażone placówki. Jednocześnie umożliwi mniejszościom zamieszkującym Litwę doskonalenie języka litewskiego. Tymczasem Związek Polaków na Litwie bije na alarm.
– W uzasadnieniu tej decyzji władze nie stroniły od kłamstwa i demagogii, żeby uzasadnić bezwzględny nacjonalizm litewski i politykę, które za wszelką cenę dążą do zasymilowania Polaków. Cały czas usiłuje się nas przedstawiać jako spolonizowanych Litwinów, którzy szybko powinni wrócić na ojczyste łono. Pani prezydent powiedziała nawet: żyjcie jak ludzie, a wówczas żadnych problemów mieć nie będziecie. W historii były już takie zjawiska. Szef NKWD Jeżow też zapewniał, że pod jego przewodem będziemy szczęśliwi. Tyle że takiego szczęścia nikt sobie nie życzył. Polskie szkoły były tu zawsze i nie jest to dar ani łaska niepodległego państwa litewskiego.
Ale teraz tak jak po powstaniach czy w czasie wojny być może będziemy musieli schodzić z nauczaniem do podziemia. W 1901 r. doszło do buntu polskich dzieci we Wrześni, gdy Prusacy chcieli wprowadzić nauczanie religii po niemiecku. Teraz państwo litewskie zmusza nas do nauki po litewsku historii i geografii Litwy oraz wychowania patriotycznego.
To wszystko dzieje się w Unii Europejskiej. Litwa uważa się za kraj demokratyczny i, o ironio, przewodniczy obecnie Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE).
– W naszym kraju w okolicach Puńska żyje kilka tysięcy Litwinów, ale nigdy słyszałem, żeby uskarżali się na jakiekolwiek formy dyskryminacji ze strony polskich władz.
– Pani prezydent powiedziała, że nowelizacja ustawy oświatowej będzie lustrzanym odbiciem praw, jakie w Polsce mają Litwini, gdzie historia czy geografia w litewskich szkołach są wykładane w języku polskim i nikt z tego powodu nie protestuje. No właśnie, pani prezydent
słusznie zauważyła, że Litwini w Polsce nie protestują przeciwko takiej sytuacji. Gdyby chcieli, żeby wszystkie przedmioty w ich szkołach były wykładane po litewsku, to nie mam wątpliwości, że polskie władze wyraziłyby na to zgodę. Tylko że oni tego nie chcą. Jednak o żadnym lustrzanym odbiciu nie można mówić, skoro abiturienci polskich szkół na Litwie zdają maturę po litewsku, gdy Litwini mieszkający w Polsce mają możliwość zdawania matury po litewsku. Swego czasu doszło nawet do dużego skandalu, gdy okazało się, że pytania egzaminacyjne do polskiej matury zdawanej przez Litwinów tłumaczyło ministerstwo oświaty Litwy i zrobiło to z błędami.
– Znowelizowana ustawa oświatowa zacznie obowiązywać za kilka miesięcy. Co w tej sytuacji Związek Polaków na Litwie może jeszcze zrobić?
– Jeszcze przed uchwaleniem tej nowelizacji minister Sikorski proponował przeprowadzenie konsultacji. W odpowiedzi litewski minister spraw zagranicznych wystąpił z tak ostrym oświadczeniem, jakiego w dyplomacji nie widziano od czasu zimnej wojny między USA a ZSRR.
– A może warto złożyć skargę do Strasburga?
– Czy sędziowie w Strasburgu w ogóle zrozumieją, o co w tym wszystkim chodzi? Przecież mamy 100 szkół, swoje gazety, teatry. Na dodatek jak twierdzą litewskie władze, jesteśmy ponoć mało zintegrowani i nie chcemy wychowywać naszych dzieci na patriotów państwa litewskiego. Przy tak wielkim arsenale kłamstw, jakie wytacza się przeciwko Polakom na Litwie, nie wiem, czy mielibyśmy szanse na sukces w Strasburgu.
– Na Opolszczyźnie dwujęzyczne napisy są normą. Na Wileńszczyźnie władza zwalcza je bez pardonu.
