Karol Sanojca (1911-1945)
Sztuka ludowa Huculszczyzny i Pokucia od zawsze sławiła się garncarstwem. Przez wieki rozwijało się ono i przekazywało z pokolenia na pokolenie, od mistrza do mistrza. Technologiczne i artystyczne tajemnice fachu szczególnie kultywowane były na Pokuciu w słynnej z pisankarstwa Kołomyi. Już w XVI wieku stała się ona centrum garncarstwa i włączyła w siebie historyczno- kulturowy i etnograficzny teren, na którym działali garncarze z Kosowa, Kut, Pistynia, Śniatynia. Jednak kołomyjska glina okazała się najlepszą. Dlatego 135 lat temu w Kołomyi została otwarta jedyna zawodowa szkoła garncarska.
W jej historii były różne okresy zarówno wzlotów, jak i upadków, jednak szczytów swego rozwoju zaznała za czasów dyrektorstwa Waleriana Krycińskiego. Przemysł garncarski w tym okresie dokonał znacznych osiągnięć. Pojęcie „kołomyjska ceramika” za jego czasów zajęło swoje miejsce w sztuce.
„Powinniśmy cenić dary, którymi od pradawnych czasów wsławiła się na cały świat Ziemia Kołomyjska. Najlepsi rzemieślnicy są naszymi ziomkami, najlepsze idee i nowości w tej sztuce zrodziły się na naszych terenach,” – podkreśliła niedawno na uroczystej akademii kierownik wydziału ceramiki Narodowego Muzeum Sztuki Ludowej Huculszczyzny i Pokucia im. J. Kobryńskiego Romanna Baran. Szczególnymi stronami w rozwoju kołomyjskiej ceramiki jest twórczość jednego z uczniów tej szkoły Karola Sanojcy. Jubileusz setnej rocznicy jego urodzin stał się okazją dla tej akademii. Tą osobę chciałbym przybliżyć czytelnikom.
23 listopada 1911 roku urodził się w wielodzietnej polskiej rodzinie garncarza Franciszka Sanojcy syn Karol. To jemu jedynemu wypadło kontynuować dzieło ojca i pozostawić trwały ślad w sztuce swojego regionu.
Ma prosty życiorys. Ukończył 7-letnią szkołę i 4 klasy szkoły rzemieślniczej. W fachu garncarskim kształcił się u Antoniego Towpasza, który mieszkał przy ul. Młyńskiej 15. Był on nauczycielem kołomyjskiej szkoły garncarskiej. W wieku 18 lat został czeladnikiem. W 1935 roku otrzymał wolną koncesję, która dawała mu prawo pracować samodzielnie. Wtedy wpadła mu w oko i serce kołomyjczaneczka Julia Żurakowska, która została wkrótce jego żoną i pomocnikiem w jego pracy, matką dwóch córek – Antoniny i Dionizji.
Nastały ciężkie czasy, zapach wojny rozchodził się po Europie. „Złoty wrzesień” 1939 roku zmusił go do pracy w nowych warunkach, żeby wyżyć i utrzymać rodzinę. Ale wymagania klientów zmuszały do ciągłego doskonalenia warsztatu. Wtedy to postanowił z innymi garncarzami – Mychajłem Biłoskurskim, Antonem Patkowskim oraz Iwanem Maryjczukiem – stworzyć w 1940 roku spółdzielnię, która mieściła się przy ulicy Mickiewicza.
Twórczość Karola Sanojcy była specyficzną, niepodobną do innej. Jego szkołę poznawali mieszkańcy Kołomyi i inni klienci na rynku. Po mistrzowsku toczył on na kole ceramiczne formy i dekorował je ornamentami, charakterystycznymi dla szkoły kołomyjskiej tego okresu. Wśród jego dzieł są dekoracyjne talerze, misy, wazony, świeczniki. Swoje prace sprzedawał w domu i na rynku.
