Rozmowa z dr Józefem Szymeczkiem, prezesem Kongresu Polaków w Republice Czeskiej
– Jak Kongres Polaków w Republice Czeskiej przeżywa dziś światowy kryzys?
– Aktualny kryzys w Czechach czy Polsce jest do przezwyciężenia. Mam też nadzieję, że my – jako Kongres Polaków w Republice Czeskiej nie odczujemy go zbytnio. Spodziewać się jedynie możemy ewentualnych cięć budżetowych po obu stronach Olzy – w Polsce i w Czechach. Cięcia te mogą w jakiś sposób ograniczyć nasze inicjatywy.
Dla nas najważniejszym dziś przedsięwzięciem, którego nie chcielibyśmy teraz stracić i dla którego potrzebne są pieniądze z Polski, to nasze zielone szkoły. Rozumiemy przez to wyjazdy dzieci z zaolziańskich polskich szkół nad polskie morze. Jest to nasz nowy eksperyment, który realizujemy do dwóch lat.
– Czy rozmawiając o Kongresie można mówić o jego dalszym dziś rozwoju?
– Kongres rozwija się nadal. Stoimy ekonomicznie coraz lepiej. Nie mamy też wreszcie żadnych długów. Nabyliśmy nawet pierwsze nieruchomości.
Rozwijamy się także strukturalnie. Dołączają do nas nowe organizacje polskie działające w Czechach. Dziś należy do nas łącznie 28 różnych organizacji i stowarzyszeń. Praktycznie każdy polski ruch działający na Zaolziu zgłosił swój akces do Kongresu. Takim sukcesem nie może się pochwalić żadna inna organizacja polonijna w świecie.
– Czy znaczy to, że nie ma na Zaolziu żadnej organizacji, która do Was nie należy?
– Wiem tylko o jednej polskiej organizacji społecznej, bo tylko takie mogą do nas należeć, która jeszcze nie przystąpiła do Kongresu. Jest to Związek Elektrotechników Polskich w Czeskim Cieszynie. Organizacja ta jest jednak na drodze wzajemnego poznawania się i może niebawem do nas dołączy.
Są też i inne organizacje, które do nas nie należą, bo nasz statut na to nie pozwala. Przypomnę, my zrzeszamy tylko organizacje społeczne. Dlatego też naszym członkiem nie może zostać np. cieszyńska „Scena Polska”. Ona najwyżej może mieć u nas swego obserwatora. Z tym samych powodów nie możemy też przyjąć do Kongresu polskich szkół.
– Kto Wam dziś pomaga finansowo? Na czyją pomoc możecie liczyć?
– Kongres korzysta z pomocy finansowej zarówno Czech jak i Polski. Dołączamy się też często do akcji grantowych, w których mogą uczestniczyć praktycznie wszyscy. Pieniędzy nie dają nam automatycznie, lecz musimy sami się o nie starać. Taka procedura funkcjonuje dziś w obu naszych państwach. Dodam jeszcze, że na dziś dajemy sobie z tym nieźle radę.
– A na co wydajecie swoje zarobione pieniądze?
– Najwięcej kosztuje nas wydawanie gazety „Głos Ludu”, która jest wspierana w części przez państwo czeskie. Dotacja państwowa nie sięga jednak nawet 50% kosztów jej edycji. Aby regularnie wydawać gazetę, musimy zdobyć pozostałą część pieniędzy, dbać o jej poziom i sprzedać cały jej nakład.
W dalszej kolejności nasze pieniądze idą na Kongresowy Ośrodek Dokumentacyjny, który powstał po rewolucji aksamitnej na spotkaniach Komitetu Obywatelskiego, późniejszej Polskiej Sekcji Forum Obywatelskiego. Idea powołania Ośrodka znalazła się w uchwale III Kongresu Polaków, który odbył się w Czeskim Cieszynie 4 kwietnia 1992 roku. Kongres Polaków zobowiązał swój nowo wybrany organ wykonawczy – Radę Polaków do utworzenia ośrodka dokumentacyjnego w celu: gromadzenia zbiorów historycznych i folklorystycznych, opracowania i popularyzacji tych zbiorów oraz docelowo – wybudowania izby regionalnej lub muzeum.
Finansujemy też różne projekty – m.in. „Tacy jesteśmy”. Projekt ten jest przeglądem najciekawszych inicjatyw, które odbyły się na Zaolziu w mijającym roku.
Pieniądze idą też na kancelarię Kongresu: na telefon, energię elektryczną oraz pracowników. Mamy ich tylko trzech: szefa Ośrodka Dokumentacyjnego, szefa kancelarii Kongresu oraz sekretarkę. Wszyscy inni, łącznie z prezesem, pracują społecznie.
Do dziś nie mamy własnego lokalu. Nasze biura kongresowe są wynajmowane od urzędu wojewódzkiego za symboliczną 1 koronę rocznie. Płacimy natomiast normalnie za wszystkie media.
– Czym jeszcze zajmuje się Kongres?
– Zajmujemy się jeszcze wieloma innymi sprawami. Wydajemy książki i prowadzimy księgarnię polską.
– Czy Kongres Polaków pamięta również o młodzieży?
