To już jest zjawisko światowe. Postępuje stopniowa acz wyraźnie odczuwalna radykalizacja nastrojów społecznych – od Norwegii i Wielkiej Brytanii, po afrykańskie kraje arabskie, od Chile i Brazylii po Japonię. Dominującą siłą jest tu młode i średnie pokolenie, nękane frustracją, biedą i brakiem nadziei na poprawę bytu i warunków życia. Wdziera się anarchia, strach, przemoc i bezprawie - przybierając, jak ostatnio w Londynie i innych miastach, formę zamieszek, burd, rozbojów, pogromów czy buntu i „rewolucji gangów”.
Do tego dochodzą negatywne skutki światowego i europejskiego kryzysu finansowego.
Krajobraz robi się nieciekawy, gromadzą się „czarne chmury”, w tym także w przyrodzie.
Ale to są tylko skutki. Komentują je media, politycy, różnego kalibru eksperci. Ale już znacznie rzadziej szuka się przyczyn tego stanu rzeczy i racjonalnych sposobów naprawy czy przeciwdziałania tym negatywnym skutkom. Stąd w odbiorze społecznym wyczuwa się bezzasadny pogląd, że „jest jak jest i jakoś to będzie”. Z tym „jakoś” nie godzą się ludzie młodego pokolenia, a elity rządzące starają się „uspokajać” nastroje anemicznymi półśrodkami, zapewnieniami, a jak w Londynie czy w arabskiej części Afryki – działaniami siłowymi. Pała policyjna czy represje – to nie argument, a próba zastraszenia. Taka droga donikąd. A przyczyn jest wiele i głębszych niż się może wydaje. Nie zawężając pola widzenia innym i nie głosząc prawd zmierzających do „naprawy świata” – warto jednak na kilka elementów zwrócić uwagę.
Po pierwsze – niezadowolenie młodego pokolenia obnaża brak polityki i skutecznych działań państw w sferze edukacji i pracy z młodzieżą. Młodzież jest puszczona „na samopas” przez rodziców, szkoły, organizacje społeczne i partie. Tworzy własne wartości, grupy autonomicznego działania, wzorce postępowania, często odbiegające od norm i zasad zdrowej etyki. Szerzy się patologia w postaci narkomanii i agresywnych zachowań.
Po drugie – młodzież jest wrażliwie podatna na wpływ obrazu politycznego i medialnego otoczenia, gdzie coraz więcej konfliktów, swarów, agresji oraz na realia trudnego materialnego bytu rodziny i braku czytelnej i realnej perspektywy poprawy. A to frustruje, bez względu na wiek.
Po trzecie – patrząc bardziej ogólnie – podłożem swoistego zniechęcenia i apatii społecznej staje się widoczna gołym okiem sama gospodarka rynkowa, oparta na sile pieniądza, preferująca zysk dla zysku, a w zbyt małym stopniu cele społeczne. Krytycy systemu gospodarki kapitalistycznej twierdzą, że jest to „fabryka” nierówności społecznych i bezrobocia. A te dwa zjawiska są obecne we wszystkich już krajach świata, tak bogatych, jak i oczywiście biednych.
Po czwarte – polityka gospodarcza świata jest w rękach wielkich banków i instytucji ratingowych, które mają przemożny wpływ na rządzących. Nie ma co sobie „mydlić” oczu, bo to one wpływają na zawirowania giełdowe i huśtawkę kursów walutowych. To one tworzą, poprzez ruchy spekulacyjne, światowe kryzysy finansowe, a potem z nimi „walczą”. I – po piąte, wreszcie – głównym marnotrawcą środków finansowych – są bezustannie prowadzone wojny oraz wydatki na zbrojenia. Potem powstają deficyty budżetowe i długi, a w konsekwencji – rodzi się polityka „zaciskania pasa”, które owocuje już nawet w krajach bogatych, a więc w USA i w Wielkiej Brytanii. Potwierdza się więc powiedzenie, że „kij ma dwa końce”.
Mikołaj ONISZCZUK