Karol dekorował swoje wyroby żółtymi, zielonymi i ciemnobrązowymi barwami na białym tle techniką rylcowania. W Kołomyjskim Narodowym Muzeum Huculszczyzny i Pokucia, zachowały się 22 dzieła jego autorstwa, które zebrali pracownicy muzeum. Historia się im odwdzięczy. Jak pokazały badania ulubionym tematem Karola był motyw krzyża: najczęściej trójramiennego krzyża, krzyż na postumencie w kształcie trójkąta, krzyż w krzyżu, krzyż skomponowany z ptaków. W zależności od formy wyrobu, Karol Sanojca dekorował je w wyraźne ornamenty, na przemian z czystymi fragmentami, wykorzystując motywy ząbków, półłuków i linii. Środek talerza lub misy pokryty był drobnym ornamentem, a główny barwny wzór był wynoszony na brzegi, jednocześnie zamykając całą kompozycję. Wazony zapełniane były drobnym i większym ornamentem. Wielkie przestrzenie pomiędzy ornamentem nadawały wrażenia lekkości wyrobu. Wykorzystywał, podobnie jak Bachmatiuk, kwiaty, rozety rosnące w wazonach. Swe ząbki, czworokąty, podkówki, stylizowane kwiaty wielopłatkowe, dzwoneczki malował jakoby z natury.
Ciekawą pracą mistrza jest tematyczny talerz z sylwetką chłopczyka w czapce w centrum kompozycji, siedzącym na wróbelku i batożkiem podpędzający go do szybszego lotu. Na innym talerzu – kurka otoczona kwiatami, na jeszcze innym – rybka, pływająca w wodzie. Przedstawienie ryby na wyrobach glinianych jest symbolem ofiary i jej związku pomiędzy niebem i ziemią, a też przedstawia płodność. Kościół wczesnochrześcijański, jak twierdzą historycy sztuki, nazywał Chrystusa „Wielką Rybą”. Na swym półmisku z 1930 roku Sanojca wykorzystywał rybę, jako podstawowy element, który uzupełniał innymi detalami. Kwiaty, pływające w wodzie, wyglądają niczym rzęsa. Autor nadał tu przewagę kilkupiętrowej kompozycji z dominacją elementów geometrycznych (romby, trójkąty, pismo klinowe) i nieznacznym wkomponowaniem motywów roślinnych (drobne gałązki, motywy wianków).
Wysoki poziom wypełnienia powierzchni wpływał na dekoracyjność wyrobu, bo cała kompozycja jest odbierana na podobieństwo barwnego kilimu z zielonymi plamami – akcentami. Twórcza spuścizna mistrza jest niewielka. Większość jego dzieł rozeszła się po ludziach i ich los jest nieznany. Swoje utwory mistrz przeważnie podpisywał adresem domowym – Mickiewicza nr 239.
Gdy rozpoczęła się II wojna światowa, mistrz przez trzy lata nie podchodził do koła garncarskiego. Nie miał natchnienia do twórczości. W 1944 roku po wyzwoleniu Kołomyi został zmobilizowany do armii sowieckiej, a potem wstąpił do wojska polskiego. Sierżant Wojska Polskiego Karol Sanojca przy forsowaniu Odry został skoszony niemiecką kulą 21 kwietnia 1945 roku. Został pochowany początkowo w Ritzen w ogrodzie. Później jego szczątki wraz z 5 tys. poległych polskich żołnierzy przeniesiono do miejscowości Siekierki.
W „Księdze poległych na polu chwały 1943-1945”, wydanej w Warszawie w 1974 roku przez Wojskowy Instytut Historyczny na stronie 581 znajduje się tylko krótka wzmianka: Karol Sanojca, sierżant, 23.XI.1911 – 21.IV.1945, m. Kołomyja, ul. Mickiewicza 239. Cmentarz wojskowy w Siekierkach, pole 3, rząd 14, mogiła 575/532”.
O utalentowanym garncarzu, który poległ w wieku 34 lat w walce z hitlerowcami, opublikowano, artykuły w gazecie wojskowej „Червоний прапор” (1969r.), jak również wspomnienia moje oraz iwano-frankowskiego dziennikarza Iwana Bogdanowa w gazecie „Прикарпатська правда”, a także w książce-albumie pt.„Івано-франківська область”, tudzież w licznych materiałach muzeum. Zachowało się zaledwie kilka fotografii Karola Sanojcy. Na nich widzimy jego energiczną twarz z lekkim uśmiechem i błyskiem w oczach. Wierzył zapewne, że jego wyroby dotrą do potomnych. Jego rzemiosło przerodziło się w nie bagatelne mistrzostwo. Jego dzieło kontynuowała żona, Julia, dopóki nie straciła wzroku. Zawsze starała się go naśladować.
Dawno już nie ma jego pieca garncarskiego, ale jego prace, które dotarły do nas, cieszą oko, bo w glinie zaklęta jest cząstka duszy artysty i ciepło jego rąk.
Roman WORONA
(m. Kołomyja)