– W miejscowościach, gdzie Polacy stanowią 80-90% mieszkańców, za napisy w języku polskim władza nakłada na nas mandaty. Ale mimo tych prześladowań, gdy policja każe zdjąć polskie napisy z jednego domu, to następnego dnia pojawiają się one na pięciu kolejnych. Zabrania się nam wywieszania polskich flag. To prawdziwy ciemnogród.
– Za prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego i Lecha Kaczyńskiego Polska starała się być adwokatem Litwy w Europie. Mówiło się o strategicznym partnerstwie i przyjaźni. Trwająca ponad 15 lat ugodowa polityka nie zdała egzaminu, gdyż Litwini uznali ją za dowód naszej słabości.
– Chyba ma pan rację, gdyż bardzo dobre relacje polsko-litewskie w najmniejszym stopniu nie przekładały się na stosunek państwa litewskiego do swoich obywateli polskiego
pochodzenia. Zwracaliśmy na to uwagę przez lata, ale polscy politycy mówili nam: poczekajcie, to jest niewielki ambitny naród, który odczuwa zagrożenie ze strony silniejszych sąsiadów. Wmawiano nam, że Litwini jeszcze nie otrząsnęli się z totalitaryzmu, ale jak dorosną, przyzwyczają się do demokracji, to wszystko się ułoży. Więc czekaliśmy i dziś nasza sytuacja jest znacznie gorsza, niż była po uzyskaniu przez Litwę niepodległości.
Kraj przeżywa trudności gospodarcze, więc trzeba szukać winnego. A kto najlepiej się do tego nadaje? Polak albo Żyd.
– Czy polski rząd może wam pomoc?
– Warszawa ostro reaguje na łamanie praw mniejszości na Litwie. Dlatego nie doszło do obrad zgromadzenia parlamentarnego Polski i Litwy. Niestety, mimo szczerych chęci pomoc polskich władz nie jest efektywna.
– Żeby była naprawdę efektywna, musiałby się narodzić drugi Żeligowski. To, oczywiście, żart, ale zabiegi naszej dyplomacji na Litwinów nie działają.
– To nie te czasy. Musimy radzić sobie sami. Za rok odbędą się następne wybory. Będzie nowy Sejm, w którym mam nadzieję znajdzie się więcej naszych posłów, a mniej szowinistów, ludzi faszyzujących i litewskich „talibów” – Polakożerców, którym przeszkadzałby nawet jeden Polak żyjący na Litwie.
– Czy podobne restrykcje spotykają także mniejszość rosyjską?
– Rosyjska mniejszość jest coraz mniej liczna. Wiele osób wyjechało, wielu z tych, co zostało, chce się asymilować. Pamiętajmy, że Polacy są autochtonami, którzy byli na Litwie
od zawsze, a Rosjanie to ludność napływowa, która osiedliła się tu po 1945 r. Ale ci Rosjanie, którzy chcą zachować własną tożsamość, też są prześladowani i tak jak my starają się protestować.
– Ilu obywateli Litwy przyznaje się do polskości?
– Oficjalnie 245 tys,. ale według naszych szacunków ponad 300 tysięcy.
– Przy 3,2 miliona obywateli Litwy to prawie 10%, a mimo to mamy tylko trzech posłów, którzy dostali się do Sejmu tylko w okręgach jednomandatowych. Mniejszość
niemiecka w Polsce stanowi zaledwie 0,4% i prawie zawsze ma dwóch, trzech parlamentarzystów.
– W Polsce mniejszości nie obowiązuje 5% próg wyborczy. W ostatnich wyborach parlamentarnych Akcja Wyborcza Polaków na Litwie oficjalnie zdobyła 4,98%. Dziwnym trafem w noc wyborczą popsuły się komputery komisji wyborczej. Do chwili awarii mieliśmy ponad 5%, gdy rano je naprawiono, okazało się, że do przekroczenia progu wyborczego zabrakło nam około 150 głosów! Na terenach, gdzie Polacy mają większość, wytycza się okręgi wyborcze w taki sposób, że dołącza się do nich klinem osiedla zamieszkane tylko przez Litwinów.
– Jak wyglądają pana relacje z litewskimi posłami?
– Bardzo rożnie. W każdej partii są mądrzy ludzie, tylko histeria nacjonalistyczna sprawiała, że bardziej rozsądni i umiarkowani parlamentarzyści w obawie o utratę głosów boją się publicznie przeciwstawić radykałom.