– Młodzież najchętniej garnie się do stypendiów. Najlepszym obrazem młodzieży na Zaolziu są bale akademickie. Na szczęście działa też ona w strukturach Kongresu. Mamy też trzech przedstawicieli młodego pokolenia, w wieku 20-25 lat, w Radzie Kongresu. Biorą oni udział w obradach na prawach obserwatorów, stanowiąc niejako przyszłą kadrową rezerwę. Nasza młodzież uczestniczy wreszcie w życiu kulturalnym Zaolzia, śpiewając w chórach i występując w zespołach folklorystycznych.
– Jakie ważne problemy do rozwiązania stoją dziś przed Kongresem?
– Republika Czeska, jako państwo Unii Europejskiej, zobowiązała się do przestrzegania Karty o ochronie języków regionalnych i mniejszościowych, podobnie zresztą jak Polska. Wprowadzane są więc teraz na Zaolziu napisy dwujęzyczne: czeskie i polskie. Ta całkowita dwujęzyczność i podwójne nazewnictwo powinno obowiązywać w 31. gminach, w których Polacy stanowią ponad 10% ich mieszkańców.
Decyzja ta wprowadziła jednak pewne napięcie w społeczeństwie czeskim, które widzi, że język polski ponownie wychodzi na ulice miast i osiedli Zaolzia, w miejsca, gdzie go już dawno nie było.
– Nie odwróci to jednak procesu asymilacyjnego…
– Asymilacja jest procesem nieodwracalnym. Warto jednak pamiętać, że na naszym pograniczu ciągle występował i nadal występuje język polski i że jest on dla wielu Czechów nadal językiem atrakcyjnym.
– Odnoszę często wrażenie, szczególnie w czasie pobytu w Waszej Republice, że Czesi nadal nie kochają Polaków. Czy mam rację?
– Rzeczywiście, nie jesteśmy przez Czechów zbyt kochani. Jest to w dużym stopniu uwarunkowane stereotypami, które były rozwijane przez wieki, a także w ostatnich dziesięcioleciach przez komunę. Należy jednak uważać, abyśmy nie tworzyli kolejnych stereotypów. Nie można bowiem wszystkiego uogólniać. Znam wielu Czechów zakochanym w Polsce i odwrotnie. Na takich ludziach warto budować. Ostatnio w Pradze otwarto ulicę imienia Ryszarda Siwca, Polaka który nie ma ulicy w swojej Ojczyźnie. To też o czymś świadczy.
– Jak wyglądają Wasze kontakty z Macierzą?
– Nasze kontakty z Macierzą są dziś bezproblemowe. Nikt nie chce dziś pamiętać o sztucznych problemach, jakie władze tworzyły na naszej granicy na Olzie. Zniknął stary układ polegający na wzajemnie udawanej miłości i strachu przed wizytą u rodziny po drugiej stronie granicznej rzeki. Minęły też czasy, kiedy przychodziły do nas celowo opóźnione telegramy donoszące o śmierci bliskich, godzinę po ich pogrzebie.
Okazało się po latach, że między sąsiadami może być normalnie i że nikomu to nie przeszkadza.
– Polacy na Zaolziu związani byli zawsze mocno ze swoją parafią. Część z nich należała do Kościoła katolickiego, cześć do Kościoła luterańskiego…
– Statystyka z roku 2001 podaje, że 70% Polaków na Zaolziu to katolicy, a 30% luteranie. Statystyka ta obala kolejny mit, że Polacy na Zaolziu to wyłącznie luteranie. Prawdą jest natomiast fakt, że Polacy żyli na Zaolziu w zgodzie i że religia ich nie dzieliła, choć zdarzały się czasem drobne nieporozumienia. Tak działo się np. w okresie międzywojennym. U nas w biurze Kongresu pracują i katolicy i luteranie.
– Jest Pan autorem ciekawej książki o Augsburskim Kościele ewangelickim w czechosłowackiej części Śląska Cieszyńskiego…
– Kościół ewangelicki w kraju nadolziańskim w swej niemalże pięćsetletniej historii trwale wpisał się w dzieje Śląska Cieszyńskiego. Po roku 1989 luteranizm doznał na Zaolziu wielkiego kryzysu. Doszło do tego, że ambicje pewnych ludzi, którzy nie byli akceptowani przez większość, oderwały w roku 1995 kilkutysięczną grupę wiernych , którzy założyli Luterański Kościół ewangelicki. Skutki tego rozłamu trwają do dziś i mamy tu teraz dwa Kościoły luterańskie: Śląski Kościół Ewangelicki Augsburskiego Wyznania i wspomniany wcześniej Luterański Kościół Ewangelicki, do którego należy zdecydowanie mniej wiernych.
– Obok pracy w Kongresie zajmuje się Pan również nauką…
– Pracuję na Uniwersytecie Ostrawskim, na wydziale pedagogicznym, gdzie na Katedrze Nauk Społecznych kieruję działem Wychowania Chrześcijańskiego i Obywatelskiego. Specjalizuję się w systemach totalitarnych oraz dziejach luteranizmu na Śląsku.
Rozmawiał Leszek Wątróbski