Dziś: piątek,
22 listopada 2024 roku.
Pismo społeczne, ekonomiczne i literackie
Archiwum 2010-2011
Spotkania z Adamem
Medialne kłopoty z demokracją

Wolność słowa (jedna z głównych cech demokracji) oraz rewolucja mikroprocesorowa sprawiły, że media telekomunikacyjne „łapią życie na gorąco”, błyskawicznie utrwalają i rozpowszechniają informacje i obrazy z wybranych wydarzeń. Każda ambitna stacja radiowa i telewizyjna stara się jak najwięcej czasu antenowego poświęcać audycjom „na żywo”. Jako widzowie tkwimy dzięki temu „w środku życia” i jesteśmy niekiedy zaskakiwani niebanalnymi zdarzeniami, najczęściej nie wyreżyserowanymi i będącymi zwykłymi wpadkami lub emocjonalnymi reakcjami medialnych postaci zaskoczonych niespodziewanymi sytuacjami.

Do najczęstszych wpadek należy „zaplątanie się języka” przy wymawianiu trudnych słów lub zbitek słownych podświadomie kojarzonych z popularnymi porzekadłami. I tak np. do historii polskiej radiofonii przeszła wpadka spikera przy wymawianiu słów „ma trwać” w zdaniu „Wizyta ma trwać do …”. Oto przebieg wpadki: „wizyta mać trwa  -  spiker zamilczał -  trwa mać  – znów pauza - mar twać - przepraszam państwa,  powtórzę całe zdanie od początku - wizyta ma trwać do …”. Najpewniej chodziło o wizytę kogoś bardzo przez spikera nielubianego.

Wpadki często mają charakter humoru sytuacyjnego. Zapewne tak są odbierane bójki wybrańców narodu w parlamentach, czyli w miejscach poświęconych wyłącznie mówieniu (parler = mówić). Zabawne też są „złośliwości” martwych przedmiotów, jak niedawne zawieszenie się, zwiewnej z wyglądu a faktycznie pancernej 7-tonowej, limuzyny prezydenta Baracka Obamy na wybrzuszeniu jezdni przy wyjeździe z irlandzkiej ambasady USA.

Bywają szczególnie „smakowite” wpadki, niekiedy świadomie zaimprowizowane, jak pewien „smaczek” podany przez polski kanał informacyjny TVN 24. Otóż na pasku w dole ekranu, na jakim podaje się newsy z ostatniej chwili, podano:  UKRAINA:  POGODYNKA  PAŃSTWOWEGO  RADIA  KIJÓW  ZOSTAŁA ZWOLNIONA  Z  PRACY  ZA  KRYTYKĘ  WŁADZY.  Wcisnęło mnie w fotel – cóż u licha? Co z pogodą ma wspólnego polityka? Zbulwersowany tym zdumiewającym absurdem zacząłem dociekać szczegółów. Zaspokoiłem niebawem swoją ciekawość dzięki lwowskiemu „Ekspresowi” (nr 53 z 19-26.05.2011r.). Otóż owa „pogodynka” to obdarzona niewątpliwym poczuciem humoru i odwagą pewna pani synoptyk „Ukrhydrometeocentrum”, z którą Radio Kijów łączyło się periodycznie dla pozyskania najaktualniejszej prognozy pogody. Jej ostatni, „politycznie niepoprawny”, komunikat brzmiał następująco: „Maj w dalszym ciągu oczarowuje nas swoją urodą. Nie można pozostać obojętnym wobec tej krasy, jaką dopełniają unikalne zapachy bzu i konwalii oraz melodie ptasich treli. Czasem wydaje się, że takie cudowne dni daruje nam przyroda dla zrekompensowania bezładu, bezprawia i niesprawiedliwości, jakie dzieją się w naszym kraju. Niezrozumiałe, że można nie lubić tego rajskiego zakątka na Ziemi, tej krainy i ukraińskiego narodu, że można tak się nad nim znęcać”.