– Dużo lepsza jest nasza pozycja w samorządach na terenach zamieszkanych przez Polaków.
– W rejonie sołecznickim na 25 radnych 22 to Polacy, w rejonie wileńskim na 27 mamy 20 radnych. W samym Wilnie na 51 radnych jest 11 Polaków.
– W przeciwieństwie do Polski na Litwie reprywatyzacja miała miejsce kilka lat temu. Zwrócono ziemię dawnym właścicielom, ale Polakom czyniono ogromne trudności
– Reprywatyzacja pokazała, że na Litwie ziemia jest majątkiem ruchomym, gdyż za grunty na Żmudzi czy na Litwie etnicznej można było otrzymać pod Wilnem trzy razy tyle ziemi. W rejonach wiejskich oddano ponad 100% gruntów. Ale w okolicach Wilna zaledwie 14-16%, przede wszystkim osobom przyjezdnym (w ramach rekompensaty za tereny w innych rejonach kraju). Tak więc w Wilnie i na obszarach przyłączonych do miasta dawnym właścicielom, głównie Polakom, żyjącym na tych ziemiach z dziada pradziada, praktycznie nie zwrócono nic.
– Czy Kościół katolicki na Litwie wypowiada się na temat prześladowania Polaków?
– Na Litwie księża unikają polityki. Gdy przyjeżdżam do Polski i idę na mszę, to prawie każde kazanie to sama polityka. A jaki stosunek do Polaków ma wileńska kuria, najlepiej widać na przykładzie naszych wieloletnich, bezskutecznych starań o to, żeby w katedrze odbywała się jedna msza po polsku.
– Ta niechęć czy nawet nienawiść Litwinów do Polaków wynika przede wszystkim z kompleksów. Przecież prawdziwa litewska elita: Radziwiłłowie, Sapiehowie, Czartoryscy, a także Śniadeccy, Mickiewiczowie, Kościuszkowie, Domeykowie, to Litwini, którzy spolonizowali się z własnej nieprzymuszonej woli. Na ich miejscu wyrosła elita wywodząca się ze żmudzkich chłopów, ludzi bez historii, bez własnej kultury. Gdyby nie było unii polsko-litewskiej, to dziś Litwini stanowiliby taką samą historyczną ciekawostkę jak Prusowie.
– Ale Litwini tak nie uważają, twierdzą, że unia była przyczyną tego, że Litwa przestała być potęgą, a jej elity się wynarodowiły. Gdy poczytamy litewskie książki i podręczniki, nie mówiąc już o internetowych portalach, posłuchamy audycji w radiu i telewizji, to zobaczymy, że Polska jest tam pokazywana jako agresywny okupant. Można by to traktować jako odruch samoobrony, tylko że po 1989 r. Polska ani Polacy nigdy Litwinów nie atakowali, a jedynie wyciągali rękę do zgody.
– Po 1945 r. Polacy na Litwie byli pariasami. Teraz to się na szczęście szybko zmienia.
– Nasza elita zginęła, trafiła na zesłanie albo wyjechała. Nic dziwnego, że pod względem wykształcenia zajmowaliśmy przedostatnie miejsce tuż przed Cyganami. Dziś jest dużo lepiej. Polska szkoła jest dobra, a często lepsza od litewskiej. 77% naszej młodzieży studiuje, to odsetek znacznie wyższy niż wśród Litwinów.
– Zadziwiające jest to, że współczesna litewska elita mówi świetnie po polsku, czego najlepszym przykładem jest były prezydent Vytautas Landsbergis. Jak się kogoś nie lubi, to nie poznaje się jego języka i kultury. Dla mnie jest to jakaś forma kulturowej dewiacji.
– Polski był pierwszym językiem Landsbergisa i nie jest to odosobniony przypadek. Taka sytuacja wprowadza w błąd wielu ludzi w Europie. Konflikty narodowościowe zdarzają się nawet wśród krajów starej Unii, ale wszędzie rządzący starają się je polubownie rozwiązać z zachowaniem praw mniejszości. Na Litwie jest inaczej i na dodatek litewska władza uważa, że łamanie międzynarodowych standardów to ich wewnętrzna sprawa.
Rozmawiał: Krzysztof ROŻYCKI