Nie wykazano zrozumienia dla romantycznej i pomysłowej synoptyczki, która w maju – przysłowiowym miesiącu zakochanych - szczerze i oryginalnie wyznała swoją „miłość” do swojej przecież władzy. Przerażone kierownictwo rozgłośni zapowiedziało na przyszłość nagrywanie prognoz pogody i następnie odtwarzanie po uprzednim ich ocenzurowaniu - aby nie było wpadek, smaczków... Lepsza bezpieczna nuda niż …

A co słychać w Polsce? Im bliżej wybory parlamentarne, tym częściej i bezwzględniej obkładają się nawzajem aktywiści przeciwnych obozów politycznych. Niektórzy dość opacznie rozumiejąc demokratyczne wolności pozwalają sobie na lżenie organów władzy rynsztokowym niekiedy słownictwem. Oczywiście najpowszechniejszym medium do owej „radosnej twórczości” jest Internet.

Niedoskonałości Konstytucji RP w zakresie ochrony czci osób ze świecznika spowodowały, że służby policyjne zareagowały w kilku przypadkach na tyle energicznie, iż wznieciło to powszechną dyskusję o demokratycznych swobodach. Wypowiedzieli się w niej m.in. prezydent Bronisław Komorowski i premier Donald Tusk, którzy sprawdzili się pozytywnie nie tylko pożądaną u polityków„grubą skórą”, ale i wielkim dystansem do siebie oraz niepoślednim poczuciem humoru - zdeklarowali się po stronie zwolenników zniesienia wszelkich przepisów krępujących krytykę władzy. Wszystkie partie polityczne – póki co – wyrażają taki sam pogląd. Brawo!

Zniesienie przepisów ograniczających swobodę krytyki władzy nie oznacza przyzwolenia na chamstwo i naruszanie tzw. dóbr osobistych (honoru, godności itp.). Ostatnio głośnym echem odbił się pozew sądowy ministra spraw zagranicznych RP, Radosława Sikorskiego, przeciwko portalom internetowym zamieszczającym obelżywe teksty „prawdziwych Polaków” nie mogących mu wybaczyć amerykańskiej żony pochodzenia żydowskiego. Dla antysemitów nieważne jest, że ta pani – Anne Applebaum - jest utalentowaną pisarką i wybitną dziennikarką (m.in. nagrodzoną prestiżową nagrodą Pulitzera) piszącą poważne teksty ku chwale ojczyzny jej wybitnego męża; ważniejsza jest ksenofobia zaćmiewająca mózgi.

W ogólnopolskiej debacie nad demokratyczną wolnością słowa zastanowiła mnie następująca konstatacja pewnego poważnego i szanowanego publicysty: „jestem za wolnością w granicach przyzwoitości". To mądre i przyjazne ludziom stwierdzenie ma jednak pewną wadę. Otóż tak zwana przyzwoitość jest pojęciem bardzo niekonkretnym i różnie się kształtuje w mozaikowej przestrzeni wielu światopoglądów, subkultur, tradycji, etc. Dziś natomiast największym problemem jest bardzo konkretne zjawisko chamstwa, i to nie tylko objawiającego się w niecenzuralnym słownictwie potocznym, ale też w złożonych z przyzwoitych słów zbitkach o ordynarnej i często obraźliwej wymowie. Zatrważające jest to, że owo wyrafinowane chamstwo jest coraz powszechniejszym „narzędziem pracy” wśród polityków, propagandzistów politycznych i szerokiej sfery usługowego PR (public relation).

Czy demokracja = wolność?  Nie! Demokracja to w zasadzie tylko wolne wybory, a codzienne życie musi się toczyć według (lub co najmniej bez naruszania) całego mnóstwa przepisów wynikających z prawa stanowionego przez przedstawicielstwa obywateli państwa, niekiedy przez powszechne referenda. Oficjalne reguły życia w ramach zorganizowanego społeczeństwa nigdy nie są w pełni zadowalające kogokolwiek. Dlatego energiczni acz niezadowoleni ze status quo obywatele starają się wpływać na ich modyfikowanie przez własną aktywność, mieszczącą się wszak też w oficjalnych normach. Działalność pozaprawna w państwie demokratycznym jest po prostu antydemokratyczna, popularnie zwie się ją anarchią. Czy powinno się przeciwdziałać anarchii, chamstwu i znieważaniu osób wszelakich (nie tylko VIP-ów)? Oczywiście tak, choć co do tępienia chamstwa, to nie należy oczekiwać wielkich efektów – jest to donkiszoteria, jako że łatwiej być pospolitym niż szlachetnym. Zawsze tak było, jest i będzie. Niestety.

Adam JERSCHINA
adam.jerschina@onet.pl

Передплатити „Dziennik Kijowski” можна протягом року в усіх відділеннях зв’язку України